piątek, 24 kwietnia 2015

One Shot - Czy magia moze zjednoczyć ludzi?

Oto kolejny One-Shot w moim wykonaniu. Jest on moim pierwszym One-Shot'em jaki napisałam. I na jego podstawie powstał ten blog. No może z małym szczegółem. "Evil" to inna osoba xD. Ale możecie w sumie się nie jedno dowiedzieć z tego opowiadania ;).
ORAZ:
Odwiesiłam bloga Secrets Los Angeles! I to nie wszystko! Współpracuję razem z Kingą! O tak, baby! Podbijemy Świat co nie Del? xD (link do bloga w kontaktach).
A teraz zapraszam do tego czegoś NIE PRZYZNAJE SIĘ DO TEGO BADZIEWIA! XD
Pozdrawiam,
Sashy ♫
***


- Zostaw mnie - po raz setny krzyczała Laura na swojego ojca.
- Myszko chodź tu - krzyczał i ciągnął ja za nadgarstek. Byl pijany jak codzień i próbował ja wykorzystać.
- Puść mnie zboczencu! - krzykneła i wyrwała swój nadgarstek z jego dłoni. Oczy nabrały łez i z płaczem pobiegła po schodach do swojego pokoju zamykając drzwi na klucz. Dlaczego zamykała drzwi? Jeszcze było słychać jej ojca który dobija sie do niej. A no tak.. Kto to Laura? Z rodziny Marano, brunetka z ombre o brąz oczach. Jej matka umarła przy porodzie, siostra wraca za tydzień od dziadków. Ona ma 19 lat, siostra - Vanessa 22 lata. Ich przyjaciolmi są Lynchowie ( jest jeden wyjątek dla Laury ) Obie są nękane przez ojca, ale to Lau ma najciężej. W szkole nauka to dla niej pikus lecz nie radzi sobie z nachalnym kolega - Rossem Lynchem. Jest to blondyn z brąz oczetami. Tak samo 19 lat. Ma 5 rodzeństwa i 1 najlepszego przyjaciela, którego traktuje jak brata. Nie ma rodzicow zginęli w wypadku. Dokładnie 6 lat temu poznał siostry Marano w gimnazjum. Zapoznał je z rodzeństwem, a mu samemu wpadła w oko młodsza Marano. Co tu mowic.. Zaczął do niej zarywac, ale ona nie lubiła nachalnych chłopaków wiec nieodwzajemniala jego gestów. Teraz lata za Laura jakby miał motorek w tyłku. A ona biedna musi sie spotykać z nim codziennie w tej samej klasie. Nie dość ze w domu to tez w szkole, prawda? Tylko siostrze sie zwierza, bo przyjaciół nie ma. A co łączyło ta dwójkę 19 latków? Muzyka i magia.
--- następny dzien ---
Brunetka przeciagnela sie na łóżku i wstala do pozycji siedzącej. Miała na sobie jeszcze ciuchy z wczoraj. Spojrzała na zegarek: godzina 6. Poderwała sie i weszła do łazienki. Tam umyla sie i nakremowala podpuchniete od płaczu oczy. Zrobiła Qlekki makijaż, opatulila sie recznikiem i założyła puszyste fioletowe kapcie. W swoim pokoju wyjęła z szafy zestaw ubrań. Ubrala sie, zabrała plecak i porywając z koszyka jabłko wyszła z domu. Zanim jeszcze wyszła mijała leżącego na podłodze tatę. Super życie.. Do szkoły doszła w niecałe 10 minut. Juz gdy przekroczyła próg zaczepil ja Lynch. Przyszpilił do ściany i przycisnalem całym ciałem.
- Ałłł! - pisnela brunetka.
- Co tam mała? - zapytał z uśmieszkiem blondyn
- Mała to jest twoja pała! Ja jestem niska.
- Skąd wiesz, ze jest mała jak nie sprawdzałaś.
- Nie wiem i nie chce wiedzieć! - krzykneła zdenerwowana.
- Po naszym ślubie będziesz codziennie widziała mnie i moja męskość.
- Śmiem wątpić ze jesteś męski.
- Jak chcesz to chodz do mnie a za 9 miesięcy szykuj kolyske obok naszego łóżka. Zobaczymy czy jestem facetem jak będziesz w ciąży
- Nie bedzie żadnej kołyski obok naszego.. Pfu! Wogole nie bedzie wspólnego łóżka! Szybciej malpe poslubie!
- Jeszcze zmienisz zdanie kotku. - powiedział i pocałował ja w policzek. Zadzwonił dzwonek. Lau po otrzasnieciu sie podeszła pod sale. Była biologia. Usiadła przy swojej ławce czyli ostatnia pod ściana. A przed nią siedział nie kto inny jak Ross.
- Dobrze dzieci. Dzisiaj porozmawiamy o rozmnażaniu. - powiedziała pani Candy.
- Proszę pani - przerwał jej Lynch. - a czy można zaprezentować teraz jak to sie robi? Chce byc w parze z niunią! - pokazał na Lau. Cała klasa zaczęła sie śmiać, a pani Can zemdlała.
- Ej! Rossy! Laura Ci płaci zebys tak mówił? - krzykneła ,, królowa ,, Aklim.
- Co ty nie ma czym! - odkrzyknela jej Milka.
- Haha! Kochanie a moze ze mną to zaprezentujesz? - zasmiał sie Mette. Po jej policzku zaczęły płynąć łzy. Zobaczył to blondyn, który kończył w mało spokojny sposób tłumaczyć ze Laura jest jego. Wracając do brunetki. Poderwała sie i uciekła za szkoły.  Jednak ktos za nią biegł. Zatrzymała sie i odwróciła w stronę tego ktosia, byl tam zamachany Lynch.
- Stój! Ja nie chciałem! - zaczął sie tłumaczyć
- ty nigdy nic nie chcesz! Po co sie mnie uczepiles? Idź do Aklim albo Milki! A nie zawracasz sobie głowę takim kimś jak ja! Na cholerę za mną łazisz!!
- To ze kilka razy odmowilem cukierka nie znaczy ze nic nie chce! Chce odwzajemnienia moich uczuć przez dziewczynę, która mnie odpycha! Chce sie zaprzyjaznic, ale nie! Ona musi byc taka niedostepna!
- To idź do niej i mnie zostaw!
- ALE TO TY! - krzyknął i podszedł do brunetki - Chociaż zaprzyjaznic.. Proszę. - powiedział juz cicho łkając.
- No to moze .. Dobrze. Choć do mojego domu. - powiedziała w końcu i pociagnela chlopaka za ręce. Sama sie sobie dziwila. Ciągnie za sobą do domu chłopaka który wkurzal ja przez 6 lat.. No cóż... Nasza dwójka nastolatków szła w stronę domu Laury. Ona jednak zapomniała powiadomić swojego rowiesnika o jednym: jej tacie. Doszli do domu, a brunetka niczym nie świadoma otworzyła drzwi i razem z blondynem poszła do salonu. Tam jej ojciec przyszpilił ja do ściany i zaczął sie do niej przystawiac.
- Mialas byc grzeczna! W nocy mi ucieklas ale dzisiaj tez jest dzien. - polizał policzek dziewczyny. Laura zniesmaczona przycisnala twarz do ściany i zaczęła płakać. Zapomniała o Rossie, który przyglądał sie i zaciskal pięści coraz mocniej. Kiedy Mark (ojciec L) próbował odpiac jej bluzkę, Ross nie wytrzymał i uderzył go. Jednak nie fizycznie, co przekonacie sie pozniej. Laura popatrzyla na blondyna zdumiona. Momentalnie rzuciła mu sie na szyje.
- Dziękuje! - dziekowala mu juz 15 raz, aż dusila sie własnymi łzami.
- Cii.. Spokojnie - mówił i glaskal ja po włosach - a teraz zaprowadz mnie do swojego pokoju. Trzeba Cie ogarnąć. - Ruszyli schodami w gore. W pokoju dziewczyny zamknęli sie na klucz.
- Umm.. Dobrze. Masz tu łazienkę?
- Tak jest tam. - powiedziała i pokazała na drzwi
Obok szafy.
- No to choć zrobię ci makijaż.
- Ty i makijaż?
- Zaufaj mi. - Zdziwienie Laury wzrosło gdy Ross idealnie oczyscil jej twarz i usunął resztki makijażu, a do tego sam ja pomalowal. - podoba sie?
- Ale jak ty?..
- Mam siostrę. Z nią jestem najbardziej zrzyty.
- Dlaczego w szkole tak sie zachowujesz? Tu jesteś normalny.
- Chciałem zwrócić twoja uwagę.. - spuscił głowę.
- Ładnie sie rumienisz - uśmiechnela sie do niego. Rozmawiali jeszcze długo. Nawet zaczęli sie bawić jak małe dzieci. Lau przebierała sie i prezentowała swoje ciuchy, Ross nawet wbił sie w kilka kiecek. Do tego razem tanczyli i sie wyglupiali.
- Słuchaj Lu.. Nie możesz tu zostać. Jeszcze Cie on zgwalci. Choć ze mną do domu.. Teraz ja Cie przedstawię. Jest dopiero 18, wiec.. Pakuj manatki i idziemy.
- Ale jak wyjdziemy? I.. Nie chce sie tak narzucać.
- Mówiłem Ci. Nasi rodzice zginęli, a moje rodzeństwo ma tylko 1 przyjaciela. Mojej siostrze przyda sie jakaś przyjaciółka, oprócz Vanki..
- Jakiej Vanki? Vanessy? - spytała zszokowana brunetka. Van ja oszukala?
- Dziewczyna mojego brata Rik'a Vanessa Marano, a co? - spytał, a Lau pacnela sie w czoło. - macie to samo nazwisko!
- no brawo! Ja mam siostrę Van.
- To ona z nami mieszka od niedawna..
- Miała byc u dziadków. Oklamala mnie. Idziemy do Ciebie! - zarzadzila i wyciągnęła walizkę. Składała do niej ubrania. Uwinela sie szybko. Po 5 minutach gotowa uciekala z Rossem. Biegla przez ulice za blondynem. Biegali w lewo i w prawo. Aż w końcu dobiegli. Brunetka miała obawy: Co sobie pomyśli jego rodzina? Przeciez to wygląd jakby wchodziła z walizka do hotelu na czas nieokreślony. Blondyn za to obawiał sie czy nie śledził ich Mark i czy powiedzieć prawdę o swoim życiu. Lynch otworzył drzwi, przepuscil Lau jako pioerwsza w drzwiach i zaprowadził ja do salonu wcześniej odstawiajac na bok korytarza jej walizkę. Oczom brunetki ukazało sie stadko ludzi: 2 dziewczyny i 4 chłopaków. Spojrzała na Rossa w szoku, a po chwili jej wzrok spotkał sie z ciemnowlosa dziewczyna.
- Jak moglas! Oszukujesz mnie! Mowilas ze dziadek jest chory i wyjezdzasz do niego a ty w tym czasie sobie tu siedzisz i nawet SMSa mi nie wyslalas! Rozumiem chcesz uciec od taty, ja tez. Ale w tym czasie gdzi ty nawet nie zadzwonilas o mało mnie nie zgwałcił! Raz zasnął na stojąco, dwa razy sie mu wyrwalam i RAZ URATOWAŁ MNIE ON! - krzyczała na swoją siostrę, która była zmieszana. Mówiąc ON pokazała na Rossa a Van oczy wyszły za orbitę.
- Laura przepraszam! Ja.. Poprostu nie wiedziałam ze tyle bezemnie sie stanie. Proszę.. Pewnie mnie nienawidzisz i nie chcesz znać. Zamieszkaj tutaj zdała od ojca tylko mi Wybacz.. Jestem okropna siostra! - zaczęła płakać Ness. Wszyscy nie wiedzieli co sie dzieje. Ale mimo to kazdy wiedział kim jest Lau. Nie dość ze sie przyjaźnią  to jeszcze Ross wciąż o niej nawija.
- Ołł nessia... Jesteś wspaniała siostra! Tylko dlaczego mi nie powiedzialas prawdy gdzie idziesz? - Laura przytuliła Van i teraz obie wybierały swoje łzy.
- Bałam sie Twojej reakcji no bo.. Ja i Riker.. On jest taki podobny do Rossa tylko ladniejszy... - zaczęła tłumaczyć a wspomiany chłopak spojrzał na nią spod byka na co reszta osób tylko sie zasmiala.
- Jak ja dawno was nie widziałam! Ryd! Rik! Dalej jesteście tak szaleni? Rocky RyRy! Wyjedliscie wszystkie żelki? Ratliff! I jak tam sprawy z Ryd.. Au!!! - dostała w tył głowy od Ella. On od dawna czuje cos do Delly ale jaszecz sie do tego nie przyznał.
- Na moj widok tak sie nie cieszysz! FOCH! - wtracil sie obruszony młodszy blondyn.
- Ty sobie nie zasluzyles. Nadal niewiem czy moge ci zaufać. - odpowiedziała mu dziewczyna
- Bo Cie zaraz pocaluje i skończy sie twoje marudzenie!
- Jakbym ojca słyszała.. - powiedziały jednocześnie siostry Marano. Oczywiście nie odbyło sie bez rozmów do 24. Nadrobili cały stracony czas na rozmowy przez 6 lat. Laura zostaje na noc u Lynchów. Na czas nieokreślony. Musiała miec pokój z Rossem. Niestety lub stety. Jesli jej nie zgwalci to bedzie raczej dobrze. Ale tego co sie tu zdarzy nawet ja nie wiem.
- To co.. Będziemy.. - zaczął blondyn ale Lau mu przerwała z szokowana mina.
- NIE!!
- Ale nie o to mi chodziło!
- A skąd wiesz o co mi chodziło?
- Bo wiem!
- Hej! Idzcie juz razem do tego łóżka i tam sie kłoćcie! - krzyknął Riker odklejajac sie od Ness. Wszyscy sie zasmiali a dwójka naburmuszonych nastolatków poszła do pokoju.
- Laura musisz cos wiedzieć.. Zaczekaj tu! - poprosił i zbiegł na dół do rodziny. Zostawił zszokowana brunetke i prosił rodzine żeby mu pomogli. Zgodzili sie. Wszyscy weszli do pokoju Rossa gdzie czekała na nich zaniepokojona Laura. Młodszy blondyn wyszedł przed szereg.
- My.. Nie jesteśmy normalni. Jesteśmy... Z magia.. - Laura nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.
- Laura to prawda! Ja tez jestem tak obdarzona! Pocałowałam sie z Rikiem i wtedy obdarowal mnie cząstkę siebie i mam moc! Patrz! - krzykneła Vanessa i skierowała swoją dłoń na doniczke z ziemia. Wyrósł w niej piękny kwiatek. - mam moc ziemi..
- Ja mam moc powietrza - objął Rik ramieniem Van a na drugiej ręce pojawiła sie mini trąba powietrzna.
- Ja potrafię latać - dodał Ell i uniusl sie nad ziemia.
- Ja potrafię wyczarowac każda rzecz - powiedział Ryland i wyczarował telewizor po czym go usunął.
- Ja potrafię byc niewidzialnym - oznajmił Rocky i zniknął na kilka sekund.
- Za to ja czytam w myślach. - nieśmiało dodała Ryd. Został tylko Ross, ale nie chciał nic mowic.
- Ja jestem niebezpieczny! - zaczął lamentowac - Mam moc ognia! Raz nie spalilem domu. A w szkole jak odpychalas mnie miałem ochotę wszystko wysadzić! - usiadł na łóżku. W tym momencie Laurze wyszły oczy z orbit. Jej siostra i przyjaciele maja moce. A jej wróg, do którego sie ledwo co przekonuje jest niebezpieczny. ,Tylko miłość która ma moc wody moze go ugasić, co to jest?! - myślała brunetka. Spojrzała na Delly która kiwala głowa. Czyli ze to ona siedzi w jej głowie.
- Nadal nas lubisz? - spytała niepewnie Nessa.
- Oczywiście! Jesteś moja siostra! A wy przyjaciolmi! Nie wydam was! - powiedziała jej siostra i przytuliła każdego z osobna. Został jej Ross. Podeszła i usiadła obok niego. Podniosła jego podbrudek i spojrzała w oczy z uśmiechem. Ale on zrobił cos czego ona sie nie spodziewała. Pocałował ja. Stanowczo i z pozadaniem. Objął ja mocno, a ona zaplątala palce w jego blond włosy. Oboje sie uniesli nad ziemie. Włosy Lau zaczęły falowac. To byl własnie moment gdy Laura rownież dostała moc, tylko jaka? Własnie!  Nie wiadomo. Powrócili na ziemie i oderwali sie od siebie.
- Co to było?! - spytała sie Lau wyrywajac sie z objec Lyncha.
- Nie moja wina! Moglas nie odwzajemniac tego gestu! - zdenerwował sie Ross.
- Przycisnales mnie do siebie! - zaczęła sie bronić. - Czekaj.. Van - zwróciła sie do siostry - podczas pocałunku z Rikerem otrzymalas moce? - kiwnela głowa na tak. - Co ty ze mną zrobiłeś? Teraz mam cos co niewiem co to jest!
- Spokojnie bo zaraz.. - zaczęła Ryd ale nie dane było jej dokończyć
- Czyli to moja wina?!
- Tak!
- Nie!
- Przez Ciebie mnialam swój pierwszy pocałunek!
- Nie mow ze Ci sie nie podobał!
- Własnie tak jest!
- Przestań!
- Nie! Mam jakaś magię w sobie przez Ciebie! Mam zaliczony pierwszy pocałunek Z TOBĄ! Chciałam sie z tobą zaprzyjaźnic ale TY musiales wszystko zniszczyć! - Ross nie wytrzymał i w pokoju pojawił sie ogień.
- O nie! - krzyknął
- Jak to zgasic?! - krzykneli Rocky i Ryland
- Woda debile! - odkrzyknal im Ell
- Nie zniesiemy teraz tyle wody ani gasnicy! - powiedziała Ryd
- Oni są w samym centrum tego czegos! -krzyknął zdenerwowany Riker i pokazał za Rossa i Laure, a Vanka zemdlała w jego ramiona.
- LAURA! - usłyszeli krzyk Rossa, ale dlaczego? Zemdlała.. Siostrzane więzi. Jedna i druga. Wracając do pary w dymie. Ross klekal przed Lau i błagał ja żeby sie przebudzila. Nie reagowala. Podniósł sie ze sposzczona głowa i szedł w stronę ognia. Chciał skoczyć, ale ktos mu przeszkodził.
- Nie pozwolę Ci na to Ross! - krzykneła Lu i ręka wyczarowala wodę oraz ugasila pożar.
- Wy żyjecie! - krzykneła nagle wybudzona Van i przytuliala dwójkę nastolatków. Dołączyła do nich reszta. Grupowy miś przerwał Rocky.
- Czyli nasz moc wody? - spytał dla jasności. Brunetka pokiwala głowa. Teraz trzebaby bylo posprzatac spalenizne prawda? Ryland wyczarował nowe rzeczy i usunął zbędne. Było mocna po 2. Wszyscy poszli spać do pokoi. Laura była nadal z Rossem
- Przepraszam - wypalił nagle - nie powinienem tego robic. Bądźmy przyjaciolmi. - powiedział do niej leżąc na łóżku. Obkrecila sie w jego stronę i przytulila na zgodę. - przyjaciele na razie.. - dodał cicho niby do siebie ale ona i tak to usłyszała. Uśmiechnęła sie pod nosem i zasneła w objęciach blondynka.

--- Kolejny Dzien ---

Brunetka budziła sie powoli do życia. Przyciagnela sie i zrzucila cos co wydało z siebie ciche stekniecie. Obrucila sie na druga stronę z pleców na brzuch. Finał byl taki ze przebudzila sie z Rossem na podłodze a raczej na Rossie.
- Miękko Ci? - spytał blondyn
- Masz za twarda klate.
- To zamien ja w poduszkę mocami - zasmial sie.
- Ja chyba takiej mocy nie mam. Ty szybciej mnie spalisz... - zadumala.
- Chyba rozpalisz?
- Ja Cie ugasze wiec nie masz czym.
- Oj uwierz mam..
- Nie kończ proszę!
- A co? Wiesz ze mam racje? Ty to wiesz! Boisz sie spojrzeć! - powiedział i podniósł sie do pozycji siedzącej razem z Lau, aby po chwili wstać.
- Nie boje sie!
- Chcesz sie przekonać? - uniosł brwi do góry. Laura z kamienną twarzą wpatrywala sie w Rossa, a on nie spuszczajac wzroku od jej twarzy zaczął odpinac zamek od swoich bokserek. W tym momencie drzwi sie otworzyły i wparowala przez nie reszta rodziny Lynch, Marano und Ratliff. Widok rozbierajacego sie Rossa i Laure która sie temu bacznie przygląda trochę ich zdziwił. Co ja pisze?! Zszokowal! Chłopak szybko poprawił bokserki i spojrzał niepewnie na zebranych.
- Chcieliśmy zbudzić was na śniadanie... - zaczął Ryland.
- Wiec przyszlismy tu... - kolejne zdanie zaczęła Van
- I zrobiliśmy naleśniki... - Rydel ledwo wypowiedziała te 3 słowa.
- Ale... - zaczął Rocky lecz nie dane było mu dokończyć.
- Co wy robicie?! Znacie sie ledwo 6 lat a od 1 dnia sie pogodziliscie i juz idziecie do łóżka?! - zaczął histeryzowac Rik.
- Riker przeciesz wiesz ze on ma zapotrzebowanie seksualne.. Do tego jeszcze ten ogień. Ehh.. - powiedział na spokojnie Ell. Wszyscy spojrzeli na niego ale najbardziej Raura zabijają go wzrokiem.
- Do czego tu doszło?! - wydarł sie Mark? ( Nosz to moje opowidanie i pytam siebie czy to Mark -,- Debil nr 1.. ) Tak to byl Mark, który nagle pojawił sie w domu Lynchów. Jego styl życia sie nie zmienił nabity jak zwykle. Trzy rodziny były w większym szoku niż wtedy kiedy zobaczyli Ross i Laure w niekomfortowej sytuacji. Najbardziej wystraszona była Lau, wiedziała do czego jest zdolny jej ojciec. Całe rodzeństwo Lynch z Ellem wiedziało jaki jest straszny, ale nigdy nie spotkało sie z tym fizycznie.
- Ross?! Czy ty współżyjesz z Laura?! - zdenerwował sie
- Co?! Nie! - odezwał sie niemal natychmiastowo. - Ona tylko nie wierzyła ze moge ja rozpalić! - dodał. Całe jego rodzeństwo pacnelo sie w czoło.
- I dlatego chciałeś ściągnąć swoje majtki?! - krzyknął Riker
- Wypraszam sobie! To są modne różowe BOKSERKI! I tak, chciałem jej udowodnić przeciez!
- Nie przyszło Ci do głowy ze możesz ja pocalowac? - zapytał sie go Rocky
- Nie? - zmieszał sie.
- Hello?! Ja tu jestem! - zawolal pan Marano
- Zamknij sie! - odpowiedzial mu młody Lynch zamiast ugryźć sie w język.
- Cos ty powiedział gowniarzu?! - ryknal i podszedł do Rossa. Laura juz od początku kłótni schowała sie za nim i modliła sie w duchu żeby to sie skończyło. Kiedy podszedł do niego walnał go z pięści w twarz. Blondyn obkrecil sie tylko o 180 stopni tak ze stał z Laura twarzą w twarz.
- Ross.. Krew. - powiedziała drzacym głosem i tak samo drzaca dłonią starla krew z nad jego górnej wargi.
- To nic takiego. Wystarczy ze Cie obronie albo bede próbował chociaż a nie uciekał. Wtedy z czystym sumieniem bede mógł umrzeć. - powiedział i  odwrócił sie do jej ojca wcześniej zasłaniając ja swoim ciałem.
- Wymiekasz? Jesli nie chcesz stracić swojego usmieszka oddaj mi ja! Ja sie nią zajme cała noc! - uśmiechnął sie zwycięsko bo myślał ze tym go przekona. Ale z nim nie takie klocki. Moze sie zastanawiacie co robi reszta? Otóż tak.. Van chowa sie za Rikerem, Dells za Ellingtonem, Ryland za Rockym. Korci ich żeby użyć mocy. No ale jak? Do przemocy na człowieku? Bili sie z myślami jak pomoc dwujce najbardziej poszkodowanych. Byli tak zamysleni ze dopiero jak ojciec sióstr Marano przemówił do Rossa poraz 2 otrzasneli sie i spojrzeli na nich. Rydel jak zobaczyła swojego młodszego braciszka aż zacisnęła dłonie w pięść. Tak samo uczynił Riker z Rockym. Van na widok swojej siostrzyczki kurczowo trzymającej sie ramion Rossa nabuzowalo sie w niej od środka. Chciała przeszkodzić ojcu i sama z nim pogadać ale jak? A co robił Ryland? Patrzył na wszystko ze strachem w oczach. Byl on najmłodszy ze wszystkich wiec po prostu sie bal nie miał odwagi, no chyba ze jego rodzeństwo sie wstawi to on razem z nimi. Wszyscy za wszystkich, prawda? Tak wiec on trząsł sie ze strachu i podziwiał swojego brata, który mimo ze dostał dalej stoi na nogach. A jak było u Rossa? Uśmiechnął sie słodko do 40-latka i zaczął do niego mowic.
- Proszę pana.. Mnie nie obchodzi to jak wyglądam. Bardziej przejmuje sie bezpieczeństwem moich bliskich. Wole skończyć trupem na śmietniku, zabić sie, pracować w burdelu po to by chronić moja rodzine do której zaliczam tez Ratliffa oraz siostry Marano. Teraz pana Zaskocze tym co zrobię. Ja nie jestem normalny - uśmiechnął sie glupkowato - wiec lepiej mnie nie denerwuj stary pierniku bo pozostanie po tobie tylko pył! - krzyknął a w jego oczach pojawiły sie ogniki. Wszyscy po jego słowach uśmiechneli sie i stanęli w szeregu przy nim. Laura miała ochotę pocalowac Rossa, nie wiedziała nawet dlaczego. Moze żeby go zaspokoić? Bo jak mówiła Rydel tylko woda moze go powstrzymać, a moze tak poprostu podziękować za słowa które powiedział. Lub pomprostu musiała sie sama zaspokoić. Wyszła zza Rossa i musnęła jego usta po czym sie do niego przytuliła.
- Bo zaraz sie wzrusze! - udawał rozczulenie Mark - Myślicie ze nie wiem ze jesteście istotami magicznymi? Ja tez jestem! Wy nie macie pełnej mocy a ja tak! Zobaczymy sie wkrótce ale ja przybede z kimś jeszcze żeby nie było. Bedzie juz po was! - krzyknął i jak sie nagle pojawił tak i znikl. Wszyscy odetchnęli z ulga.
- Tooo.. Co na śniadanie? - spytał Ross
- Serio?! Tutaj taka akcja sie dzieje a ty tylko o jedzeniu myślisz?! - Ell spojrzał na niego z ironia.
- No co głodny jestem! - popatrzył oburzony na niego.
- Wy idzcie odgrzac nam naleśniki, a ja sie zajme nim - powiedziała Lau i pokazała na blondyna. Reszta pokiwala głowami, a ona zabrała Rossa do łazienki w jego pokoju i opatrzyla mu rane nad wargami.
- Cos za dużo rzeczy sie dzieje w twoim pokoju - powiedziała brunetka po dłuższej ciszy.
- Tak. Widocznie to miejsce jest bardziej popularne od Alei Gwiazd - zasmiał sie. Spojrzeli na siebie i zaczęli sie zbliżać. Myslieli czy dobrze robią calujac sie ze sobą juz 3 raz. Zanim to przemysleli połączyli sie w namietnym pocałunku. Trwał on minutę ale to wystarczyło żeby po nim odniosło sie echo dwóch poszarpanych głosów.
- Co to było? - zapytała Laura nie ogarniajac co sie stało.
- To było moje rozpalenie i twoje ugaszenie. A teraz choćmy na dol bo musimy iść jeszcze na lekcje a jesteśmy bez śniadania. - oboje uśmiechnięci zeszli na dol i zjedli naleśniki. była godzina 8:30 a lekcje mieli na 9:30. Ile trwała kłótnia i o której sie obudzili? To są dobre pytania na które nie mam pojęcia jak odpowiedzieć. ( ale tak na serio ja nw jak xD ) Poszli na gore i sie przygotowywali do szkoły. Dość szybko uwineli sie z dojsciem do budynku tortur po to by zacząć lekcje a konkretniej ukochana biologie. W tym czasie reszta domowników szykowala na dworze mała sale treningowe. Używali swoich mocy do jej stworzenia. Ta sala miała posłużyć do treningów swojej magi, bo jak sie okazało można miec smykałkę do nie tylko jednej mocy, a trenować musieli bo przeciez ON powróci! Oni wiec sobie szykowali kort treningowy a w szkole w klasie w której byli Ross i Laura wszyscy sie dziwili, uczniowie jak i nauczycielka. Dlaczego? Nasza Raura usiadła na samym końcu w jednej ławce razem!
- Ross? Dobrze sie czujesz? A ty Lauro bralas cos? - spytała dla pewności pani Candy. Blondyn pokiwał twierdzaco głowa a brunetka przeczaco głowa. Zdziwiona nauczycielka postanowiła poprowadzić lekcje. Milka razem z Aklima zaczęły dyskutować a Mette zaczął myśleć ile zapłaciła Lynchowi Laura. Nagle Ross przysunął sie do Laury i zaczął ja calowac. Ona oddała pocałunek. Choć niewiedziala o co chodzi. On zaczął ja obejmować mocniej i wsadzil swoje ręce pod jej koszulkę tak ze czuł jej nagie plecy.
- Lynch! Rozumiem ze chcieliscie zaprezentować jak TO sie robi ale ja nie pamietam żebym wyrażała zgodę! - pani Can zasmiala sie. Ross nic sobie nie robiąc przycisnal bardziej do siebie Laure tak ze ta wydała z siebie cichy pomruk. Uśmiechneli sie do siebie przez pocałunek i odsuneli sie od siebie.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spytała Laura
- Poprostu cos mnie do Ciebie ciągnie - odpowiedzial spoglądając na nią
- Co sie stało z tamtym chamskim Lynchem?
- Odszedł wtedy kiedy pojawiła sie dla nas nutka nadziei.
- Dla nas?
- Zależy mi na tobie.
- Bardzo?
- Nie.. Jeszcze bardziej wręcz masakrycznie mi na tobie zależy!
- Dzieci.. na dzisiaj juz koniec lekcji. Ja sie chyba zwolnie i pójdę na psychiatre milosnego. Bede opowiadać historie tej klasy. Tak to dobry pomysł.. Nie ma zadanie domowego miłego dna choć niektórzy juz miły maja. - spojrzała na nasza pare wymownym wzrokiem tak ze sie zarumienili. Kolejne lekcje minęły spokojnie na polskim nic nie było, matematyka - było zastępstwo gdzie kazdy robił co chciał. Ross chciał lizać sie z Laura ale ona uciekala po całej klasie.
- Oj no daj mi buzi!
- Nie!
- Ale dlaczego?
- Za dużo dobrego na dziś! Nawet razem nie jesteśmy!
- Jakbyś nie biegala w kółko to bym Cie o to zapytał!
- No Laurus zgodz sie. Przecierz on za tobą szaleje, choć nie ma za czym - zasmiala sie Milka
- Lepszy lumpeks jest od niej. Nie wiem co w niej widzi ten slepota. - wymadrzala sie Aklime
- A co ona w nim niby widzi? - Pytał siebie Mette. Wtedy Ross zatrzymał Laure w kącie sali i zaczął głośno mowic.
- Widzę w niej wodę która gasi moje pragnienie i mnie ugasza gdy jestem zdenerwowany
- Widzę w nim ogień który mnie rozpala i potrafi przyspieszyć bicie mojego serca. - wyznali obydwoje po czym sie pocalowali. Milka, Aklim i Mette byli zdenerwowani jak i zazdrośni.
- Lauro Marie Marano czy uczynisz mi ten zaszczyt i uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem w galaktyce, i zostaniesz moja dziewczyna? - spytał, kleknal, a z kieszeni wyciągnął czerwone pudeleczko w kształcie serca a w nim byl pierscionek z napisem LOVE.
- Czuje sie jak na oswiadczynach - zasmiala sie Lau i dodała - Rossie Shorze Lynchu bede najszczesliwsza dziewczyna w galaktyce jesli stane sie częścią twojego serca. - uśmiechnela sie a blondyn założył na jej dłoń pierscionek, wstał z kolan i namiętnie ja pocałował. W klasie rozbiegly sie brawa, które aż zagluszyly dzwonek. Byli zmuszeni odkleic sie od siebie i iść na muzykę. Na tej lekcji było spokojnie tutaj zadaniem domowym było napisanie piosenki i wykonanie jej w parach. To wiadomo kto z kim jest. Wrócili do domu a widok ich rodzeństwa z różnymi innymi mocami byl zaskakujący. Złapali sie za ręce i podeszli do nich.
- Hej! - powiedzieli
- Cześć wam! - odkrzykneli im
- Nie uwierzycie - zaczął Riker - mamy dodatkowe moce! Ja mam jeszcze moc teleportacji! Rydel moze manipulować! Rocky posługuje sie chmurami! Vanessa rozumie zwierzęta! Ellington potrafi byc w 2 miejscach na raz! A Ryland potrafi rzucać rzeczami! - mówił zafascynowany. Młodzi myśleli jakie oni bedą mieli moce. Podeszły do nich Ryd z Van.
- Aaaa! Moj maly braciszek sie hajtnal! - wrzeszczala Delly.
- Moja siostrzyczka wychodzi za mąż! Powiedz ze jesteś w ciąży! - przekrzykiwala ja Van. Reszta przybiegla do nich i zaczęła im gratulowac.
- Teraz muszę Ci sie oświadczyć i musisz zając w ciążę ze mną. - szepnal jej na ucho na co sie zasmiala.
- Chwila.. Co?! - spojrzała na niego, a ten przekrecil oczetami. - On mnie na razie zapytał o chodzenie!
- Aaa.. A zgodzilas sie? - spytał Ryland na co Laura pokiwala głowa. Znowu były gratulacje i inne tego typu aplausy.
- Chodzcie musimy odkryć wasze moce - powiedział Rock i pociągnął ich za nadgarstki. Zaczęli ćwiczyć. Próbowali odkryć dodatkowe magię tej dwójki. Zaczęli od Rossa.
- a weź skieruj rękę na ścianę a nie na podłogę. - mówił Ell, który przypatrywal sie jak Rocky czaruje chmure.
- To nie ma sensu! - Ross sie zerwał i zaczął machac rekami na wszystkie strony swiata. - Ja jestem jakis inny! Nie moge nic robic! Nie moge czarowac kiedy zechce! A do tego nie mam drugiej mocy!!.. - i w tym momencie z chmury Rockiego walnela blyskawica. Blondyni i bruneci byli zdziwieni, spojrzeli wymownie na Rosska a on spowrotem nakierowal dłoń na chmure. Znowu huk. Huk byl na tyle głośny żeby Laura mogła sie przestraszyć. Ona boi sie burzy. Gdyby nie szybki refleks najmłodszego blondyna spotkała by sie z podłoga.
- Dziękuje.. Masz moc .. Wladasz piorunami? - spytała mało inteligentnie.
- Na razie wladam tym zebys nie upadła. - uśmiechnął sie i pocałował Laure. Ryd, Ness i RyRy zrobili tak zwane ,Aww, a reszta ,Ble!,.
- To byl wasz 2 pocałunek? Czy pierwszy? - spytała Vanessa.
- W sumie to juz chyba 6.. - odpowiedziała Lau odczepiajac sie od ust blondyna, które jak na złość nie chciały sie cofnąć.
- Co? I nie powiedzialas o tym własnej siostrze?! - czepiala sie Vanessa.
- Oj no to tylko 6 pocalonkow w wiecej niż jeden dzien jak miałam Ci powiedzieć? - Laura podeszła do siostry przez co blondyn upadł twarzą na podłogę - Ross!
- Nic mi nie jest! - poderwał sie z podłogi. Wszyscy sie zasmiali miał paczochrane włosy i nieobecny wzrok. - Teraz Lu twoja kolej. Jaka masz moc?
- Możliwe ze cos z siostrzanej więzi. - powiedział Rocky.
- Albo znowu cos związanego z Rossem - dodał Ellington
- Lub nadzwyczajniej dwa w jednym, cos od jednej i drugiego takie pól na pól. - powiedział uśmiechnięty Riker. Vanessa go czule pocałowała.
- No tak wiec Ross ma ogień i pioruny czyli mieszanka wybuchowa. Ness ma władze nad ziemia i rozmawia ze zwierzętami czyli juz lagodniejsze rzeczy. A ty masz wode. Woda jest na 100% po Van wiec będziesz miała cos po Rossie - wygłosiła swój referat Rydel.
- Jesteś genialna Dellus! - krzyknął Ratliff
- Dziękuje Ellku - uśmiechnela sie szeroko do niego na co on odwzajemnil jej gest.
- Czy ja o czymś nie wiem? - długami sie na raz siostry Marano. Wcześniejsza para tylko uśmiechnela sie do nich i zaczęli swoją prace. Musieli odnaleźć nowa moc Laury jak najszybciej. Co nie było łatwe, no bo co mógł jej przekazać Ross? No to zagadka. Próbowali wiele rzeczy: atmosfera, natura, zwierzęta, żywioły i nic.
- Moze poprostu na taka jestem. - wywołała sie Laura
- Nie to nie prawda! Jesteś taka jak my! - przerwał jej Ryland
- Tylko..? - Laura była juz zmęczona
- Mam! - krzyknął Ross - najpóźniej dostałas moc! A dostałas jej podczas..
- Pobytu u Ciebie w pokoju? - spytał Ell
- Nie!
- Nocy? - spytała Rydel
- Co? Nie!
- Wokół ognia? - spytał sie Rocky
- To tez ale nie. Van kiedy dostałas moc? - zwrócił sie do starszej Marano
- No przy pocałunku Rikera..
- Bingo! - krzyknął i przyssal sie do Lau tak jak wtedy z pozadaniem. Znowu uniesli sie wysoko nad ziemia a jej włosy zaczęły falowac. Poczuła przeszywajaca ja energię. Uśmiechnela sie przez pocałunek i mocniej objęła Rossa tak ze przycisnala dłońmi tył jego głowy do siebie. On złapał ja mocniej w pasie i przycisnal do siebie. Klasami powoli na ziemie. Gdy dotykali juz stopami paneli oderwali sie od siebie. Laura miała podobnie jak u Rossa ogniki w oczach tylko niebieskie.
- Laura ręka na chmure juz! I ty Ross tez! - krzyknął Riker. Oboje dali szybko dłonie na chmure po chwili zaczął padać z niej grad i strzelać pioruny. Laura uśmiechnela sie i zaprzestala swoich czynów.
- Udało sie! - rzuciła sie na siostrę i ja mocno przytuliła.
- Wiedziałam ze ci sie uda. - powiedziała Rydel - no to teraz robimy babską noc!
- Nie żeby cos ale jutro mamy szkole. - powiedział i objął Lau ramieniem. Podeszła do nich Rydel i strzasnela jego rękę z ramienia brunetki.
- macie na 9 do szkoły bo jutro jest integracja wiec i tak koncercie o 14. Wracacie i dalej ćwiczymy, a teraz jest po 17 wiec my zabieramy Lau bo czy tak czy siak nie można juz po pierwszym dniu chodzenia spać w jednym łóżku. Wy sobie zróbcie męski dzien.
- Ale przeciez spalismy razem jak jeszcze razem nie byliśmy. - spojrzała na nie Laura i przymrozyla oczy.
- Cii! Idziemy - Ness i Delly pociagnely Laure do pokoju Ryd i tam rozmawialy przez dłuższy czas podczas gdy chlopacy rozmawiali o męskich sprawach w salonie. Pierwszy raz zaczniemy teraz od chłopców. Usiedli w salonie i nadzwyczajniej w świecie grali na playstation i przy tym rozmawiali.
- Jak tam u Ciebie sprawy z Rydel? - zwrócił sie Ross do Ellingtona.
- A jak ma byc? Jesteśmy przyjaciolmi - odpowiedzial
- Mówiłem Ci ze masz moje błogosławieństwo i możesz sie brać za moja siostrę. - przemówił wpatrzony w ekran Riker.
- Ale ona mnie nie kocha tak jak ja ją! - załamał sie brunet.
- Ona na Ciebie leci od 2 lat! - krzykneli Ryland i Rocky.
- Tak? Nie zauważyłem. - wszyscy pacneli sie w czoła na słowa bruneta.
- Nosz masz do niej iść i wyznac uczucia! - krzyknął Riker
- No ale.. A własnie Ross.. Robiłeś juz z Lau to khem khem?
- Co?! - wspomianemu blondynowi oczy wyszły z orbit - Nie!
- Czyli ze jeszcze będziemy słyszeć te odgłosy - zajeczal RyRy
- Po moim trupie! Pod moim dachem zero stosunków! - warknął Rik
- A przypomnijmy Rikus jak tam te sprawy z Van? - Rocky zrobił brewki.
- No.. my. - zaczął
- Jakieś 2 miesiące temu pod tym oto dachem? - zasmiał sie Ell i przybil piątkę z Rossem.
- Nie prawda bo 3 a tak wogole.. Ross, Rock za nogi a ja i RyRy za ręce go i do Ryd - krzyknął najstarszy blondyn i tak ja powiedział zrobił z chłopakami. Szli w stronę pokoju Rydel. W tym czasie Laura kończyła wypowiedz o 6 pocalunkach.
- I do dzisiaj byl 6 pocałunek... Rozumiecie? - spytała wykończona. Przytaknely głowami. - To teraz jak tam u Rikessy?
- a w porządku. - odpowiedziała jej Van
- Tylko w porządku? To ja ci sie zwierzam 20 minut a ty mowisz mi w sekundę W PORZĄDKU?! - narzekała na nią młodsza siostra
- No trochę za mało jak ja was widzę to jest o wiele lepiej - podsumowała Delly.
- Kocham go! A o moich przeżyciach z nim wole nie mowic.
- przeżycia nocne? - zasmiala sie Ryd
- Nie przecinek bo zawolam tu Ratliffa i powiemy mu z Laura ze go lubisz tak ze lubisz. - pogrozila jej palcem ciemnowlosa.  Rydel sie zarumienila. W tej chwili cała gromada chłopaków z Rikerem na czele przytargala Ella za nogi i ręce. Dziewczyny były w szoku. Chłopcy rzucili Ella na ziemie. Podbiegla do niego Rydel z pytaniami: wszysto dobrze? Nic Cie nie boli? Itp. Kiedy ona kleczala nad Ratliffem, dwaj blondyni wyciągnęli siła swoje dziewczyny z pokoju, a gdy w nim pozostała Delly i Ell, zamknęli na klucz drzwi.
- Nie wyjdziecie stad dopóki sie nie umówicie - krzyczał Ross zza drzwi.
- Ross wypuścić ich! - nakrzyczala na niego brunetka wiadzac jak ma klucz do drzwi.
- Hmm.. Nie! - uśmiechnął sie i podniósł rękę wysoko nad głowa tak żeby skaczaca Laura go nie dosiegnela. Była o wiele od niego niższa. Nie miała szans. Wiec poszła na proscizne. Pocałowała go mocno. Jego ręka powoli znizala sie na dol. Teraz spokojnie brunetka mogłaby zabrać klucze gdyby nie stanach obok nich Riker z mina mówiąca: zaraz jej ulegniesz, stary.
- Kochanie proszę daj mi ten kluczyk - zaczęła z nim grę w kotka i myszkę.
- Mmm kochanie. Tak pieknie to brzmi w twoich ustach.
- Dasz mi ten kluczyk skarbie? - mówiąc to musiała jego usta swoimi. Juz pochylał sie do oddania klucza gdy do akcji wkroczyl Riker.
- Aaaaaaaa! Ona go omamila do szafy z nim, a ja do piwnicy! - rozkazal Riker i z Rockym zamknęli młodszego blondyna w szafie, a pozniej oslupiala Lau w piwnicy. RyRy zakazał sie popcornem i oglądał ta sytuacje jak najlepsza komedie na świecie. W tym czasie u Rydellington. Oboje siedzą na łóżku i rozmawiają sobie na wszystkie możliwe tematy.
- Rydus nie obrazisz sie jak zaprosze Cie na piknik do parku? - zapytał niepewnie Ell.
- Czyżby randka? - spytała unoszac jedna brew.
- Możliwe..
- W takim razie.. Tak!
- Ale serio? Chcesz iść ze mną na randkę? Ze mną?!
- Oczywiście, bardzo Cie lubię. - Ryd pocałowała Ratliffa w policzek, na co ten sie zarumienił, poderwał z łóżka i zaczął śpiewać i tańczyć krzycząc: Ryd sie ze mną spotka! Ryd sie ze mną spotka! Porwał rownież ja do tańca i zaczęli sami śpiewać piosenkę: Love Me Like That.
- I jak tam sprawy?! - krzyknął Rocky przedsięwzięć sie przez drewniane drzwi.
- Jesteśmy umowieni! - krzykneli obydwoje.
- Ryland otwieraj te drzwi mogą wyjść! - po chwili mogli normalnie zejść do salonu. Kazdy uśmiechnięty zaczął oglądać telewizor. Akurat leciał w telewizji Madagaskar 3. Wszyscy byli pochlonieci bajka animowana.
- Wy tez czujecie spalenizne? - spytał Rocky. Wszyscy zaczęli wdychac powietrze. Cos im nie pasowało.
- Cos czuć... - zaczął Ryland ale nie dokończył bo do salonu wparowal cały czerwony Ross.
- NIGDY. WIECEJ. NIE. ZAMYKAJCIE. MNIE. W. SZAFIE! - krzyknął aż cały dom sie zatrzasl - A Ryland wyczarujesz nowa szafę. - dodał a wspomiany chlopak z mina męczennika udał sie na korytarz gdzie byl zamknięty jego brat.
- Chwila.. GDZIE MOJA LAU?! - krzyknął ponownie blondyn
- W piwnicy - powiedziała beznamietnie Vanessa.
- I ty to mowisz tak SPOKOJNIE?! - wydarł sie
- Spokojnie są z nią myszki i pajaczki - Riker uśmiechnął sie do swojego klona, ale jego uśmiech powoli znikal gdy pojawiła sie w oczach Rossa coraz większa furia.
- ZABIJE WAS! - krzyknął na nich i pobiegł pedem do piwnicy. Rocky, Ellington, Rydel, Vanessa i Riker wzruszyli ramionami i powrócili do oglądania. Dołączył do nich Ryland który własnie wracał z tortur. Ich spokojne oglądanie zakłócił hałas z dołu.
- Oho Ross wydarzył drzwi do piwnic - powiedziała Ryd wpatrzona w ekran. Zrobiła smutna minie i spojrzała na Rylanda - szykuj bracie swoje cztery litery i idź naprawić te drzwi.
- Dlaczego ja akurat mam taka moc?! Pójdę pozniej - powiedział. Kilka sekund po jego odpowiedzi pojawił sie Ross z nieprzytomną brunetka na rękach. Oczy wszystkich były skierowane na nich.
- Moja siostrzyczka! - poderwała sie Vanessa z kanapy i podbiegla do leżącej siostry. Zaczęła na przytulac co wyglądało trochę dziwnie, ponieważ Laura cały czas była w rękach blondyna.
- Wypad z kanapy! - krzykneła Delly. Wszyscy wstali, a Ross położył zemdlała dziewczynę na kanapę.
- Dajcie wody! - Krzyknął Ross cały zdenerwowany.
- Ale Laura ma moc wody.. - zadumal Rocky
- A zlewu nie ma baranino czy mam Ciebie piorunem trzasnac? - zdenerwował sie Ross, Rocky razem z najmłodszym Lynchem pogłębił po wode. Po chwili wrócili i podali wode Ellingtonowi który bezceremonialnie wylal wode na Laure i Rossa. Młoda Marano sie przebudzila i wskoczyła swojemu chłopakowi w ramiona. A jej chłopak własnie parowal.
- Tam byl szczur! - przytuliła sie brunetka mocniej do Rossa, który własnie ich suszyl.
- Pojebana rodzinka - Riker zrobił faceplama.
- Zgadzam sie - poparła go Van
- Jesteście dziwni - Ell spojrzał krzywo na Rikesse.
- Nie wymadrzaj sie tak. Pamiętaj jutro zabierasz Rydel na randkę! - uśmiechnął sie cwano Rocky
- Bedą jaja... - zasmiał sie Ryland.
- Cicho bądźcie. - syknela dwójka która idzie na randkę.
- Możecie sie nie kłócić? - spytał spokojnie Ross
- O proszę! Ten sie darł jak opentany niecałe 5 minut temu i sie klocil. A teraz gdy jest z nim Laura nagle.. Ta dam! Jest spokojny. - Riker śmiesznie gestykulowal i używał takiego wysokiego tonu.
- Serio?! - spytali na raz Ryland i Laura
- Ej Ross! Pamiętaj ja wiem o czym myślisz! - Rydel nakrzyczala na niego.
- Weź mi w głowie nie siedź.. - pokazał jej język
- Moze u nas w głowach tez siedzi - zasmiala sie Van, zawtórowal jej Ratliff, Ryland i Rocky
- Zobaczymy.. - blondynka z morderczym wzrokiem chwicila pierwsza lepsza rzecz czyli patelnie i zaczęła gonić te oto czwórkę. Po biegach kazdy poszedł spać. Ale nie kazdy zapada w sen nocny. Pewna znana wam osoba planowała zemstę. Miała ona wspólników, a dokładnie trzech. Za co była zemsta? Za wszystko. Za to ze istnieją i są szczęśliwi.
- Zaatakujemy za 2 dni? W sobotę?
- Tak najlepiej ich zaskoczmy - odpowiedzial swojemu wspólnikowi Mark
- Jesteśmy niepokonani. Nie maja szans. Ich moce są niskie. Nie to co nasze. - Odpowiedziała mu jedna z jego wspólniczek.
- Ta Laura POŻAŁUJE! - krzykneła jego druga wspolniczka. Dalsza noc zajęła im na planowaniu jak rozegrają bitwę. A moze wojnę?
--- Kolejny Dzien ---
Kolejny dzien niby normalny. Z rana kazdy wstał i po bitwie porannej na moce Ross, Laura, Rocky i Ryland poszli do szkoły. W domu zostali Vanessa i Riker, którzy szykowali Rydel i Ellingtona na randkę. Oczywiście Riker pomagał Ellowi zaplanować romantyczny wieczór z każdym szczegolem. Podał mu tez radę co założyć: ciemne jeansy, jasna kremawa koszula, ciemna kurtka skórzana oraz jasne trampki. Włosy zostawił mu takie jaki miał jak on to nazwał: zostawiam Ci sie tłuste dredy bo dodają Ci uroku. A co u dziewczyn? Vanessa wyrzuciła na Ryd cała zawartość jej szafy, aby pozniej ja odkopac i znowu zakopać bo nie znalazła tego ,, ideau ,,. Po 30 minutach do akcji wkroczyła Rydel i teraz razem z Vanka przewracali pokuj do góry nogami. W końcu jednak znalazły dla blondynki piękna różowa sukienkę a do tego czarne buty na koturnie i tego samego koloru kopertowka. Teraz obmyslaly plan na fryzurę i makijaż, a ze było juz po 14:00 reszta wróciła ze szkoły. Laura dołączyła do dziewczyn wzesniej uspokajając swojego chłopaka ze nic jej sie nie stanie. Ahh ta nadopiekunczosc... Ryland z Rocky zasiadł na playstation. A blondyn poszedł pomagać swojemu bratu i przyjacielowi. Rydellington byli meczeni do godziny 15:00. Po tym odswiezyli sie a szczególnie Ratliff który latał z miejsca na miejsce. Ubrani sie. Do pokoju blondynki wtargnely siostry Marano i zrobiły jej fryzurę i makijaż. U bruneta było podobnie tylko mu podawali dezodoranty. W końcu wybiła godzina 16:30. Ell podszedł pod pokój swojej przyjaciółki i zapukał. Otworzyła mu pięknie wystrojona Delly.
- Wow.. - wyszeptal wpatrzony w nią jak w obrazek.
- Aż tak zle? - spytała rumieniac sie.
- Nie nie nie. Jesteś piękna a to dla Ciebie - powiedziLa i wyciągnął zza pleców bukiecik róż. Uśmiechnięta blondynka przyjęła je i wsadzila do dzbanka z woda, która w magiczny sposób sie pojawiła. Laura... - pomyślała sobie blondynka. Nie mogła odczytać myśli Ellingtona. Zreszta nie pierwszy raz. Wsadzila kwiatki do wody i zeszła z brunetem na dol po schodach.
- Wychodzimy - krzykneła blondynka na cały dom.
- Bawcie sie dobrze - odkrzykneli jej.
- Tylko spokojnie - dodał Rocky
- Bardzo śmieszne - wymruczal Rat i wiatrem spowodował ze brunet spadł z kanapy na której siedział. Zasmiał sie razem z blondynka i poszli na wcześniej przyszykowane miejsce. W połowie drogi Ell postanowił związać Rydel oczy. Z kieszeni wyciągnął czarny materiał i zakryl jej oczy.
- Co ty mi robisz?
- Zaufaj mi. - odpowiedzial i zaczął ja prowadzić. Złapał ja za rękę i szli dalej mijając zdziwionych ludzi. Po kwadransie chodzenia byli juz u celu. Brunet odwiazal jej oczy, a widok który jej sie ukazał byl przepiękny. Znajdowali sie na Polanie obrosnietej kwiatami. Na samym środku leżał kocyk z koszykiem pełnym jedzenia. Na przeciwko koca widac było zachód słońca. Teraz blondynka zauważyła ze to urywal skalny, a za nimi jest wodospad, z którego spływa strumyk wody obok pikniku.
- Tu jest przecudnie! Jak ty znalazłeś to miejsce? - przytulala sie do przyjaciela.
- Kiedyś wracalem i sie zgubilem. Wtedy znalazłem to miejsce. Oczarowalo mnie ono.. Tak jak ty. - uśmiechnął sie szeroko. - Chodz. Zapraszam Madam na ucztę przy zachodzi słońca. - powiedział z akcentem, co rozsmieszylo blondynke. Udali sie na koc i spożywali swój posiłek. Karmili sie winogronami i kazali bita śmietaną z truskawek. Swietnie sie bawili i czuli w swoim towarzystwie.
- Jesteś niesamowity - zasmiala sie Rydel gdy poraz kolejny Ell złapał rzucone przez nią winogrono.
- Wiem
- I do tego taki skromny
- Wiem.
- Rozsmieszasz mnie.. Wiesz?
- Tak wiem. - zasmiał sie. - A teraz zapraszam Madame na taniec pod gwiazdami. - powiedział i wyciągnął rękę wcEsniej wstając. Lynch ja złapała i wstala, a jak na zawołanie zaczęła lecieć ballada. Tanczyli razem w świetle księżyca. Skończyła sie pierwsza piosenka i teraz leciala juz inna melodia.
- Rydel jesteś dla mnie kimś wiecej niż przyjaciółka
- Ty tez Ellingtonir jesteś kimś wiecej niż tylko przyjacielem od dawna..
- A wiec.. - ukleknal na jedno kolano - Rydel Mary Lynch czy uszczesliwisz mnie bardziej niż można i zostaniesz moja dziewczyna? - spytał i wyjął z kieszeni pudeleczko a w nim pierscionek.
- Tak, oczywiście! - Ryd przytuliła do siebie chłopaka a on założył na jej palec serdeczny pierscionek. - śliczny
- Miałem nadzieje ze ci sie spodoba - dalsza cześć randki minęła im spokojnie do 20:00 po tej godzini wrócili do domu. Tam zostali zaatakowani przez stado małp. Zostali pytani o szczegóły. Po wyjaśnieniu co sie działo dodali ze zostali para, na co całe rodzeństwo z dziewczynami Marano sie ucieszylo. Wszyscy akceptowany Ratliffa dla Delly. Innych chłopaków tylko przeganiali, wiec to prawdziwe szczęście.
- A wy co robiliscie? - spytali przysiadajac sie do nich na kanapie.
- Weź mnie nie denerwuj - powiedzieli razem dwaj blondyni.
- Uuu co tu sie działo? - spytał Ell
- Klocili sie o to która z ich dziewczyn jest ładniejsza.. - powiedział Ryland
- A pozniej Riker zaatakował Rossa na ilu randkach byli. - dodał Rocky
- I skończyło sie na tym ze blondasek urazony wybuchł na co ja musiałem odnawiać salon a Laura wszystko gasić - powiedział najmłodszy.
- A ja jednego nie zrobiłem! Jak mogłem?! - zaczął lamentowac Ratliff.
- Ale co nie zrobiłeś? - spytała zaskoczona Ryd bo według niej była to cudowna randka. Ellington objął ja ramieniem i nic wiecej nie mówiąc pocałował ja delikatnie. Oboje zatoneli w pocałunku. Calowali sie i calowali, i końca nie było. Wszyscy którzy na nich sie gapili nie zwracali na nich uwagi. Niech maja choć trochę prywatności. Laura położyła głowę na ramieniu Rossa i.. Zasneła. Tak samo było z jej siostra tylko ze Van zasnela na kolanach Rikera. Wielcy bracia zabrali swoje dziewczyny do swoich pokojów. Gdy ta czwórka poszła. Pewna dwójka sie oderwala od swojego pierwszego pocałunku. A kolejna dwójka skończyła oglądać film.
- My idziemy spać - powiedziała Rydel i pociagnela za sobą Ratliffa, który pociągnął Rockiego, który ciągnął RyRyego a on wylaczal telewizor. I tak oto kolejna czwórka była w swoich pokojach i poszła spać. Wszyscy spali oprócz naszej Raury.
- Jaki mi wstyd.. - narzekał cały czas blondyn, który zbudzil Lau po to by sie jej spowiadac. - Nie zabralem Cie na randkę, a pocałowałem z 10 razy.
- Ross nic sie nie stało.. Nie lamentuj - Laura próbowała go uspokoić
- Jak mam niby nie lamentowac?!
- Proszę uspokuj sie
- Nie moge.. Jak mogłem pominąć taki szczegół a jednocześnie tak ważna rzecz!
- Dla mnie najważniejszy byl ikon pierwszy pocałunek z tobą. Dzięki tobie mam moc i.. Wspaniałego chłopaka - brunetka pocałowała w policzek blondyna. On obkrecil sie tak ze znalazł sie nad nią.
- Raczej głupi chłopak który potrafi dobrze calowac  - uśmiechnął sie cwano i zaczął calowac Laure w usta. Uśmiechał sie przez pocałunki i mocniej przycisnal sie do niej. Ta tylko mruknela.
- Umm.. Przes.. Mmm.. Ross... Ni.. Och! - oddaliła sie od Rossa. Nie za daleko bo dotykali sie nosami.
- Nic z tego Rossiu najpierw bedzie randka, a kiedy indziej będziemy budzić innych po nocach.
- Dlaczego? - mruknal niezadowolony
- Bo jesteśmy ze sobą tylko dwa dni - odrzekla mu
- Uhh.. Poczekam. Na Ciebie zawsze.. - powiedział i cmoknal ja przelotnie w usta. - Dobranoc - dodał schodzac z niej.
- Dobranoc - odpowiedziała mu i wtuliła sie w niego.

--- Kolejny dzien ---

Dzisiaj z samego rana przyjaciele poszli do sali treningowej, niektórzy zrobili sobie wolne od szkoły. Niegrzeczni.. Wracając juz od 8 rano ćwiczą swoje moce, oczywiście te moce które nadają sie do walki. Vanessa trenowała Swoje zdolności do wladania ziemia, Laura tworzyła wode i za pomocą zimna zamieniala ja w lód, Rydel co chwila manipulowala Ellingtona i cwiczyla na sasiadach szperanie w myślach, z kolei Ell latał i pomagał Ryd czyli tez sobie no bo przeciez moze byc w dwóch miejscach jednocześnie. Następnie Riker bawił sie powietrzem, Ross byl z izolatce w której mógł czarowac ogień i blyskawice, Rocky posługiwał sie chmurami, Ryland ćwiczyli koordynację rzutów rzeczami. Ćwiczyli tak dość długo, bo z 5 godzin. Żeby uczcić rozwinięcie swoich mocy wybrali sie na lody. Przechodzili spokojnie przez park. Nikt nie wie kim oni są. Moze i to dobrze? Przyszli do budki z lodami, a tam kazdy kupił sobie po waniliowym smaku i kierowali sie w stronę domu.
- Zwariowany dzien.. - myślał na głos Ryland
- Trzeba przyznać ze fajnie jest byc kimś innym - powiedziała Laura
- Zgodzę sie z tobą siostra - uśmiechnela sie do niej Van - Nawet nie wiesz jak sie czułam kiedy blondyn mnie pocałował..
- Wyobrażam sobie - powiedziała brunetka spoglądając na Rossa
- Troszkę sie boje - wyznała Rydel
- Ale czego? - spytał Ell i objął ja ramieniem
- No tego kiedy zaatakuje.. No wiesz..
- Spokojnie nic nam nie bedzie - uspokajał ja Riker
- Ja Cie obronie - wstawil sie za nią Ratliff
- Wszyscy będziemy walczyć - dodał Rocky
- Zawsze razem? - spytał Ross
- Zawsze razem - odpowiedzieli mu wszyscy
- To co teraz bedzie... Aaaa! - chciała zapytać Van ale zobaczyła na drodze osobę która teraz najmniej chciałaby widzieć.
- O nie, nie teraz! - lamentowala Lau wtulajac sie w swojego blondyna tak samo jak Van
- Dzieciaki! Dziś to rozegramy! Inaczej nie dam wam spokoju. Dzisiaj odbędzie sie ostateczna walka! Co wy na to? Laurenko.. - ogłosił Mark
- Nie mow do niej Laurenka zboczencu! Tylko ja moge tak mowic! - zdenerwował sie Lynch
- A to co? Niby kim ty dla niej jesteś?! Pff...
- CHŁOPAKIEM! - wydarli sie wszyscy.
- Dosyć tego! Na arene! - krzyknął ojciec Marano i znaleźli sie na starożytnej arenie jak za dotknięciem magicznej różdżki.
- Zaczynajmy! - krzyknął Ryland i rozpoczęła sie bitwa. Wszyscy mierzyli sie morderczym wzrokiem.
- A teraz niespodzianka! Aklim, Mette i Milka przeciwko wam! - Dodał Mark a oni pojawili sie po trzech rożnych stronach otaczajac grupke przyjaciół. Zaczęli ich atakować. Milka mocą powietrza uderzyła Ella i Rydel. Mark ogniem udarzyl Rockyego i RyRyego. Aklime zatakowala siostry Marano siła wody. Mette chciał uderzyć ziemia blondynow, ale oni chcąc ratować swoje dziewczyny zrobili unik. Oni maja żywioły i tylko żywioły my mamy wiecej ale nie ujawniajmy tego jeszcze teraz - taka wiadomość wysłała Rydel do wszystkich swoich towarzyszy. Oczywiście omijając tych nagatywnych. Ellington wstal za ten czas z ziemi i zaatakował. Podniósł sie nad ziemia i szybko podlatujac do osobnika przywalil mu w twarz. Dołączyła do niego Rydel, zaczęła manipulować Milka tak żeby sie nie ruszają a działał tylko Ell. Kiedy Rydellington zwalczala żywioł powietrza, powstali z ziemi Ryland i Rocky.
- Rocky.. Jakie słowo oprócz żarcie przychodzi ci na myśl? - spytał najmłodszy.
- Dużo. Patelnia, doniczka, kij bejsbolowy, taczka, pilot do TV... - Rocky wymieniał i kierował chmurami tak ze spowodowały uwięzienie Marka w korzuchu. Ryland za to czadowej to co wymieniał brat i rzucał w pana Marano. Czasami pudlowal.. W tym samym czasie Ross i Riker pomogli wstać swoim wybranka i w czwórkę stawiali czoła Mette i Aklim. Laura uwiezila Aklim w wodzie a Vanessa chodowala korzenie które zlapaly ja za nogi. Riker bawił sie w takiego kotka i myszkę. Raz czarowal, a raz odwracal uwagę, Ross natomiast ogniem spowodował normalny pożar. Walka była zawzieta ale zawsze ich wrogom udało wyjść sie z pułapki jaka zrobili.
- Nie damy rady - mówiła bezsilna Vanessa. Laura była w gorszym stanie. Nie mogła wziasc oddechu i cały czas upadala na ziemie.
- Moze czas użyć? - spytał Rocky
- Tak.. Powinnismy, ale razem - mowi Ellington
- Laura.. Trzymasz sie? - kleczacy Ross cały czas trzyma ja za dłoń jedna ręka, a druga podtrzymuje jej plecy.
- Ja odpadam..
- Nie. Nie mozesz! Bez Ciebie jestem bezsilny. Kocham Cie! Słyszysz?! Kocham! - Blondyn otarl wierzchien dłoni łzy. Popatrzył na Laure. Była blada i miała podkrazone oczy. Zbliżył sie do niej i pocałował ja. Calowali sie inaczej niż dotychczas. Wkladali w to zupełnie inne uczucie. Ich pocałunki były delikatne i pełne miłości. Przyglądała sie im Rikessa. Para uśmiechnela sie szeroko na widok swojego młodszego rodzeństwa.
- I pomyśleć, ze my okazujemy sobie uczucia tak jak oni - zasmiał sie Riker
- Co masz na myśli? - spytała sie jego Van i przytuliła sie do jego ramienia.
- Caluja sie tylko w sytuacjach kryzysowych. Albo ukazują sobie uczucia kiedy trzeba.
- Tak? Musimy zmienić zwyczaj.. - powiedziała Van wpatrujac sie jak jej siostra unosi sie nad ziemie razem z Rossem. - Co sie dzieje?
- To chyba bedzie ich efekt uboczny calowania sie obdarzonych.. Bedą latać jak Ell. - uśmiechnął sie blondyn.
- A jaki jest nasz efekt uboczny?
- Sprawdźmy - rzekł Riker i pocałował Vanesse delikatnie i uczuciowo. Pocałunki z bliska osoba są jak uzależnienie. Chcesz wiecej i wiecej. I tak było w tym przypadku. Nie chcieli skończyć sie calowac, choć za każdym razem przechodził ich prąd. Calowali sie krótko jak na nich, ale to była wieczność w ich sensie.
- Wiec naszym efektem ubocznym jest.. Hmm.. Iskrzenie pomiędzy pocalunkami? - spytała Van na co chłopak przytakna jej głowa
- No siostra nie wiedziałam ze taka akcje tu zastane. - powiedziała Laura, która juz dawno przestała sie calowac z Rossiaczkiem.
- Yyy.. Nie chce wam przeszkadzać ale... MOGLIBYSCIE POMOC?! - krzyknął Ryland
- POTRZEBUJEMY ŻYWIOŁY A JAKOŚ ICH NIE MA!!! - zawtórowal mu Ell
- BRAĆ TYŁEK W RUCH I POMAGAĆ BO JAK PRZEZYJEMY TO OSOBIŚCIE WAS ZABIJE! - wrzasnela Rydel
- A ja pomogę Delly. - zaproponował Rocky. Czwórka pozostałych osobników przekrecila oczetami i przylaczyla sie do bitwy.
- Odebralas mi Rossa! Nie daruje Ci tego! - krzykneła Aklim i chciała uderzyć swoją mocą w Laure, ale w jej obronie stanęło całe rodzeństwo Lynch. Czteroosobowa grupka i osmioosobowa grupka stała naprzeciwko siebie, wiec kazdy miał dobry zasięg do ataku.
- A ty mi odebrales Laure! - wysapal Mette i po chwili rzucił odlamkiem ziemi w blondyna. W jego obronie stanął Rocky który wyczarował chmury a ziemia odbiła sie od nich
- Jak wy macie po 2 moce?! Nie doczekanie wasze! - wrzasnela Milka i próbowała ich wszystkich przewrócić. Na darmo. Chmurki cały czas działaly.
- A ty córus co masz? Moc wody jak twoja matka? Żałuj. Zniszcze Cie i Twoich przyjaciół. Nie uda Ci sie pokonać ognia! - wywarczal Mark i wystawił dwie dłonie do przodu. Zaczął z nich lecieć ogień. Laura oddała atak woda. W takim sam sposób ulozyla dłonie i wykresów z siebie moc. Dołączył do niej Ross. Tylko on również posługiwał sie ogniem.
- Tak łatwo Wam nie odpuszcze!
- Vanka! Atakujcie tamtych. - krzyknął Ross
- Nie! Ja i Riker jesteśmy z wami. Im sie uda pokonać tych cwokow. - powiedziała i dolaczyla do dwójki razem z Rikerem. Riker odpychal powietrzem ataki ojca Marano, a Van tak samo robiła z ziemia.
Reszta zajęła sie Milka, Aklim i Mette. Wszyscy byli zmęczeni i opadali z sił, ale Riker, Ross, Rocky, Ellington, Ryland, Laura, Rydel i Vanessa wiedzieli ze nie mogą sie poddać. I walczyli. W końcu odpadła jako pierwsza Milka, która dostała od Rockyego z chmury. Drugi odpadł Mette, on zaś dostał od Rylanda. Trzecia najbardziej trzymająca sie odpadła Aklim, ja pokonała Rydel z Ellem. Kiedy przegrani leżeli na ziemi reszta postanowiła pomoc swoim towarzyszom w pokonaniu Marka.
- Rock! Chmury! - Krzyknął Ross do brata który wykonał jego prośbę i wyczarował chmury. Nie wiedział tylko gdzie wiec zrobił je nad sobą. - Ale tam! - dodał i pokazał na starszego mężczyznę. Ellington uniosł sie i przeniósł chmury we wskazane miejsce. Po chwili słychać było grzmoty i inne tego rodzaju.
- Laura! Lód ! - powiedział Ryland. Laura oderwala sie na chwile i wyczarowala wode a pozniej z niej kostki lodu. Ryland zaczął je unosić i rzucać w kierunku gdzie wszyscy. Laura powróciła do swojej poprzedniej czynności. W tym czasie Rydel próbowała przerwać moc ognia Marka. Udało jej sie, zatoczyl on sie do tylu i upadł na ziemie. W tym momencie wszyscy przerwali swoje czynności. Zaczęli cieżko dyszec i spoglądać na siebie. Nie zwracali na nic uwagi i przez to Laura oberwala ogniem.. Upadła na ziemie. Miała zamknięte oczy a usta rozchylone
- Laura! - krzykneli wszyscy i podbiegli do lezoncej o 5 metrów dalej brunetki.
- Laura nie rób mi tego! - krzyczała i płakała Vanessa
- Ona jest jeszcze młoda i silna da radę! - mówił Rocky ze łzami w oczach.
- Lau! Nie.. - lkal Ross prosto na jej dłonie.
- Ona musi zyc - krzyczała Rydel
- Ross nie rób nic głupiego! - wydzieral sie do niego Riker, gdy zobaczył ze blondyn wstaje i podchodzi do siedzącego po turecku na ziemi Marka z wielkim uśmiechem. Jemu nie było do śmiechu.
- Ross deklu nacpany! - za nim szedł Ratliff.
- To za to ze pana poznałem! - krzyknął 17-latek i trafił Marka ogniem, na co ten sie przesunął dalej. - To za to ze chciałeś ja pocalowac i wykorzystać! - wymieniał i z coraz większa siła rzucał ogniste kule - To za to ze ja pokochalem! - mówił dalej
- Ross Chodz tu! - krzyczał Ryland. Laura sie ocknęła. Ale niestety tamten go nie słyszał, albo ignorowal.
- To za wszystkie nasze pocałunki - kolejny strzał. - A to za to ze mimo tych wspólnych chwil ona teraz moze nie zyc! - nacelowal na niego ostatni raz. Marano jez ledwo sie trzymał.
- Jesteś godnym przeciwnikiem młodzieńcze. Opiekuj sie nią. Ja juz nie moge za bardzo przypomina mi Ellen. - wyznał i podparl sie na rękach.
- Dlatego chciałeś ja...!
- Ross!!! - usłyszał głos, który tak uwielbiał, który kochał i który myślał ze stracił. To byl jej głos.
- Laura? - spytał i obrucil sie do tajemniczej postaci. To była ona. Podbiegl do niej i przytulil mocno do siebie. Brunetka nie odepchnela blondyna tylko jeszcze mocniej sie w niego wtuliła. Kilka minut pozniej policja ze swiata nadprzyrodzonych zabrała 4 przegranych do więzienia, a pozostali przytulil sie w WIELKIM USCISKU. To daje nam do myślenia, ze zawsze warto walczyć.... Watro...

*** Teraźniejszośc czyli 10 lat po tym ***
*** Oczami Laury ***

- .. Warto walczyć za bliskich i miłość - skończyli opowiadać Lynchowie nasza wspólna historie. Mieszkamy razem w wspolnym domu. A now własnie.. komu skończyli? Moim i Rossa dzieciom. Austinie i Nicol. Austin i słodki brunecik z cechami taty, a Nicol blondyneczka z moimi cechami. Maja po 10 lat. Tak dobrze słyszycie. Zaszlam w ciążę miesiąc po tym wydarzeniu. Po tym jak sie reszta dowiedziała postanowiliśmy sie pobrać. Miesiąc po tym Riker odważył sie oświadczyć mojej siostrze i maja córeczkę Stacy w wieku moich dzieci. A pól roku temu Rydellington byli na ślubnym kobiercu i Ryd jest w 4 miesiącu. Ryland ma dziewczyne Sav, a Rocky ma narzeczona w 1 miesiacu ciazy Candy. Wracając. Siedzę teraz z Rossem na kanapie razem z Rikessa. Na fotelu siedzi Ryd z Ellem, a na podłodze z Austinem i Nicol bawią sie 'bruneci'.
- Ja chce jeszcze raz! - mówił Austin tulac do siebie misia.
- To po kim ja mam moc wladania uczuciami? - spytała Nicol
- A po kim ja mam moc czarowania śpiewem? - pyta sie mnie Austis.
- No to teraz tłumacz im - zasmiala sie Vanessa siedząc Rikerowi na kolanach, a na jej kolanach siedziała jej córeczka. Spojrzałam na nią spod byka.
- Uczucia masz po tym wszystkim co ja przechodzilem z twoja mamusia, a talent śpiewania posiadasz po nas. - wyjaśnił moj mąż.
- No to po kim ja mam moc wladania przyroda itp? - spytała sie Stacy zchodzac z kolan i dolanczajac sie do grupki na podłodze.
- Teraz ty tłumacz - zasmiala sie Rydel naśladujac ja.
- Tatuś ma moc powietrza, a ja ziemi wszystko wychodzi na jedno - powiedziała brunetka.
- Ciekawe jaka moc bedzie miało nasze dziecko. - zadumal Ratliff.
- Jak to jakie? Jedzenia zelkow! - odpowiedzial mu Rocky
- Chyba Twoje! - odgryzl mu sie Ell
- Całkiem możliwe. - przytaknal głowa na co reszta sie zasmiala.
- Jaki dekiel im starszy tym gorszy - Ryland pacnal sie w czoło laleczka Barbie. Tak kocham to nasze stadko. Szkoda tylko ze nie ma z nami Savanny i Candy. Musiały pojechać do rodziny. Pech.
- Ross moge prosić Cie na słówko? - spytałam nieśmiało i wstalam z kanapy. Udałam sie do kuchni, a blondyn za mna.
- O co chodzi kotku? - spytał po dłuższej chwili.
- Co byś powiedział o powiększenie naszego grona? - uśmiechnęłam sie glupkowato.
- Lauś o co chodzi? Co sie dzieje? - złapał mnie za ramiona i spojrzał w moje oczy.
- No bo ja.... - zaczęłam i sposcilam wzrok
- Ej! Spokojnie przejdziemy przez to razem. - uniosł moj bodbrodek. Trzeba powiedzieć. Musi wiedzieć on jest w to zamieszany.
- Słuchaj ja.. - przelknelam sline i ciagnelam dalej - ja jestem w ciąży. Znowu.
- Co?
- Wiedziałam, ze tego nie przyjmiesz... Po prostu mmmm mm mmm... - pocalowal mnie. Najnormalniej w świecie mnie pocałował, a ja oddałam ten pocałunek i jeszcze wplotlam swoje palce w jego włosy. Tak jak zawsze unieslismy sie nad ziemie a potem opadlismy.
- Zawsze bede Cie kochać. Będziemy miec trzecie dziecko. Mi to nie przeszkadza ja sie cieszę! - krzyknął i mnie przytulil - ile to juz?
- Trzeci tydzień
- Choć trzeba powiedzieć. - pociągnął mnie za ręce do salonu, a tam ogłosił ze będziemy miec kolejne dziecko. Wszyscy nam gratulowali jak 10 lat temu. Są najlepszymi przyjaciolmi. Mam nadzieje, ze zostanie tak na wieki.

5 komentarzy:

  1. Ty zdrajco ! Ty mnie sledzisz?!
    Milka, klotnia Fossa i Rika o Marano?
    Zamorduje cie sis...
    Lynchowie wygrali!
    Magia, przyszlosc, moje klimaty....
    Klotnie to chyba zaczerpnelas ze SMILE c'n? A Milka to moja kolezanka XDD
    Oesu... Te nasze rozmowy...
    Koncze juz, bo mi odbija.
    Do napisania
    Kinga <3
    PS. Jeszcze nie odpisal XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Uhuhuhu jaki świetny OS! No po prostu cudowny! Raura jest i Rikessa i Rydellington jeej! Kurcze, ale jak zobaczyłam jak ma na imię syn Rossa i Laury to tak od razu przypomniał mi się Austin i Ally (nie mogę uwierzyć, że ten serial się już skończył :c)
    Yhh... piszę ten komentatrz już 26 kwietnia! Alee supiii xd hahah sorka xd
    Nom, no to co ja ten tego jeszcze miałam powiedzieć o One Shocie? No to chyba było o, o tym, że no już mam... nie jednak nie... oki mam... Milka, a to nie jest czasem czekolada?
    Ann no przecież to jest czekolada, ale to też takie imię jeśli dobrze mi się wydaje xd
    Przepraszam za te bzdury, które tu piszę xd
    Dobraa to ja już lecę spać i życzę miłej pory dnia, w której to czytasz :3
    A właśnie zapomniałabym... czekam na rozdział i kolejne OS'y :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo*-* Tak wiele wyjaśnia. Dobra spać mi się chcę więc napiszę tylko, że czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. 57 year old Community Outreach Specialist Hermina Portch, hailing from Kelowna enjoys watching movies like Comanche Territory (Territorio comanche) and Lacemaking. Took a trip to Thracian Tomb of Sveshtari and drives a Jaguar D-Type. specjalne informacji

    OdpowiedzUsuń