środa, 31 grudnia 2014

One-Shot ,,Nowy Rok, będzie dla was niespodzianką..." by Sashy

          Laura Marano siedziała w oknie w swoim nowym domu. Był Nowy Rok, wprawdzie kilka godzin przed. Ale może lepiej zacznijmy od początku. Laura Marano to brązowooka brunetka, szczupła i niska. Ma 18 lat. Pochodzi z Domu Dziecka. Miała ona tam przyjaciela - Ross'a Lynch'a. Był to brązowooki blondyn w jej wieku, dobrze zbudowany. Ich rodzice nie chcieli zajmować sobie czasu dziećmi, więc ich oddali. Rzecz jasna były to dwie osobne rodziny. Zamieszkiwali oni Dom Dziecka już w wieku 3 lat, więc nie wiele pamiętają ze swojej przeszłości. Wiedzą tylko, że ich rodzice dawno umarli w katastrofie lotniczej wraz z ich ,,niby,, rodzeństwem. Przedstawię Wam to co się stało prawie rok temu:
          Laura Marano wstała ze swojego łóżka i rozciągając się spojrzała na zegarek, który wskazywał 12:34. W uśmiechem na twarzy wyszła ze swojego tymczasowego pokoju i ruszyła do pokoju na przeciwko. Zapukała kilka razy. Tak jak myślicie poszła ona do pokoju swojego przyjaciela - Ross'a. Jednak nikt się nie odzywał. Brunetka z myślą, że blondynek jeszcze śpi wtargnęła do jego pokoju. Jednak go tam nie zastała. O dziwo panował tu jeszcze większy porządek niż dotychczas. Wzruszyła ona ramionami i z myślą, że spotka chłopaka na dole przy śniadaniu zeszła po schodach. Witając się z uśmiechem do Pani Dawson, jej i Lynch'a prywatnej nauczycielki, poszła w kierunku stołówki. Rozejrzała się po pomieszczeni szukając tej jedynej twarzy. Była bardzo zdziwiona, gdyż tam go też nie zastała. Wycofała się ze stołówki i podeszła do Pani Dawson.
- Czy widziała Pani Ross'a? - spytała się dziewczynka. Z twarzy kobiety zniknął uśmiech. Klęknęła ona przed brunetką i złapała za podbródek.
- Dziecko kochane... - zaczęła. - Młodzieniec Ross Lynch został adoptowany. Odnalazło go rodzeństwo. Przykro mi. - powiedziała ze smutkiem. Brunetka z łzami w oczach pobiegła do swojego pokoju. Zamknęła się w nim i usiadła na parapecie przy oknie, dając upust swoim gorzkim łzą. Nic nie jadła i nie piła przez długie dwa tygodnie. Nie mogła pojąć dlaczego jej przyjaciel zostawił ją w tym samą. Do tego bez pożegnania. Miała ona nawet myśli samobójcze, jednak szybka odsunęła od siebie ten temat. Była teraz smutna i zła jednocześnie. Smutna, bo nie ma już nikogo, kto tak dobrze ją rozumie. Zła, bo Ross nawet jej nic nie powiedział tylko po prostu zniknął...
Lecz tego dnia ponownie zawitał na jej twarzy uśmiech. Zeszła ona niechętnie na dół, bo została zawołana przez Panią Dawson. Lekko się chwiała, ponieważ od tych 2 tygodni mało się odżywiała. Doszła do swojej nauczycielki i popatrzyła na nią smętnie.
- Lauruniu chciałabym Ci kogoś przedstawić. - powiedziała uśmiechnięta kobieta. Zza jej pleców wyszła brunetka, starsza od Lau, ale równie podobna.
- Laura? - spytała ciemnowłosa. 17-latka pokiwała zgodnie głową i w tej samej chwili została przytulona przez dziewczynę.
- Kim Pani jest? - zapytała przestraszona Marano.
- Oj wybacz. - odsunęła się od niej. - Jestem Vanessa. Vanessa Marano. - uśmiechnęła się.
- Moja siostra? - spytała z nadzieją Laura. - przecież ona nie żyje.
- To były kłamstwa ludzi. - sprostowała Vanessa. Młoda Marano wpadła jej w ramiona i się przytuliła. Jeszcze tego samego dnia wyprowadziła się z Domu Dziecka i zamieszkała z nią. Długą się żegnała z Panią Dawson, ale niestety nadszedł czas rozłąki. Do dziś Laura i jej siostra mieszkają razem.
           Brunetka starła pojedynczą łzę towarzyszącą temu wspomnieniu. Chociaż ma teraz siostrę, która jej pomogła przez ten cały rok.
- Laura!!! Gdzie moje szpilki?! - krzyknęła Van. Brunetka zaśmiała się pod nosem.
- Zostawiłaś je w łazience, gdy tak paplałaś o Rikerze! - odpowiedziała jej.
- Ha.Ha.Ha. Bardzo śmieszne. - zachichotała Ness'a przy drzwiach brunetki zakładając szpilki. - Ubrałaś się już?
- Dawno... Kiedy powiedziałaś, że przychodzą Twój chłopak z rodzeństwem i przyjacielem, to już mnie nie było. Wystarczyło imię ,Riker, - przyznała Laura
- Oj będzie dobrze. Polubisz go jak i jego rodzeństwo. Jest nawet jeden w Twoim wieku. - jej siostra zrobiła brewki. Marano zaśmiały się i przytuliły do siebie.
*** godzinę później ***
Po pomieszczeniu rozległ się dzwonek. Vanessa oderwała się od oglądania telewizji i wraz z siostrą jak przystało na gospodynie otworzył drzwi oraz przywitały gości.
- Jesteś Laura, prawda? - spytała pewna blondynka podając Laurze dłoń. - Van dużo o Tobie mówiła. - uśmiechnęła się. - Jestem Rydel, ten kochaś to Riker, co za pewne Ness Ci opisała jego z wielką dokładnością, to Rocky jeden z najstarszych brunetów i zarazem najgłupszych...
- Ej! - pisnął obrażony Rocky
- Nie wchodź mi w zdanie nadymana bombko! Na czym skończyłam... a tak! To najmłodszy z nasz wszystkich Ryland. Jest jeszcze nasza blondynka, ale ona się spóźni troszeczkę. My jesteśmy rodzeństwem. Za to Ellington, to mój chłopak, a przyjaciel braci. - przedstawiła wszystkich do końca.
- Nie stójmy w drzwiach. Zapraszamy do stołu. - zagaiła Vanessa w ramiona Riker'a.
- Rocky jak narobisz mi wstydu przez moją słodzinką to Ci nogi z tyłka wyrwę i przyszyje do czoła. - zastraszył go blondyn.
- Jasne, jasne. Uważaj bo ON Cię posłucha. - zaśmiał się Ryland. Ellington mu przytaknął.
- Rock jedynie słucha Delly. Bo go miotłą zastrasza. - przypomniał Ell. Laura od razu się zaśmiała. Już polubiła tą rodzinkę. Wszyscy usiedli przy dużym stole. Vanessa włączyła telewizor na programie muzycznym, który nadawał piosenki specjalnie na sylwestra. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - uprzedziła swoją siostrą Vanessa. Ta tylko wzruszyła ramionami i powróciła do żywej rozmowy z przyjaciółmi.
- To pewnie ta blond księżniczka. - zaśmiał się Rocky za co dostał w głowę od Delly.
- Ta księżniczka ma imię.. a dlaczego księżniczka? - zaciekawiła się Ryd.
- A bo to chłop nie jest. - wzruszył ramionami śmiejący się Riker, teraz on dostał od blondynki.
- A ty RyRy co sądzisz o bracie? Czego ja nie wiem? - spytała się bruneta.
- To ropucha. - no to blondynka się załamała. Zrobiła tak zwanego faceplama i wróciła do do świdrowania wzrokiem chłopaków.
- A ty nic nie powiesz? - zdziwiła się, gdy jej chłopak milczał.
- Wole nie ryzykować spotkania z miotłą. - uśmiechnął się do niej słodko.
- Dużo o was jeszcze raczej nie wiem. - zadumała Laura wpatrzona w rodzeństwo. Oni przytaknęli jej głową i się uśmiechnęli.
- Laura? - mimowolnie na ten głos dziewczyna wypuściła z dłoni widelec, który trzymała. Tak bardzo chciała, a jednak nienawidziła tego głosu. Chciała zapomnieć o nim raz na zawsze. Jednak modliła się by jeszcze kiedyś usłyszeć. Spojrzała w kierunku nadawcy głosu i przeżyła szok. Te same usta, oczy, włosy. Wszystko. Tylko bardziej wydoroślał. W końcu minął rok. - Laura! - krzyknął chłopak i przytulił się do dziewczyny.
- To wy się znacie?! - krzyknęli wszyscy. Nagle Lau się opamiętała i odsunęła się od zdziwionego chłopaka.
- Co ty sobie myślałeś?! Odszedłeś bez pożegnania! Nie raczyłeś nawet mnie odwiedzić!!! Wyszedł i nie wrócił i nagle pokazuje się po roku! WIESZ ILE JA CIERPIAŁAM?! - krzyczała na niego i waliła pięściami w jego tors. On szybko złapał jej dłonie.
- Adoptowało mnie rodzeństwo! Które nawiasem mówiąc jest tutaj i się nam przygląda! Byłem tak szczęśliwy, że nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Przepraszam... - odpowiedział jej.
- Ross wyjaśnisz nam to zajście? - spytał z nadzieją Ryland.
- To jest Lau, moja Lau z Domu Dziecka, w którym byliśmy. - wyjaśnił blondyn.
- To nie zmienia faktu, że się nie pożegnałeś. Nawet karteczki! A myślałam, że byliśmy przyjaciółmi. - Laura zapłakała i wybiegła z domu prosto do ogrodu. Jednak dogonił ją Ross. - Zostaw mnie! - szarpała się, a w drzwiach frontowych stało ich rodzeństwo z szampanem, gdyż zaczęło się odliczanie... za chwilę miał być Nowy Rok.
- Nie! Musisz mnie wysłuchać! Nic nie zrobiłem! Bo bałem się Twojej reakcji! BAŁEM SIĘ, ŻE CIĘ STRACĘ, JEDNAK CODZIENNIE PATRZYŁEM NA CIEBIE W OKNIE DOMU DZIECKA!!! WIDZIAŁEM JAK PŁAKAŁAŚ! PRZEZE MNIE! JA CHCIAŁEM DOBRZE, A ZACHOWAŁEM SIĘ JAK SKOŃCZONY DEBIL! A TO WSZYSTKO PRZEZ TO, ŻE CIĘ KOCHAM! - krzyknął pod koniec i wpił się w miękkie usta brunetki. Vanessa przytuliła się do Riker'a i patrzyła na ich szczęśliwe rodzeństwo. A Rydel wraz z Ratliff'em otworzyła szampana i w tym samym czasie Rocky oraz Ryland krzyknęli NOWY ROK!
- Ross... - brunetka lekko oderwała się od blondyna.
- Cicho! Jak zaczniemy ten rok, będzie taki cały, więc nie przerywaj! - warknął i ponownie pocałował dziewczynę.
- Awww..../Yug! - każdy zapewne wie kto zrobił Awww, a kto Yug. W jednej chwili ze wszystkich stron zaczęły strzelać petardy, co spowodowały oderwanie się od siebie dwójki nastolatków. (jeśli można tak o nich powiedzieć). Z uśmiechami na twarzach podążyli wzrokiem tam, gdzie ich rodzeństwo, czyli na niebo i gwiazdy. Odnaleźli tam uformowany napis: Nowy Rok, będzie dla was niespodzianką...
              I tak kończy się ta historia. Teraz, czyli trzy lata później, Ross i Laura są zaręczeni, Vanessa i Riker są małżeństwem i mają córeczkę - Victorię (bo przy tym imieniu upierał się Rocky), Rydel wraz z Ellingtonem również są małżeństwem z tym, że Ryd jest w ciąży, Ryland ma dziewczyną Savannę i jest z nią szczęśliwy, za to Rocky zbiera się by oświadczyć się niejakiej Rachel. Dziś wspólnie w jedenastkę spędzają kolejny Nowy Rok. Od trzech lat jest to ich wspólna tradycja, by się pocałować przy fajerwerkach...

***
Hi people!
Przybywam do was z One-Shot'em mojego autorstwa.
Taki prezent na Nowy Rok :p
Jednocześnie chcę złożyć WSZYSTKIM szczęśliwego Nowego Roku!
Dziękuje również za te komentarze pod rozdziałem 9 :)
Pozdrawiam,
Sashy

PS/ NOWA ANKIETA, PROSZĘ GŁOSOWAĆ :D. MOŻNA WYBIERAĆ PO KILKA ODPOWIEDZI :*

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Happy Birthday Ross :D



Dzisiaj urodziny obchodzi Ross Lynch! :D. Nasz kochany gitarzysta, aktor, piosenkarz i wspaniały brat kończy 19 lat! Poważny wiek...
Więc trzeba coś z tym zrobić prawda?

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZIN,
ZDROWIA, SZCZĘŚCIA, KOPA NA SCENIE, LAURY W PREZENCIE (XD)
WSZYSTKIEGO CO W ŻYCIU NAJLEPSZE.
UŚMIECHU NA TWARZY I WSZYSTKO O CZYM SERCE MARZY!
NAJ BLONDASKU :* !

Dzisiaj odbyła się akcja na TT. Ja opóźniona jak zwykle, ale cóż poradzić na moją niezdarność. Dzisiaj był u mnie Szampan i wraz z Olą oblałyśmy Nowy Rok! Ja do powiedziałam za urodziny Ross'a, a ona faceplam'a mi odstawiła xD. Ale i tak to moje przyrodnia siostra Rebecca, a ja Rissoto :*

Na koniec kilka zdjęć ;) A jakże inaczej :D





















niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 9 Ross! Jak ty to zrobisz to Ci obiecuje, że..! Aaa!

*Laura*
Postanowiliśmy zagrać w siatkę trzy na trzy w wodzie. A, że Rydel i Ellington nie grali byliśmy skazani na nasza szóstkę.
- No Laura. Pojedynek z siostrzyczką w przeciwnych drużynach? - spytała Vanessa.
- Wolałabym nie, bo to oczywiste ze wygram, a Ciebie będę musiała pocieszać. - dogryzłam siostrze.
- Do prawdy? Nie wierze. Zakład? - wystawiła do mnie rękę, a ja uścisnęłam jej dłoń. Z cwanymi uśmieszkami udałyśmy się do Rydellington. Dzielili oni grupy. Okazało się ze jestem z Ross'em i Rocky'm, a Van z Riker'em i RyRy'm. Ciekawe składy. Czym się Ryd inspirowała? Ross już sam w wodzie jest genialny, więc na jedno wychodzi, Rocky może czytać w myślach, a ja znam po prostu swoją siostrę. W drugiej grupie Riker włada ogniem czyli w wodzie to jakoś wychodzi na ulotna parę, Ryland jest szybki więc może się przemieszczać w try miga, a Van... Van zna mnie. Siostrzana więź robi swoje. Najpierw serwowała drużyna przeciwna. Piłka leciała prosto na mnie. Oczywiście odbiłam ją i rozegrałam z chłopakami na trzy. Ściął Rocky. Po tamtej stronie piłkę odbił Riker i rozegrał na trzy. Na nasza stronę ścięła Vanessa. Odebrał Ross... i tak mniej więcej upłynęło nam granie. Piłka jak na złość nigdy nie chciała upaść. Jak na złość nikt nie mógł zdobyć punktu. Ogólnie wszystko było jak na złość. Rydel obserwowała jak piłka przelatuję z jednej na druga stronę, a Ratliff próbował ja objąć. Nie wiem, dlaczego tak bardzo stresował się, by położyć rękę na ramieniu swojej najlepszej przyjaciółki. No chyba, że się jej boi, albo coś do niej czuje! Tak zdecydowanie to drugie. Graliśmy w siatkę wodną dość długo. Ciągle był remis. Ustaliliśmy, ze ten remis pozostanie, bo to nie ma najmniejszego sensu odbijać piłkę w te i we w te skoro i tak trudno choćby o jeden punkt, a i tak jak się ten punkt zdobędzie to przeciwna drużyna zdobywa kolejna piłkę, tak ze jest z powrotem taki sam wynik. To nie ma sensu. Po wyjściu z basenu udałam się do swojego pokoju. Umyłam się i przebrałam w swoją sweet piżamkę.
Zeszłam na chwilkę do kuchni z zamiarem zrobienia sobie coś na kolacje. Po drodze mijałam Ryland'a na schodach, a w salonie Ell'a i Rik'a. Reszta nie wiem gdzie jest. Możliwe, że w pokojach. Postanowiłam zrobić sobie jajecznicę ze szczypiorkiem na masełku. Wyjęłam z szafy patelnie, a z lodówki masło i dwa jajka. Postanowiłam, że zrobię sobie kolacje po normalnemu, a nie za pomocą czarów. Zapaliłam kuchenkę, postawiłam na niej patelnie (oby Van nie było w pobliżu) na rozgrzany przedmiot dałam kostkę masła oraz rozbiłam do niego dwa jajka. Z półki wzięłam szczypiorek, szybko go obmyłam pod wodą i posiekałam w kostkę. Wrzuciłam warzywo do patelni. Zawartość naczynia posypałam lekko sola. Widelcem zaczęłam mieszać składniki. Kiedy wszystko było ze sobą połączone wyłączyłam kuchenkę, a zawartość patelni przełożyłam na talerzyk. Do tego posmarowałam sobie jedna kromkę chleba masłem i zaczęłam jeść parujące danie. Trzeba przyznać, ze takie pożywienie w ciągu 5 minut jest najlepsze, pożywne, szybkie i smaczne. W jednej ręce trzymałam talerz a w drugiej dłoni miałam widelec, na który nabijałam swoje danie i składałam do ust. Jadłam na stojąco w kuchni opierając się o ścianę. Mmm. Pycha. Ale to nigdy nie przebije naleśników. Tosty są jeszcze całkiem, całkiem. Gdy skończyłam pałaszować swoją kolacje za pomocą magii zmyłam naczynia oraz wsadziłam na swoje miejsce. Mogłam to ręcznie zrobić, ale jestem straaaasznym leniem. Zabrałam swoje szanowna cztery litery na górę. Powiedziałam tylko krótkie ,Dobranoc!, będąc na schodach po czym wbiegłam do swojego pokoju. Umyłam jeszcze zęby oraz przemyłam twarz. Ziewnęłam kilka razy. Wskoczyłam szybko do swojego łóżeczka i przykryłam się moją mięciutką kołderką. Byłam zmęczona. Masakrycznie zmęczona. Nie miałam na nic siły. Nawet, żeby czasem zasłonić rolety w oknie. Nic. Zero reakcji na to co się dzieje dookoła. Zero reakcji na świat. Przymknęłam oczy i powoli zaczęłam odpływać w krainę fantazji przeplataną śledztwem Rocky'ego...

"Jestem związana. Związana w ciemnej krypcie. Jakby w piwnicy. Ręce mam związane z tyłu i przyczepione do słupa. Po mojej lewej jest Ross, a po prawej Van. Dalej od Ness idzie Riker, Rocky, Rydel, Ellington i Ryland. Moja moc nie działa. Reszta też nie może nic zrobić. Ze spuszczoną głową śpiewamy nieznaną piosenkę. Jednak ja słyszę dodatkowe dwa głosy. Podnoszę głowę i patrzę przed siebie.. Dwie nieznane mi twarze dziewczyn, lekko zamazane. Śpiewamy, a z oczu lecą łzy. Z naszych klatek piersiowych tryskają kolorowe iskry. Śpiew odbija się od ścian. W ciemnym pomieszczeniu widać światło. Czekamy nie wiedząc co dalej..."

> NEXT DAY <
Zerwałam się z łóżka cała spocona. To był koszmar czy wizja? Sen czy przyszłość? Mój oddech się trochę unormował, ale i tak był nadal lekko poszarpany. To był tylko sen. Tylko sen, ale czemu to wszystko było takie realistyczne? Te smutne twarze. Do tego piosenka. Te głosy. Coś mi nie odpowiada, im więcej o tym myślę tym gorzej się ze mną dzieje. Powinnam się odstresować. Wstałam z łóżka i jak to w zwyczaju ,,przebrałam się,, oraz ,,umyłam,, swoim sposobem na szybkiego. Podeszłam do pianina umieszczonego w rogu pokoju. Usiadłam przy nim i swoimi zgrabnymi palcami zaczęłam muskać kolejne klawisze. Moje ręce i dłonie jakby same z siebie się kierowały i wiedziały gdzie maja trafić. W jaki ton i nutę. Grałam już z pamięci moja wymyślona melodie do jednej z napisanych piosenek. Była całkiem, całkiem. Ale przydałyby się basy i jeszcze wiele innych instrumentów. Z nudów zaczęłam grać melodie z ,,Piratów z Karaibów". Moje palce chodziły w te i z powrotem po klawiszach. Z zamkniętymi oczami przesuwałam swoje dłonie. Nigdy się nie pomyliłam. Nie pomyliłam się w tej melodii od 13 roku życia. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz pokazano mi nuty i filmik z YouTube (Tak, tak, internet w Krainie Magii działa xD - aut.) jak powinno się to grać to krzyknęłam coś w stylu: Was chyba do góry nogami przewróciło i nawąchaliście się swoich skarpetek! Tak siostra miała ze mnie kabaret. Ahh. Wystukałam ostatnie nuty piosenki i wstałam od instrumentu. Chciałam otworzyć drzwi i wyjść z pokoju. Pierwsze mi się udało, ale drugie już nie. Przed moimi drzwiami leżał Riker z Rydel.
- Emm.. A wam co? - spytałam się ich. Wstali z podłogi i otrzepali ciuchy.
- To już nie można leżeć przed drzwiami naszej przyjaciółki? - spytał głupkowato Riker.
- Nie.(?) - powiedziałam ze zmarszczonymi brwiami.
- Oj no słuchaliśmy jak grasz. I wychodzi Ci niesamowicie! - powiedziała entuzjastycznie Rydel.
- Dziękuje. - poczułam jak na twarz wkrada mi się rumieniec.
- My też jako rodzeństwo trochę gramy, ale to daleko nie zajdzie. - powiedział Riker i wydawało się, że posmutniał.
- Rik.. Pamiętaj, że jeszcze nie wszystko stracone. Zawsze możemy nasz zespół wznowić. - powiedziała Rydel. Zaczęliśmy we trójkę schodzić na dół.
- Macie jednak zespół? Jaka nazwa? Kłamaliście? - spytałam zaciekawiona. Byliśmy na schodach i słyszeliśmy już wyraźnie odgłosy z dołu.
- Zespół nazywa się R5, gramy w nim wszyscy oprócz RyRy'ego, on woli nam DJ'ować. Trochę śpiewaliśmy i zagraliśmy w paru miejscach. W tym klubie, w świecie magicznym i nawet tu na Ziemi. - powiedział Riker. Rozmowa o zespole podnosi go na duchu. Widać to.
- Na razie wolimy się nie ujawniać za bardzo po tym jak prawie jedna osoba odkryła kim jesteśmy i ma już podejrzenia. Chwilowo zespół nie istnieje w tym świecie, ale w rzeczywistości jest, tylko nieznany. - wyznała Rydel.
- To wy macie zespół?! - krzyknęła Vanessa. W salonie zastaliśmy ciekawy widok. Ryland z Rocky'm robił pompki, a Ross i Ell pajacyki.
- Taaak... Co tu się stało? - spytał wolno blondyn.
- Te pasztety przełączyły mi program! - krzyknęła brunetka.
- Długo jeszcze? Ile te 5 minut trwa? - spytał Ross.
- W zasadzie skończyło się 10 minut temu. - powiedziała na luzie moja siostra.
- Co?! - krzyknela czwórka chłopaków. Ale się wrobili. Dlatego ja zastawiam sobie czasomierz jak coś mi u Vanki podpadnie.
- Ja się tak bawić nie będę! - dmuchnął na Ness, Ratliff tak, że jej włosy były w kompletnym nieładzie. Żeby zakończyć ich spór wkroczyłam do akcji.
- Czytamy o co chodzi z ta Mocą Świetlną? - spytałam z szerokim uśmiechem. Wszyscy energicznie pokiwali czuprynami. Podeszłam do półki i wzięłam z niej książkę. Otworzyłam na poprawnej stronie i podałam Ryland'owi.
- A czemu ty nie czytasz? - spytał się mnie Rocky.
- Bo ja swój czas miałam. - od powiedziałam szybko i ruchem ręki zachęciłam bruneta do czytania.
- Okey. - wziął wielki wdech. -
,,Moc Świetlna (Shines) jest uznawana za największą i najsilniejszą moc wszechczasów. Prawdo podobnie jest to magia większa i potężniejsza od samego Zeusa i wszystkich bogów razem wziętych. Moc ta jest rozwinięta do maksimum z całego zakresu magii, czyli ze wszystkiego. Najbardziej rozwinięte są żywioły: ogień, woda, powietrze i ziemia. Posiadacz takiej mocy już wcześniej przed przemienieniem może stać się niepokonany z tej dziedziny. Objawami towarzyszącymi podczas czarowania są: ogniki w oczach, unoszenie się nad ziemia, bijące serce, tęczowy połysk przy czarowaniu oraz nie kontrolowane zmiany nastroju do czasu jednej godziny. Przed tym procesem zmiany zachodzi jeden objaw i jest to nie kontrolowane czarowanie. Możliwe jest to, że nawet to co się pomyśli może zostać stworzone. Mocą Świetlną można podzielić się przez więzi genetyczne. Nawet jak dostaje ja 2/10 osób to te dwie osoby mogą podzielić się ta mocą z czwórka wybranych przez siebie osób o tej samej płci. Jednak taki dar ma swoje wady. Wada jest taka sama jak u zwykłych mocy: Nie da się czarować w pomieszczeniach ilozacyjnych na czary." - Ryland skończył czytać. Z szeroko rozdziawioną buzią siedziałam na sofie i powtarzałam sobie w myślach wszystkie słowa. Każde słowo, ale najbardziej zapamiętałem ostatnie zdanie. W moim śnie nie mogliśmy użyć magi.. Byliśmy w takim właśnie pomieszczeniu ilozacyjnym? Coraz ze mną gorzej. Powtarzam się już nawet.
- Laura? Miałeś wcześniej prorocze sny? - spytał się mnie Rocky. Kiwnęłam głową na nie.
- Nie przypominam sobie. Może coś jest opisane w tej książce do Mocy Gwiezdnej? - spytałam. Ross wyrwał Ryland'owi przedmiot i zaczął czegoś szukać. Zatrzymał się na jakimś fragmencie i zaczął go czytać.
- ,,Gwiezdna moc (Starix) nie jest jedną z silnych mocy, ale raz do kilku dni może pokazać się proroczy sen. Nie można nic z tym zrobić, musi spełnić się jego przeznaczenie. Najczęściej nie są to przyjemne scenariusze...". Laura co Ci się śniło?! - krzyknął pod koniec i rzucając książka w Riker'a, podbiegł do mnie oraz złapał za ramiona.
- Ja.. śniło mi się że,.. Yyy. Ross? Halo? Ross obudź się! - zaczęłam krzyczeć do blondyna kiedy z lekko przymkniętymi oczami zaczął się do mnie zbliżać. Stałam w bezruchu z rozszerzonymi oczami i wargami. Blondyn złapał moja twarz w swoje dłonie. Zbliżył się maksymalnie. Musnął moje usta, trwało to krótko, ponieważ kolejny raz zemdlałam...

*Ross*
Nie panuje nad sobą. Nie mam żadnego wyłącznika, dlaczego?! Mam jakieś nie zaspokojone pragnienia. Wystarczyło tylko, że spojrzałem w jej oczy i BAM jestem w innym świecie. Ja nie mogę się w niej zakochać. Z reszta to nie możliwe. To niewiarygodne. Wątpię, żeby coś nas połączyło, ale czy to normalne, że się tak zachowuje w jej towarzystwie? Otóż nie, a przyjaciele raczej się nie całują... Laura  zemdlała kolejny raz. Spojrzałem na książkę, która leżała obok Rik'a. Otworzyłem ja na tej samej stronie opisująca Moc Gwiezdną. Doczytałem ostatni fragment: "...Osoby posiadające te moc mogą mieć jedna z tych wad: mdłości, zawroty głowy, mdlenie, bezsenność lub pragnienie. Te objawy są tylko w przypadkach: zaniepokojenia, bezsilności, bojaźni, miłości, podekstytowania. To wszystko występuje kiedy dana moc się rozszerza."
- Lauretka! - krzyknęła Vanessa.
- Ross. Kiedy wyznasz uczucia? - spytała się mnie Ryd z założonymi rekami.
- Jakie uczucia? Jesteśmy przyjaciółmi. - powiedziałem szybko.
- A to? Co to było? - Riker spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem.
- To było... Sam nie wiem. Czułem, że muszę to zrobić. Chętnie bym to powtórzył nawet agresywniej. Cholera! Co się ze mną dzieje?! - czy ja to powiedziałem na głos?
- On ma jakieś huśtawki nastrojów? - zapytał się Ratliff.
- Możliwe, że posiada okres. - stwierdził Rocky.
- Albo jest w ciąży! - krzyknął Ryland.
- Albo. - przytaknął Riker.
- Hej! Laura się budzi! - krzyknela Vanessa.
- A teraz jej nie pocałujesz? - dogryzła Ryd. Bardzo śmieszne.
- Ja. Pójdę się przejść. - mruknąłem i szybko wybiegłem z domu. Co się ze mną dzieje? Doszedłem do parku. Usiadłem na ławce i zasłoniłem twarz dłońmi. Nie mogę się zakochać. Mój żywioł jest trudny. Woda szybko się wchłania, a jeszcze szybciej wysycha. Z tego wynika, że szybko się zakochuje, a to często okazuje się tylko zauroczeniem. Poczułem czyjąś obecność. Niechętnie podniosłem wzrok i zobaczyłem rudowłosa dziewczynę. Suzan! Ta ruda wiewióra, która rujnuje życie Lau! I Vanessy też.
- Co ty tu robisz? - przytuliłem się do samego krańca ławki.
- Siedzę. Nie widzisz? W końcu mogę Cię obczaić bez tej reszty bandy. - powiedziała przygryzając wargę. Czy ona ma ślepotę?
- Odczep się ode mnie dziewczyno! Nie jestem tobą zainteresowany! - krzyknąłem do niej
- A może wolisz Laurę? - zaśmiała się.
- Jeśli tak to co? Zabronisz mi mamusiu? - zaśmiałem się z niej.
- Widocznie Laura Ci nie mówiła. - uśmiechnęła się cwano.
- Czego mi nie mówiła? - spytałem zaciekawiony. Jednak chyba mam ten okres. Cały czas mam jakieś zmiany nastroju. Rudowłosa popatrzyła na mnie i się wyprostowała. Widać było, że ma botoks w piersiach. Pff... Wole naturalne kobiety, a nie plastiki.
- Nie powiedziała Ci? Ha! No bo przecież ona nie ufa facetom tak jak ja. Ona miała chłopaka, który był dilerem narkotyków. Nic nie rozumiesz? Ona ćpa! Jest zakarzona. W tym proszku był wirus! - krzyknęła przybliżając się do mnie. Chciała mnie pocałować, ale zasłoniłem się ręka, tak że podarowała mi dłoń.
- Fuu... Teraz to ja będę mieć wirusa. - przeszedł mnie dreszcz. Wstałem z ławki i udałem się do domu.
- A ty gdzie idziesz kotku?! - "Wiewióra" podeszła do mnie i szła razem ze mną.
- Po pierwsze nie jestem kotek! Po drugie nie leź za mną, a po trzecie.. PATRZ WYPRZEDAŻ! - pokazałem palcem miejsce za nią.
- Gdzie?! - obróciła się do mnie tyłem i zaczęła rozglądać za sklepem. Ja wykorzystując moment przeteleportowałem się do domu. Tam zastałem wszystkich jedzących kanapki w jadalni.
- Laura. Miałaś chłopaka, który był dilerem? - spytałem prosto z mostu.
- Lau! To prawda? - spytała Ness. Brunetka wstała z krzesła i podeszła do mnie. Byliśmy twarzą w twarz, tylko ja byłem wyższy o pół głowy.
- Tak. Miałam chłopaka Shan'a, ale to nie była jakaś miłość. Nie zrozumiesz, a z reszta nie muszę Ci o tym mówić. To nie twoja sprawa. - powiedziała spokojnie.
- Nie moja sprawa?! Martwię się o Ciebie! Jesteśmy przyjaciółmi! A te narkotyki?! - krzyknąłem. Widziałem, że Laura znów będzie płakać. A co za tym idzie? Mdlenie.
- Chcesz wiedzieć?! Proszę bardzo! Van od razu też się reszty dowie! Shan był ze mną dla zakładu! Ten zakład polegał na rozkochaniu mnie i na faszerowaniu tymi śmieciami! To jest prawda! Gwałt był dogrywką, a raczej jego próba! Gdy wracałam z parku chciał mi na siłę wepchnąć te świństwo do buzi! Ale ja nie chciałam! Podobno wcześniej wrzucił mi coś do coca-coli, ale ja jej nie wypiłam! Jeszcze tego samego wieczora chciał mnie zgwałcić z Alv'em! Zadowolony?! Znasz prawdę! A teraz się ode mnie odwal.. odczep!!! - ze łzami w oczach pobiegła na góre.
- Laura! - krzyknąłem i pobiegłem za nią...

*Riker*
To się młody wkopał. Cały czas ma jakieś problemy. I do tego cały czas te problemy są z Laura. Już się boje co będzie kiedy Ryland się zakocha, a nie będzie chciał się do tego przyznać. A co dopiero Rocky. ,Wypraszam sobie!, I tak wiem swoje! Skończyłem jeść kanapkę.
- Podsłuchujemy ich? - spytał Ryland.
- To są ich prywatne sprawy - powiedziałem. - Chodźcie szybko!
- Tak, tak... To są ich prywatne sprawy pff... Akurat. - Rydel zaczęła mnie przedrzeźniać. Zaśmiałem się z niej szczerze. Wszyscy mi zawtórowali.
- Ciekawe czy nasze moce są opisane w tej książce. - Zastanawiała się Van.
- Pewnie tak. Żywioły na 100% muszą być zapisane. Zresztą Ross znalazł spis treści mocy. Później każdy sobie zobaczy. - powiedział Rocky. Czasami powie coś mądrego. ,Widzisz!, Zatkaj się, bo zmienię zdanie. Weszłem jako pierwszy po schodach. Rozglądnąłem się dookoła, a gdy się upewniłem skąd słychać odgłosy kłótni, ruszyłem w tamta stronę, a za mną cała reszta.
- Czekajcie! Złapmy się za ręce w kółku. - poprosił Rocky.
- On wie co mówi. - mrugnął do Rydel, Ellington. No to już więcej parringów być nie może. Spojrzałem na Van i tym samym przyłapałem ja na wpatrywaniu się we mnie. Uśmiechnąłem się i mrugnąłem do niej. Zaśmiała się pod nosem. Ma słodki śmiech. Złapaliśmy się wszyscy za ręce i wykonywaliśmy polecenia Rocky'ego.
- Zamknijcie oczy... Pokaże wam obraz taki jaki ja widzę, ale uda to się wtedy, gdy będziecie skupieni. - powiedział. Zamknąłem oczy i teraz miałem ciemność. Zero kolorów. Ciekawe doświadczenie. Nagle coś zaczęła mi się pojawiać. Jakaś kolorowa plama. Po chwili widziałem dwie sylwetki, zapewne Ross'a i Laury. Kłócili się. Nie widziałem dokładnie ich twarzy, ale wszystko słyszałem.
- Ross przestań!
- Ale..
- Nie ma ale! Kolejny raz doprowadziłeś mnie do płaczu.
- Przepraszam! Ja nie chce Cię stracić!
- Widocznie tak ma być..
- Nawet tak nie mów! Ja pierwszy raz mam przyjaciółkę! Zawsze byłem tylko z siostra!
- Rydel to przecież dziewczyna! Po tylu, tylu latach, a dosłownie od kołyski ją znałeś i powinieneś wiedzieć jakie są dziewczyny!
- Rydel jest inna! Ona jest zwariowana i szalona. Śmieje się sama z siebie i jest cały czas radosna! Rzadko widziałem żeby płakała! Może ledwie dwa razy!
- Widzisz ja jestem inna.
- Ale Lau...
- Nie mów tak do mnie.
- Dlaczego? Co się dzieje?
- Za bardzo przypominasz mi Shan'a. Za bardzo jesteś podobny. A to zdarzenie według mnie się niedawno odbyło..
- Ja jestem inny... Udowodnię Ci to!
- Tsa jasne.
- Poczekaj do jutra.
Otworzyłem oczy. I wtedy właśnie Ross wyleciał z pokoju. Na liczniku miałby 100km/h!
- Wow! Mnie by nawet przegonił... - RyRy rozszerzył oczy.
- Ross! DEBILU! - Rydel się zerwała i poleciała za blondynem.
- Gdzie ten głupek?! - Laura wyleciała ze swojego pokoju. Rocky zdążył pokazać na schody, a brunetka pobiegła rzucając krótkie ,dzięki,.
- Laura! Kartka Ci wypadła! - krzyknął Ell i schylił się po wymienioną rzecz. Na pewno ja przeczytał, bo tak jak reszta poleciał za wszystkimi.
- Cholera Ross! Nawet się nie waz! - warknął Rocky i zbiegł po schodach. Zostałem sam z Vanessa.
- Co im się stało? - spytała się mnie brunetka.
- Nie wiem i szczerze boje się sprawdzić tej kartki. - powiedziałem poważnie.
- Powinniśmy może ja przeczytać? - spytała. - Wiesz.. mieli tak reakcje jakby coś się działo poważnego.
- Może?.. No dobra. - powiedziałem i podniosłem kartkę.
- Co tam jest napisane? - zaciekawiona oparła się o moje ramię i stanęła na palcach. Po chwili rozszerzyła oczy do maksimum. Jej brąz tęczówki zmieniły się na czarne. Spojrzałem co jest napisane. "Skoro nie mogę Ci udowodnić słowami, udowodnię Ci czynami. Jestem winien twoich smutków, skok w bok przyniesie dużo skutków... Dla Ciebie skocze z mostu". Potrafi rymować... Ross ty debilu!
- Choć. - złapałem Ness za rękę i teleportowałem nas tam gdzie podpowiada mi intuicja. Na most przy parku. Jak zwykle pojawiły się te iskry i dym, ale już się przyzwyczajam.
- Ross! Jak ty to zrobisz to Ci obiecuje, że..! Aaa! - krzyknąłem, gdy znaleźliśmy się na miejscu. Zobaczyłem tam Laurę, Ross'a, Ryland'a, Rydel, Ellington'a i Rocky'ego. Tylko, że... To niemożliwe!

*Vanessa*
Czy ja widzę to co powinnam widzieć? ,Tak to rzeczywistość, Ale jak oni? JAK?! DLACZEGO?! ,Od dawna wiedziałem, że się kochają, wiec nic w tym dziwnego., Dla Ciebie nic, a dla mnie tak. Nie rozumiem jak tak można. Chociaż... może będę ciotka! ,Van ogarnij się., Sam się ogarnij wymyślam imiona dla wnucząt. Dobra wiedziałam, że oni coś do siebie czują, wiedziałam, że nie chcą się do tego przyznać. I moja rówieśniczka też to wiedziała. Kiedy wyławiałam informacje ona zaprzeczała WSZYSTKIEMU. Tak samo ON! Nigdy ich nie zrozumiem. Nikt ich nie zrozumie. Cały czas wgapiałam się z rozszerzona buzia w...

***
Hi People!
Dodaję rozdział według tradycji, w Niedziele :D Tak, tak ja dobra :*
Powiem tyle:
Śnieg pada, Piccolo na urodziny Ross'a jest, Nowy Rok bez postanowienia, prezentów dużo, humor zryty, weny maksymalnie i czytanie do 3.00 wieczorem xD
A jak u was?

PO RAZ KOLEJNY TŁUMACZ NA MOIM TELEFONIE MNIE ZAŁAMAŁ:
Wbiegłam - Śniegiem
Przykryła - Przyleciał czy Przeleciał...
Przymknęłam - Przyminełam
Wstali - Wstąpił
Podzielić - Podziemia
Ich - Och (bez komentarza xD)

Już nie zanudzam ;). Powiem tyle, że postanowiłam dodawać "zwiastuny" w Środy.
DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE I NOWE CZYTELNICZKI :3 (MAM NADZIEJE)

JAK TRADYCJA NAKAZUJE: KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ :*

Pozdrawiam,
Sashy ♫

piątek, 26 grudnia 2014

Ankieta i zapowiedź rozdziału

Ogłaszam wyniki ankiety :o
Werble proszę...


Ross - 5 - (29%)
Laura - 8 - (47%)
Rydel - 6 - (35%)
Ellington - 2 - (11%)
Rocky - 4 - (23%)
Vanessa - 2 - (11%)
Riker - 3 - (17%)
Ryland - 8 - (47%)

Tak, więc coś stanie sie z tymi osobami w 20 rozdziale :D Jestem na 18, więc już niedługo będę dumać co się stanie z Laurą i Rylandem!

Do niedzieli z rozdziałem 9!
Mam dla Was małą zapowiedź :3 :

- Laura? Miałeś wcześniej prorocze sny?

- Możliwe, ze posiada okres. - stwierdził Rocky.
- Albo jest w ciąży! - krzyknął Ryland.
- Albo. - przytaknal Riker.

- Fuu... Teraz to ja będę mieć wirusa. - przeszedł mnie dreszcz. Wstalem z ławki i udalam sie do domu.

Podsluchujemy ich? - spytał Ryland.
- To są ich prywatne sprawy - powiedziałem. - Chodzcie szybko!
- Tak, tak... To są ich prywatne sprawy pff... Akurat.


środa, 24 grudnia 2014

Z okazji Świąt...

Merry Christmas Everyone!

ŻYCZĘ WAM WSZYSTKIM WESOŁYCH ŚWIĄT!
UŚMIECHU NA TWARZY, WSZYSTKIEGO O CZYM SERCE MARZY,
KARPIA NA STOLE, MIKOŁAJA W POPIOLE,
RADOSNEJ RODZINY, ROZPROMIENIOWANEJ MINY,
R5 POD CHOINKĘ, WALNIĘTĄ RODZINKĘ,
PEŁNO RADOŚCI I WIECZNEJ MIŁOŚCI!

ŻYCZY SASHY ♫

Jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia, a teraz przepraszam idę sprawdzić czy mój kot zacznie mówić o północy *.*


niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 8 A co ma klub i Twoje nachlanie do tego wszystkiego?

*Vanessa*
Obudziłam się wypoczęta jak nigdy. Dzisiaj nikt mi nie przeszkodził w pobudce. Rozciągnęłam się i mając zamknięte oczy powędrowałam do łazienki. Mój dywan delikatnie muskał mi stopy, a że trasę mojego pokoju znałam na pamięć potrafię dojść wszędzie. Chyba zapomniałam zamknąć okna, bo strasznie wieje. Ręką złapałam za klamkę, a przynajmniej chciałam. Jak na złość nie mogłam jej znaleźć. Postanowiłam otworzyć oczy. Przecież... JESTEM POD MOSTEM! ALE JAK?! Aaa.. No tak, bo u mnie nie ma dywanu. A to jest trawa. Tylko jak ja się tu znalazłam? Pstryknęłam palcami i ubrana oraz odświeżona postanowiłam przeteleportować się do domu. Zebrałam swoją moc. Po ciele przeszły mi ciarki, z mojej klatki piersiowej zaczęły lecieć fioletowe iskry, a włosy falować. Uniosłam się kilka centymetrów nad ziemią po czym przed oczami pojawiła mi się fioletowa błyskawica i.. znalazłam się w salonie. Hmm... Pierwszy raz takie coś mi się przytrafiło. Nigdy nie miałam takich objawów.
- Laura! Rydel! Chłopaki! - krzyczałam na cały dom, ale nikt się nie odzywał. Może oni tez są w jakimś ciekawym miejscu? Przed moimi pięknymi oczami ukazał się żółty dym, a po chwili z niego wyszedł Ross.
- Vanessa? Nie wiesz co się stało? - spytał trochę o tempiały.
- Nie.. Nic nie pamiętam. Przecież po kręglach normalnie poszliśmy spać! - machałam rekami.
- Właśnie! A obudziłem się na jakimś drzewie! Do tego jak czarowałem zacząłem się unosić i jakieś żółte iskry ze mnie leciały..
- Ze mnie też tylko fioletowe. A ja byłam pod mostem!
- To jest dziwne.. - przetarł sobie twarz, a po chwili w salonie pojawił się niebieski dym. Jak się okazało to był Riker.
- Czy wy też..? - pytał, ale się nie dopytał.
- Tak. - od powiedziałam razem z Ross'em.
- Miałem jakieś grawitacyjne przeżycia i leciały ze mnie niebieskie iskry. Nigdy wcześniej takiego czegoś nie miałem! - mówił przejęty.
- Z nami też coś takiego było. - powiedzieliśmy i przedstawiliśmy co się z nami działo.
- Hah. A ja się obudziłem w stodole. - podrapał się po czuprynie. Wyglądał tak mrrr... Chwila czy ktoś to słyszał? Wytniecie to? (nie nie wytnę Vanesso :* - aut.) A to szkoda... Teraz w pomieszczeniu pojawił się różowy dymek, a z niego wyszła Delly.
- JEZU JAKIE SZCZĘŚCIE! JAK JA SIĘ CIESZĘ, ŻE WAS WIDZĘ KOCHANI! - krzyczała i nas tuliła. - A gdzie reszta? - opowiedzieliśmy jej naszą historie ze spaniem i zjawiskami w magii.
- Na razie wróciła z nas tylko czwórka. - dodałam pod koniec.
- Hę... U mnie z magią było tak samo jak u Van z różnicą koloru. Był różowy. A gdzie ja spałam.. Obudziłam się w lesie. - powiedziała i wstrząsnęła ciałem z obrzydzeniem. Znam ten ból. Po naszym monologu w pokoju pojawił się czerwony dym. Nawet troszeczkę bordowy. Ale nie będę się bawić w: to był kolor dojrzalej róży z nutka lekkiego.. Oj no nie miałam tak mówić. Z tej całej mgły wyszedł Ryland.
- RyRy! - rzuciła się na niego Rydel.
- O dziwo też się cieszę, że Cię widzę. - przytulił ją. - co się stało? - i znowu opowiadanki i opowiadanki. - No to witam w klubie! Ja miałem tak z ciemnym czerwieniem, a do tego obudziłem się w psiej budzie! - rzekł oburzony z założonymi rekami. Zaczęliśmy się śmiać. Teraz w pokoju pojawił się jasno-zielony dym. A w tym dymie był Rocky.
- O! Wpadłeś na pomysł, żeby teleportnąć się do domu? - spytał z sarkazmem Ross.
- Właściwie to tak. - przyznał, a Riker zrobił faceplama.
- A ty gdzie spałeś? Bo na 100% się unosiłeś i leciały z ciebie jasno-zielone iskry jak myślę. - powiedziała od razu Rydel i w skrócie powiedziała co się z reszta działo.
- Jakby mi z myśli czytała.. A ja to powinienem robić! - oburzył się brunet. - Ale ja za to spałem na pustyni.
- Na pustyni? Na pewno? - pytał się Ryland.
- Możliwe, ze to była kuweta... - podrapał się po brodzie. Nagle pojawiła się ciemno-zielona poświata, a w niej Ratliff.
- Ja nie mogę! Byłem jakim cudem w zoo z surykatkami! A do tego jakieś iskry ze mnie leciały i latałem wbrew swojej woli! - wygadam się szybko.
- Rocky weź powiedz po swojemu co z nami było. - powiedziałam wykończona.
- No, bo Van się obudziła pod mostem, RyRy w budzie, ja w kuwecie, Ryd w lesie, Ross na drzewie, a Rik w stodole. Do tego każde po kolei miało taki kolor poświaty: fioletowe, czerwone, aż bordowe, jasno-zielone, różowe, żółte, niebieskie i ty ciemno-zielone. - wytłumaczył w miarę szybko. Tak... Powiem to samo Lausi. Chwilka, a gdzie ona?!
- GDZIE LAURA? - spytałam głośno i wyraźnie. W tej samej chwili ujrzałam jasno-czerwony dymek. To musi być Laura! Nie myliłam się. Wyszła z niego brązowooka.
- Laura tak się martwiłam! - przytuliłam brunetkę z całych sił.
- Van... usi..zz.. nee....ak...enu..
- A tak sorki. Pomińmy temat ze leciały z Ciebie czerwone iskry i się unosiłas. Z nas też leciały co Ci zaraz Rocky wytłumaczy, mów gdzie się obudziłas. - brunetka patrzyła na mnie z rozszerzonymi oczami. No tak powiedziałam połowe tego co się u niej wydarzyło, a nawet mnie przy niej nie było.
- No obudziłam się.. w klubie obok nagiego mężczyzny. - wzruszyła ramionami.
- Co?! - krzyknął Ross z oczami na wierzchu.
- Żartuje. Byłam zawinięta w dywanie. - przyznała uśmiechając się. Zaśmiałam się z reakcji blondyna. Gdy ja się cały czas śmiałam Rocky tłumaczył mojej siostrze co się miedzy innymi z nami działo. Wtedy to już się wszyscy śmiali.
- Dobra, ale.. Jak to się wszystko stało? - spytałam.
- To nie wygląda na jakiś tam żart. - powiedziała Rydel.
- To jest trochę podejrzane. - przyznał Riker siadając na kanapie.
- Dokładnie. - przytaknęłam mu i razem z resztą usiadłam na sofie.
- Najpierw ta akcja w klubie, później ten samochód bez kierowcy, a teraz to?! - krzyczał Ross.
- A co ma klub i twoje nachlanie do tego wszystkiego? - spytał Rocky.
- Ja was obserwowałem to on wypił tylko jednego drinka. - przyznał Ryland. - Tak samo Riker.
- Czyli albo maja słaby łeb, albo coś się dzieje. - przyznał Ellington.
- Ktoś też mógł nam coś dosypać. - dodał Riker.
- Czyli pierwsza sprawa wyjaśniona. Teraz druga. Samochód. Jakieś propozycje? - spytałam.
- Może auto-matyczna skrzynia biegów? - za proponowała Laura.
- Karzeł za kierownica? - dodał Ratliff.
- Inteligentny samochód? - spytał Ross.
- Magia? - stwierdził Riker.
- Czyli mniej-więcej mamy wyjaśnioną drugą sytuacje. - stwierdziła Laura.
- To teraz te nasze pobudki. - Ell klasnął w dłonie.
- Lunatykujemy? - zaśmiał się Ryland.
- Ta.. Jasne. Według mnie czarujemy przez sen. - powiedział Ross.
- Albo.. - zaczęłam.
- Co albo? - spytała Rydel
- Albo. Samo albo. - powiedziałam zrezygnowana.
- Może ktoś chce nas rozdzielić? - zapodał 21-letni brunet.
- To jest dobry trop.. - przyznał Ryland.
- Najpierw skłócić nasza rodzinę. - wyliczała Laura.
- Później spowodować wypadek lub śmierć, przez która każdy byłby załamany. - powiedział zapatrzony w jeden punkt Ross.
- A na sam koniec jak wszystko nie zadziała. Rozdzielenie. - powiedziałam.
- Coś jest na rzeczy! - krzyknął Rocky z Ell'em.
- Ale o co chodzi z tymi obłokami i iskrami? - spytała Rydel.
- Kolejna zagadka! - załamał się Riker. Ponieważ siedział obok mnie objęłam go ramieniem i pocałowałam w policzek. No co?
- Czy tak czy siak musimy ją rozwiązać. - zachęcił nas młody. - ona dotyczy nas.
- RyRy ma racje - poparłam go.
- Może są jakieś księgi z wytłumaczeniami? - spytał ożywiony Ross.
- Wszystkie magiczne książki są w świecie czarów. - przypomniał wszystkim Riker. No nie wszystkie.
- Co?! Jak to?! - wydarł się Rocky.
- Laura! LAURA! Mówię do Ciebie! - machałam siostrze przed twarzą ręka. - O obudziłaś się. Pamiętasz ta książkę? Tą od tej pani, która nas dopadła przed opuszczeniem. Dała nam prezent. Idź po niego! - mówiłam strasznie szybko. Pewnie ze zdenerwowania i podekstytowania. Laura pobiegła na góre po książkę. Co chwila słyszeliśmy jak coś upada lub zlatuje. Pewnie jej szuka. Coś tak nagle ucichło i słyszeliśmy tylko głucha ciszę. Przez jakiś czas nikt nie wydawał z siebie ani jednego dźwięku. Ten spokój zagłuszyla Laura schodząca po schodach. Głośniej się nie da?! Laura pojawiła się koło nas trzymając masywną książkę.
- Komu się na tyle nudzi by ją poczytać, albo chociaż znaleźć potrzebne informacje? - spytała.
- Ja sobie po kartkuje. - za proponował Ryland.
- Okey. Trzymaj. - Lau rzuciła w niego książką, aż ten upadł.
- Życzę powodzenia - powiedzieli Ell, Rock, Ross'y i Rikuś. Pomocna rodzinka tylko w wyjątkowych sytuacjach. Taa...

*Ryland*
Nie no super rodzinka! Oglądają sami telewizje, a ja mam szukać jakiejś wskazówki na temat naszej magi? Co to ma w ogóle być?! FOCH. Ehh.. Ryland nie marudź sobie w myślach tylko szukaj. Im szybciej znajdziesz tym lepiej dla Ciebie i innych, ale głównie dla Ciebie. Co tutaj jest. ,,Kiedy otrzymujemy moce", ,,Jakie zmiany zachodzą w wieku nastoletnim", ,,Co się dzieje pod starość", ,,Dlaczego moc nas zabija...". Jest tu wszystko, ale tylko nie to czego nam potrzeba. Nerwowo przekładałem kartki. Pełno liter. Już mi się obraz rozmazuje. Mam jakąś mgłe przed oczami. Poczułem jak ktoś się do mnie dosiada. Podniosłem wzrok i spotkałem oczy Laury.
- Może Ci pomóc? - spytała.
- Wiesz, przydałoby się. - zaśmiałem się. Przeglądaliśmy kolejne kartki. Dlaczego ja większości nie widzę?
- Laura czy jak czytasz bolą Cię oczy i zachodzą mgłą? - spytałem się jej. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem i szybko pobiegła chyba do swojego pokoju. Po chwili wróciła.
- Odchyl głowę. - powiedziała. Wykonałem jej polecenie. - Teraz otwórz szeroko oczy i nie mrugaj. Na początku będziesz się czuł trochę dziwnie, ale przejdzie po godzinie. - powiedziała. Poczułem coś na oczach. Czułem się jakby moje gałki oczne wyschły, a ja dalej nie mrugałem.
- Mogę? - spytałem pokazując na powieki.
- A! Tak, tak - odparła, a ja szybko zacząłem mrugać. Poczułem na oczach ulgę. Spojrzałem na księgę. Wszystko wyraźne.
- Co to jest? - spytałem brunetki.
- Soczewki. Używam ich. A teraz bierzmy się do pracy, bo zostanie nas wieczór. - przyznałem jej racje i z powrotem szukaliśmy czegoś co wyjaśni nam te objawy. W tej książce jest chyba wszystko! Jakieś eliksiry, jak czarować, doświadczenia, informacje. Wszystko. I pomyśleć, że to jedyna taka książka na Ziemii. To antyk. Gdyby ktoś chciał ją zdobyć zapłaciłby miliardy. Ale i tak nic by nie doczytał. Śmiertelnikom treść książki się zamazuje lub znika. Takie zabezpieczenia. Nagle przeleciał mi przed oczami tekst. ,,Zmiany w czarowaniu, iskry, dym".
- Patrz. - pokazałem Laurze ten tekst. Rozszerzyła oczy.
- RyRy jesteś genialny! - krzyknęła i mnie przytuliła. Momentalnie każdy na nas spojrzał. Uuu... furia w oczach jednego z blondynów. Coś tu się kroi.
- Macie? - spytał Rik.
- Tak! Słuchajcie:
''Unoszenie się nad ziemia, błyskawice, dreszcze, iskry z klatki piersiowej, powiew wokół ciała, otoczenie kolorowym dymem przy czarowaniu i po to są objawy przeciążenia magii tak zwanej Necer. Jest to rzadko spotykane rozszerzenie magi. Osoba, u której te objawy się pokazały otrzyma wkrótce nowe moce, a wcześniej jej moc może się rozszerzyć. Nie wiadomo kiedy i nie wiadomo gdzie. Towarzyszące kolorowe obłoczki są tylko nic nie znaczącym elementem. Jest to wasz ulubiony kolor, albo kolor odpowiadający charakterowi. Ten proces trwa do 6 miesięcy. Powyższe objawy czyli unoszenie się, iskry, dreszcze itp. zostaną już na zawsze. Nie jest to nic złego, wręcz przeciwnie. Osoby takie jak opisuje ten opis są bardziej wytrwałe i ich moc wykracza poza granice, są one podziwiane przez resztę istot magicznych. 2/10 przypadków ma moc ogólno-światowo-magiczną. Żeby poczytać o mocy ogólno-światowo-magicznej należy przejść na stronę 529 na temat: Moc świetlna".- Laura skończyła czytać i zemdlała.
- Lau! - krzyknęła Vanessa.
- Czyli jeśli mam dobrze wiedzieć jesteśmy jacyś nienormalniejsi od tych nienormalnych jeszcze bardziej? - powalił wszystkich Rocky.
- Albo co gorsza jesteśmy zmutowani? - spytał Ellington.
- Mamy rozszerzoną moc debile i dostaniecie nowe moce! - puknął się w czoło Ross. Podszedł on do Laury, Rydel i Vanessy, które budziły ta pierwszą.
- Musimy poszukać jeszcze tylko tą ,,Moc Świetlna" i mieć święty spokój. - powiedziała Rydel wachlując brunetkę. Ale tą przytomną, bo i ona była na skraju cierpliwości.
- Ross może obudź Laurę? Pocałuj ją czy coś. - powiedział od tak o Riker. W salonie rozbiegło się głośne ,Uuu,. No to się wkopaliśmy. Ross zamachnął się, a z jego ręki buchnęła żółta iskierka. Po krótkiej chwili Riker, Rocky, Ellington i ja byliśmy mokrzy. Trzabyło się nie odzywać. Teraz oblał troszkę Laurę. Dziewczyna obudziła się.
- JA NIE CHCE NOWYCH MOCY! - krzyknela na wstępie.
- Siostra. Spokojnie to nic strasznego. Jak na razie. - próbowała pocieszyć ją Vanessa. No nie wiem, ale chyba się jej nie udało. Laura zaczęła dyszeć szybko i płytko.
- Oddychaj.. Spokojnie. - uspokajał ja Rocky.
- Najlepiej niech się napije, albo nie tabletkę jakaś weźmie na uspokojenie. - za proponowałem.
- Macie. - Ross podał szklankę wody i tabletkę dziewczynie. - lepiej?
- Troszeczkę. - uśmiechnęła się słabo i usiadła tak jak wszyscy na sofę.
- Może lepiej następny temat przeczytamy później jak Lu się uspokoi. - za proponował Riker. Wszyscy przytaknęliśmy. Chociaż wiem teraz co się z nami stanie. Ale nie wiadomo jak, nie wiadomo kiedy. Taka niespodzianka. W sumie jestem ciekawy swojej nowej mocy. Nie pamiętam, żeby oprócz biegów i latania z czegoś jeszcze dobrze mi szło. Szczerze wątpię czy dostanę coś nowego, ale skoro już pojawiły się u mnie te objawy. Widocznie tak miało być. 2/10 przypadków ma moc ,,Ogólno-światowo-magiczną". To musi być dopiero coś. Możliwe, że to jakaś dwójka z nas ją dostanie, albo w ogóle nikt. Jest nas 8 więc.. Różnie może być. Może to być też tylko jedna osoba z nas. Mało to ludzi nad przyrodzonych istnieje? Jest ich cała masa tylko są ukryci. My jesteśmy wygnani. Fakt. Ale na 100% było o wiele więcej wydalonych ze Świata ,,abra ka-dabra,,.

*Narrator*
Lynchowie i Marano postanowili najnormalniej w świecie uczcić swoje pierwsze spotkanie w basenie. Wszyscy byli bardzo podekstytowani. Nie każdy magik ma możliwość dostania dodatkowej mocy. A do tego 2 osoby z takich 10 może mieć moc wszech-stronną. Jeszcze nie przeczytali oni o co chodzi z tą całą ,,Mocą-ogólną,,. Co prawdę korci ich żeby choć rzucić okiem na linijki tekstu i przeczytać choć tyci kawałek, ale wiedzą, że lepiej z tym poczekać. Do poprawy stanu nadal oszołomionej brunetki. Laura nie może uwierzyć, że dostanie jeszcze inną moc niż Gwiezdna i Ziemii. No bo co by w sumie mogła jeszcze mieć? Nie wiadomo. Chłopcy wskoczyli na bombę do basenu oblewając przy tym wodą dziewczyny. Wściekła trójka panien rzuciła się do wody i z wielkim pluskiem w niej wylądowała. "Nastolatkowie" trochę się po chlapali cieczą. Po tej wspólnej pięcio-minutowej zabawie każdy zaczął pływać. Laura płynęła na plecach zapatrzona w ciemniejące niebo. Od zawsze uwielbiała wschody i zachody słońca. Na wschody często się nie załapywała, ale jeśli chodzi o zachody.. zawsze. Kochała patrzeć na ciemne niebo i gwiazdy, które mogła dodawać, odejmować i przestawiać. Brunetka uwielbiała po prostu noc. Świeże powietrze, lekki wiatr i dobrana temperatura uspokajały ją. Jej siostra Vanessa miała inny zwyczaj uspokajania się. Ona uwielbiala rysować. Tak. Van rysuje. Pokazywała często swoje prace Laurze. Jej rysunki są szkicowane, a tematem przewodnim jest blask, księżyc, noc.. W sumowaniu te dwa rożne rodzaje uspokojenia są u dwóch rożnych osób, ale również mają ze sobą wspólna cechę. Taka cechę miały siostry. Uwielbiały patrzeć się w niebo.. Młoda Marano tak się rozmarzyła, ze zaryła głowa w brzeg basenu.
- Ałł! - pisnęła.
- Laura. Masz ciekawe te myśli, ale za często ich używasz. - zasmial się Rocky.
- On ma jakiś wyłącznik? - spytała się Van.
- Żeby nie czytał w myślach? - spytał się jaśniej Van, Riker. Brunetki żwawo pokiwały głową.
- Musi się zakochać. - powiedziała Rydel.
- Uuu - rozległ się chór dwóch blondynów.
- Jak na razie wasze myśli znam i mogę je ujawnić. - zagroził brunet chłopakom. Oni szybko zanurkowali pod wodę. Jakby to ich uratowało...

***
Hi people!
W związku z tym, że wczoraj poprawiałam błędy do 23, dziś jest rozdział z rana :) Cieszycie się? xD
...Niedługo skończy się ankieta i chyba to Ryland będzie miał "niespodziankę", aż się zdziwi...
...Kolejna wiadomość: Postanowiłam po Nowym Roku odwiesić mojego pierwszego bloga, ale że tak powiem na drugim blogu. O co chodzi? Po prostu pierwszego bloga pisałam na Bloog.pl i nie zabardzo mi tam pasuje, więc stworzyłam bloga na blogger i tu zacznę kontynuować od 8 rozdziału. A to wszystko przez Abi, która mnie o to zapytała xD. Robie to dla Ciebie Ab :*
...Co tam jeszcze... a! Dodam jeszcze dziś dwie nowe zakładki, o których mówiłam tydzień temu. To będą ciekawostki i ta Magiczna Księga xD.
...A TERAZ CHCIAŁABYM PODZIĘKOWAĆ: karolina ostrowska, Anna R, Karolina Marano, Pαткα Cнєя, Oliwia Kaczmarczyk, Anonimkowi, Olga Lynch oraz Louise Noir. Są to osoby, które choć raz skomentowały rozdział lub, które mnie obserwują :* Nie zapominając o Abi, która komentowała mój poprzedni blog i dodawało mi to kopa :D
TO KONIEC ;-; A TERAZ...

WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! ROSS'A I R5 POD CHOINKĄ, A TAKŻE MIKOŁAJA W STRINGACH :D.

tradycja :* : KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Pozdrawiam,
Sashy ♫

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 7 BO TEN DEKIEL NIE UMIE CZAROWAĆ NORMALNEJ H2O TYLKO Z CHLOREM!!!

*Laura*
Biegłam przed siebie. Nie patrzyłam gdzie, nie patrzyłam dokąd. Jak najdalej od rzeczywistości. Chciałam biec by się uwolnić. Wszystkie wspomnienia wróciły. Znowu. Było już kilka takich nawrotów moich dawnych wspomnień, ale nigdy tak nie zareagowałam. A tym bardziej przy osobie, na której mi zależy. A szczególnie na przyjaźni mi zależy. Ja... Nie dałam rady! Po kilku chwilach zatrzymały mnie silne ręce na biodrach, które nie pozwalały mi się ruszyć. Stałam na ulicy, a przetrzymywał mnie Ross.
- Laura! Obudź się! Jestem przy Tobie! Nic Ci się nie stanie! - krzyczał potrząsając mnie za ramiona. Spojrzałam na niego już przytomnym wzrokiem. Widziałam w jego oczach strach. Szybko się do niego przytuliłam. Szlochałam w jego ramiona.
- Dziękuje, że jesteś Ross! - mówiłam w jego ramię.
- Cii... Już dobrze. Wszystko będzie dobrze. Jestem przy Tobie. - mówił głaskając moje plecy. Usłyszałam jakiś hałas. Coś jak jakiś pojazd... Cholera jesteśmy na ulicy! A za chwile walnie w nas auto!
- Ross!!! - krzyknęłam przerażona, gdy ten stanął przede mną.
- Schowaj się za mną! - krzyknął. Po chwili pokazał się samochód. Pojazd bardzo rozpędzony jechał w naszą stronę. Ale co blondyn chce zrobić?! Kiedy samochód był kilka centymetrów przed nami chłopak wyciągnął ręce i przykładając je do maski zatrzymał samochód. Ale jak?! Wiedziałam, że ma wielką sile, ale żeby zatrzymać samochód, który jedzie więcej niż 250km/h?! I do tego nawet nie drgnął! Uratował mi życie.. NAM uratował życie. Ale najdziwniejsze było to, że nikogo w tym aucie nie ma. To już szczyt wszystkiego. Blondyn wyprostował się i spojrzał na mnie.
- Nic Ci nie jest? - spytał. Pokiwałam przecząco głową z lekkim uśmiechem, przeplatanym łzami.
- Laura!!! - usłyszałam krzyki Van i rodzeństwa Lynch. Podbiegli do mnie i przytulili mocno.
- Uratowałeś ją... Uratowałeś was. Dziękuje! - Vanessa przytuliła do siebie blondyna. Ale jak oni się tu znaleźli?

*Rocky* 10 minut przedtem
- Masz ich?! - pytały się mnie w kółko dziewczyny.
- Ledwo co ich widzę! - mocniej zacisnąłem powieki. - są na ulicy. Laura i Ross się przytulają, a brunetka płacze. Zasłania mi dalej mgła. Nic nie widzę więcej.
- A lokalizacja?! - spytał się mnie krzykiem Riker.
- Czekajcie! Jak się stresuję to nic mi nie wychodzi! Uhh.. Są na ulicy Frezing na pierwszym skrzyżowaniu! - powiedziałem szybko otwierając oczy.
- Dawajcie teleportujemy się! - powiedział Ryland. Złapaliśmy się za ręce i po chwili pojawiliśmy się wszyscy na jakiejś ulicy.
- A gdzie skrzyżowanie? - spytał Ellington.
- A gdzie młodzi?! - powiedziała Rydel poprawiając Ell'a.
- To nie ta ulica! - powiedziałem. - to jest ulica Langley! Stąd jest tylko 5 minut drogi pieszo do Frezing!
- Moja moc nie działa! - zapiszczał Ryland. Spróbowałem teraz ja. Nic nie widzę i nie słyszę. Dziwne.
- Ja też nie mogę nic czarować! - powiedziała reszta.
- No to biegiem! - krzyknęła Vanessa. Martwiła się o siostrę. To na pewno! Twoja inteligencja dobija Rock! Wszyscy się martwimy o Ross'a i Laurę. Dobiegliśmy akurat wtedy kiedy Ross'y zatrzymał rozpędzony samochód przed sobą i Lau.
- Pamiętacie jak czytaliśmy o rodzinnych więziach? - spytał Riker. - Że jak jeden członek rodziny zbiera w sobie całą magię to reszta traci na chwilę swoje moce i siłę. On właśnie to zrobił. Zebrał całą magię! - dodał.
- Teraz sobie przypominam. - powiedziała Rydel. Szybko podbiegliśmy do nich i zaczęliśmy tulić z na przemiennymi krzykami radości. Nic im nie jest. Koniec marudzenia Riker'a i Amen.
- Ross użył całej swojej mocy. - po informował wszystkich Ratliff. Wszyscy to wiedzieli od Rik'a, ale nie Lau, więc to najbardziej zdziwiło ją. Dosłownie rzuciła się na blondyna. On ja mocno przytulił.
- Wracajmy już do domu. - zadecydował puszczając z objęć dziewczynę. Za pomocą teleportacji (tym razem bez niespodzianek) dość szybko zjawiliśmy się w naszym domu. Umyci i przebrani poszliśmy spać o godzinie północnej.

*Ellington*
Obudziłem się dość wcześnie. Umyłem się i ubrałem. A po tym z Rockym zacząłem rozmowę. Co z tego, że w myślach? Ale! Wpadliśmy na pomysł by obudzić naszą rodzinkę. Ja budzę Ross'a, Riker'a i Vanessę, a Rocky obudzi po mnie Laurę, Rydel i Ryland'a. Uuu... będzie się działo. Na początek wszedłem do pokoju Ross'a. Chłopak rozłożony na łóżku. Kołdra na ziemi. A ja muszę zrobić zdjęcie. No wybaczcie, ale nie spotykam codziennie śpiącego chłopaka zwisającego głową w dół z rozdziawioną japą, a do tego w różowych bokserkach. A może to slipki? Zrobiłem szybko zdjęcie. Teraz jak by go obudzić.. Jego własnym żywiołem. Z czarowania wodą w dawnej magicznej szkole miałem 2, a blondyn 6, ale co tam. Możliwe, że go poparzę. Wyczarowałem nad nim kulkę wody i rzuciłem ją prosto w twarz blondyna.
- Co się dzieje?! Nie oddam wam Luny! - zerwał się i zaczął patrzeć dookoła. Napotkał moją zacną osobę.
- Ubieraj się i wstawaj. Bo zabiorę Ci Lunę! - ostrzegłem.
- Po moim trupie! - zawarczał i zabierając ze sobą gitarę wszedł do łazienki. Tak. Ross bardzo kocha swoją gitarę. Dostał ją jeszcze w tym drugim świecie od rodziców. Teraz byłem w pokoju Riker'a. Tego raczej ogniem nie obudzę, pomijając fakt, że spaliłem salę kiedy sobie czarowaliśmy w klasie. Niby pani powiedziała płomień na 2 centymetry, a nie 2 coś tam metry.. Cicho sza. Postanowiłem na klasyczną pobudkę.
- Riker wstawaj pali się! Dom się chajczy!!! - krzyknąłem. Blondyn zerwał się na równe nogi.
- Co?! Gdzie?! Jak?! To nie ja przysięgam! - zaczął się bronić, a ja śmiać. Kiedy mnie zobaczył uspokoił się.
- Ubierają się. I nie pali się. - powiedziałem już wychodząc.
- Zauważyłem. - mruknął i wszedł do łazienki. Teraz chyba najgorsze - pokój Van. Cicho i spokojnie znalazłem się w jej pokoju. Tylko jak ją obudzić? Przecież za bardzo nie wiem jak można ją budzić tak, żeby nie wkurzyć tej bestii. Zastosowałem najprostszą metodę, czyli zrzucenie kołdry z dziewczyny. Ktoś zaczął krzyczeć, a raczej piszczeć jak dziewczyna. Pewnie to Ross. Zrzuciłem materiał gdzieś za siebie, a brunetka obudziła się.
- Aaa!!! Molestator! Gwałciciel! Dziffkasz! Zboczeniec! Bandyta! Gangster! Agent z XXL!!! Aaa! - krzyczała w niebo głosy.
- Chciałem Cię obudzić! - krzyknąłem do niej.
- OBUDZIĆ?! JA CI Z GŁOWY TAKIE POMYSŁY WYBIJE!!! - wyczarowała patelnie i zaczęła mnie gonić. Ja z piskiem Ross'a uciekałem w te i z powrotem..

*Narrator*
W tym samym czasie kiedy jeszcze Ellington zaczął budzić Ross'a, Rocky zabrał się za pokój Ryland'a. Na palcach wślizgnął się do pokoju i zaczął buszować w jego myślach. Śniło mu się jakieś miejsce, całkiem przyjazne. Rocky'emu wpadł do głowy pomysł by obudzić go jego własnym snem. Zebrał w sobie siły i z całych sił krzyknął w myślach RyRy'ego 'BU!'. Młody tak się przestraszył, że spadł z łóżka.
- Co to ma być?! - wydarł się na brata.
- Budzę Cię. - odparł mu brunet.
- A nie było innego sposobu? - jęknął wstając.
- Ten był najlepszy, a teraz idę do następnego pokoju. - Tak jak powiedział, tak zrobił. Teraz był w pokoju Laury. Podszedł do łóżka i myślał co by tu zrobić. Dość długo dumał. A gdy już miał podjąć środki dziewczyna zbudziła się przez krzyk Ross'a, który stojąc przy lustrze podziwiał swoje zielone włosy. Wracając. Brunetka szybko wstała i dała brunetowi z liścia.
- Za co?! - pisnął poszkodowany.
- Za coś tam na pewno. Może za to co jeszcze kiedyś zrobisz. Albo za to, że jesteś w moim pokoju! - krzyknęła Laura. Przez myśl brunetki przeszedł zamiar walnięcia bruneta z drugiej strony w polik, tak dla równowagi.
- Dobra, dobra! Idę obudzić Rydel.. Może mi z liścia nie da. - wydymał usta i wyszedł z pokoju.
- Tylko się nie przelicz. - usłyszał jeszcze szept brunetki. Na nic nie zwarzając wtargnął do pokoju blondynki i zaczął szturchać ją za ramię.
- Rydel wstawaj.. - w odpowiedzi usłyszał pomruk. - Wstawaj!
- Zostaw mnie normalni ludzie jeszcze śpią. - mruknęła w poduszkę.
- Ale ty nie jesteś normalna. - powiedział głośno.
- Co?! - popatrzyła złowrogo na niego i wstała.
- Ja nic nie mówiłem!
- Wcale!
- Serio! Ja nic nie mówiłem!
- Ja już tam swoje wiem! - krzyknęła i wyjęła zza pleców wałek do ciasta. Wybiegła za nim na korytarz. A na piętrze w korytarzu byli już wszyscy ubrani i odświeżeni. I obserwowali teraz jak Van ściga Ell'a, a Ryd Rock'a.
- Ross.. Czy ty ma.. - pytanie Laury przerwał Ross.
- Tak mam zielone włosy. BO TEN DEKIEL NIE UMIE CZAROWAĆ NORMALNEJ H2O TYLKO Z CHLOREM!! - krzyknął ostatnie zdanie.
- A czemu oni się gonią? - spytał teraz Riker.
- Pewnie za to, że je obudzili. - zastanowił się Ryland. Jedyny normalny brunet.
- ZBOCZEŃCU/DEKLU POŻAŁUJESZ! - krzyknęły dwie wściekłe dziewczyny.
- Zastanawiam się czy nie wyczarować czasami stadionu.. - powiedziała brunetka do chłopaków.
- A to niby dlaczego? - Ryland popatrzył na nią z uniesioną brwią.
- Codziennie biegają.. A skoro tak lubią biegać.. - odpowiedziała mu z uśmiechem.
- To nie taki głupi pomysł. - wyszczerzył się Rik.
- A ty co sądzisz? - blondyn szturchnął Ross'a.
- Ze się przefarbuje. - załamany zszedł na dół. Takie biegi wykańczają nawet zwykłego widza...

*Rydel*
Jestem już po biegach i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wykonałam swoje zadanie! Dwie małpy dostały odemnie i Vanessy, zrobiły śniadanie czyli tosty oraz schudłam z 10 kilo! Same plusy! ,Tylko ty nie dostałaś patelnią w tyłek!, Mogło być gorzej, więc nie marudź.
- No to co sobie teraz porobimy? - spytałam.
- Ja nie mam pojęcia.. - powiedziała Van.
- Filmy? - spytał Riker.
- Nie, ostatnio przecież od filmów Laura zemdlała... - jęknął Ryland. - A może basen?
- Za dużo tego basenu.. Chcę porobić coś innego. - powiedział Rocky, który uniósł się nad ziemię.
- Impreza odpada. Spacer odpada. Zakupy... - zatrzymał się Ell'y.
- ODPADAJĄ! - powiedział od razu Riker. No tak dalej ma wspomnienia z kartą.
- A ja chciałabym porobić coś co wszyscy śmiertelnicy - Laura podłożyła sobie ręce pod głowę.
- To dobry pomysł. - powiedziałam.
- Ale co robią Ci normalni? - spytał się Ryland.
- Mam! - poderwał się Ross.
- Chodźmy na kręgle! - krzyknął razem z Rocky'm.
- Ja popieram! - powiedziały siostry Marano.
- Tak nam też pasuje. - powiedział za wszystkich Riker.
- No to ja idę się przebrać! Ale jak normalny człowiek, więc trochę mi to zajmie! - krzyknęłam. Pociągnęłam za sobą jeszcze Laurę z Vanessą.
- W co się ubieramy? - spytała Van.
- W coś wygodnego i ładnego. - odpowiedziałam.
- Czyli coś a'la strój sportowy z nutką dziewczyńskiego optymizmu. - podsumowała Laura.
- Bingo! To ja idę się przebrać do łazienki i wam też to radzę! - krzyknęłam wchodząc do wcześniej wymienionego pomieszczenia z rzeczami w dłoniach. Już dawno zapomniałam jak to jest się normalnie ubierać. Ciągle tylko te denerwujące pstrykanie palcami. To już trochę nudne, choć całkiem przydatne i szybkie to nudne. Kiedy skończyłam się ubierać poczułam euforię. Ubrałam się sama z siebie! Nie magią i czarami! SAMA! Yee baby! Wyszłam z łazienki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze w szafie. Miałam na sobie ciemno-różowe legginsy do tego czarną zwiewną tunikę i sportowe czarne adidasy. Zawiązałam włosy w kucyka i wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam Vanessę z Laurą. Van miała na sobie cienkie przylegające czarne 3/4 dresy, białą zwiewną koszulkę z napisem Smaily i białe adidasy. Laura za to miała na sobie lekko żółtawe legginsy, koszulkę na ramiączkach w kolorze pastelowego czerwonego oraz czarne trampki.
- Wyglądacie czadowo! - krzyknęłam podekstytowana.
- Ty też wyglądasz nieziemsko! - odpowiedziały mi z uśmiechem. Zeszłyśmy razem na dół i tam zastałyśmy gotowych chłopaków. Oni tylko pstrykają palcami i koniec. To jest ich życie.
- Podobają mi się te legginsy.. - powiedział Ross do młodszej brunetki.
- A to niby czemu? - spytała Laura przymrużając oczy.
- Bo są żółte. - zaśmiał się Ryland.
- Emm... Nie żeby coś ale.. Ross weź zrób coś z tymi włosami. - powiedziałam. Blondyn nadal miał zielone kłaki.
- Osz cholera.. Zapomniałem. - zaklnął. Riker poczarował trochę i razem z Ellington'em przywrócił blondynowi jego ,blond, teraz wyglądał o niebo lepiej.
- Teraz nie będę się za was wstydzić. - klasnęłam w dłonie i wyszłam z domu, a za mną cała reszta. Zamknęliśmy posiadłość i na nogach skierowaliśmy się do najbliższej kręgielni. To jest jakieś 15 minut drogi od naszego ,domu więc jest luz.
- A ja mam takie pytanie. My czarowaliśmy, lataliśmy i wiele innych magicznych rzeczy robiliśmy na zewnątrz, a nie widzieli nas sąsiedzi?! - spytała się Vanessa.
- Wątpię, żeby coś zobaczyli... - zaśmiał się Rocky.
- A to czemu? - spytała Laura.
- Bo oni wszyscy są ślepi. - powiedział Ross.
- A do tego mają opóźniony zapłon. - dodał Riker.
- Można doliczyć, że wychodzą raz na tydzień z domu. - udzielił odpowiedzi Ryland.
- No, a przechodnie? - spytała się znowu brunetka.
- Mamy taką tarczę rzuconą na dom i ogródek wraz z parkiem. Wszystko co się tam dzieje widzimy tylko my, a inni spostrzegają nas jako zwykłych ludzi chlapiących się nad basenem. - wytłumaczyłam w skrócie.
- Aha to dobrze, bo już się bałam.. - dziewczyna odetchnęła z ulga, a ja ją objęłam ramieniem.
- Jak dobrze jest mieć jakieś dziewczyny pod dachem.
- Tak dwa razy więcej bicia.. - powiedział cicho do chłopaków Ross na co on i reszta się zaśmiali.
- Słyszałam to! - krzyknęłam i teraz ja z dziewczynami zaczęłyśmy się śmiać.
- Czy ona musi wszystko słyszeć?! - krzyknął szeptem Riker z Ryland'em. Oj tak.. Muszę! Teraz o czym zacząć temat. Może poruszę temat miłostek. Ale tak by się temat nie odwrócił przeciwko mnie. Bo wyjdzie na to, że ja będę gadać, a cel był zupełnie inny.
- No... Laura jak Ci się z nami mieszka? - spytałam brunetki.
- Jesteście całkiem spoko. Nigdy nigdy nie miałam przyjaciół, wiec myślę, że mogę powiedzieć, że jesteście niesamowici. - uśmiechnęła się.
- Tylko nie mów za często słowa: niesamowite bo.. - właśnie o tym chciałam powiedzieć.
- Co jest niesamowite? - spytał się mój braciszek, a konkretniej Ross. Zawsze kiedy słyszy to słowo musi się wtrącać. Objął mnie i Lau ramieniem tak, że był pośrodku.
- Te słowo jest niesamowite. - wtrąciła się Van.
- Niesamowite jest niesamowite? - spytał z uniesionym kącikiem ust.
- Taaak.. - przyłączył się do nas Riker. No i nici z rozmowy o chłopakach. Właśnie doszliśmy do kręgielni. Uhh trudno, innym razem się MOŻE uda.

*Ryland*
Już od godziny jesteśmy na kręgielni. Zostało nam jeszcze półtorej godziny. Całkiem fajnie się nam gra, ale.. Zawsze musi być ale. Gra jest w parach. A, że Rydel zamarzyła sobie połączyć Ross'a i Laurę zrobiła wszystko by Lau nie mogła się z kim innym połączyć jak nie z blondynem. I tak się stało ze pary są takie: Vanessa i Rydel (Rydessa), Riker i Ja (Rikland), Rocky i Ellington (Rockton) oraz Laura i Ross (Raura). Nie wiem jak bardzo ona chciała żeby to wypaliło. Vanessa powiedziała, że jej siostra nie umie w to grać. A się okazało ze całkiem dobrze sobie radzi. Plan diabli wzięli, więc teraz nieprzytomna myśli nad nowym sfataniem. Uwaga, bo jej się uda. Ha, ha! Nadeszła nasza kolej na rzut kulą.
- Uwaga! Na parkiecie jest Rikland! - krzyknął Rocky jak prezenter, który akurat zapowiada coś ważnego. Pierwszy był Riker zbił wszystkie kręgle. W sumie jak były nauki ognia to jakoś trzeba było wszystko wymierzyć i trafić na oko. Rik to specjalista w tych sprawach. Wie kiedy działać, a kiedy odpuścić. Po moim najstarszym bracie była moja kolej. Jako, że jestem najmłodszy mam przywilej używania swojej mocy. Miał to być wypad bez magi, ale jak jest okazja to czemu nie? Umiem szybko latać i biegać, więc wychodzi na jedno. Potoczyłem kule, a ta zbiła wszystkie kręgle z wielkim hukiem. To nie ja!
- Yyy.. Co się tak patrzycie?! - krzyknąłem do ludzi, którzy się na mnie gapili jak na siódmy cud Świata.
- Brawo młody! - poklepał mnie w ramię Riker i się uśmiechnął. Wróciliśmy na kanapę. Teraz była kolej Rocktona.
- A teraz nasi dwaj debile na scenie komediowej! - zabawiła się w nich Rydel. Ona wie jak każdego rozśmieszyć. Tak samo maja Ci dwaj bruneci. Pamiętam jeszcze jak w szkole czarów pani od nauki teleportu wybiegła z krzykiem pod pretekstem: nawiedzają mnie w myślach, a to był tylko Rocky! Wracając do nich. Ellington rzucał kula tylko.. wpadła na tor obok i tam zbiła wszystkie kręgle. Ratliff zaczął się cieszyć, ale zostawmy jego wymysły w spokoju. Nadeszła kolej Rocky'ego. Na początek przytulił kule i zaczął coś do niej szeptać. Potem zamachnął się i... Poleciał razem z kula do przodu. Chociaż zbił wszystkie kręgle na swoim torze! Razem wrócili rozpromieniowani na swoje miejsca. Wierzyć mi się nie chce, że Ell to nie nasz biologiczny brat, a bardzo podobny człowiek wręcz stworzony do naszej rodziny. Teraz nadeszła kolej Raury. Widziałem jak dziewczyny zacierają ręce. Ross już rzucał spokojnie i bez pośpiechu. Tak jak zwykły normalny człowiek. Vanessa za to podeszła do jakiegoś chłopczyka i zaczęła z nim gadać. On pokiwał głową wielce zadowolony i dostał od brunetki lizaka. Kiedy Laura miała brać kule ten sam chłopczyk przypadkowo ja tracił. Lau miała upaść, ale złapał ją Ross.
- Nic Ci nie jest? - spytał trzymając ja w tali.
- Nie. Jest dobrze, naprawdę. - odpowiedziała szczerząc się do niego. Wiec taki był ich plan? Zwykle wpadniecie w ramiona? To nie w stylu Delly. Na pewno coś jeszcze wymyśliła. Kiedy blondyn podtrzymywał jeszcze Laurę, chłopczyk zawrócił i kopnął Ross'a w tyłek. No tak.. Teraz Raura leżała na ziemi, a prostując Laura pod moim bratem. Zaczęli się śmiać. Tak, bo nie ma to jak śmiać się w dwu znacznej pozycji. Może coś jeszcze wymyśliły? Zrobiły im zdjęcie i się cieszą. Wat? Czasem mam ochotę wiedzieć co chodzi im po głowach. Ale to zadanie Rocky'ego. Ross nosem dotknął nosa Laury i spojrzał jej w oczy. Dał małego całusa w policzek. Zaśmiał się i POWOLI zaczął się pod nosić. Pomógł Laurze i już normalnie brunetka mogła rzucić kulą. Trafiła w całość po dwóch próbach.
- Jest moc! - krzyknęła siadając na pufie.
- A to od całusa czy od kręgli? - spytała podejrzliwie Van.
- Zapewne od pierwszego.. - uśmiechnął się Ross za co dostał od dziewczyny siedzącej obok niego z łokcia. Zaczęli się oboje śmiać, a reszta razem z nimi. Teraz na podest weszły dziewczyny czyli tak zwana Rydessa.
- Połamcie nogi. - zażartował Ell'y.
- Żebym ja Ci czegoś nie połamała! - zaśmiała się Rydel i rzuciła jako pierwsza.. Na swoją nogę. Zaczęła skakać w powietrzu z lewa noga. Uspokoiła się i z impetem potoczyła różową kulą w kręgle. Zbiły się wszystkie. Teraz Vanessa. Ona zabrała fioletowa kule. Jako władca chmur Van ma zmysły delikatności co po niej tego nie widać. Te zmysły są ukryte i tylko w niektórych sytuacja się ujawniają. Ona pewnie miała przebłysk opiekuńczości, gdy się martwiła o swoją młodsza siostrzyczkę. Rzuciła kula, która się toczyła i toczyła.. Po pięciu minutach ledwo dosiegnęła kręgla!
- Ell.. Wiem, że to dzień bez magi, ale weź coś zrób.. - powiedziałem do bruneta. On szybko i niezauważalnie wyczarował wiatr, który muskając kule ruszył ją do przodu i zbił wszystkie kręgle. Alleluja! Graliśmy dalej. Pełni humoru i z uśmiechami na twarzy. Super zabawa jak na takich "nastolatków" jak my.

***
Hi People!
Jak Wam leci?
Jest rozdział dzisiaj i o dziwo wcześniej niż myślałam. Może to dlatego, że większość błędów poprawiłam na telefonie, a tutaj już miałam z górki. Jak tak poprawiam to widzę, że co drugie zdanie pojawia się ,się,... No nic. Zostawmy te problemy w tyle.
Informuję, że głosowanie cały czas trwa. A jak patrzę na wynik to nasuwa mi się pytanie: Aż tak nie lubicie Rylanda? Biedaczkowi może się coś stać :(. Tylko nie zdradzę co. No może troszeczkę xD. Będzie miał tak zwane: Napady Gorgii. Ja to wymyśłiłam, więc nic takiego nie istnieje! Żeby nie przyszło wam na myśl szukania po internetach itp. xD
Mam też takie pytanie: Czy stworzyć zakładki typu: ,,Ciekawostki i inne informacje o bohaterach" ORAZ JESZCZE JEDNĄ ZAKŁADKĘ, KTÓRA BĘDZIE DODANA PÓŹNIEJ, BO PÓŹNIEJ POJAWI SIĘ TO W MOIM BLOGU: ,,Magiczna Księga"

pod koniec tradyjne:
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
(TYLKO ZBOCZUCHY BEZ 69! BO WYBUCHNĘ JAK NESS'IA!)

Życzę miłej niedzieli :D
Pozdrawiam,
Sashy ♫