niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 29 Nigdy w ciąży nie byłam!

*Alexa*
Nagle przy Laurze zaczęły strzelać pioruny. Znowu?!
- Ross! - krzyknęłam na niego, gdy ten stał w osłupieniu i patrzył na to beznamiętnym wzrokiem. Na mój krzyk przebudził się i szybko podbiegł do Laury. Zdążył w ostatnim momencie kiedy miał trafić w nią piorun.
- Musimy coś zrobić! - krzyknął do mnie Rocky. Dlaczego krzyczymy? Pioruny nas zagłuszają i zrywa się na wiatr.
- Ale jak?!
- Mocą! Ellington!
- Co jest?! - krzyknął wspomniany brunet.
- Pomóż nam z polem ochronnym! - powiedziałam. Ellington pociągnął za sobą Rydel i razem we czwórkę zaczęliśmy pomagać Raurze.
- A gdzie reszta? - spytała blondynka.
- Nie widzę ich. - pokiwałam głową. Pioruny nie przestawały strzelać w tarcze ochronną Ross'a i Laury. Jakby coś nimi kierowało. KTOŚ mini kierował. Ale tylko oni maja moc piorunów, a raczej w siebie na żarty by nie strzelali? To znaczy, że...
- Evil tu jest! - krzyknęłam, a wręcz się wydarłam.
- Gdzie on jest?! - krzyknął w moja stronę Riker z drugiego końca naszego siedliska.
- Na pewno musi mieć ograniczony zasięg! - dodała Vanessa.
- Znajdźcie go! - powiedziałam nie zmieniając tonu. Spojrzałam zaniepokojona w stronę Laury. Czemu tylko ją dotyka to co najboleśniejsze? To ma z nią jakiś związek?
- Mamy Cię! - krzyknęła Savannah z łopatą w dłoniach. Ona wraz z Ryland'em biegła w kierunku zakapturzonej postaci. Ta osoba się zerwała i zaczęła uciekać. Pioruny na chwile ustały. Tak samo i my zaprzestaliśmy swojej czynności.
- Nic Ci nie jest? - spytał czule Ross.
- Spokojnie, jest... Boje się! - Laura z impetem zaczęła płakać i przytulać się do blondyna. Jej trauma jest silna.
- Lauruś spokojnie. - dołączyła do nich Van.
- To się robi niebezpieczne. - mruknęła Rydel.
- Zniknął/Uciekł! - krzyknęli biegnąc w nasza stronę zdyszani Ryland z Savannah.
- Jak? - zdziwił się Riker.
- On był osobą magiczną. Zniknął za pstryknięciem. - powiedział RyRy.
- Żeby w urodziny mojej Lau! - warknął Ross całując Laurę w czoło. Podszedł do nas.
- Zabije... - szepnęłam.
- Dobra zgonu tu nie potrzeba. - zwrócił się do mnie Rocky. Prychnęłam.
- Jednak coś jest na rzeczy. - powiedział Ellington obejmując Dells. Wszyscy spojrzeliśmy na Laurę i Vanesse. Młodsza brunetka siedziała na trawie, a starsza gładziła ją po włosach. Wkrótce do nas podeszła.
- To nic nie da. - powiedziała wpatrzona tak jak my w Laurę.
- Biedna. - szepnął Riker.
- Aaaaa! - krzyknął Rocky i złapał się za głowę. Spojrzałam na niego zdziwiona i przejęta.
- Co jest? - spytałam.
- Laura i piorun znowu! Uwaga! - zwijał się na trawie. Powiem tak: Nie wiedzieliśmy co robić. Zająć się brunetem czy brunetką. Uprzedził nas huk.
- LAURA! - krzyknął Ross i rzucił się na brunetkę. Piorun zamiast trafić w dziewczynę trafił w niego. On uratował Lau... Moją przyrodnią sis! Ale co z nim?
- Ross! - warknął Rocky i szybko podbiegł do blondyna. Co to miało być?! Najpierw on się zwija z bólu i mówi to co było za dwie minuty, a teraz jak gdyby nigdy nic o nowych siłach podbiega do brata. What?
- Skąd wiedziałeś co się stanie?! - krzyknęłam do niego i razem z resztą podbiegłam do dwójki.
- Nie wiem! Może to nowa moc? - wzruszył ramionami. Powrócił do brata. - Ross obudź się!
- Co się dzie... Rossy! - otumaniona Lau zaczęła głaskać jego policzki i czoło. - Kochanie nie udawaj, proszę!
- Oddycha? - spytał Rik bliski łez.
- Tak. - odpowiedział mu Ell.

*Rocky*
Zero myśli ze strony Ross'a. Czyżby umarł? Nie! On nie może! Jest jeszcze za młody! Dopiero chłopak odzyskał dziewczynę! Ledwo pozwoliliśmy mu auto prowadzić! A i tak wolał chodzić! Tylko dwa razy się przejechał! On musi żyć! Chwila... Jakaś myśl. O Laurze! Żyje!
- Budzi się! - krzyknąłem.
- Au... Chwilka. - rozglądnął się po naszych twarzach. - Kim wy jesteście? Kotku kto to? - zwrócił się do Laury. On... nie wie kim jesteśmy?
- Nie pamiętasz ich? Nic? - spytała go dziewczyna.
- A powinienem? - zdziwił się.
- Nie, nie, nie, nie, nie, NIE! To nie może być prawda! On robi sobie jaja! - wrzeszczała Rydel.
- Uspokój się, krzykiem mu nie pomożemy. - powiedział spokojnie Riker.
- Przepraszam, ale... Kim ja jestem? - spytał blondyn i uniósł swoją dłoń. A na tej dłoni ukazała się jego kula mocy. - Aaa! Co to jest?!
- Człowieku jesteś Ross Shor Lynch! Nasz brat! Weź nie rób sobie żartów! - krzyknął Riker.
- Tak... Krzykiem mu nie pomożemy. - powiedziała z ironią Vanessa.
- Przestańcie się tera... Ej! Skąd ty znasz Laurę? - zdziwiła się Alexa.
- Właśnie! I do tego TYLKO ją? - dodała Savannah.
- Wiem tylko tyle, że to moja teraźniejsza żona.
- A to spoko... Co?! - wydarł się Ryland. - człowieku kochany dzisiaj się dopiero styknęliście.
- No i?
- Boże on ma pranie mózgu! - załamał się Ell. - musimy mu przypomnieć kim jest.
- Dlaczego ja czaruje?!
- I to prędko. - dodałem.
- Odpowie mi ktoś?
- TAKI SIĘ URODZIŁEŚ! - warknęliśmy wszyscy na raz.
- Nie wierze Wam! - oburzył się i objął Lau ramieniem. - Jak kicia, który to miesiąc? - spytał i pogłaskał jej brzuch.
- On myśli, że jestem kotem?
- Nie, ale na pewno ma zanik pamięci. - powiedziała Rydel - znowu.
- Co ty tam dodałaś? - spytała Sav.
- Ja? - przeciągnęła. - Po prostu już kiedyś Ross miał taki zanik.
- Jak to? - spytała zaskoczona Vanessa z Alexą.
- Lau pamiętasz jak opowiadałem Ci w szpitalu jego kłótnie z Riker'em? To wtedy jak spadł. - mruknął Ryland.
- Jego brak pamięci trwał prawie tydzień. Nie wiem dokładnie co lekarz zrobił, ale korzystał z Magicznej Księgi. - dodałem.
- Nie, nie teraz... przecież Lau ma urodziny, no! Błagam później! - jęczał Riker.
- Słodycze są moje. - powiedział Ell i mrugnął do Rydel.
- Nie żeby coś, ale jeszcze raz się spytam. Skąd wiedziałeś co się wydarzy? - zapytała Laura. No tak w dziwny sposób widziałem kilka minut do przodu cały tok wydarzeń. Wzruszyłem ramionami.
- Nie mam pojęcia. Może to nowa moc? - powiedziałem. Wszyscy oprócz blondyna pokiwali zgodnie głową.
- Jaka moc?! O czym wy gadacie?! - zaczął krzyczeć. - I czemu ja to mam?! Rzuciliście na mnie klątwę prawda? To za te orzechy?!
- Ja się nim zajmę. Bawcie się dalej. - westchnęła z uśmiechem Lau i pociągnęła gdzieś blondyna.

*Laura*
Siedzimy razem przed strumykiem. Próbuje blondynowi przywrócić pamięć. Mam ze sobą Magiczną Księgę. Tylko tu nic nie jest napisane! Alexa mu nie pomoże. Mimo jej rozwiniętej mocy tak z amnezją się nie da. Wyczytałam to. O jest! 'Żeby przywrócić pamięć osobie magicznej trzeba wyruszyć w stronę źródła TieTie w Krainie Magii. Przejść przez wodne przejście i unikać pułapek. Tam należy wypić wodę z samego centrum. Ale żeby nie było łatwo woda musi być zmieszana z jedną łzą najważniejszej w życiu osoby. Po tym należy wypowiedzieć następujące słowa: Waterland Forget Dreams. Odzyskanie pamięci następuje natychmiastowo. Można tez postępować jak normalni ludzie i leczyć to lekami. Ten zabieg potrwa o wiele dłużej.' Czyli lekarze wcześniej badali go ludzkim sposobem? Ciekawe...
- Kotku na pewno nic nie chcesz? W Twoim stanie błogosławionym? - pytał się mnie kolejny raz Ross.
- Zacznijmy od podstaw. - ominęłam jego pytanie.
- Dobrze, słucham.
- Jak masz na imię?
- Emm... R... R... Ro... Roland Ester! - krzyknął.
- Jest gorzej niż myślałam. - złapałam się za głowę.
- Żartuje jestem Ross Lynch. Tak? - odpowiedział niepewnie.
- Tak! I od razu mówię. Masz jeszcze 17 lat, za miesiąc 18. Jesteś osobą nadprzyrodzoną. Tamta piątka to Twoje rodzeństwo, ta trójka to przyjaciele. Ja jestem Twoją dziewczyną od kilku godzin i nie jestem w ciąży. Człowieku jesteś jeszcze prawiczkiem! Przy najmniej tak sądzę. - powiedziałam pod konie troszeczkę ciszej.
- Poroniłaś?!
- Nigdy w ciąży nie byłam! - zobaczyłam w oczach blondyna łzy.
- Ty wodę czarujesz nie wydzielasz. - powiedziałam.
- Właśnie, a o co chodzi z ta mocą? - spytał i zademonstrował swoją kule mocy. Przejechałam sobie ręka po twarzy. Jak tak dalej pójdzie to nie wyruszymy do źródła TieTie!
- Patrz kochanie. - powiedziałam i skierowałam swoją rękę na ziemie. Z niej wyrósł piękny barwny kwiatek. Ross patrzył na to z nie dowierzaniem. - A teraz ty skieruj rękę na wodę i ją transportuj na moją roślinkę. - Blondyn westchnął i podążał zgodnie za moją instrukcją. Skierował rękę na wodę i tak ją trzymał przez dłuższy czas.
- Nic się nie dzieje. To pomyłka. - powiedział kiwając głową.
- Nie! Uda Ci się! Ja w Ciebie wierze! Zrób to dla mnie! Myśl o tym! Pragnij tego! - mówiłam bliska płaczu. Ross spojrzał na mnie, westchnął ponownie i skierował dłoń w stronę wody. Przymknął lekko oczy i zmarszczył czoło. Zacisnął swoją rękę lekko w pięść. Widziałam jak się rozluźnia. Tak, o to chodzi! Od tafli wodnej zaczęły odrywać się pojedyncze krople. Nie były to małe kropelki, tylko duże krople, które podlały mojego kwiatka.
- To było niesamowite! - krzyknął.
- Niesamowite jest niesamowite. - zacytowałam to co Ross na początku naszej znajomości. Uśmiechnął się delikatnie i mnie przytulił. - Musimy Cię od nowa trenować. I to jeszcze dziś, bo wyruszamy na wyprawę!
- Jaka wyprawę? - uniósł brew do góry.
- Na śmierć i życie. - obniżyłam ton głosu by brzmiał strasznie i chyba mi się udało. Stwierdzam po przestraszonej minie blondyna. - a tak na serio po odzyskanie Twojej pamięci.
- Uff.. Ale przecież ja nie straciłem pamięci. - zdziwił się blondyn. Pacnęłam się w czoło.
- Riker! Ell! Chodźcie tutaj! - zawołałam ich od bawiącego się towarzystwa. Chociaż mnie posłuchali. Już po chwili pojawili się obok nas. - Mam zadanie specjalne.
- Jakie? - spytał Riker.
- Kim oni są? Tacy podobnie do mnie...
- Pokażecie Ross'owi jego moce. Od podstaw. - rzekłam.
- Jasne... Chwila co?! Od podstaw?! - krzyknął Ell.
- Tak i to od teraz, bo za niedługo wyruszamy. - uśmiechnęłam się i zaczęłam biec w stronę reszty.
- Gdzie wyruszacie/Gdzie wyruszamy? - krzyknęli we trójkę. Przystanęłam na chwilę.
- Do Krainy Magii!

*Vanessa*
- Nie, nie i nie. Kategorycznie odmawiam! - krzyczałam i powtarzałam to zdanie w kółko.
- Wiesz, że jesteśmy wygnani? Jak chcesz się tam dostać? - spytała Rydel.
- Podstępem. - uśmiechnęła się moja siostra.
- Nie! Nie podoba mi się to! - kolejny raz zaprzeczyłam. Nie puszczę jej samej z bardziej otumanionym blondynem do Świata Magii, gdzie zapewne roi się od zabezpieczeń.
- Prześle Ci pocztówkę.
- Młoda nie przesadzaj! - warknęłam.
- Na pewno to jedyne wyjście? Nie można jakoś inaczej odzyskać mu pamięci? - zapytała kolejny raz Delly.
- Nie, tak pisze w Księdze. - pokiwała głową Lau.
- A szpital i te ludzkie inne leki, i tym podobne? - spytałam.
- A chcesz kolejne wieści o fioletowych krwinkach? - blondynka spojrzała na mnie z mordem w oczach, co fakt to fakt.
- Raczej nie... Ale można ludziom pogrozić i usunąć pamięć!
- Nie! - krzyknęły we dwie.
- A Alexa? - ożywiła się Lynch. Spojrzałam na Laurę i obie westchnęłyśmy.
- Alx ma moc rozwinięta z uzdrawiania, ale nie obejmuje ona zaników pamięci, ani raka. Z tego co wiem. - powiedziałam.
- Czyli widzicie to jedyna wyjście. - a ona dalej przy swoim!
- To jest zły pomysł. A jak coś Ci się stanie?
- Na pewno nie, przecież będzie ze mną Ross.
- Ale mój brat ma lekki zanik. - mówiąc "lekki" blondyna zrobiła cudzysłów.
- Dlatego trzeba mu przypomnieć jak się czaruje. - uśmiechnęła się Laura. - decyzji nie zmienię. To jedyna szansa. Damy sobie radę. A w razie czego będę kontaktować się z Rocky'm...
- Tak... Lau ma racje. Jeśli to jedyne wyjście... A więcej nas tam nie potrzeba. By był problem. Co ty na to Van? - zwróciła się do mnie Rydel. Spojrzałem najpierw na nią, a potem na moja siostrę. Boże, przecież może jej się coś stać! A te pioruny? Evil? Do tego nic nie czający Ross... Podeszłam do siostry i mocno ją przytuliłam.
- Tylko masz na siebie uważać. - szepnęłam.
- Dziękuje Vany. - zaśmiałam się, gdy to powiedziała. - Ale najpierw musimy trenować Ross'a. - powiedziała i udała się w stronę domu, gdzie mamy sale treningową, a w niej są chłopacy. Zawołałyśmy jeszcze resztę i razem udaliśmy się do domu. Oczywiście zabierając prezenty dla Laury. Nie mogę uwierzyć, że to stało się akurat teraz. W tym momencie. Życie jest pełne niespodzianek. Kiedy otworzyliśmy drzwi od sali treningowej zaniemówiliśmy. Wszędzie była woda. Dosłownie. A teraz Riker i Ell pomagali utrzymać się Ross'owi na trąbie wodnej. Sam blondyn jest w niemałym szoku. Ja nie wiem czy MY się wyrobimy z jego treningiem.

*Ross*
To jest jakieś chore! Mam jakieś debilne moce! O co w tym wszystkim chodzi? Jeszcze ta głupia trąba się przekrzywia uhh! Niby straciłem pamięć. Może to dziwne, ale w tym się zgodzę. Nie pamiętam nic i nikogo z nich z przeszłości. Tylko moją Lau. A właśnie! Niby ona nie jest w ciąży! A jesteśmy przecież dwa lata po małżeństwie. Co się tu do cholery dzieje?! I niby mam rodzeństwo? Ja jestem jedynakiem! Mama i tata mieszkają w Nowym Yorku, tak? A nie w jakiejś Krainie Czarowników ze skasowaną pamięcią. ,Akurat Kraina Czarowników to co innego niż Świat Magii., Co to do cholery?! ,To ja., To znaczy kto? Już majaczę... ,Ross ogar duuuooooniczki i weź się w garść! To ja Rocky! Twój brat! Ale oczywiście ty mnie nie pamiętasz!, Masz racje nie wiem kim jesteś. Mam tylko wspomnienia z Laurą. ,Aaa pamiętasz jak była w szpitalu? Miała operacje? I wieści o fioletowych krwinkach?, No... Pamiętam jak chciał ten lekarz ja uśpić. ,Dobra nie o tym teraz! Przed salą operacyjną siedziałeś i rozmawiałeś z kimś, ze mną! Proszę to musisz pamiętać! O albo jak planowaliśmy odzyskanie Laury dla ciebie! Błagam chociaż to!, Ja... Przepraszam... Rocky, ale nie pamiętam. Nagle po sali rozniósł się głośny pisk. Przestałem kontrolować wodę co sprawiło, że zniknęła, a ja upadłem na tyłek.
- Wypisuje się z tego. - syknąłem pod nosem i wstałem z ziemi. Razem z... Chwilka. O! Riker i... Ell! Tak! Razem z nimi podszedłem do grupki osób, które nam się przyglądały. Okazało się, że nadawcą odgłosu był mój głos w umyśle.
- Rocky co się dzieje! Mów coś no! - obok leżącego i piszczącego bruneta klęknęła blondynka. Zaczęła nim potrząsać.
- Boli. - jęknął.
- Co jest? Co ci się dzieje? - pytała się druga blondynka, bardziej podobna do tego Riker'a.
- Głosy! Pełno głosów! - kolejny jęk.
- Nie możecie go uspokoić? - spytałem zdziwiony. - Trzeba mu coś podać by zbić temperaturę.
- Czy ty jesteś normalny?! Chcesz go zabić? - krzyknęła młoda brunetka.
- Nie można robić nic pochopnego, bo umrze. - obok niej pojawił się brunet w jej wieku.. Jeszcze nie zapamiętałem wszystkich imion.
- Ale on się wykończy! - krzyknęła Laura bliska płaczu. Podszedłem do niej i ją przytuliłem. Dziwnym trafem poczułem prąd.
- To jest twoja druga moc. Ale nie o tym teraz. Rock trzymasz się? - powiedziała brunetka podobna do Lau.
- A jak mam się trzymać?! Aaaaa!
- Szybciej zróbmy coś! - złapał się za włosy Riker i klęknął przy jego bracie. Riker to blondyn prawda?
- Przyjacielu trzymaj się, jeszcze nieskończoność lat przed tobą! - wrzeszczał.. Ell? Muszę się nauczyć imion. Podszedłem do czerwonego Rocky'ego i wskazałem na niego ręką.
- Nie możecie go jakoś ostudzić? Czy co.. - nie dokończyłem, bo z mojej ręki wypłynęła woda prosto na twarz bruneta. A z Jego głowy uleciała para. Zaczął głęboko oddychać.
- Dziękuje. - wysapał. Posłałem mu uśmiech.
- Drobiazg, choć nie wiem jak to zrobiłem. - zaśmiałem się niezręcznie. Brunet uśmiechnął się lekko i opadł bezsilnie na podłogę.

*Riker*
Rocky'ego przetransportowaliśmy do domu. Ma odpoczywać według zaleceń Alexy. Z resztą ona sama z nim została i się nim zajmie. Później będzie on nam się tłumaczył co to było. Ale jeśli to ma być jego nowa moc? Dwie moce w ciągu jednego dnia? Rydel i manipulacja oraz Rocky i przewidywanie przyszłości. I to wszystko w urodziny Laury. Spojrzałem na dziewczynę. Roześmiana pomagała Ross'owi zapanować nad strumykiem nad jego głowa. Widać takie urodziny jej odpowiadają.
- Jest szczęśliwa. - powiedziałem do stojącej obok mnie Vanessy.
- Tak. Laura jest ogólnie dziwnym okazem. - zaśmiała się i pocałowała mnie lekko w usta. Uśmiechnąłem się szerzej.
- Chyba o czymś zapomnieliśmy. - powiedziałem.
- O niczym nie zapomnieliśmy. Alexa i Rocky siedzą w pokoju. Ross i Laura trenują do wyprawy. Rydel i Ellington poszli po tort ze świeczkami, a Ryland i Savannah pomagają Rydellington.
- Masz racje. O niczym nie zapomnieliśmy.
- Niespodzianka! - wykrzyczała Delly.
- O matko! - krzyknęła Laura.
- Świeczki może i raz zgasiłaś, ale drugi nie zaszkodzi. Masz drugie życzenie. I w końcu ciasto do skosztowania. - dodała blondynka.
- Chce by wszystko wróciło do normy. - powiedziała Laura i zdmuchnęła świeczki, a ja jak na złość je zapalałem z powrotem. I tak kilka razy.
- Riker! - krzyknęła roześmiana brunetka, gdy je zapaliłem kolejny raz. Ale tym razem to nie ona je zgasiła tylko Ross woda. Jest postęp! Wie jak uruchomić moc!
- Wszystkiego najlepszego Kotku. - cmoknął ją w usta.
- Ble! - krzyknął RyRy.
- Teraz Ble, tak? - zdziwiła się Savannah.
- No co? Zmienny jestem.
- A co ty masz okres? - podchwycił Ellington, za co dostał w żebro od Ryland'a.
- Jeszcze nic mi na ten temat nie wiadomo.
- Phi! - prychnął brunet i przytulił się do Rydel.
- Dobra koniec całowania! - krzyknęła blondynka i za pomocą magii rozdała każdemu po kawałku ciasta.
- To ja idę zanieść też coś Rolexie! - powiedziała Savannah i udała się do domu. Zapewne do pokoju bruneta. Za niedługo Ross i Laura wyruszają w świat. Trochę się o nich boje, ale to jedyne wyjście. Oby tylko Rocky wyzdrowiał i był z nimi w stałym kontakcie.
***
PRZEPRASZAM!
PRZEPRASZAM!
PRZEPRASZAM!
Boże, aż chyba 3 tygodnie!
Zawaliłam :c
Ale to koniec roku... Tyle spraw na głowie... I jeszcze sprawdziany nauczyciele robią ;-;
Po cholerę się pytam?!
Do tego tracę wenę... (raz objawiła mi się o 2 w nocy i skończyłam pisać 34 rozdział ;-;)
Jestem na scence 18+... łatwa nie jest do napisania a ja chcę żeby była długa bo to będzie tak jakby jedyne wydarzenie pisane z perspektywy narratora...
Never mind.
Dziękuję za wszystkie komentarze :* Kocham Was Mordeczki :D
Rozdział dedykuję wszystkim osobą, które musiały czekać chyba wieki...
Piszcie co sądzicie.
I SPECJALNE ZADANIE DLA MOICH KOCHANYCH DZIEWCZYN, KTÓRE UWIELBIAJĄ SIĘ ROZPISYWAĆ (Chyba dobrze wiecie o kogo mi chodzi, ale nawet każdy może coś napisać):
Chciałabym, żebyście dały mi jakiś fajny pomysł co się ma dziać PO urodzinach Ross'a. Bo to wtedy zostanie z 31 rozdziałów do końca. ;)
Pozdrawiam,
Sashy ♫