OTO ONE-SHOT Z OSTATNIEGO JUŻ TB :D
MAM NADZIEJĘ, ŻE O TO W TYM CHODZIŁO XD
Zapraszam do czytania! :3
Akcja opowieści rozgrywa sie w mieście Los Angeles, a jej głównymi bohaterami są... A z reszta zobaczcie sami.
Jest
3025 rok. Na świecie panuje epidemia: miłość. Los Angeles zostało
podzielone na części. W każdej części jest inne prawo. To własnie z tych
części pochodzą Ross i Laura. Ross jest z części Białych, czyli ludzi,
którzy nie mogą sie zakochac; są chronieni od miłości. Laura jest z
części czerwonych, czyli osób, które wierzą i szukają tego uczucia. Jak
można wywnioskować biali i czerwoni konkurują ze sobą. Biali są dobrzy, a
czerwoni źli. Oczywiście takie są przesady. Ludzie z białej strefy
nigdy sie nie zakochali i nie wiedza jakie to uczucie. A cała ich cześć
pilnuje sie na wzajem. Zastanawiacie sie jakie są rodziny? To jest na
bazie: Mężczyzna sobie wybiera wybranke. Miłość jest wymuszona, nic
innego. I w takim oto kraju zaczyna sie nasza historia.
Ross podazal
pusta ulica w stronę swojego domu. Była ciemna noc. Jego rodzice nie
żyli, a sam mieszkał z siostra, która była już na muszce kilku facetów.
Blondyn nie chciał sie dzielić swoją siostra z byle jakim mężczyzna. A
co dopiero z wymuszenia. Bal sie, ze ona nie będzie szczęśliwa. Tak jak
jego wybranka go nie zaakceptuje. Chłopak skierował sie w stronę parku.
Wybrał drogę na skróty. Jednak nie było tak spokojnie jak myślał.
Słyszał krzyki i blagania. Nie byłby sobą gdyby nie pobiegł w stronę
hałasu. Na miejscu zobaczył dziewczynę; brunetke z brąz oczami oraz
kilku facetów obok niej.
- Zostawcie ja! - krzyknął.
- Ona nie powinna tu być! To piekielna istota! - odpowiedział mu tym samym jeden z nich.
-
Spadać! - warknal jeszcze raz. Tym razem napastnicy uciekli. Sam Ross
nie miał chęci na bicie sie. Podszedł do dziewczyny. Teraz dopiero
rozumiał co mieli na myśli tamci. Dziewczyna była ubrana w ładna biała
3/4 sukienkę, na nogach miała różowe trampki, jej włosy były
rozpuszczone i miała lekki makijaż. Do tego na nadgarstku można było
zauważyć tatuaz symbolizyjacy nieskończoność. Była to dziewczyna z
czerwonej strefy. Kobiety w białej strefie nie mogą nosić sukienek,
tylko koszule, bluzki i spodnie, natomiast należy wkładać szpilki. Musza
wiązać włosy i robić mocny makijaż. Jest to zupełne przeciwieństwo.
- Kim ty jesteś? - szepnal do siebie jakby z obraza.
-
Nazywam sie... Odwalcie sie ode mnie! - dziewczyna ze łzami w oczach
pobiegla przed siebie. Ross ruszył za nią. Był ciekawy gdzie ona sie
uda. Mimo iż wiedział, ze to zakazane chociaż utrzymywać kontakt
wzrokowy z osobami z czerwonej strefy. Nim kierowała ciekawosc. Dobiegł
za brunetka, aż pod las dzielący Los Angeles na pól. Była to granica.
Granica dwóch stref.
- Jeszcze Ciebie spotkam. - szepnal do siebie blondyn i udał sie w stronę domu. Tym razem bez niespodzianek.
Blondyn
codziennie myślał o tajemniczej brunetce. Nie mógł zapomnieć jej
przestraszonych oczu, rozszerzonych ust, głosie i rysach twarzy.
Wiedział, ze była z tej niebezpiecznej strefy. Ale tez wiedział, ze coś
go do niej ciągnęło. Codziennie przychodził na te samo miejsce. Patrzył w
ciemny las i czekał, aż dziewczyna wróci. Tak sie stało pewnego dnia...
Chłopak
siedział wieczorem na ławce w parku dosłownie na przeciw lasu. Tego
samego lasu robiacego za granice. Wtedy wyszła ona. Ubrana w różowa
sukienkę z takiego samego koloru trampkami i rozpuszczonymi włosami.
Ideał. Ross myślał ze gdyby nie podział stref i ta cała epidemia mógłby
ja wybrać na swoją druga połowie. ale ona za sobą kogoś ciągnęła. Był to
brunet ubrany w czarne spodnie i kolorowa koszule. To tez
przeciwieństwo. W białej strefie faceci chodzili ubrani w jednolity
kolor. Mimo, ze brunetka z kimś była postanowił sie nie poddawać. Tak
jest sie iczonym w tej strefie. By mieć dziewczynę trzeba walczyć. Ona
wraz. Tym chłopakiem udała sie w stronę opuszczonej fabryki. Fabryka
była blisko granicy. Ross wstał z ławki i pobiegł w tamtym kierunku co
para. Gdy był już przy drzwiach fabryki można było słyszeć rockowa
muzykę. Ten rodzaj muzyki był zakazany w strefie białej, ale nawet Ross
słuchał jej po cichu w domu. Wszedł do środka. Od razu poczuł fale
gorąca. W środku było pełno osób tanczacych w rytm muzyki. Niby
normalne, ale ten taniec był swobodny. Nie tak jak mówi przepis: tylko
towarzyski. Szukał wzrokiem tej jedynej osoby. I znalazł ja. W
towarzystwie tego chłopaka. Bez zawachania do niej podszedł.
- Hej!
Po wczorajszym wszystko dobrze? - spytał jak gdyby nigdy nic. Dziewczyna
z przerażeniem spojrzala na niego, a pózniej na bruneta.
- Czyli jednak coś sie działo? - spytał jej towarzysz.
- Tak... Została napadnieta. - powiedział blondyn.
- Nie chciałam Cię denerwować. - zwróciła sie do bruneta dziewczyna.
- Wiesz, ze sie o Ciebie martwię?
- Tak, aż za nadto. - zasmiala sie. Ross pierwszy raz w życiu słyszał taki słodki i naturalny śmiech.
- Wiesz, ze Cię kocham siostrzyczko.
- Siostro? - zdziwił sie nagle.
-
Tak to moja siostra... Wygladasz dziwnie... Pokaz nadgarstek. -
powiedział z dystansem brat brazowookiej. Blondyn uczynił to co kazał mu
chłopak. Jego reakcji mógł sie spodziewać. Zaskoczony zaslonil usta i
pociągnął go gdzieś. Wyszedł z fabryki i zabawy, aż za nią.
- Czego od nas chcesz? Idziesz nakablowac?! - krzyknął.
- Nie! - zaprzeczył szybko.
- To co chcesz? - spytała dziewczyna przytulajac sie do brata.
- Ja chciałem Cię tylko poznać. Chce wiedzieć kogo uratowalem. - Ross wzruszyl ramionami.
-
Uratowales ja? - brunet był w zaskoczeniu jednak po krótkiej chwili
wyciągnął do niego dłoń. - Ellington. - blondyn ja uscisnal i powiedział
swoje imię, oraz spojrzał na brunetke.
- Laura. - rownież podała dłoń.
- Ross. - pocalowal jej wierzch. Dziewczyna zarumienila sie.
- Wiesz, ze tam sa same osoby z tatuazem, prawda? - spytał Ell. Ross pokiwal głowa na znak ze nie miał pojęcia.
- To jedyna taka impreza, która... - Laura nie dokonczyla bo usłyszała piski i strzały. - odwołuje to. Jest tak jak wtedy.
- Co sie dzieje? - zdziwił sie blondyn.
- Uciekaj! - powiedziała Laura.
- Czemu?
-
Patrol! - krzyknął Ell i przysunal do siebie siostrę. Nagle za nimi
wyrosł jakiś facet. Zapewne z patrolu. Ross szybko rzucił sie na niego
by nie mógł uderzyć "pałką" rodzeństwo. Podanym go po kilku ciosach.
- Dziękujemy, ale lepiej Uciekaj! - kolejny strzał.
- A co z Wami?
- Damy radę! - krzyknął Ell po raz kolejny.
- Ale..
-
Uciekaj! - Laura pocalowala go w policzek po czym chwycila brata i
pobiegla w głąb lasu. Ross złapał sie za policzek, a pózniej pojawił sie
mocny ból i ciemność.
Chłopak obudził sie u siebie w pokoju. Przy nim siedziała jego siostra.
- Rydel? Jak ja tu...? - spojrzał na blondynke.
- Przynieśli Cię patrolni. - powiedziała bez emocji.
- Co?...
- Ross czemu byłeś na imprezie dla czerwonej strefy?! - krzyknela na niego..
- Ja tam nie byłem! - szybko szarpnal sie do góry, ale z powrotem opadł na łóżko.
-
Ross zostań! - rozkazala Rydel. - Jeden z... Patrolnych cię... Uderzył.
- skończyła a chłopak mimo bólu sie poderwal i podszedł do lustra.
Ściągnął koszulkę i sie odwrócił. Na jego plecach był pionowy ślad od
krwi.
- Cholera... I jak ja jej sie na oczy pokaże. - zaklnal cicho
pod nosem. Mimo, ze powiedział to pod nosem jego siostra to usłyszała.
- Kim jest ta ona? - spytała ciekawa.
- A to Laura, jest ona taka ładna i mądra, i...
- Woow brat, ty sie... No wiesz za.. Zako.. No wiesz! Ty nie możesz ty, ty!
- Nie Delly! Wiadome! Przecież nie mogę sie zakochac... Heh. - wypuścił powietrze.
- Ross ty na prawdę... - pokiwala głowa jego siostra.
- Ale...
-
Powiedziałeś to słowo! Ty, ty jesteś już skazony! Ja... Nie powiem tego
bo jesteś moim bratem, ale... Uhh... Ja sama muszę sie odpedzac.
- Ktoś Cię torturuje? - spytał z poważna mina blondyn.
-
Nie. Nie martw sie przesadnie, bo jeszcze cię złapią. Nie powiem, ale
błagam... Nie idź ta ścieżka. - szepnela już spokojniej blondynka. Ross
mocno ja przytulil i pocalowal w policzek. Rydel oczywiście nie
przyzwyczajona do takich gestów szybko sie odsunela. Była w nie małym
zaskoczeniu. Myślała kogo takiego mógł spotkać jej brat zeby tak sie
zakochac.
- Ale Ell! On jest inny! - mówiła po raz kolejny Laura.
-
Nie, nie możesz! Nie idziesz tam! Już raz Ciebie napadli. A on nie
śledzi cię 24h na dobę by kolejny raz Ci pomoc! - krzyczał za nią
Ellington.
- Jesteś kochany ale nadopiekunczy. Ja chce sie z nim
spotkać! - Laura wybiegła na dwór i była już e drodze na granice, gdy
przed nią wyrosł jej brat.
- Lau... Jak coś Ci sie stanie. Ja nie mogę! Idę z Tobą! - zaprotestował.
- Ale na spotkanie idę sama. - powiedziała z naciskiem.
- Dobrze. - zasmial sie brunet i przytulil czuli siostrę. Udali sie do wyjścia z czerwonej strefy, a wstąpili na biała.
Kiedy
Delly wyszła z mieszkania na zakupy, Ross wyszedł z domu i udał sie tam
gdzie zawsze: przed las na ławkę. Liczył, ze może i ja spotka. Miłym
zaskoczeniem dla niego było to, ze ona była tam już przed nim wraz z
bratem.
- Jak wy przeszliscie niezauwazeni? - zdziwił sie na powitanie blondyn.
- Ciebie tez miło widzieć Ross. - powiedział z sarkazmem Ellington i uscisnal z chłopakiem dłonie.
- Wzajemnie Ell... I Lauro. - odpowiedział Ross.
- To ja Was tu zostawiam i idę sie
Poszlendac. - zasmial sie brunet i ruszył swoja ścieżka. Młodzi spojrzeli na siebie i powoli sie uśmiechnęli.
-
Witaj Ross. - powiedziała do niego brunetka. Blondynowi jakby powietrza
zabrakło. Nie mógł wyżywić z siebie najmniejszego słówka. Możliwe, ze
dopiero po 5 minutach zdołał wydać z siebie głos.
- Nie wiem co mam
mówić. - i to była prawdziwa szczerość z jego strony. Laura głośno
zachichotala, a Ross zrobił to mniej pewnie.
- Nie bardzo mi ufasz prawda? - spytała sie go dziewczyna.
- To nie jest takie nieufanie tylko... - brunetka nie pozwoliła mu dokończyć.
-
Tylko ja jestem z czerwonej strefy, tak? Mogę sie zakochac i traktuje
to uczucie poważnie, mam własny styl i własne upodobania. Nie
ograniczamy sie, ze to ryzykuje. Tak? O to ci chodzi? Bo ty jesteś ze
strefy białej? - zamilkła i odwrotnej wzrok.
- Masz racje możliwe iż
Ci nie ufam. - usłyszała głos blondyna. Na to zdanie jedna łza wycofują z
jej powiek. Spojrzala na Ross'a.
- Wiesz co trzeba zrobić w sytuacji jak dziewczyna płacze? Nie. - pokrecila głowa.
- No to... naucz mnie tego uczucia.
- Co? - zdziwila sie Laura.
- Naucz mnie jak ko... No wiesz. - powiedział jeszcze raz.
-
Mam Cię nauczyć miłości? - zdziwila sie po raz kolejny. Chłopak szybko
zaslonil jej usta, ponieważ własnie obok przechodził jeden z patrolnych.
Poczekali, aż sobie on poszedł.
- Tak, naucz mnie. - powiedział mniej pewnie.
-
Da sie to załatwić ale... - Laura zaciela sie na chwilke. Spojrzala
jeszcze raz na blondyna. - tylko w jednym miejscu, w czerwonej
strefie...
Laura i Ross zakradali sie krzakami prosto do czerwonej
strefy. Może i nie było patroli ale w poszczególnych miejscach był
monitoring wraz z budkami nadwzorczymi. Pokonali ostatnia odległość i
zaczęli biec przez las. Zachodzilo już słońce. Po kilku krokach znaleźli
sie w centrum czerwonej strefy. Ross'owi aż dech zapadło w piersi.
Wszystko było kolorowe, domami były samochody z campingiem. Żywność była
przemycana z białej strefy, a mieszkańcy naturalni i uśmiechnięci.
Centrum było lasem z niewielkimi drozkami. To było dla Ross'a zupełna
nowością.
- I jak? - spytała sie go dziewczyna.
- Tu jest tak pięknie... Magicznie.
-
Własnie. Wolność. Ale nie to chciałam ci pokazac. - powiedziała i
pociagnela blondyna za rękę. On niestety nie wiedząc jak zareagować po
prostu wyrwał ja z uscisku. - Daj rękę.
- Ale kontakt przed małżeństwem jest zabroniony pomiędzy plciami przeciwnymi... - powiedział jedna z regulek.
-
Złam zasady! Podaj mi rękę. Proszę. - dziewczyna uśmiechnela sie do
niego na co on niepewnie odwzajemnil jej gest. W końcu podał rękę, ale i
tak bardzo delikatnie. Razem znaleźli sie w jednym miejscu, które Laura
kochała.
- Zamknij oczy. - poprosiła przed wejściem.
- Dobrze. Mogę ci ufać? - spytał ponownie.
-
Tak. - dziewczyna wprowadziła go w dane miejsce po czym dała sygnał by
otworzył oczy. Chłopak mało pewnie je otworzy, a to co zobaczył zapadło
mu dech w piersiach.
- Woow. - westchnal pod wpływem wrażenia. Oboje
znajdowali sie w jaskini, w której nie było dachu, a gołe niebo (już z
gwiazdami), na środku był mały stawik, a z boku prowadziły schody na sam
szczyt. Można było tam usiąść i obserwować jeszcze polowe zachodu
słońca. Tak tez zrobili. Laura coś jeszcze zawsze tam chowala. Nocami
puszczają lampiony i grała na gitarze. Teraz tez tak postanowiła zrobić.
- To jest piękne. - powiedział po raz kolejny blondyn.
-
Uwielbiam to miejsce. Można sie wyciszyć. Ehh... Potrafisz grać? -
spytała i pokazała na gitarę. Blondyn bez słowa ja przejął i zaczął grać
pierwsza lepsza piosenkę padło na Count On Me - Bruno Mars'a.
Dziewczyna była pod wrażeniem.
- Ta muzyka u Was jest zakazana... - szepnela dziewczyna.
-
Ale jej słucham. - zasmial sie. Po raz kolejny Laura zrobiła coś czego
Ross sie nie spodziewał przytulilam sie do niego, a jego ręce owinela
sobie w pasie. Ross uczył sie własnie tego jedynego uczucia.
Późnym
wieczorem wrócił do domu. Usłyszał włączony telewizor w salonie. Zaklnal
pod nosem i cicho na palcach chciał przejść do swojego pokoju. Niestety
nie udało mu sie.
- Ross! Wiesz, ze już dawno cisza nocna? Martwilam
sie! Nigdy mnie tak nie zostawiaj samej! - krzyczała i tulila brata
jednocześnie Delly.
- Spokojnie. Byłem na spacerze...
- O 23?!
- Ups?
-
Ja Ci dam Ups! Musiałam targac reklamówki, a pózniej użerać sie z
strefa czerwona! Do tego dowiedziałam sie o tym pod koniec! - zaczęła
krzyczeć.
- Cocho bo ktoś cię usłyszy. Jak to czerwona? - spytał Ross.
-
Ohh... Wracałem ze sklepu i reklamówka mi sie podarla. Wszystko
wylecialo, a ja zaczęłam to zbierać i dołączył do mnie raki brunet.
Pomógł mi i odprowadzil do domu. Pózniej powiedział ze jestem fajna,
puścił mi oczko i dodał, ze jest z czerwonej strefy! - skończyła.
- A znasz jego imię?
- Ellington.
- Cholera brat Laury! - zaklnal.
-
Tej dziewczyny? - spytała podejrzliwie jego siostra, on nie myśląc
pokiwal głowa. - Ale skoro to jego siostra to... ZADAJESZ SIE Z CZERWONA
STREFA?! Randkujesz?! To zakazane!
- A ty mimo to gadalas z czerwonym.
- Ale ja... Ja sie nie spotykam z nim.
- Lau mnie uczy tylko miłości.
-
Ciszej. - uciszyla brata. - porozmawiajmy na spokojnie. - po tym zdaniu
ona jak i jej brat przebadali pól nocy po czym umówili sie, ze spotkają
sie z Laura i Ellington'em.
W czwórkę stali już na granicy. Wymieniali sie spojrzeniami, a wokół nich panowała niezręczna cisza.
- Ja i Ross postanowiliśmy, ze... - zaczęła blondynka i spojrzala na brata. On jakby zrozumiał przekaz i dokończył za nią.
- Ze przejdziemy do waszej strefy, bo... - Zacisnal powieki.
- Zakochaliscie sie? - podsumował Ellington.
- To prawda? - spytała Laura.
-
Tak. - powiedzieli oboje i wyciągnęli niepewnie rękę do nich. Znaczy
Rydel do Ell'a, a Ross do Laury. Oni chwycili ich dłonie i spletli palce
ze sobą. Teraz uśmiechnięci patrzyli sobie w oczy...
- DALEJ ZA OJCZYZNĘ! - krzyknął nagle jeden z patrolnych. Wszyscy sie odwrócili w tamta stronę.
- Iciekajcie! - krzyknela Delly.
- Nie! A jak coś Ci sie stanie? - krzyknął do niej Ell.
-
Poradzę sobie! - dodała i w tym czasie jeden ze strażników pociągnął ja
do tylu. Trzymał w stalowym uscisku mimo, ze chciała sie wyrwać.
- Delly! - krzyknął i chciał sie do niej przedrzeć poprzez żywy mur patrolnych.
- Ross! - zaczęła krzyczeć Laura, gdy tego tez zaczęli odciagac.
- Laura, nie pozwolę by stała ci sie krzywda! Uciekaj! - zaczął sie szamotac.
-
Ross! Nie zostawie cię! - ze łzami w oczach zaczęła popychac
patrolnych. - odsun sie debilu! Nie widzisz ze chce przejść grubasie?!
- Masz nakaz sie uspokoić! - warknal jedenz patrolnych i dla dziewczynie z liscia tak, ze upadła.
-
Lau! - warknal Lynch i sie wyrwał. Natychmiastowo znalazł sie przy tym
samym patrolnym i zdołał go tylko raz podatków uderzyć w nos, zanim znów
nie został odciagniety. - Lapy precz od mojej dziewczyny! - zdołał
jeszcze krzyknac, zanim go zamknęli w samochodzie w celi wraz z siostra.
- A wy macie 10 sekund na ucieczkę. - powiedział dowódca straży i rozkazal w nich wycelowac bronią. - 10! 9! 8!
- Lau spadamy, choć Jescse ich odbijemy. A krzyknął do siostry Ell i lapiac ja za rękę zaczęli uciekać.
- 5! 4!
- Nie zdążymy! - krzyczała Laura.
- Szybciej!
- 3! 2! 1!
- Laura padnij! - krzyknął Ell i razem wskoczyli w zarosla.
- Oginia! - po całym kraju rozniosły sie dźwięki karabinow i pistoletow maszynowych..
Ross
wraz z Delly siedział własnie w areszcie. Areszt może sie wydawać z
kratami i ścianami dzwiekoszczelnymi, ale nie w tym kraju. Tutaj areszt
oznacza zamknięcie w domu do odwołania i pilnowanie posiadlosci przez
patrolnych. To już lepszy jest areszt jako areszt...
- Na pewno ich jeszcze zobaczymy. - przycinał i pocieszal swoja siostrę Ross.
- Ale oni strzelali! Oni... Oni... Potwory! - rozplakala sie w ramionach brata.
- Nawet tak nie mów! - Rozplakal sie razem z siostra. - Dopiero co zrozumiałem miłość..
-
I ja tez. - przytulili sie do siebie. Znajdowali sie aktualnie w pokoju
blondynki. Nie wychodzili nigdzie bo po co? Są i tak otoczeni, wiec
nawet nie mogą głośno rozmawiać, słuchać muzyki, nic. Mogą tylko jedno.
Spoewac, bo tego im nie zabiorą.
- I crazy it's true...
- Crazy for You...
-
Piękna piosenka o kim? - usłyszeli za sobą damski głos. Odwrócili sie w
stronę okna na balkonie stała Laura, Ell i inni ludzie, których nie
znali.
- Lau! - krzyknął cicho Ross i pobiegł na balkon przytulić
brunetke. On sam był dziwny tego co teraz ma ochotę zrobić, ale nie
hamowal tego. Po prostu pocalowal szybko brunetke w usta. Dziewczyna
była miło zaskoczona.
- Kocham Cię. - uśmiechnela sie do niego.
- Ja ciębie tez... Kocham. - powiedział Ross. - Ell jak sie trzymasz? - spytał, bo zauważył ze na jego brzuchu jest bandaz.
- A krótkie postrzelenie, nic mi nie będzie. - zasmial sie cicho.
- Kto to? - zapytała Rydel.
- To? Rodzeństwo: Riker, Rocky, Ryland, oraz moje siostry: Vanessa, Alexa, Savannah. Oni to moja rodzina.
- Nigdy nie mowilas, ze masz siostry.. Tylko brata.
- Laura i brat? - zdziwił sie Riker.
- No... W sensie Ellington.
-
Ellington ma na nazwisko Ratliff. To jest nasz przybrany brat, ale on
najbardziej troszczy sie o Laure ona ma na nazwisko Marano, tak jak jej
prawdziwe siostry, a my Lynch. - wyjaśnił Rocky.
- Lynch? - zdziwila sie Rydel. - to nasze nazwisko.
- Nie możliwe. - szepnal Ryland i wyciągnął ze spodni zdjęcie.
- Jesteście rodzeństwem? - spytała Vanessa.
- Tak. Są rodzeństwem. - podsumowała Savannah.
-
Dobra pózniej pogadacie! Jesteśmy na motorach jest ich piec wiec po
każdym na pare. Bierzcie najważniejsze rzeczy i wio! - powiedziała
Alexa. Ross pobiegł do swojego pokoju. Zabrał tylko telefon i do
pokrowca włożył gitarę wraz z laptopem. Za to Delly wybrała pudło z
sukienkami i swoj telefon z MP3. Nigdy ich nie zakładała.
- Szybko na
zewnątrz! - powiedziała Van i zabrała pudła. Podała je Rikerowi, który
wraz z reszta był już na dole po czym po prostu skoczyła w jego ramiona.
-
Co zrobiliscie z patrolnym? - spytał Ross patrząc na spiacego
mężczyznę. Był już na zewnątrz podobnie jak jego siostra w ramionach
Ell'a.
- środki basen ne (nasenne ;-;) - uśmiechnął sie RyRy.
-
Jest jedno podejście. Inni na pewno usłyszą motory. - powiedział Rocky i
wsiadł na zielony pojazdy wraz z Alexa która jedna ręka trzymała pudło z
sukienkami Ryd, a druga Rocka w pasie. To samo robiły inne dziewczyny.
Rydel - Ellington, Savannah - Ryland, Vanessa - Riker i Laura - Ross.
Prowadzili panowie, rzecz jasna,
- A ty potrafisz tym jeździć? - spytała dla pewności dziewczyna.
-
To sie okaże... - mruknal blondyn i cisnal gazu tak jak reszta. Z
hukiem wyjechali na ulice, a oszolomieni patrolni w radiowozach za nimi.
Jednak oni byli już daleko. Patrolni nie byli w stanie ich dogonić.
Przekroczyli granice i już na zawsze zawsze byli wolni od ograniczeń.
Zostali zapamiętania z zakazanej miłości. W strefie białych zaczęli na
nowo żyć. Okazało sie ze maja rodzeństwo, jeśli wiecie o kim mowa.
Dostali swoje tatuaze i własne mieszkania. Tam żyją lepiej. A w
czerwonej w strefie? Rozwieszaja ich zdjęcia z podpisem "zakazana miłość
- 1mln". Tak, próbują ich zlapac. Ale skoro już sie odnaleźli i tu moja
o Rossie i Laurze to po co maja wracać do gorszego swiata? Blondyn
jeszcze uczy sie podstaw tego uczucia podobnie jak jego siostra, ale już
całkiem dobrze mu idzie. Niedługo sam będzie o niej tyle wiedział ile
Laura, gdy zostaną rodzicami. Trzeba wiedzieć: Każda miłość, nawet
zakazana zwycięży.
***
Hi People!
Nie przyznaję się do tego czegoś xD. Tle błędów moja matko jedyna... ;-;.
To na dzisiaj tyle ;)
Mam za to jeszcze coś :D
ZAPOWIEDŹ!
- Puszczaj mnie!!
- Nie zufalas mi całkowicie?
- A jak mam Ci zaufać?! Zostaw mnie!
- OBUDZCIE SIE!
- Co sie dzieje?!
- NIE POWIEDZIELISCIE O TYM!.
- Jak mogliscie to zataic?!
- Mowiliscie, ze było dużo atrakcji!
- Złap sie mnie mocno w pasie. - rozkazalem brunetce. Posluchala sie mnie.
- Co chcesz zrobić? - spytała.
- Coś głupiego.
- Aaa! Nienawidzę Cie ty samobojco! - krzyczała wściekła.
- Tez Cie kocham.
Tyle Wam powinno wystarczyć :D
BĘDZIE TAM JESZCZE PIOSENKA! TEN KTO ZGADNIE JAKA TO NUTA (R5 OCZYWIŚCIE) DOSTAJE DEDYKACJE! XD
Pozdrawiam,
Sashy ♫
One Lat Dance, Loud, If I can't be with you, Ain't no way we're going home, Forget about U, Crazy 4 U
OdpowiedzUsuńOS cudowniuniutenki!
Sashy, czesciej mi takie pisz XD
Kk do napisania
Kinga
Stay with me. Jejuniu jaki OS, fajny pomysł. A co do rozdziału nie mogę się doczekać bo zawsze poprawiają mi humor i tak dużo się w nich dzieje, że klapki spadają. Oooo..właśnie wymyśliłam nową zupę: KLAPUŚNIAK. xD Dobra już nic nie mówię.
OdpowiedzUsuńO shit! Czemu twoje OS'y są zawsze takie genialne? Masz naprawdę świetne pomysły! 3025 r. matko! Chciałabym żyć w takim roku, ale w nim pewnie będą żyli moi pra pra pra wnukowie xd A co do tych piosenek to nie za bardzo wiem o co chodzi, ale to przez to, że jestem taka niekumata :-: Taak, ale trudno już.
OdpowiedzUsuńA przez ten zwiastun jeszcze bardziej umieram z ciekawości. Jakoś wytrzymam przecież to tylko środa, czwartek, piątek i sobota no chyba, że zrobisz nam na złość i wstawisz w poniedziałek xd
Dzisiaj ten oto magiczny komentarz nie będzie taki długi (no przynajmniej tak mi się wydaje), bo teraz napiszę tylko, że chciałabym kolejne One Shoty w twoim wykonaniu oraz czekam na kolejny rozdział :D ^^
To ja już robię pa pa :3
~ Ann