niedziela, 13 grudnia 2015

One-Shot ''Inne światło sławy'' cz.1

To dziś. Trzynasty stycznia dwa tysiące szesnastego roku. Dziś spotkam swoich fanów. Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Spojrzałam w lusterko. Moje brązowe loki swobodnie opadały na ramiona. Odkręciłam letnią wodę w kranie i obmyłam twarz, a następnie wytarłam się w ręcznik. Na czerwono-białą szczoteczkę nałożyłam pastę. Delikatnymi kolistymi ruchami wyczyściłam zęby i popłukałam wodą moją jamę ustną. W odbiciu był już normalny człowiek, a nie zombie. Otworzyłam swój kuferek z kosmetykami. Na dzisiejszy dzień wybrałam czarne cienie i delikatny jasnoróżowy błyszczyk. Pomalowałam jedną powiekę i drugą, a po tym wykorzystałam błyszczyk. Do tego rzęsy posmarowałam czarnym tuszem. Idealnie. Wzięłam jeszcze tylko pojemniczek z pudrem i nałożyłam go lekko na moje blade policzki. Teraz jest świetnie. Opuściłam łazienkę. Udałam się do kolejnego pomieszczenia - garderoby. Rozejrzałam się po pokoju. Na przeciw mnie była wielka szafa wypełniona po brzegi ciuchami. Po prawej stały jeszcze nie rozpakowane kartony z przeprowadzki. Jeszcze kiedyś je rozpakuję... Po lewej natomiast była szafa obrotowa z butami. Ponad dwieście par. Na podłodze leżał jeszcze zestaw z wczoraj. Czerwona sukienka z czarnymi groszkami do kolan, czarne bolerko, czerwone koturny i rajtuzy. Skrzywiłam się na wczorajszy dzień. Nigdy więcej wywiadów dotyczących mojego kanału. Ten strach, gdy coś palniesz i nie wiesz jak to odkręcić. A jeśli zapytają o coś co tylko pogarsza sprawę, zaczynasz się śmiać i udajesz, że nie było pytania. Potrząsnęłam głową i schyliłam się bo podnieść rzeczy. Rozejrzałam się dookoła. Wzruszyłam ramionami i rzuciłam je w kąt. Jesteś inteligentna... Od razu trzeba było kopnąć je do rogu! Wypuściłam powietrze. Podeszłam do szafy i zaczęłam poszukiwania na dzień dzisiejszy. Nie ubiorę sukienki, co mnie bardzo cieszy, na spotkanie z fanami. To nie jest mój styl. Padło na fioletowe zwykłe spodnie, białą koszulkę z napisem 'Boom!', koszulę w czarno-różową kratę oraz czarne trampki. Zdjęłam piżamę i zastąpiłam ją wybranym zestawem. Oglądnęłam się w lustrze, które było na drzwiach szafy. Świetnie. Jestem gotowa. Wyszłam z garderoby i udałam się do salonu, kuchni i mojego miejsca do nagrywania w jednym. Włączyłam komputer. Poczekałam kilka sekund i wpisałam swoje hasło. Zanim wszystko mi się załaduję zrobię sobie kawy... Tak! To wręcz genialny pomysł! Udałam się do części z kuchnią, gdzie zaparzyłam sobie wcześniej wymieniony napój z mlekiem. Już po pierwszym łyku poczułam jak kofeina zaczyna działać. Tego mi było trzeba. Zadowolona wypiłam pół kubka i odstawiłam go. Nie będę jeść śniadania, bo zwyczajnie nie chce mi się go robić. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Na blacie leżała moja komórka, którą pewnie wczoraj tutaj zostawiłam. Odblokowałam telefon i z radością stwierdziłam, że zostało mi wystarczająco dużo baterii na dzisiejsze spotkanie. Postanowiłam napisać post na Facebook'u. Kliknęłam na odpowiednią ikonkę i już po chwili pisałam następujący post na mojej oficjalnej stronie: Czeeeeść! Jak się spało? Za chwilę na kanale filmik! Liczę na Waszą aktywność w postaci łapeczek i komentarzy! :D. Kliknęłam wyślij. Z powrotem udałam się do komputera. Wyłączyłam wszystkie reklamy, które zdążyły mi wyskoczyć i kliknęłam odpowiednią ikonkę z programem do nagrywania. Ledwo program się włączył, a ja nacisnęłam Record.
- Cześć kochani! Tym razem nie z grą ani vlogiem, tylko z informacją! Zapewne wiecie, że dzisiaj można się ze mną spotkać na YTAwards2016. Oprócz tego, że zrobię sobie z Wami miliony zdjęć to mam dla Was konkurs! Pod linkiem, który Wam się teraz wyświetla piszecie, dlaczego akurat chcecie się ze mną spotkać. Wybiorę trzech laureatów, którzy jeszcze dzisiaj spotkają się ze mną sam na sam! Liczę na Was! Macie czas do 16, czyli trzy godziny! Powodzenia i mam nadzieję, że do zobaczenia! Żegnajcie mordeczki! Boom! - krzyknęłam pod koniec i zasłoniłam dłonią kamerę. Wyłączyłam nagrywanie. Zaczęłam szybko wprowadzać poprawki. Dodałam link na samym dole filmu i odpowiednio to zmontowałam. Dodałam również muzykę w tle i zapowiedź, czyli tak zwane intro. Zadowolona zregenerowałam film i dodałam go na portal społecznościowy. Uśmiechnęłam się do ekranu. Za godzinkę będę z Wami..
***
Hey People!
Od razu mówię: Nie wiem czy to jest powrót, ale tak dawno nic nie dodawałam, że poczułam się źle...
Jest to One-Shot. Jak już się domyślacie jest o jutjuberach xD <-- jak to pisze mój przyjaciel.
Będą kolejne części. Nie wiem ile i co ile, ale postaram się dokończyć to co zaczęłam ;)
A tak wg sprawa związana z tym blogiem. Okazało się, że jak zawieszę tego bloga (którego rozdziałów nie odzyskałam) to na resztę moich blogów tracę wenę Ten blog jest sercem pozostałych...
Liczę, że to przeczytacie i w miarę możliwości skomentujecie.
Chcę wiedzieć czy jeszcze ktoś ze mną tutaj jest.
Pozdrawiam,
Sashy :*

czwartek, 17 września 2015

Informacja

Ostatnio nie pojawiały się nowe rozdziały.
Mam wytłumaczenie:
Telefon (iPhone), na którym pisałam upadł na podłogę i zbiła się szybka. Co za tym idzie? Zero czujności na dotyk. Nic. Kompletnie.
Nie mogę przegrać notatek, a mam do przodu tam co najmniej 7 rozdziałów.
A to wszystko przez durne sprzątanie ;-;.
Oddam telefon do serwisu. Nie wiem ile to potrwa, ale na ten czas zawieszam bloga :c
Przepraszam.
Mam nadzieję, że zrozumiecie i zostaniecie ze mną.
Pozdrawiam,
Sashy...

PS/ Aktywny jest mój blog TimeToGrowUp-Raura...

niedziela, 6 września 2015

Rozdział 35

UWAGA CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. WYJĄTKOWO ROZDZIAŁ PISANY TYLKO O JEDNEJ ( I WYJĄTKOWO MEGA KRÓTKIEJ ) SCENIE Z PERSPEKTYWY NARRATORA.
*Narrator*
Ross położył Laurę na ziemi i zaczął mocnej napierać ustami na jej usta. Brunetka wydała z siebie cichy pomruk co bardziej zmotywowało blondyna do dalszych działań. Nie przestając jej całować zaczął błądzić dłońmi po jej rozgrzanym ciele. Jednak, gdy zaczął mu przeszkadzać materiał ubrań postanowił się z nim rozprawić. Odnalazł suwak od jej sukienki i zdecydowanym ruchem go odpiął. Laura wiedząc, że za chwile zostanie w samej bieliźnie postanowiła działać. Złapała za skrawek koszuli blondyna i pociągnęła go do góry tak, że blondyn pozostał bez koszulki. Gdy dziewczyna rozprawiała się z jego paskiem od spodni, on w tym samym czasie zaczął delikatnymi ruchami ściągać jej sukienkę, aż w końcu rzucił ją gdzieś w kąt jaskini. Brunetkę przeszły ciarki. Ale nie dlatego, że była prawie naga. Bała się tej chwili, która miała za chwilkę nastąpić. Pozbyła się spodni blondyna i jedyne co dzieliło ją do odkrycia jego męskości były bokserki. Ross pozbył się ich butów i zaczął ściągać zębami ramiączka od stanika Laury, a gdy materiał lekko odstawał od jej piersi po prostu go zerwał. Również majtki dziewczyny dołączyły do reszty garderoby Laury: na ziemię.  Spragniony blondyn zaczął robić dłońmi kółka wokół jej sutków, a językiem zostawiał mokre ślady na jej szyi. Dziewczyna po raz kolejny jęknęła. Laura nie chcąc dłużej czekać ściągnęła z chłopaka bokserki. Jej oczom ukazał się kolega blondyna. Ross nagle zaprzestał swoich czynności i położył się na plecach, a obok niego Laura.
- Co jest? - spytała.
- Nie wiem czy dobrze robimy...
- Aha.
- To nie tak. Ja nie chce Cię skrzywdzić. - Lynch spojrzał jej w oczy.
- Nigdy mnie nie skrzywdziłeś. - odpowiedziała i wpiła się w jego usta. Zadowolony chłopak mruknął z rozkoszy. Przeturlał się na Laurę tak, że teraz to on górował. Zaczął schodzić pocałunkami na szyje, dekolt, brzuch, aż do podbrzusza. Powędrował z powrotem do jej ust. Pocałował je, a następnie przesunął się po żuchwie do ucha i przygryzł jego płatek. Laura zgięła nogę w kolanie tak, że napierała na jego krocze. Zadowolony blondyn pocałował ostatni raz czoło dziewczyny po czym delikatnie w nią wszedł. Usłyszeli huk. Piorun. Niepewności, które ogarniały Ross'a i Laurę nagle się rozpłynęły. Oboje postanowili oddać się rozkoszy i pożądaniu. Ross zaczął wykonywać powolne, rytmicznej i delikatne ruchy. A z każdym kolejnym Lau wydawała z siebie cichy jęk. Objęła szyje blondyna i zatopiła dłonie w jego włosach. On zawisł nad nią opierając się łokciami pomiędzy jej głową, a czołem opierał się o jej czoło.
- Ross!
- Co jest?! - wystraszył się blondyn na krzyk brunetki.
- Nie przestawaj! - dodała szybko. Chłopak już nic nie mówiąc ponowił swoją zatrzymaną czynność. Zaczął przyspieszać. Na dworze zaczęły błyskać pioruny. Rozpętała się wichura. Laura wydała z siebie głośny krzyk, gdy blondyn pogłębił swoje ruchy. Wbiła swoje paznokcie mocniej w jego szyje. Ross wykonał ostatnie mocne pchnięcia. Z klatki piersiowej Ross'a i Laury wyleciały dwie iskierki, które uniosły się nad nimi i połączyły tworząc jedną pomarańczową gwiazdę. Kiedy blondyn wykonał ostatnie pchnięcie i doszedł w Laurze gwiazdka opadła prosto na brzuch brunetki. Blondyn opadł zmęczony obok zdyszanej dziewczyny i razem próbowali unormować swoje oddechy. Oboje uśmiechnęli się do siebie. Brunetka położyła głowę na mokrym torsie chłopaka, a swoimi rękami objęła jego klatkę piersiową. Lynch natomiast otoczył ramieniem nagie plecy Laury i przytulił twarz do jej spoconych włosów. Zapletli razem swoje nogi i odpłynęli w krainę snów.
***
Hey People!
Boże co to za badziewie ;-;
Tego tutaj nie było, jasne? xD
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem oraz przepraszam za brak rozdziału w tamtym tygodniu. Szkoła. xD
A do tego jestem tak mądra, że wirusa sobie wgrałam! xD
Ave ja!
A teraz pozwólcie, że zaleje was blaskiem mojej chwały! Ahh za dużo Juliana...
Czekam na hejty. xD
Pozdrawiam,
Sashy ♫

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 34 Ta moja słodka morderczyni daje mi siłę do życia.


Rozdział zadedykowany dla odkrywców Evil'a. :D :
- Kinga R5er
- Killer
- Ann Lynch
- Patrycja-choclate Lynch
- Natalia Czuba
- Brylancik :*

*Laura*
Ała... Moja głowa. Gdzie ja jestem? I dlaczego ktoś mnie buja w te i wewte? Otworzyłam powoli oczy. Znajdowałam się na rękach Ross'a.
- Ross?.. Jak ja tu...
- Wydostałem Cię za pomocą magii. Niosę Cię od dwóch godzin i jesteśmy u celu. - przerwał mi i odpowiedział na wszystko pytania. Nawet na te, które nie zadałam. Dobry jest...
- Jak to u celu? - spytałam i zeskoczyłam z jego ramion. Kostkę też mam opatrzoną i mnie już nie boli. Znajdowaliśmy się w jaskini. Wodne przejście na suficie...
- Tu jest pięknie. - uśmiechnął się Ross.
- Będzie jeszcze piękniej jak odzyskasz pamięć. - zaśmiałam się. - podsadź mnie.
- Gdzie?
- Do sufitu. Muszę przejść przez tą stronę. - powiedziałam już na plecach blondyna. Wyciągnęłam rękę w stronę wody. Przeszedł mnie delikatny dreszcz. Stanęłam na silnych ramionach Ross'a i już w połowie przeszłam przez wodną taflę. Rękami złapałam się kamienia. Podciągnęłam się i byłam już po drugiej stronie. Tu jest przecudnie.. Pełno roślinności. Nigdzie nie ma wolnego obszaru. Wszędzie są kwiaty, bambusy, palmy, trawy i liany. Raj. Po prostu raj. Do tego jest jezioro z mostem. Woda jest fioletowo-granatowa! Obok mnie pojawił się Ross. Zdaje się, że jego reakcja była podobna do mojej. Szok. Dalej był wodospad, a na przeciw niego na skalniaku oblanym wodą małe wgłębienie. To chyba te centrum. Jesteśmy przy źródle TieTie...
- Tu jest wspaniale. Chodź. - blondyn pociągnął mnie w stronę źródła. Wyjęłam Księgę Magii. Przewróciłam na odpowiednia stronę i zaczęłam podawać instrukcje blondynowi.
- Masz z tego źródła za pomocą mocy wsiąść jedna, ale w miarę duża kropelkę. Taką żebyś mógł przełknąć.
- Już. - powiedział i pokazał mi wodna kulkę. Pokiwałam ze zrozumieniem głową.
- Kto jest dla Ciebie najważniejszą osoba? - spytałam. Obawiałam się odpowiedzi, ale raczej nie powinnam.
- Ty kotku. - uśmiechnął się i mnie pocałował. Awww... Słodko.
- W takim razie ja muszę zmieszać swoją łzę z Twoją kulą. - westchnęłam i zaczęłam przypominać sobie wszystkie smutne chwile. A szczególnie jedną... Z Ross'em. Moim Ross'em. Tym prawdziwym. Po moim policzku popłynęła łza. Chłopak to wykorzystał i zmieszał ją z wodą. Teraz tylko zaklęcie. Blondyn spojrzał na mnie.
- W tym wcieleniu zrobię to ostatni raz. Pamiętaj kocham Cię Lauro. Mimo wszystko. I to jak teraz się zachowuje świadczy o przyszłości. A ona nie będzie łatwa. Kocham Cię. - szepnął przybliżając się i ostatni raz mnie całując. Przytuliłam się do niego. Po moim odsunięciu się blondyn wziął do buzi i przełknął kroplę wody.
- Waterland Forget Dreams! - krzyknęłam. Nade mną i nad Ross'em pojawiły się ciemne chmury. Lynch zaczął się unosić, a gdy był metr nad ziemią jego ciało zaczęło świecić jak promienie słońca. Zerwał się silny wiatr. Moje włosy dosłownie były rozwiewane na wszystkie strony Świata. Chłopak zamknął oczy, a po chwili otworzył je. Były złote. Wokół niego zaczęły tryskać pioruny. Z jego serca wyszła złota iskra po czy zamieniając się w piorun uderzyła prosto w jego głowę. Upadł na ziemie, a wszystko wokół nas ustało. Ross wyczerpany podniósł się z ziemi i spojrzał na mnie.
- Gdzie jestem? Aha.. dobra wiem.. Zaczekaj.. O Boże co ja zrobiłem! Rocky i RyRy! Gdzie moje rodzeństwo muszę im to wytłumaczyć! Ja pieprze! Co ze mnie za brat!
- Rossy! - krzyknęłam szczęśliwa i podbiegając do niego wskoczyłam w ramiona i się przytuliłam. - tęskniłam za dawnym Tobą. - wyznałam mrucząc w jego ramię.
- Ja też Lauś.. - wyszeptał. Nagle ziemia zaczęła się trząść, a z nieba znikąd spadać głazy. - Uciekajmy! - krzyknął Ross i czarując taflę obronną zaczęliśmy biegiem kierować się w stronę wyjścia od źródła TieTie.
- Jak stad wyjść?! - krzyknęłam do Ross'a. Ledwo trzymałam się na nogach...
- Tak samo jak weszliśmy! - odkrzyknął mi. Wziął mnie na ręce i skoczył przed taflę wody. Byliśmy na drugiej stronie, lecz było tak samo jak tam. Wszystko się trzęsło.
- Nie wydostaniemy się..
- Lau zaufaj mi. - powiedział odstawiając mnie na ziemię. Nie wiedziałam co chce zrobić. Blondyn wyczarował pod sobą wodę, którą się otoczył. Można powiedzieć, że unosił się w ochronnej nieco spłaszczonej bance. Wyciągnął do mnie ręce. Chwyciłam je i po chwili tuliłam się do boku blondyna. Wyciągnął jedna rękę zaciskając dłoń w pięść do góry. Dla bezpieczeństwa złapałam się go mocniej.
- Co chcesz zrobić?
- Coś głupiego... - odpowiedział. (Deja vu? Riker+Van +wesołe miasteczko i kolejka? ~ aut.). Mogę przysiąc, że trzymałam się go bardzo mocno! Nawet on jeszcze objął mnie wolnym ramieniem. W jednej chwili wyrzuciło nas w górę rozwalając i przebijając się przez kilka warstw ziemi z Świata Magii. Nie wierze w to. Użył mocy siły by rozwalić ziemie... Kurcze to mój żywioł! Gdy byliśmy już na powierzchni i nic nam nie groziło odczepiłam się od Ross'a i podeszłam do dziury. Zaczęłam czarować by się zrosła.
- Co robisz? - spytał blondyn obejmując mnie od tyłu.
- Naprawiam mój żywioł... - powiedziałam mrużąc w jego stronę oczy.
- Sss... Przepraszam.
- Ehh.. - westchnęłam i skończyłam robić to co zaczęłam. Znaleźliśmy schronienie w jaskini. Tam wyczarowaliśmy sobie materace i się na ich położyliśmy. Wtuleni w siebie patrzyliśmy w sufit.
- Kocham Cię. - szepnął w moja stronę blondyn.
- A ja Ciebie. - odpowiedziałam mu takim samym tonem. Zbliżyliśmy się do siebie i pocałowaliśmy. A każdy kolejny pocałunek robił się coraz bardziej namiętny.

*Ryland*
Jutro z samego rana wracają Ross i Laura, i to jutro są urodziny Ross'a. I nie tylko. Jest dużo tematów, które musimy wyjaśnić... Nowe moce. Pisanie piosenek. Księga Magii. Stracona Pamięć. Podobno Rocky był w myślach Laury i wie, że Ross odzyskał pamięć! Jestem bardzo szczęśliwy, że w końcu mój brat będzie w 100% wiedział kim jest. Kończymy właśnie dekorować nasz salon na urodziny Ross'a. Tak, tym razem w pomieszczeniu. Nie na zewnątrz. Rozpatrzyliśmy wszystkie za i przeciw. Uzgodniliśmy, że ta impreza jednak będzie w pomieszczeniu. Wszystko jest dobrze i prawie gotowe. No może oprócz jednego.. Savannah mnie cały czas omija.
- Co tam młody? - podszedł do mnie Riker. Blondyn był szczęśliwy z powodu powrotu Ross'a, ale też był na niego wkurzony za te piosenki.
- Ehh.. Skończyłem zgrywać piosenki. Myślisz, że nasz prezent się uda? - spytałem Riker'a.
- Na pewno. Założyłem już kanał na YT i zadzwoniłem do wytwórni. - odpowiedział mi z uśmiechem.
- To dobrze. A co u Ciebie i Van?
- Trzeba przyznać, że coraz lepiej. Ta moja słodka morderczyni daje mi siłę do życia.
- Morderczyni to ona jest...
- Tak. A Ratliff'owie się rozwijają pod względem małżeńskim. A niech tylko Ell coś zrobi Delly.
- No zrobi. Dziecko. - dostałem w łeb od Rik'a. - Ała!
- Masz za swoje. - zaśmiał się i odebrał ode mnie płytę. Koło nas z dekoracjami przeszła Savannah.
- Cześć Sav! - podniosłem rękę, ale brunetka tylko na mnie spojrzała i uciekła. Moja ręka opadła, a brat spojrzał na mnie współczująco.
- Poradzić Ci coś? - spytał. Pokiwałem głową, a w jego oczach ujrzałem iskierki szczęścia. - Walcz. Nawet gdyby droga była dziurawa i nie równa to musisz po niej jechać dalej byle na szczyt. Na szczycie znajdziesz klucz do jej serca. Coś co ceni sobie najbardziej.
- Ale co? - przerwałem mu.
- Na serio tego sam nie odkryłeś? - popatrzył na mnie zdziwiony. Wzruszyłem ramionami. - tajemniczość.
- To ma sens. Dzięki Riker! - przytuliłem się do brata. Ten jęknął.
- Nie rób siary. - oboje zaśmialiśmy się. Spojrzałem jeszcze raz na Sav. Muszę walczyć. A zacznę od teraz.
- Dziewczyny idziemy kupić Ross'owi prezent! - krzyknęła Vanessa. Zaraz po tym obok niej pojawiły się Alexa i Savannah. Rydel już miała prezent, więc pomagała piec tort Ratliff'owi. Powodzenia w kuchni...

*Vanessa*
Razem z dziewczynami weszłam do kolejnego sklepu. Ja i Savannah miałyśmy już dla blondyna prezent, ale Alexa nie mogła się na nic zdecydować.
- Kobieto weź coś w końcu. - powiedziała płaczliwie Sav.
- Daj mi się skupić. - warknęła blondynka i powróciła do szperania pomiędzy półkami. Ten dzień będzie jednym z najdłuższych dni. Chociaż nie. Jest już po 20.. To już zaczyna się noc, a ona jeszcze się nie zebrała. ,Chociaż wie czego szuka., Serio? To czemu tego nie znajdzie? ,Bo właśnie tego szuka?, A co szuka? Może będzie szybciej jak jej pomożemy? ,Słodka tajemnica., No weź! Pamiętaj, że nadal mam dostęp do patelni! ,Ugh... Sam jej pomogę., No i dobrze! Po kilku minutach blondynka w końcu znalazła to czego szukała. Gratuluje! Odlotowy prezent.
- Nareszcie! - sapnęłam w jej stronę. Ta tylko niewinnie się uśmiechnęła.
- Chodźmy na ciastko. - powiedziała pokazując na kawiarenkę. Spojrzałem na nią z Sav jednocześnie i obie wzruszyłyśmy ramionami. Udałyśmy się w stronę budynku. Wystrój w środku był bardzo miły i przytulny. Aż uśmiech wkradał się na twarz. Usiadłyśmy w jednym z wolnych boksów. Podeszła do nas kelnerka. Dość specyficzna.
- Dzień dobry w czym mogę służyć? - spytała przyjaźnie. Od razu się do niej uśmiechnęłam.
- Ja poproszę sernik i cappuccino. - powiedziałam oddając jej kartę. Różowo włosa zapisała moje zamówienie w notesie i odebrała kartę.
- Ja poproszę jabłecznik i mokkę. - powiedziała Alexa, a kelnerka zrobiła z nią to samo co ze mną.
- A ja bym chciała ciasto francuskie i late macchiato. - uśmiechnęła się Savannah i oddała kartę. Kelnerka odeszła, a my zaczęliśmy rozmawiać.
- Co tam u ciebie młoda? Jak się trzymasz? - spytałam.
- Fatalnie. Unikam RyRy'ego. - odpowiedziała smętnie.
- Dlaczego? - spytała Alx.
- Sama nie wiem. Może się zawstydziłam tym ci zrobił. Choć w tamtej chwili czułam się wspaniale i chciałam dopiec tej rudej małpie. - wzruszyła ramionami.
- To nie jest zawstydzenie... - zaczęła blondynka, a ja za nią dokończyłam.
- Ty się zakochałaś!
- Ja? - zdziwiła się.
- A kto, ja? - odpowiedziała jej pytaniem Down.
- Wiesz ty i Rocky... - zaczęłam, ale blondynka szybko zasłoniła mi twarz dłonią.
- Pasujecie do siebie. - mrugnęła do niej Savannah. Blondynka burknęła coś pod nosem.
- Zamknijcie się. - powiedziała już głośniej, a ja i brunetka zaczęliśmy się śmiać. Podeszła do nas ta nietypowa kelnerka i wręczyła nam nasze zamówienia. Pożyczyła smacznego i powiedziała cenę. Trzeba przyznać, że drogo to tu nie jest. Za trzy ciasta i kawy opłaca się wydać 35$. Razem delektowałyśmy się spokojem i w milczeniu spożyłyśmy nasze zamówienie.

*Rocky*
- No chyba raczej nie. - odmówiłem, gdy Rydel i Ellington namawiali mnie na spotkanie z Alexą.
- Ale ja to przecież widzę! - Delly posłała ten swój wzrok w moją stronę. Przekręciłem oczami.
- I co z tego?
- Pasujecie do siebie. - uśmiechnął się do mnie brunet.
- Ciasto. - mruknąłem.
- Dobra niech się te ciasto robi. Ale dlaczego jej nie zaprosisz? - zignorowała mnie blondynka.
- Bo nie? - odpowiedziałem jej pytaniem.
- On się cyka. Tak! Boisz się! - zaczął Ratliff.
- Wcale, że nie... I ciasto.
- Daj temu ciastu spokój! Boisz się! - krzyczał Ell. Walnąłem się otwarta dłonią w twarz.
- Nie jestem na to gotowy!
- A jak Ci dam paczkę żelków i to tych najdroższych? - spytała siostra przebiegle się uśmiechając.
- A niech tylko Wam się dziecko urodzi to je tak wyszkolę, że Wam kopara opadnie. Będzie ono pogromcą wścibskiej rodziny. - warknąłem.
- Czyli podejmujesz się wyzwania? - spytała ponownie. Lubię Alexę. I to bardzo, ale wątpię, że ona chciałaby się umówić z takim debilem jak ja. Co prawda mogę czytać w jej myślach i wszystko widzieć, i słyszeć, ale, i tak niektóre treści są jakby za mgłą. Normalnie idzie echo i koniec. Chociaż.. Może się z nią umowie. Raz się żyje? No może i tu żyje się wiecznie. Życie jest okrutne a nigdy się nie kończy.. (kolejne Deja vu? Rozdział 21. Powiedzenie wypowiedziane przez Alexę? ~ aut.).
- Okey. Zaproszę ją na spotkanie. Ciasto...
- Tak! - krzyknęli na raz.
- Co ty masz z tym ciastem? - spytała Rydel.
- Ciasto... - zacząłem, ale przerwał mi Ell.
- Ciasto będzie na jutro.
- No chyba nie. - mruknąłem. Oni spojrzeli na mnie nie rozumiejąc.
- Ciasto. - pokazałem i na piekarnik. Rydel gorączkowo zaczęła wyjmować jedną z warstw tortu dla Ross'a, która aktualnie była spalona.
- Nie mogłeś wcześniej?! - spytała z pretensjami Rydel. Skapitulowałem i udałem się robić poprawki w nie dokończonym wystroju zostawiając dwójkę, która czarami próbowała uratować spaleniznę. Powodzenia.
***
Hey People!
Jak leci?
Sashy jeszcze dziś zmienia nazwisko xD Damn Damn Daaamn. Już nie będę Sashy Blog.. ;-; Będę Sashy coś xD.
Otóż mam konto na takiej grze. Lorax Mice. Nazywam się Enigma i byłabym szczęśliwa, gdyby ktoś grał w tą durną grę ze mną xD. Można mnie znaleźć na /room 1. :P Często. Np. będę jutro o 13. Dla chętnych. ;)
Kinga ja wiem, że przez Ciebie oni zgadli kim jest Evil. xD
A TERAZ JAKIE JEST JEGO IMIĘ? xD Pojawiało się w moim blogu :3
Zabiję. Ale dobra, bo pomocników jeszcze nie znają xD.
Zapraszam do skomentowania i czytania mojego bloga: TimeToGrowUp - Raura.
Pozdrawiam,
Sashy ♫

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 33 ZAPOMNIJ! Nigdy nie oddam się w ręce osoby, której nie kocham!


*Savannah*
Byłam ubrana w czarną spódniczkę i biały top. Na topie miałam zarzuconą jeansową kurtkę. Za buty służyły mi dziś koturny koloru szarego. Do tego miałam srebrne kolczyki, bransoletkę z serduszkiem oraz naszyjnik. Włosy były w nieładzie, usta pomalowane lekko brzoskwiniowym błyszczykiem, powieki pomalowane kreskami i odrobina pudru na policzkach. Całości dopełniały brzoskwiniowe perfumy. Byłam gotowa na "randkę" z Ryland'em. Usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju, a po chwili wszedł przez nie Ryland. Ubrany był w białą koszulę, ciemne jeansy, czarne conversy oraz skórzaną kurtkę. Włosy miał w nieładzie. Całości dopełniały jego perfumy. Nie wiem jaki to zapach.
- Punkt za punktualność. - powiedziałam po czym zabrałam swoją torebkę z ważnymi rzeczami i wyszliśmy na zewnątrz.
- Masz jakieś szczególne życzenia co do dzisiejszego dnia? - spytał spoglądając w moją stronę.
- Organizacja minus dwa.
- Ej! - zaśmiał się, a ja wraz z nim. Może wcale nie jest taki bezuczuciowy za jakiego się podaje. Nagle podbiegła do nas jakaś wysoka rudowłosa dziewczyna. A raczej nie do nas tylko do RyRy'ego.
- Ooo! Poznajesz mnie? To ja! Twoja dziewczyna! - zaczęła się drzeć i piszczeć. Matko szacunku trochę!
- Wiewióra... - szepnął brunet i złapał mnie za rękę. - Pomyliłaś mnie z Ross'em, który jest zajęty podobnie jak ja. Poznaj moją dziewczynę Savannah.
- Że co?! - krzyknęłam razem z rudą.
- Kotku to ja! Suzan!
- Mam dziewczynę!
- Wyrażałam na to zgodę? - wtrąciłam się.
- Nie jesteście razem! To widać! Żądam dowodów! - zaczęła upierać się ta cała Suzan. Spojrzałam na Ryland'a. Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Przekręciłam niezauważalnie oczami i przytuliłam się do jego boku.
- Nie musimy Ci nic udowadniać. Pogódź się z tym. - powiedziałam delikatnie, ale coś czuje że to tylko chwilowe.
- Zamknij ryja! Z Tobą gadam?! - wydarła się na mnie.
- Słuchaj szmato... - szybko przerwał mi RyRy.
- Nie będziesz tak odnosić się do mojej dziewczyny!
- Nie jesteście razem!
- Nie?! To patrz! - zanim zdążyłam zareagować brunet pocałował mnie centralnie w usta. Jest to drugi raz, gdy się całujemy, a przynajmniej tak sądzę. Mmm... Jak człowiek, który tak bez życia wyraża się o uczuciach może tak wspaniale całować?! To niezgodne z rzeczywistością. Zarzuciłam mu ręce na szyje i mocniej do niego przyległam podobnie jak on do mnie. Przez lekko uchylona powieki zauważyłam jak nadęta lalunia odchodzi. I bardzo dobrze!

*Laura*
Znajdowaliśmy się aktualnie na samym dole tego przeklętego podziemia. A prostując szliśmy przez wąski i długi korytarz. Czemu on w ogóle się nie kończy?
- Ile już idziemy? - spytałam przyspieszając kroku.
- Będzie kilka godzin, a co? - spytał będąc za mną. Przekręciłam oczami.
- Po prostu chce wyjść. - po moim zdaniu nastała cisza. Nie była jakaś krepująca. Była przyjemna. Do czasu... Idąc do przodu nie zauważyłam jednej wyróżniającej się płytki w podłodze. Stanęłam na nią, a pode mną powstała zapadnia. Zanim blondyn zareagował i mnie złapał byłam już w dziurze. A do tego cholernie boli mnie kostka! Syknęłam z bólu.
- Lau! Nic Ci nie jest?! - krzyczał blondyn z góry. Widziałam tylko przebłysk jego blond czupryny. Jest tak głęboko i ciemno.. czy zaczynam słabnąć?
- Ja...! Chyba coś z noga sobie zrobiłam! - odkrzyknęłam mu. Spojrzałem na materiał moich spodni. Poszarpany, super. Czuć ten sarkazm? No pewnie, że tak.
- Schodzę do Ciebie!
- Nie! - aż sama zaskoczyłam siebie tak nagłą odpowiedzią. Była nawet aż za szybko. - Wydostane się za pomocą magii! - do krzyknęłam.
- Jak chcesz! Ale mogę ci pomóc! - usłyszałam jego krzyk.
- Dam radę! - szczerze? Sama w to wątpię. Skierowałam swoja dłoń najpierw na kostkę. Chciałam założyć w ten sposób bandaż na nogę. Robiłam się coraz bardziej słaba... Tutaj powietrza nie ma?!
- Lau! Co jest?! - usłyszałam krzyk Ross'a.
- Miejsce odporne na magię! Nie mo... - przerwałam swój krzyk, bo moją uwagę przykuła następująca rzecz: 10 słupów... Nie... To się nie dzieje naprawdę. To mój największy koszmar... Nie!
- Lau?!
- Ross!!! Pomocy! - po tym od razu zemdlałam.

" - Ty nic nie rozumiesz? To jest zemsta! Nieosiągalna dziewczynka musi w końcu zasmakować zakazanego owocu. Gdyby tylko nie oni...
- Kim ty jesteś? I jak to możliwe, że z tobą rozmawiam?
- Znudziły mi się listy, ale możliwe, że jeszcze nie raz o mnie usłyszysz.
- Evil...
- Naturalnie skarbie. Płacz krwią? Czarna łza? Ślub? Urocze... Obserwuje Was wszystkich. Codziennie. To jest jak dobra komedia.
- Czego chcesz?!
- Ciebie...
- ZAPOMNIJ! Nigdy nie oddam się w ręce osoby, której nie kocham!
- Kiedyś mówiłaś inaczej!
- Nie wiem kim jesteś! Zostaw mnie i moją rodzinę w spokoju!
- Oh... Lusia... Naprawdę mnie nie poznajesz?
- To ty...
- No i proszę! Gratulacje! Nie będę litosny. Twój blondynek pożałuje. Szkoda ze stracił pamięć... Wolałem ciebie, ale na tym też skorzystam.
- Czyli to ty...
- Wszystko.
- Te wypadki, krwinki, wesołe miasteczko, listy, sny... To ty?! Ty bezduszny, egoistyczny idioto!!!
- Do zobaczenia..."

*Alexa*
Po domu rozniósł się huk zamykanych drzwi. Przez nie wbiegła zapłakana Savannah. Pobiegła po schodach prosto do swojego pokoju. Natomiast za nią wbiegł Ryland, który miał na ustach jasny połysk. Jakby błyszczyka. Czy to możliwe, że on i Sav... O matko!
- Rooooockyyyyyy! - krzyknęłam i zaczęłam biec przed siebie w stronę kuchni. Niestety wpadłam w wejściu na bruneta.
- Pali się? - zaśmiał się trzymając mnie za ramiona.
- Rylannah się całowała!
- Co?! - chłopak stracił grawitacje w nogach i spadł na podłogę co spowodowało, że położył się prosto na mnie. Obok nas przeszła Vanessa i Rydel.
- Na dzieci jeszcze pora... - zaśmiała się Ryd.
- A jak tam noc poślubna pani Ratliff? - dogryzłam jej, a ona się zarumieniła.
- Ja też słyszałam dziwne odgłosy... - przyznała Vanessa.
- Zdaje Ci się. - powiedziała szybko Delly i weszła do kuchni.
- Ale to prawda! - krzyczała za nią Van. Brunetka również zniknęła za drzwiami.
- Dusisz mnie. - powiedziałam próbując złapać oddech pod ciałem Rocky'ego.
- Serio? - zrobił brewki. Obrócił się tak, że to teraz ja leżałam na nim.
- Teraz tylko gorzej. - wstałam z niego i pobiegłam do Savanny. Jednak przed drzwiami się zatrzymałam. Słyszałam jak rozmawiała z Ryland'em. Nie ładnie podsłuchiwać, ale... Użyłam zaklęcia na niewidzialność i wślizgnęłam się do pokoju brunetki.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - krzyczała brunetka płacząc.
- Nie miałem innego wyjścia! - w podobnym stanie był brunet.
- A nie mogłeś dać sobie spokoju!
- Ale chciała dowodów!
- Trzeba było nie dawać jej dowodów tylko powiedzieć prawdę!
- Co powiedzieć?! Przepraszam, ale, że masz problemy z moim bratem to nie moja sprawa, a ja jestem na wkręconej randce z kuzynką Laury tej której tak nie lubisz? Przecież od razu by cię zabiła!
- Lepsze by było to niż całowanie się! Z resztą mnie zabić nie można!
- Może i nie można, ale są na takie coś sposoby w świecie magii! Jak komuś się znudzi nieśmiertelność można w mgnieniu oka stracić życie za pomocą mikstury!
- Może i bym takie coś wykupiła!
- Ale nie masz wstępu do Świata Magii!
- A od czego jest Magiczne Allegro?! (Oj Sashy za dużo reklamy Allegro xD ~ aut.)
- Przestań!
- Nie schodź z tematu! Pocałowałeś mnie!
- I było dobrze dopóki się nie zerwałaś!
- Bo nie mogłam tego kontynuować!
- A to niby dlaczego?!
- Bo Cię kocham, a ty mnie nie! - krzyknęła, a po tym zdaniu nastała cisza. Ona go kocha?... Nie żartuje? ,To nie żart. To prawda., A skąd to wiesz? ,Siedzę w wszystkich myślach. Ale niektórych lepiej nie ujawniać., Aha... A wiesz może co u Laury? ,Ostatnio było dobrze. Nie wie tylko co tu się dzieje, a teraz nie mogę się z nią połączyć. Ona śni., przecież możesz być w snach.. Możesz brać w nich udział i w ogóle. Potrafisz przecież! ,Ale ten sen.. Nie mogę. Jest zakazany. Wyjaśnimy to jak Laura odzyska przytomność albo wróci. Niedługo urodziny Ross'a i to trzeba też zaplanować., Dobrze. Wróciłam do oglądania Rylanda i Savannah. Patrzyli na siebie. Sav była załzawiona i smutna, a RyRy zaskoczony i szczęśliwy? Dziwne...
- Ty mnie kochasz? - spytał i uśmiechnął się lekko.
- Teraz to nie ma znaczenia. Ty mnie spostrzegasz jako kuzynkę Lau i koleżankę. Lepiej już wyjdź..
- Ale Sav...
- Wyjdź! - krzyknęła z płaczem. Brunet spuścił głowę i skierował się do wyjścia, ale będąc przy drzwiach zawrócił i przyciągając do siebie Hudson pocałował ją. Awww... Chłopak oderwał się od niej i ostatni raz cmoknął w usta. Oddalił się i był przy drzwiach, gdy Sav szepnęła.
- Dziękuje..
- Możesz na mnie liczyć... - odpowiedział jej i się do siebie uśmiechnęli. Gdy brunet całkowicie wyszedł z pokoju zdjęłam czapkę niewidkę i od razu przytuliłam Savannah. Dziewczyna jakby wiedziała, że tu byłam po prostu wtuliła się we mnie i bez zbędnych pytań usnęła mi w ramionach.
***
Hey People!
Nie wiem co ja takiego mam w tej głowie, ale właśnie wyobrażam sobie Magiczne Allegro xD.
Kochane moje komentatorki. Jak czytam Wasze komentarze to mam taki SMILE xD i tak czasami się śmieję, że po lekarza dzwonią (czyli krzyczą na mnie bym się uspokoiła, bo inaczej mnie do szpitala zawiozą xD)
A TERAZ TAKI KONKURSIK.
KOLEJNY ROZDZIAŁ ZOSTANIE ZADEDYKOWANY DLA OSOBY, BĄDŹ OSÓB, KTÓRE ZGADNĄ KIM JEST EVIL!
Macie All Tydzień :D
Ja lecę. Jeszcze dziś muszę dodać jakieś 2 rozdziały xD.
Pozdrawiam,
Sashy ♫

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 32 Tave Invide!

*Vanessa*
Weszłam po cichu do pokoju Riker'a. Leżał na łóżku z gitarą na brzuchu. Gdy weszłam podniósł się do siadu, a gitarę odłożył na bok. Spojrzał na mnie smutnymi oczami. Szybko do niego podbiegłam i go przytuliłam. Nawet nie sądziłam, że blondyn będzie płakać mi w ramię.
- Van to takie.. nie do zniesienia! - krzyknął w moje ramię.
- Ciii... Już, już. Wszystko będzie dobrze, tak? To nie koniec Świata. - szeptałam cicho do jego ucha.
- Ty nic nie rozumiesz, prawda? - spojrzał na mnie załzawionymi oczami. Pokiwałam głowa na znak, że nie rozumiem. Blondyn westchnął i dalej się do mnie tuląc zaczął mówić.
- To jest coś takiego, jakby Twoja siostra ukrywała przed Tobą swój sekret. Taki banalny, na przykład ukrywałaby, że się pocałowała pierwszy raz. Rozumiesz? Jakbyś się czuła gdyby Ci się w ogóle nie zwierzyła, a dowiedziałabyś się to od kogoś innego? - oderwał się ode mnie i spojrzał smutnymi oczami. Faktycznie to nie byłoby za fajne wiedzieć, że bliska osoba okłamywała mnie przez najbliższe lata.
- Czułabym się potwornie. - powiedziałam zgodnie z prawda. Ale przecież... Uhhh! Ty debilko! Riker tu jest a ty go jeszcze dobijasz! Brawo dla Ciebie Van! - przepraszam!
- Nie. Sam zadałem Ci to pytanie, chciałem odpowiedzi. Ale... To boli. - rozpłakał się.
- Riker. Błagam nie płacz. Bo ja się rozpłacze. Proszę. - powiedziałam już załamanym głosem.
- Gdzie popełniłem błąd?
- Nigdzie, jesteś świetnym najstarszym bratem.
- Ale coś źle zrobiłem! Inaczej by mi powiedział! A jeszcze Delly nic nie powiedział! A co dopiero zespołowi... Tylko Rocky'emu. Dlaczego mu?
- Pewnie przyłapał go jak czytał w myślach. Czemu tak to przezywasz?
- Ja i Ross byliśmy sobie najbardziej bliscy. Ja mu mówiłem o wszystkim a on mi. A teraz?
- Teraz Ross stracił pamięć, on nikogo nie pamięta, a co dopiero dlaczego to zrobił. Wróci to porozmawiacie na spokojnie. Ale do tego czasu błagam nie użalaj się nad sobą. - zaczęłam płakać razem z nim.
- Van.. Nie płacz. - starł kciukiem moje łzy.
- Ale ty płaczesz... - szepnęłam.
- Nie płacz nigdy z mojego powodu. To nie godne Twoich łez. Dla Ciebie przestanę, dobrze?
- Dobrze. - pocałowałam go prosto w usta. Chłopak z przyjemnością oddał mój pocałunek. Nawet pod jego wpływem położył się na mnie na łóżku. Nie powiem, że było mi przyjemnie. Tylko jest on troszeczkę ciężki. W ten oto sposób zaczęliśmy się wymieniać namiętnymi pocałunkami...

*Ross*
Wraz z Laura udaliśmy się w stronę jaskini. W środku za pomocą czarów rozpaliliśmy ogień i wyczarowaliśmy sobie materace.
- Nadal nie mogę się przyzwyczaić. - powiedziałem do Lau.
- Ale do czego? - spytała zdziwiona.
- Tego. - powiedziałem i pokazałem swoją kule mocy. Brunetka westchnęła.
- Ile razy trzeba Ci wałkować, że taki się urodziłeś? Błagam...
- Dobrze. Powiedzmy, że Ci wierze. Czy jest coś o czym jeszcze nie wiem? Wiem, że mam moc wody i to wszystko? - spytałem, choć szczerze mówiąc strasznie bałem się odpowiedzi. A sądząc po minie mojej narze... Dziewczyny mogłem się czegoś obawiać.
- Bo wiesz... Jest jeszcze coś z mocami. - powiedziała cichutko jakby bała się mojej reakcji.
- A wiec słucham. - zachęciłem ją. Mam się bać?
- Masz jeszcze dwie moce...
- What the co?!
- Jak na mam Moc Ziemi to ty masz Moc Wody. Ja mam Moc Gwiezdna to ty... Masz Moc Siły. A jeszcze... - w tym momencie jej musiałem przerwać.
- Zaczekaj chwilkę ja mam Moc Siły? I na Ciebie skoczyłem?! O mój Boże! Nic Ci nie jest?
- Spokojnie jest dobrze.
- Całe szczęście... Kontynuuj. - powiedziałem.
- No i jest ostatnia moc... Nasza wspólna. Moc Piorunów, od której masz zanik pamięci. Gdy... Gdy dochodzi miedzy nami do większego zbliżenia to... Po prostu boom! Piorun. - wytłumaczyła mi w skrócie. Spojrzała na mnie niepewnie. I jak tu się oprzeć jej oczkom zbitego pieska? Za pomocą magii uniosłem dziewczynę i posadziłem ją sobie na kolanach. Była zdziwiona.
- Jesteś piękna wiesz o tym? - spytałem gładząc ręka jej policzek. Brunetka wtuliła się mocniej we mnie.
- Nie licz na cokolwiek z zanikami pamięci. - mruknęła w moje usta. Mm.... Lau nie kuś.
- Kochanie sama mnie prowokujesz. - szepnąłem jej zmysłowo do ucha czym spowodowanej ciarki na jej kruchym ciele. O tak! Ross Lynch podnieca Laurę Marano!
- Chodźmy spać. - mruknęła siadając obok mnie.
- A w jakim sensie? - zapytałem, a ta zrobiła teatralnie zszokowaną minę.
- Ty zboczeńcu! - zaśmiała się, a ja z nią.
- Dobrze idziemy spać w normalnym znaczeniu, ale ty śpisz ze mną.
- Stoi. - uśmiechnęła się. Tylko bez skojarzeń mi tutaj. Uśmiechnąłem się zwycięsko po czym pstryknąłem palcami by przebrać mnie i Lau w odzienie do snu. Udało mi się! Po przebraniu połączyliśmy dwa materace i przytuleni do siebie patrząc w stronę ognia zasnęliśmy w swoich objęciach.

*Riker*
Obudziłem się rano wraz z Vanessą w moim pokoju. Pomińmy fakt, że ja byłem w samych bokserkach, a Van w mojej koszuli. W nawiasie mówiąc wyglądała słodko. Powoli zacząłem ją budzić, a gdy już tego dokonałem każde z nas poszło się umyć i przebrać. Po moich wszystkich czynnościach zszedłem na dół do rodzinki. Vanessy jeszcze nie było.
- Jak oni wrócą będzie akurat 29!
- A wliczyłeś zmianę czasowa.
- No pewnie! Nie jestem debilem.
- Cześć! O czym tak gadacie? - przerwałem dyskusje Rocky'ego i Alexy.
- Mówimy o tym, że jak Lau z Ross'em wrócą to będzie akuratnie 29 grudnia. - powiedział Ryland.
- No tak jego urodziny... - szepnąłem jakby do siebie.
- Właśnie! A to taki kraj, że tu śnieg nie pada! I co robimy? My świąt nie obchodzimy no to załatwione. - zaśmiała się Rydel.
- Trzeba coś urządzić. - zadecydowała Savannah.
- Kolejna impreza? - zapytał Ryland. - tylko nie na dworze!
- Nie! - krzyknęli wszyscy na raz.
- Co nie? - spytała Vanessa wchodząca po schodach. Podszedłem do niej i pocałowałem ją w policzek.
- Gadamy o urodzinach Ross'a i gdzie ma być impreza. - wyręczył wszystkich Ratliff.
- W domu? - bardziej zapytała niż stwierdziła Van.
- Ej! A może... Albo lepiej nie. - zaczął Rocky, ale szybko zgasił swój zapał.
- Mów! - zachęciłem go. Mimo tego co zrobił mi z Ross'em to wciąż brat, prawda?
- No to może moglibyśmy przerobić sale do ćwiczeń? My i tak musimy ćwiczyć na powietrzu, więc... A z Laurą ja się skontaktuje.
- Rocky... To genialny pomysł! - krzyknęły Alexa z Sav.
- Naprawdę? - zdziwił się Rocky i Ryland.
- Przyznajmy, że w końcu i Rock musiał coś mądrego powiedzieć. - powiedziałem.
- Ale żeby tak z grubej rury? - szoknął się Ellington.
- Dobra zmienny temat. - zadecydowała Rydel.
- Co na śniadanie?
>2h później<
Jesteśmy już po przepysznym śniadaniu, czyli naleśnikach z nutellą lub dżemem. Mniam. Tylko Delly takie dobre potrafi robić. Na 100% ma to po naszej mamie. Ehh... Jak ja bym chciał czasem wiedzieć co się u nich dzieje. Ale nie da rady. Już to, że Ross i Laura, dwie osoby ze Świata ludzi przeszli na tamtą stronę. To jest zakazane. Nawet nie chcę myśleć co może ich tam spotkać. Aktualnie znajduje się w pracowni Vanessy z nią samą. Nikt nie wie o tym miejscu oprócz mnie i Laury. No i rzecz jasna właścicielki. Tylko żeby mnie Rocky nie namierzył. Coś zwróciło moja uwagę. Podszedłem bliżej rogu sali. Od razu na to wspomnienie się uśmiechnąłem. W rogu oparta na czterech cegłach stała podświetlana szyba, a obok niej znajdował się suchy piasek. Czyli Vanessa skorzystała z lekcji rysowania piaskiem? Bo nawet widzę obok pełno zdjęć jej rysunków i aparat Savannah. Może ona też wie o tym przejściu?
- Vanny, a Sav też wie o tym przejściu? - spytałem się dziewczyny.
- Nie, dlaczego pytasz?
- Bo tu jest jej aparat. - powiedziałem i chwyciłem biały sprzęt.
- Od wieków go nie używała. Mam swój, ale mimo wszystko dała go mi. - wyjaśniła mi. Pokiwałem ze zrozumieniem głową.
- Wiesz co robi reszta? - spytałem brunetki. Ona tylko wzruszyła ramionami.
- Możemy to sprawdzić. - powiedziała po czym umyła ręce z farby i razem skierowaliśmy się w stronę wyjścia z krypty.

*Laura*
Już z samego ranka ja i Ross jesteśmy na nogach. Mamy jeszcze nie mały kawałek do przejścia. W sumie to już połowa drogi za sobą. Ale to jest Ressko. Tutaj dzieje się niespodziewane. Tak... ,,Spodziewaj się niespodziewanego" takie słowa były napisane w Magicznej Księdze. Tylko nie wiem co tu jest niespodziewane... Przecież wiemy, że są pułapki, trzeba dojść do tej jaskini i tak dalej. Czego mamy się spodziewać innego? Ja na pewno się tego nie dowiem. Czemu? Ross mi zabrał Księgę!
- Czego ty tam szukasz? - spytałam lekko zdenerwowana.
- Poczekaj chwilkę... - wyczarował na swojej dłoni fioletowe światło. Przekręciłam oczami. Ciekawe ile on myśli, że ma lat. Zachowuje się czasami jak osoba dorosła. Nie to, że nią nie jest. Tylko... Jest bardziej odpowiedzialny!
- Emm... Ross ile ty masz lat? - spytałam, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- Mam 21 lat. I zaczekaj jeszcze chwilkę...
- Uważaj bo na drzewo wpadniesz. - mruknęłam i już się nie odzywałam. Na co mam czekać?! I co najważniejsze ile? Błagam nie mam wieczności.
- Tak! - krzyknął nagle blondyn, a ja na skutek jego krzyku przestraszyłam się i wpadłam na Sosnę. Tak! Sosnę!
- Człowieku powaliło Cię? I z czego się cieszysz? - zła zeszłam z drzewa i podeszłam do Ross'a.
- Patrz! - powiedział i pokazał mi stronę, na której było napisane streszczenie o Księdze Magii. Spojrzałam na niego jak na myślącego inaczej. Przecież ja tą Księgę znam niemal na pamięć.
- Na co mam patrzeć? - spytałam coraz bardziej myśląc, że z jego pamięcią jest gorzej. Jednak on wyczarował to co wtedy. Fioletowe światło. Przekręciłam oczami i ciekawa zaczęłam oglądać poczynania blondyna. Szokiem dla mnie było to, że na ultra fiolet były tam ukryte zdania! O mój Boże! Niewidzialny tusz, czy co?!
- Patrz co pisze: "Tajniki Magii ma nie jedna, sekret nie jedna skrywa. Jednak wy ludzkości wredna, kolejna cześć ukrywa. Unikat jeden na ziemi schowany, w zakątku ciemnym jak smoła. Jeden z was musi być ratowany, gdy czar magii nie podoła." Laura... Co to jest?! - skończył cytować blondyn.
- Nie mam pojęciaa Aaa! - zanim skończyłam zdanie wpadłam prosto w wielki rów. To coś takiego jak kanion... - Ross?!
- Nic Ci nie jest?! - usłyszałam jego krzyk z góry.
- Nie!
- Schodzę do Ciebie! - już po chwili blondyn był plackiem obok mnie. Tumanie mocy mogłeś użyć! - Tak jest ciekawiej...
- Co? Ale jak ty...
- Myślałaś na głos. Uważaj! - blondyn stanął przede mną i jednym ciosem rozwalił wielką skalną kulę. To kolejna pułapka?!
- Uciekajmy! - powiedziałam, gdy w oddali zobaczyłam kolejną skałę. Blondyn złapał mnie za rękę i zaczęliśmy biec przed siebie wzdłuż kanionu. Kiedy kula nas doganiała złapałam Ross'a mocniej za rękę i użyliśmy mocy piorunów. Głaz rozleciał się, ale za nim był kolejny!
- Ile jeszcze! - krzyknęłam w biegu.
- Musimy stad wyjść... Wow! Uważaj! - po raz kolejny mnie uratował tym razem czarami. Zmienił bieg strzały, która leciała z ukrytych dział. Niech to się skończy.
- Laura... Istnieje w magii takie coś jak przenoszenie ciał? - zapytał. Ja miałam nos w Magicznej Księdze. Według niej... Trzeba biec prosto do jakiejś dziury.
- Jest! Ale droga jest tędy! - krzyknęłam i przyspieszyłam. O ile było to jeszcze możliwe.
- Szybciej, zginiemy!
- Nie daleko! Jeszcze kilka metrów! - teraz ja użyłam Mocy Ziemi, by za nami korzenie zrobiły "siatkę". Możliwe, że kula się zatrzyma. Albo... Jednak nie! Nosz kurcze... Tak! Widzę ten tunel!
- Ross skaczemy na trzy! I... Trzy! - krzyknęłam i razem skoczyliśmy do ciemnego tunelu i w tym samym czasie skała dosłownie przeszła nam nad głowami.
- Ross... Gdzie jesteś? Ciemno... Odwołuje. - miałam zamiar powiedzieć, że tu ciemno, ale pewnie jest tutaj jakiś czujnik ruchu, bo od razu zaświeciło się światło.
- Chodźmy. - Ross przyciągnął mnie do siebie i razem udaliśmy się w kierunku schodów, które prowadziły coraz wyżej...

*Ryland*
Błagam Skończ! Już od kilku minut Savannah za mną chodzi i w kółko powtarza, że jestem bez uczuć. Ja jestem zdolny do uczuć! No może nie tak często, ale w jakimś stopniu jestem!
- Nie prawda! - krzyknąłem i uciekłem do salonu, gdzie nawiasem mówiąc była reszta.
- Zaprzeczasz! Czyli prawda! Nie potrafisz okazać uczuć, bo ich nie masz! - powiedziała za mną. No odczep się zła istoto.
- Mam uczucia!
- Tylko do kogo? - zrobiła brewki Rydel. Posłałem jej mordercze spojrzenie.
- Do tego przypadku Sav trzeba sposobem. - zaśmiał się Ellington. Spojrzał na Rocky'ego i kiwnęli głowami.
- Ja się tam założę, że Savannah Ci się podoba. - powiedział młodszy brunet.
- Nie prawda!
- I jak szybko zaprzeczył! - zaśmiał się Riker.
- I teraz słuchaj tego Sav'a. - powiedziała Van i skierowała wzrok na Alexę.
- Generalnie rzecz biorąc zaprzeczasz jakichkolwiek uczuć do Savanny, ale zaprzeczając tylko to potwierdzasz. Więc żeby potwierdzić swoją teorie 'nie' i wygrać z naszą teorią 'tak' musisz nam udowodnić, że zabierzesz ją na randkę i będziecie się wspaniale bawić jak na "nie" randce, choć to będzie randka, którą udowodnisz swój brak uczuć, bo kategorycznie to potwierdzisz. - Alexa uśmiechnęła się do mnie ślicznie. Że co proszę? Co ona mi nagadała.
- Alexa ma racje. Dajmy na to, że hipotetycznie ty i ona to para, i wy jako nie hipotetycznie idziecie na randkę, ale tak na prawdę jesteście hipotetyczni czyli nie istniejecie, ale jednak na randce jesteście. Czyli mówiąc prościej hipotetycznie Was tam nie ma i Wasze spotkanie jest też hipotetyczne, ale prawdziwe. W ten sposób hipotetycznie uwodnisz nam, że nic do niej nie czujesz. No chyba, że wymiękasz. - dodał Rocky. O nie!
- Ja nie wymiękam! Udowodnię Wam to! - zwróciłem się do Sav. - Ty, ja jutro o 16. Ubierz się ładnie. - teraz popatrzyłem na rodzeństwo. - I co?!
- Widzisz? - uśmiechnęła się Delly z Vanessą.
- Chwila co...? - teraz do mnie dotarło co zrobiłem.
- Okey. - brunetka założyła rękę na rękę i usiadła na kanapie.
- Tak to się robi. - zaśmiał się Riker.
- A od kiedy to Rocky taki mądry? - spytała Sav.
- On zawsze taki jest. - odpowiedział jej Ratliff.
- Tylko często tego nie ukazuje. - dodał Riker.
- Dzięki za wiarę! - zaśmiał się brunet. Nie skomentuje tego co się przed chwilką stało... A tak w ogóle... Co się stało?

*Ratliff*
Wraz z Rydel omawialiśmy prezenty na urodziny Ross'a. Byliśmy na spacerze. Chłopak kończy 18 lat! A może mu kupię... Albo lepiej nie bo jeszcze je na Laurze wykorzysta. Spojrzałem na Delly. Zawzięcie o czymś do mnie gadała. Nie wiem o czym... Niestety, ale za bardzo zastanawiam się nad jedną jedyną rzeczą. Nie chce jej tym zranić, ale może... Powinna znać prawdę?
- Ell co o tym myślisz? - spytała patrząc na mnie przekonująco wzrokiem. Tylko nie jej wzrok...
- Ja?.. A tak! Genialne! - powiedziałem niepewnie.
- Wiesz o czym gadałam? - spytała. Pokręciłem głową, a Delly westchnęła. - powiedziałam, że przebiorę Cię na urodzinach za tańczącą Katy Perry. Masz racje to genialne.
- Co?! Nie, nie, nie... - zaczęliśmy się śmiać. Dalej szliśmy przez park w ciszy. Ale ja muszę jej się o to zapytać...
- Delly. Bo wiesz ostatnio dużo myślałem na temat naszego związku. I... Nie wiem jak Ci to powiedzieć.
- Nie kochasz mnie, prawda? - spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach.
- Nie! - szybko zaprzeczyłem. - Nie o to chodzi. Jesteś wspaniałą dziewczyna... Tylko ja...
- Co się stało? Ell... Co się dzieje do cholery? Nie mogę czytać Ci ze wzroku, ale widzę strach.
- Boje się, że nie jestem dla Ciebie odpowiedni! - powiedziałem.
- Co? Skąd Ci to przyszło do głowy? - zdziwiła się. Zatrzymaliśmy się. Wpatrzeni w siebie próbowaliśmy wyczytać coś z naszych oczu. Na marne.
- No bo spójrz! Ja... Ja jestem kretynem okey?! Ty jesteś idealna! Mądra, śliczna, optymistyczna! A ja? Przeciwieństwo!
- Przeciwieństwa się przeciągają.
- Ale.. Ty... Kochasz mnie? - spytałem nie pewnie. Trzeba jakoś zacząć.
- Ponad życie. - odpowiedziała i się do mnie przytuliła.
- Zrobiłabyś dla mnie wszystko? Ja tak.
- No oczywiście.
- A... Chciałabyś założyć rodzinę? - spytałem mniej pewnie. Dziewczyna spojrzała na mnie lekko otępiała. Jednak po chwili uśmiechnęła się.
- Tylko z Tobą. - odpowiedziała. Czyli mogę to zrobić. I nie zmarnować jej życia. Rzuciłem czar i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w kaplicy znajdującej się w środku lasu. Jest to ziemski kościół dla nieśmiertelnych. Blondynka spojrzała na mnie zdziwiona. Ja jako mężczyzna muszę zacząć rytuał. Osoby magiczne tak proszą, by dochować tradycji. Stanąłem na środku pomieszczenia i zacząłem machać rękami tak, że moja moc zaczęła wirować po sali. Wszędzie był pył tylko tym razem czerwony. A on stworzył serce z dwoma złotymi kółkami.
- Ascerra Quatra Demisa Lilona Rydel. - to znaczy 'Kobieto Mego Serca Najdroższa Rydel'. Teraz tylko Delly musi odpowiedzieć 'Jestem Gotowa i Pewna'.
- Mias Rellest E Stokres. - Tak! Powiedziała to!
- Miqa Rellest Chelsea Wedio Ratliff - 'Jestes Gotowa Przyjąć Nazwisko Ratliff'.
- Mias.
- Chels Quat Lavita E Avira. - 'Przyjmujesz moją miłość i obrączki.' Rydel podeszła do mnie.
- Ye E Mias Rellest Ne Famada. - 'Tak i jestem gotowa na rodzinę'
- Tave Invide! - 'Ponad nieśmiertelność'. Złożyłem na jej palcu jeden z pierścionków.
- Tave Invide! - założyła na moim serdecznym palcu pierścionek. Przed nami pojawił się w swojej okazałości Riker. Według tradycji najstarszy z rodzeństwa ma za zadanie ogłoszenie oficjalnego małżeństwa. Taki ksiądz w świecie ludzi.

- Hemada Qua Serye E Serra. Kisad Se. - 'Ogłaszam Was mężem i żoną. Pocałujcie się' Po słowach Riker'a złączyłem nasze usta w cudownym pocałunku. Nareszcie! Mam żonę! Bez oświadczyn, ale tak też można. Po wieczności oderwaliśmy się od siebie.
- Gratulacje! - krzyknęli wszyscy z rodziny. No oprócz pewnej dwójki. Ich nie ma.
- Mam wszyściutko nagrane pani Ratliff. - powiedziała Vanessa.
- Moja siostrzyczka... Gdzie Lynchówna! - zaczął płakać i przytulać siostrę Riker, a zaraz za nim całe męskie rodzeństwo Lynch.
- A tylko coś jej zrób! - pokazał na mnie RyRy. Nie ośmielę się nawet.
- Gratulacje Stary. - podszedł do mnie Rocky i przytulił.
- Nie wierze, że się zgodziła. - wyszeptałem.
- To Delly. Od zawsze chciała być Ratliff. - zaśmiała się Alexa.
- Zazdrościsz, bo mam męża. - powiedziała Rydel Mary Ratliff i przytuliła się do mnie.
- Jestem taka szczęśliwa! Aaa! - krzyknęła Sav i rzuciła się na blondynkę.
- Poczekaj, aż Lau wróci. - zaśmiała się Vanessa. - ta dopiero będzie skakać.
- Oby nie tak bardzo... - powiedziała wystraszona blondynka. Moja żona.
***
Hi People!
To co tam u Was?
Co sądzicie o tym czymś? xD Ja na serio muszę iść do psychiatry.
Nie wiem co to za język. Wymyślałam go przy jakimś filmie... Nie wiem, nie pamiętam xD.
Rydellington jest małżeństwem. Co wy na to?
A Ryland wkopał się w randkę poprzez zdania, które sama nie rozumiem ;-;
Już wiem, dlaczego Killer nic nie czaiła xD Ja też się już gubię.
Ann Lynch odstaw słodycze xD, ale pisz tak jak zawsze xD, albo wiesz co... prześlij mi to co ty jesz :3
Dobra to chyba na tyle xD. Jadę kupić płytę R5 i Teen Beach 2 :3
Pozdrawiam,
Sashy ♫

PS/ Wszystkiego Najlepszego Rydel! :D

niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 31 Coś ty powiedział? Ty i Ross? Jak?!

*Laura*
Wraz z Ross'em udałam się za klub dla osób nadprzyrodzonych. To był ten sam klub, gdzie wybraliśmy się po pierwszym spotkaniu. Za klubem było wejście dla pracowników. Było napisanie "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Wyglądało to jak magazynek dla tych "upoważnionych", ale tak naprawdę to przejście do Świata Magii. Spojrzałam na blondyna i jego tatuaż. Był taki blady.
- Musimy się pośpieszyć. - powiedziałam. Otworzyłem drzwi i złapałam za dłoń blondyna.
- Tam... Tam jest... - Ross zaczął się jąkać.
- Tak to przejście do trzeciego wymiaru. Tylko... Tam nie ma takiego czegoś jak ludzkie cechy. Musisz czarować we wszystkim i wszędzie, a do tego unosić się. Lewitować. - dodałam.
- Dam radę dla Ciebie. - ścisnął mocniej moją dłoń i razem spojrzeliśmy jeszcze raz na przejście. No tak! Przecież go nie opisałam. Przejście było coś na rodzaj czarnej dziury z gwiazdami i gdzie nie gdzie zamiast granatowego nieba kosmosu były przebłyski fioletu. Razem z blondynem wskoczyłam w otchłań. Zaczęło nami kręcić jak w wirze. To jest straszne uczucie. Za nami został biały blask. Przelatywaliśmy przez tunele i inne kręte ścieżki, aż wypadliśmy przez takie same drzwi po drugiej stronie. Teraz znajdowaliśmy się w Świecie Magii... Nigdy chyba nie opisywałam go dość dokładnie. Tutaj wszystko jest możliwe. Mieszkańcy poddani władzy rządu mają nakaz czarować cały czas. Jest to miejsce gdzie panuje wieczny dzień i noc. I to mówię na serio. Tutaj Dzień trwa 10 dni ziemskich i tak samo noc. Z tego wynika, że tutaj miesiąc to rok na ziemi. A rok tutaj to kilka lat tam. Mimo, że kalendarz jest ten sam to nawet data urodzin nie jest naruszona. To tyle na temat zmiany czasowej. Wygląd. Niebo teraz rozjaśnia Słońce. Za "asfalt" robią chmury. Jest to podłoże naszego kraju. Dlatego jest tutaj mało wypadków. Budynki są zwyczajne. Takie jak na ziemi. A jeśli chodzi o Florę... Od pewnej części Świata Magii rośnie normalna trawa i drzewa. Jest to strefa gdzie magia włącza się i wyłącza. To znaczy, że raz działa, a raz po prostu nie.
- Woow. - rozszerzył usta blondyn. Zaczęłam swoimi mocami unosić się nad ziemią.
- Ross! - syknęłam. Blondyn od razu zaczął posługiwać się swoja mocą i lewitować.
- A jak wszyscy zobaczą to...? - pokazał na nasze obłoczki, które jak zwykle pojawiają się kiedy czarujemy.
- Dlatego nikt nie może ich zobaczyć. - powiedziałam i zaczęłam się skradać byle bezpiecznie przelecieć nad krajem i pojawić się w lesie, zwanym również dżunglą Ressko. Tam w głębi lasu powinna być jaskinia jak mówią magiczne legendy. Dalej zobaczymy co będzie.
- Lauro... Czy my. No wiesz... To niebezpieczne? - spytał w końcu Ross. Wydawało mi się, że o coś innego zapyta. Tak to brzmiało.
- Ross musimy wtopić się w tłum. - powiedziałam i patrząc na niego "przechodziłam" obok innych nadludzkich istot. Dobrze, że nie wiedzą, że jesteśmy wygnani...
- Co?! - krzyknął jakiś mężczyzna. A jak mu się przyglądnęłam rozpoznałam w nim miejscowego strażnika.
- Wiejemy! - chwyciłam Ross'a za rękę i teleportowałam nas niedaleko dżungli Ressko.
- Nie mówiłaś o strażnikach! - krzyknął poddenerwowany blondyn. On wraz ze mną pobiegł już normalnie na nogach w stronę lasu.
- Powinieneś to pamiętać! - powiedziałam do niego.
- A jednak nie! - odpowiedział mi zdyszany. Możliwe, że spędzimy tu trochę czasu. Jestem tu pierwszy raz w życiu. - Oczywiście wiesz gdzie i w którą stronę idziemy? - spytał Ross.
- Nie.
- O matko.
- Żartuje. W Księdze pisało, że idzie się w głąb lasu, aż do kanionu. Później trzeba tym kanionem iść.
- Rozumiem. A jakieś niespodzianki?
- Pułapki i coś z roślinnością. Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. Blondyn zrównał się ze mną i razem tym samym tempem podążaliśmy coraz to głębiej w zarośla. Ten "las" potocznie nazywany tu dżunglą jest straszny i bardzo wielki! Nikt tutaj praktycznie nie odkrył wszystkich zakamarków. Złapałam mojego chłopaka za rękę.
- Aż tak bardzo ze mną źle? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam bez namysłu. Odpowiedz była natychmiastowa.
- Obiecuję, że jak sobie wszystko przypomnę to walne siebie mocno z liścia.
- Hah, trzymam Cię za słowo. - zaśmiałam się. Szliśmy tak już 5 minut, a końca nie widać. A co gorsza czy czasem nie idziemy w kółko? Boże a co jak się zgubiliśmy i strąciliśmy ze szlaku?! ,Spokojnie idziecie dobrze., Rocky?! Jak tam głowa? ,Lepiej, ale z łaski swojej nie drzyj się!, Sorki... ,Nie żeby coś, ale w magicznej Księdze na stronie 734 jest mapa Świata Magii., Skąd wiesz? ,Bo sobie ją skopiowałem? Inaczej nie wiedziałbym gdzie jesteście., no przecież... Kliknęłam jeden guzik na mojej torebce, a przede mną wyskoczyła lewitująca Księga Magii. Otworzyłam ją na poprawnej stronie i faktycznie. Jest tam mapa. ,Widzisz mądry jestem. Ale nie zapędzaj się tak. Macie jeden dzień marszu., Naprawdę? Najwyżej mnie Ross poniesie. ,Ta... Czarami., nie przesadzaj! Pozdrowienia dla wszystkich i do usłyszenia. ,Dzięki i wzajemnie., Dobrze czyli kontakt z Rocky'm nie został przerwany. Jest dobrze...
- Uważaj! - krzyknął Ross i dosłownie rzucił się na mnie. Upadłam na ziemie, a blondyn na mnie.
- Co ty robisz? - zdziwiłam się. Jednak po chwili zrozumiałam. Stanęłam na jakąś pułapkę, która się uruchomiła, bo dosłownie nad nami przeleciała skała. A może to głaz? Przecież to jedno i to samo! Tak mądra Laura, phi!
- Jejku. Dziękuje Ross. - powiedziałam. Wtuliłam się w niego. Zapewne to dziwnie wyglądało, bo on cały czas na mnie leżał.
- Drobiazg skarbeńku. - uśmiechnął się do mnie i czule mnie pocałował. Błagam nie kończ! Mimo moich próśb w końcu kiedyś ten dzień musiał nadejść i blondyn się ode mnie oderwał. Buuu! Ja chce jeszcze!
- Zaczyna się ściemniać. Poszukamy schronu, a jutro dokończymy wędrówkę. - powiedział. Mówiąc "ściemniać" miał na myśli strażników, który za pomocą magii zasłaniają słońce jakąś kotarą. A to tylko po to żeby było ciemniej i po to, by większość mogła spokojnie spać.
- Dobrze. - odpowiedziałam mu i wstałam. On zrobił to samo co ja, a następnie razem zaczęliśmy przedzierać się przez gąszcze w poszukiwaniu schronienia.

*Rydel*
A teraz tańcz jak małpka. O jak ładnie. I baletnica. Świetnie! Jeszcze raz będziesz się naśmiewać z własnej siostry. A teraz na czworaka i goń za piłeczką. O tak!
- Delly wydaje mi się, że już się zemściłaś. - zaśmiał się mój chłopak.
- Myślisz, że mu wystarczy? - spytałam patrząc na bruneta, który miał zadyszkę.
- Na pewno. Zapamięta to do końca życia. - przyznał.
- Oj dobra.. RyRy jesteś wolny. - niechętnie wypuściłam mojego młodszego brata.
- Dziękuje Ell. Mam u Ciebie dług. - wydukał.
- Postawisz mi żelki.
- Dobra poćwiczyliście już? - spytał Riker, który nie mógł opanować z resztą śmiechu.
- Wy też przecież mogliście ćwiczyć za ten czas. - zauważyłam.
- Ale to było ciekawsze. - powiedziała uśmiechnięta Vanessa. Ja zawsze takie ciekawe rzeczy robię. Moja skromność...
- Ell, a ty?
- Co? A ja! Już ćwiczę! - odpowiedział Ell'y na pytanie Rocky'ego.
- Zapatrzył się na Ciebie. - zrobiła brewki w moja stronę Alexa. Żeby na nią Rock tak się nie popatrzył. ,Ej! Aż tak to widać?, O tak braciszku! ,Masz milczeć!, Jasne, jasne... Popatrzyłam jak Ell szybko i zamaszyście unosi się w powietrzu. Musieliśmy, aż dach otworzyć. Brunet wysoko się uniósł, a następnie zaczął gestykulować rękami kierunek wiatru. W pewnym momencie skierował go pod siebie, a siła powietrza, aż przygniotła nas do podłogi. Jednak szybko zmienił jego kierunek i opadł na ziemie.
- Widzicie, już. - powiedział uśmiechnięty. Spojrzałem uważniej na jego dłonie i zaczęłam krzyczeć. - Ryd co jest?!
- Twoje dłonie! - krzyknęłam, a brunet nie wiedząc o co chodzi spojrzał na nie i też krzyknął.
- Boże czy ty masz.. - zaczęła Savannah.
- Mowa moc! - dokończył na nią Ryland. Z szokiem wpatrywaliśmy się jak nad dłoniami Ratliff'a są dwie małe puchate chmurki.
- Ty... Ty masz mają moc? - zdziwiła się Vanessa.
- Jaa... Nie wiem. - przyznał.
- To jest dziwne. Dwie takie same moce?! I do tego u tak różnych osób?! - krzyknął Riker.
- To znaczy, że w Świecie Magii by was połączyli w parę... - szepnęła Alexa.
- O nie.. - Van ledwo co wypowiedziała te słowa i już zemdlała. Na szczęście w ramiona Riker'a.
- Vanny! - krzyknęła Savannah.
- Jest tylko jeden sposób by ja ocucić. - powiedział Ryland i spojrzał na Rocky'ego. Ja o czymś nie wiem?
- Vanessa! Laura zemdlała!
- Co?! Gdzie moja mała...?! - brunetka spojrzała na Rocky'ego i teraz dopiero załapała o co chodzi.
- Laura jest z Ross'em i teraz ty coś zrób. - uśmiechnęłam się. Brunetka czerwona ze złości zaczęła gestykulować rękami w stronę Rock'a.
- Auu! Poparzyłaś mnie! - krzyknął Ryland i ze srogą miną.. Przesunął promienie słoneczne... Ci tu się dzieje?!
- To już trzy nowe moce?! - krzyknął Riker.
- To nie jest realne! Jednego dnia?! - chwyciła się za głowę Savannah.
- Musimy poczekać na Laurę i Księgę Magii. - zadecydowała Alexa.
- A póki co trenujmy. - dodał Rocky. Wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami i zaczęliśmy trenować. Trzy nowe moce? To się w głowie nie mieści!

*Savannah*
Po wyczerpujących treningach udaliśmy się z silnymi napojami do sali prób. Podobno Rocky wpadł na pomysł nowej piosenki. Nie wierze mu. Gdzieś w tym jest drugie dno.
- I coś w stylu moje serce bije tylko dla ciebie! - dodał na koniec.
- Rocky, ty tego nie wymyślasz, prawda? - spytała poważnie Alexa. Brunet prychnął.
- No pewnie, że nie. - na jego wypowiedz strzeliłam faceplama.
- Nie bij się. - szturchnął mnie ze śmiechem Ryland.  I jak tu się nie załamać?! No ja się pytam!
- No to skoro nie ty, to kto? - spytała ciekawa Delly.
- Bo ja już szczerze się pogubiłem. - powiedział załamany Riker. Widzicie! Załamał się! Vanessa przytuliła się do niego.
- Nie tylko ty. - westchnęła.
- Rocky. Do Ciebie mówimy. Kogo to piosenka? - spytałam.
- Ross'a.
- Jak to?! - krzyknął Ryland.
- On nic nigdy nie napisał! - dodał z krzykiem Ellington.
- Właśnie, że pisał! - krzyknął Rocky.
- A skąd ta pewność? - dołączyła się Delly.
- Bo ja z nim pisałem!
- Co?! - zdziwił się jeszcze bardziej Riker. - Coś ty powiedział? Ty i Ross? Jak?!
- No od zawsze... - szepnął zawstydzony.
- Chwilka. Czyli wy nic o tym nie wiedzieliście? - zapytałam się rodzeństwo Lynch. Oni pokiwali głowami.
- Czyli Rocky i Ross pisali razem, a wy o tym nie wiedzieliście? - dodała z szokiem Vanessa.
- Normalnie jak w książkach. - zaśmiała się Alexa.
- Ale jak wy pisaliście? - zapytał ponownie Riker. - bo zawsze to ja i ty coś wymyślaliśmy, a czasem Ell i Ryd coś dodali, a Ross siedział cicho.
- Bo ja z nim przez myśli się kontaktowałem.
- Czemu? Czemu się nie odzywał?
- Nie chciał się wywyższać. I wychylać. Swoje niektóre pomysły przeze mnie mówił. - westchnął brunet. - nie wincie go za to.
- Ale... - zaczęła blondynka. - musimy z nim to wyjaśnić.
- I to od razu jak wrócą. - dodał Ryland.
- Musi on nam to wytłumaczyć. - powiedział Ratliff wpatrzony w Riker'a.
- Kotku wszystko dobrze? - spytała się blondyna Vanessa.
- Faktycznie jesteś blady... - zauważyłam.
- Blady? Dobrze się czujesz? - spytała Alexa. Tak ona i jej moc uzdrawiania.
- On jest zawiedziony. - szepnęła do nas Rydel. Zapewne wyczytała to po wzroku.
- Ale dlaczego? - spytałam ciekawa.
- Idę do siebie. - powiedział blondyn i wyszedł z pokoju prób.
- On i Ross mówili sobie wszystko. A szczególnie w kwestiach R5. - westchnął Ryland. Pokiwaliśmy zgodnie głowami. Po krótkiej chwili zdecydowaliśmy pójść zobaczyć co u Riker'a. Będąc przed jego drzwiami w siódemkę usłyszeliśmy jak gra na gitarze. A do tego dokładał swój głos z tekstem Ross'a. Tylko jak Ross stracił pamięć to jak przekazał mu piosenkę? ,On o tym nie wiedział., jak to nie wiedział? ,Po prostu tworzył sobie melodie i słowa w myślach, a jako tako, że siedziałem cicho i się nie odzywałem wziąłem jego pomysł na światło dnia., Aha! Staliśmy tak jeszcze chwilę słuchając jak blondyn podśpiewuje i dobiera melodie. Widać, że rodzeństwo Lynch ma talent. Vanessa powiedziała, że z nim zostanie, a my mamy iść spać. Zaleciliśmy się do jej poleceń. Każdy poszedł do swojego pokoju. U siebie umyłam się i przebrałam w piżamę. Zasnęłam już po kilku sekundach.
***
Hi People!
Jak leci?
Na początek dziękuję za komentarze: Alicja Mak, Olga Lynch, Karcia Lynch, Natalia Czuba, Bezczelna Nazawsze, Karolina Sieczkowska, Czekoladce (Patrycji :*), Ann Lynch (Dipper czeka na ciastko xD) i Anonimowi Killer, która szczerze mi napisała co myśli :D. Na pewno zalecę się do Twoich rad ;)
Wiem, że nie poprawiłam teraz opowiadania i tak samo może być nie zrozumiała treść, ale to rozdział pisany z 4 kwietnia xD.
Kolejne będą bardziej zrozumiane ;) (Znaczy chyba :P)
Piszcie, komentujcie i wgl... krytykujcie (polecam xD).
Zapraszam też do mojego nowego bloga (jeszcze raz):
http://raura-timetogrowup.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Sashy ♫












piątek, 31 lipca 2015

Uwaga Suprise!

Mam niespodziankę! Otóż ni z gruszki ni z pietruszki założyłam nowego bloga!
Tak, tak :D
Serdecznie zapraszam do niego moich wiernych czytelników :D
Pozdrawiam,
Sashy ♫

http://raura-timetogrowup.blogspot.com/

wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 30 I masz tu leżeć i się nie ruszać. Zrozumiano?

*Alexa*
*Tydzień Później*
Nigdy więcej straty pamięci. Nigdy! Gdybym mogła go uzdrowić! Ale mimo mojej rozwiniętej mocy nie potrafię zrobić nawet tego! Przeklęte ograniczenie.
Dzisiaj jest dzień, który spędzamy na odpoczywaniu, a pod wieczór Ross z Laura znikają. Może chcecie wiedzieć co się działo przez ten tydzień? Otóż w kółko to samo. Trenowaliśmy Ross'a plus przypominaliśmy mu większość wydarzeń z jego życia. Rocky nie miał już zawrotów głowy. Ale trzeba uważać. Dzisiaj sobie przeczytamy o nowych mocach Dells i Rock'a. Aktualnie pomagam wraz z Savannah pakować Laurze potrzebne rzeczy do wyprawy.
- Latarka. - wymieniała przedmioty Laura, a ja lub Sav je przynosiłyśmy.
- Jest. - powiedziałam.
- Lina.
- Jest. - powiedziała Sav.
- Kasa.
- Jest.
- Prowiant.
- Jest.
- Telefon.
- Jest.
- Te fajne gadżety szpiegowskie.
- Są.
- No to chyba wszystko. - powiedziała brunetka. Pakowała się tylko 2 godziny. Tak chyba wszystko. Użyłyśmy zaklęcia na pojemności i lekkość. Dlatego do małej sakiewki z guzikami zmieściła tyle rzeczy. Po co są guziki? Są one przeznaczone do naciskania, a zapisana pod nimi rzecz po prostu wyskoczy. Guzików jest ponad 30. Nie wiem jak ona je zapamięta.
- Mam nadzieje. - sapnęła zmęczona Savannah.
- Nie jest tak źle. A to tylko wyprawa. Wyobraź sobie wyprowadzkę. - zaśmiałam się a ona opadła na łóżko brunetki.
- Ej dopiero co ścieliłam! - Laura jedną ręka zaczęła lewitować Sav, a druga ścielić ponownie łoże.
- Myślisz, że się uda? - zaczęłam ponownie temat. Moja, że tak powiem siostra spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się lekko.
- Mam taką nadzieje. Chce, żeby Ross powrócił. Może i mnie kojarzy, ale jest inny. Taki opiekuńczy i rozsądny. Nie zachowuje się jak on. I do tego nikogo nie pamięta i myśli, że poroniłam...
- Może on chce mieć z tobą dzieci? - zaczyna Hudson. Laura spojrzała na nią z przerażeniem.
- Ledwo co osiemnaście skończyłam.
- No, ale spójrz na to z mojej perspektywy. Wygląda teraz jakby szykował się do roli ojca. Na coś poważnego.
- Skończ! - rzuciła poduszką w młodą. Ja zaczęłam się śmiać. Laura mordująca wzrokiem naszą kuzynkę. Nie ma nic lepszego na świecie.
- To może chodźmy na dół. - powiedziałam nadal chichocząc. Dziewczyny się zgodziły i razem po schodach zeszłyśmy do salonu. Tam była Vanessa, Rydel, Rocky i Ryland.
- A ty nie pomagasz pakować się Ross'owi? - spytała Lau RyRy'ego.
- Nie mogę znieść tego jak myśli minutę nad tym jak mam na imię. - mruknął.
- O właśnie nie zapomnij naszego aparatu! - Vanessa podała wspomniany przedmiot siostrze. Ta go spakowała i usiadła obok Ryland'a.
- Obiecuje, że odzyska pamięć. - pogłaskała go po plecach. - I dzięki Van.
- Nie ma sprawy.
- A jak ty się czujesz? - spytałam Rocky'ego.
- Już o wiele lepiej. Dziękuje za wszystko. - powiedział szczerze.
- Brat te oczy mówią więcej niż tysiąc słów. - powiedziała do niego Rydel. Ten posłał jej spojrzenie mordu. Gdybym ja mogła tak czytać ze wzroku... To by była zabawa. Ech... Marzenia.
- Co tam ciekawego wyczytałaś? - zapytałam Delly. Ta tylko się uśmiechnęła i powróciła do oglądania TV. Cham.
- Nie! Nie uwierzę w to! - obróciłam się w kierunku tego krzyku. Wszyscy patrzyliśmy jak ze schodów zbiega Ross, a zaraz po nim reszta chłopaków.
- Ale to prawda! - krzyczał za nim Riker.
- Blondi mówię, że nie! - warknął blondyn, opierając się na swoim.
- O co poszło? - spytał Ryland.
- Człowieku nie denerwuj się! Jeszcze Twoja magia nie jest perfekcyjnie opanowana! - darł się za nimi Ellington. Wybiegli nad basen. Oczywiście my jak to my pobiegliśmy z kamerą za nimi. Savannah zaczęła nagrywać.
- Kolejna pamiątka? - zapytała.
- Już chyba milionowa. - syknął z bólu Rocky. Przeraziłam się i szybko wyczarowałam mu zimny okładkę na czoło oraz zatyczki do uszu.
- Później pokarze się nagranie. - powiedziałam i dałam mu stopery. Podziękował i je założył.
- Nie ma mowy! To nie ja! - krzyknął Ross i wycelował wodą w Ratliff'a. Cel ma dobry.
- Młody stój! - Riker zamroził jego stopy tak, że stał w miejscu.
- Wypuście mnie! - warknął blondyn.
- O co poszło? - zapytała Vanessa.
- Powiedzieliśmy mu tylko jedną rzecz. - wzruszył ramionami suszący się Ell. Podeszła do niego Delly i pocałowała w policzek.
- No i pokazaliśmy nagranie. - dodał Riker.
- Jakie? - zaciekawiłam się z Laurą.
- Nie pokazujcie im tego! - syknął Ross.
- No z tego burdelu w jego pokoju.
- Ell! - warknął ponownie.
- Ale ona przecież tam była! - zaczął bronić się brunet.
- Co?!
- No tak. Pamiętam to. Heh... RyRy był dziewczyną. - zaśmiał się Riker.
- Ej! Mnie w o nie mieszać! To była zemsta Rydel. - prychnął najmłodszy.
- Właśnie zemsta! - ożywił się Rocky. On miał mieć stopery w uszach!
- Już mi to zakładać! Natychmiast! - wskazałam na przedmiot, a brunet z powrotem go założył.
- Ell choć tutaj. - powiedział i poszedł do domu. Za nim udał się Ratliff.
- Przepraszam Lau! - płakał blondyn klęcząc przed brunetką.
- Nie wiem jak się zachować. - szepnęła Laura.
- Może coś powiedz? - podpowiedziała jej Vanessa.
- Kochanie choć zostawmy ich samych. - powiedział Riker i złapał Van za rękę. Udali się do domu.
- Właśnie wy to sobie wyjaśniajcie i tak dalej.. - uśmiechnęła się Rydel i zostawiając włączoną kamerę ruszyła za innymi.
- Dells nie zostawiaj mnie! - krzyknęła przerażona Sav. Prychnęłam.
- Młody idziesz? - spytałam Ryland'a.
- Gdzie?
- No do domu!
- A! Dobra. - powiedział. Razem udaliśmy się do salonu, zostawiając Raurę ze sobą.

*Narrator*
Podczas gdy wszyscy byli w domu i szukali wyjaśnień nowych mocy, Ross próbował wyjaśnić Laurze jak do tego doszło. Oczywiście ze skasowaną pamięcią z tego wydarzenia zapamiętał tylko jakieś dziewczyny i Laurę. Co było dalej? Film mu się urywa. Został na etapie przyłapania na zdradzie.
- Lau to nie tak jak myślisz...
- A skąd wiesz co ja myślę? - spytała rozbawiona brunetka. Dziewczynę śmieszyło to jak Ross się denerwował. Zaczynał się pocić, a co najlepsze dodatkowo miętosić nieśmiertelnik.
- Ja chyba zemdlałem! Ja nic z tego nie pamiętam! - krzyczał bezbronny.
- Ross...
- Naprawdę nie mam z tym nic wspólnego!
- Ro...
- Wybacz mi proszę! Dla Ciebie opanuje te moce!
- Ale R...
- I odzyskam pamięć!
- Ross! - brunetka przerwała mu krzykiem. - Po pierwsze całe to zdarzenie znam. To była zemsta TWOJEJ SIOSTRY RYDEL za to, że musiała Cię targać do domu. Po drugie już dawno Ci wybaczyłam i nie mogę się na Ciebie długo gniewać. Po trzecie właśnie obiecałeś opanować moce i odzyskać pamięć. Może się zalecaj do tego? - spytała pod koniec mowy.
- Ale o co Ci chodzi? - spytał blondyn.
- Spójrz za siebie. - Laura zrobiła faceplama. Ross powoli odwrócił się w kierunku basenu. Teraz wiedział co miała na myśli Laura. Za nim unosiła się wielka fala morska. Machnął kilka razy ręką i z uśmiechem odwrócił się do Lau. Brunetka pełna podziwu zaczęła klaskać, na co on się ukłonił.
- Dziękuje, dziękuje! - krzyknął uradowany blondyn po czym podszedł do Laury i delikatnie pocałował ją w usta. Dziewczyna z wielką chęcią odwzajemniła czuły gest chłopaka.
- Chodźmy do reszty, bo jeszcze dom wysadzą. - zaśmiała się brunetka wraz z blondynem.
- Panie przodem.

*Ryland*
- I masz tu leżeć i się nie ruszać. Zrozumiano? - wałkowała Rocky'emu w kółko Alexa.
- Czyli rozumiem, że mieliście w planach zemstę za zemstę, ale w magiczny sposób się rozmyśliliście? - spytała dla jasności Delly.
- Tak. - odpowiedzieli na raz bruneci.
- Magic. - zrobiłem tak zwane "jazz'owe raczki".
- To do Was nie podobne. - przyznał Riker.
- W 100% się zgadzam. Coś jest na rzeczy. A czy to czasem nie to, że Delly jest dziewczyną Ell'a? - spytała Vanessa.
- Co? - pisnął brunet i objął blondynkę. No to wszystko jasne.
- Kłamcy z Was kiepscy. - zaśmiała się Savannah.
- To Ratliff nas zdradził! - obronił się Rocky.
- Ja wypraszam sobie! Jeszcze nikogo nie zdradziłem! - zrzekł się Ellington.
- Spokój! - warknęła cicho Alexa. No tak przecież nie możemy krzyczeć.
- Macie problemy. - prychnąłem. W tym samym czasie do pomieszczenia weszli Ross i Laura. Uśmiechali się. To chyba dobry znak.
- Jesteście gotowi na wyprawę? - spytała Savannah.
- Ja nadal nie wiem czy to dobry pomysł. - powiedziała nadopiekuńcza Van.
- Jesteście jeszcze młodzi, ktoś musi iść z Wami. - powiedział kolejny nadopiekuńczy - Riker.
- Nie to jest nasz problem. - powiedziała Laura. - z resztą to od naszej mocy się zaczęło.
- A co jak spotkacie Evil'a? - spytała Delly.
- Kto to Evil? - Ross napiął mięśnie. Czemu on się tak stresuje jak nawet go nie pamięta?
- Taki jeden ktoś kto spowodował, że teraz nie pamiętasz nawet własnego rodzeństwa! - krzyknąłem.
- Ciii! - szepnęła Alexa siadając obok Rock'a.
- Miejmy nadzieje, że ten trening wystarczył. - rzekł Ellington. - już wiem co czuli nasi nauczyciele.
- Tak szczególnie jak zalaliśmy sale. - uśmiechnął się słabo Rocky.
- Macie jeszcze kilka godzin. Wiec co robimy? - zagaiłem.
- Sprawdzimy te moce? - spytał ciekawy Rocky.
- Mówiłam stopery na uszy! - warknęła Alexa.
- Ohh. - przekręciła oczami Laura i pstryknęła palcami. Obok niej pojawiła się Księga Magii. - Proszę. - podała ją Rydel, która natychmiast zaczęła czytać.
- "Moc manipulacji 'Mani' jest mocą dość niebezpieczną dla śmiertelników jak i nieśmiertelnych. Osoby z tą mocą mają dar do kontrolowania innych. Oczywiście ta moc posiada swoje takie ograniczenia. Dusza wie, kiedy chce się jej użyć w ramach np. Zemsty. Wtedy ona nie działa. Za to jak właściciel tej mocy jest wkurzony, lepiej uważać".
- A moja moc? - spytał Rocky.
- Niech Sav przeczyta. - zaproponowałem. Wspominana dziewczyna przejęła Księgę.
- "Moc Czasu 'Timeless' jest niezwykle trudną mocą. Można za jej pomocą przewidzieć przyszłość o tyle ile się chce. Za pierwszym razem mogą pojawić się komplikacje takie jak miliony głosów w głowie. Wtedy trzeba odpoczywać" - naprawdę? Rocky już to przeżył!
- No to Delly jest wariatką, a Rock sobą? - spytał Riker.
- Co? - zdziwiła się Vanessa.
- Koniec tematu. - powiedział Ellington i przytulił Rydel.

*Savannah*
Jest już wieczór i właśnie żegnamy Ross'a i Laurę. Nie chce ich puszczać tam do tego Świata, ale nie mają wyboru.
- Wkrótce się zobaczymy. - powiedziała z uśmiechem Laura.
- Mam nadzieje. - mówiła uśmiechająca się do niej Vanessa.
- Pamiętajcie jesteśmy w kontakcie. - powiedziała Delly.
- Rocky się lepiej czuje, prawda? - szturchnęłam lekko bruneta.
- Co? A tak! - odpowiedział natychmiastowo.
- Jestem za Was odpowiedzialny. Błagam niech nic Wam się nie stanie. - normalnie kolejna Van! Riker i Ness się pięknie dobrali.
- Jesteśmy osobami nad naturalnymi, tak? - spytał zdziwiony i uśmiechnięty na raz Ross. Oj człowieku. Odzyskaj pamięć, bo nie wiesz co mówisz.
- Tak, ale tam w tym trzecim świecie jest o wiele więcej osób magicznych. Tylko my.. Mamy dodatkowe moce. I możliwe, że jesteśmy troszeczkę silniejsi. - wytłumaczył mu Ellington.
- Niestety nie jesteście tam mile widziani. A to się wiąże z niebezpieczeństwem. - dodał Ryland. Jaki rozsądny. Aż szok.
- Uważajcie na siebie. - powiedziała Alexa.
- Spokojnie wrócimy najszybciej jak będzie można. - powiedziała uspokajająco Laura i chwyciła Ross'a za rękę.
- Będę ją bronił. Nic się jej nie stanie. - powiedział Ross. Pewnie po to by uspokoić Van.
- Wracajcie szybko. - powiedziałam i przytuliłam ich jeszcze raz. Zaczęli czarować i zniknęli w pomarańczowej mgle.
- To co robimy? - spytał Ell.
- Ehh.. Chodźmy trenować nasze moce. - powiedział Riker i razem skierowaliśmy się do sali treningów.
***
Hi People!
Moje mordeczki wróciłam!
Rozdziały tak jak zawsze będą w Niedziele, ale dziś jest wyjątek ;)
Chce jeszcze dzisiaj zmienić styl bloga.
Co do pisania rozdziałów: udało mi się przesłać wszystkie te które dotychczas napisałam (jakieś 5 w zanadrzu) oraz chyba 2 OS. Myślę, że będę musiała pisać na komputerze, bo telefon już sprawny nie jest :c
Jak Wam mijają wakacje? :D Ja wróciłam z Włoch xD Nie moje klimaty...
Piszcie co sądzicie.
A teraz taka ciekawostka... Jest to 30 rozdział. A byłam zawsze o połowę szybciej z nimi. Wyobraźcie sobie, że on już istniał, gdy wy czytaliście 15 czy 14 rozdział xD... Zła ja...
Nie zamierzam odchodzić. Ale piszcie szczerze.
I dziękuję wszystkim którzy skomentowali rozdział 29 oraz trzem osobom z notatki ;)
Pozdrawiam,
Sashy ♫


 (pierwszy nagłówek bloga :'))





poniedziałek, 20 lipca 2015

Ważne pytanie do was.

Witajcie mordeczki.
Zawiodłam, wiem.
Ale mam szybkie i krótkie wyjaśnienie.
Kabel którym ładowałam mojego iPhona zepsuł się przez co nie mogę podładować telefonu na żaden inny sposób. A na nim były napisane wszystkie rozdziały. Nie mam jak ich wstawić. Przepraszam.

To jedna sprawa. Mam jeszcze drugą.

Kompletnie brakuje mi weny. I chyba zakończę 1 sezon wcześniej niż na 75 rozdziałach. Nie chcę was zanudzić. Bohaterzy wciąż są szczęśliwi. Przydałoby się trochę grozy xD. Prawda?

No i może jeszcze coś.

Ostatnio (dziś o 2 w nocy) skończyłam oglądać Strażników Marzeń. I... Spodobał mi się ten Jack. Przyznajcie że cos ma w sobie z Ross'a xD. Tak mi go przypomina. Więc... Dodam go jako nowego bohatera. Będzie on podobny do Riker'a przez co będą się rozumieć ;).

Co wy na to wszystko?
Potrzebuję waszej opinii :*

Pozdrawiam,
Sashy ♫

PS/ Polecam obejrzeć tą bajkę xD

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 29 Nigdy w ciąży nie byłam!

*Alexa*
Nagle przy Laurze zaczęły strzelać pioruny. Znowu?!
- Ross! - krzyknęłam na niego, gdy ten stał w osłupieniu i patrzył na to beznamiętnym wzrokiem. Na mój krzyk przebudził się i szybko podbiegł do Laury. Zdążył w ostatnim momencie kiedy miał trafić w nią piorun.
- Musimy coś zrobić! - krzyknął do mnie Rocky. Dlaczego krzyczymy? Pioruny nas zagłuszają i zrywa się na wiatr.
- Ale jak?!
- Mocą! Ellington!
- Co jest?! - krzyknął wspomniany brunet.
- Pomóż nam z polem ochronnym! - powiedziałam. Ellington pociągnął za sobą Rydel i razem we czwórkę zaczęliśmy pomagać Raurze.
- A gdzie reszta? - spytała blondynka.
- Nie widzę ich. - pokiwałam głową. Pioruny nie przestawały strzelać w tarcze ochronną Ross'a i Laury. Jakby coś nimi kierowało. KTOŚ mini kierował. Ale tylko oni maja moc piorunów, a raczej w siebie na żarty by nie strzelali? To znaczy, że...
- Evil tu jest! - krzyknęłam, a wręcz się wydarłam.
- Gdzie on jest?! - krzyknął w moja stronę Riker z drugiego końca naszego siedliska.
- Na pewno musi mieć ograniczony zasięg! - dodała Vanessa.
- Znajdźcie go! - powiedziałam nie zmieniając tonu. Spojrzałam zaniepokojona w stronę Laury. Czemu tylko ją dotyka to co najboleśniejsze? To ma z nią jakiś związek?
- Mamy Cię! - krzyknęła Savannah z łopatą w dłoniach. Ona wraz z Ryland'em biegła w kierunku zakapturzonej postaci. Ta osoba się zerwała i zaczęła uciekać. Pioruny na chwile ustały. Tak samo i my zaprzestaliśmy swojej czynności.
- Nic Ci nie jest? - spytał czule Ross.
- Spokojnie, jest... Boje się! - Laura z impetem zaczęła płakać i przytulać się do blondyna. Jej trauma jest silna.
- Lauruś spokojnie. - dołączyła do nich Van.
- To się robi niebezpieczne. - mruknęła Rydel.
- Zniknął/Uciekł! - krzyknęli biegnąc w nasza stronę zdyszani Ryland z Savannah.
- Jak? - zdziwił się Riker.
- On był osobą magiczną. Zniknął za pstryknięciem. - powiedział RyRy.
- Żeby w urodziny mojej Lau! - warknął Ross całując Laurę w czoło. Podszedł do nas.
- Zabije... - szepnęłam.
- Dobra zgonu tu nie potrzeba. - zwrócił się do mnie Rocky. Prychnęłam.
- Jednak coś jest na rzeczy. - powiedział Ellington obejmując Dells. Wszyscy spojrzeliśmy na Laurę i Vanesse. Młodsza brunetka siedziała na trawie, a starsza gładziła ją po włosach. Wkrótce do nas podeszła.
- To nic nie da. - powiedziała wpatrzona tak jak my w Laurę.
- Biedna. - szepnął Riker.
- Aaaaa! - krzyknął Rocky i złapał się za głowę. Spojrzałam na niego zdziwiona i przejęta.
- Co jest? - spytałam.
- Laura i piorun znowu! Uwaga! - zwijał się na trawie. Powiem tak: Nie wiedzieliśmy co robić. Zająć się brunetem czy brunetką. Uprzedził nas huk.
- LAURA! - krzyknął Ross i rzucił się na brunetkę. Piorun zamiast trafić w dziewczynę trafił w niego. On uratował Lau... Moją przyrodnią sis! Ale co z nim?
- Ross! - warknął Rocky i szybko podbiegł do blondyna. Co to miało być?! Najpierw on się zwija z bólu i mówi to co było za dwie minuty, a teraz jak gdyby nigdy nic o nowych siłach podbiega do brata. What?
- Skąd wiedziałeś co się stanie?! - krzyknęłam do niego i razem z resztą podbiegłam do dwójki.
- Nie wiem! Może to nowa moc? - wzruszył ramionami. Powrócił do brata. - Ross obudź się!
- Co się dzie... Rossy! - otumaniona Lau zaczęła głaskać jego policzki i czoło. - Kochanie nie udawaj, proszę!
- Oddycha? - spytał Rik bliski łez.
- Tak. - odpowiedział mu Ell.

*Rocky*
Zero myśli ze strony Ross'a. Czyżby umarł? Nie! On nie może! Jest jeszcze za młody! Dopiero chłopak odzyskał dziewczynę! Ledwo pozwoliliśmy mu auto prowadzić! A i tak wolał chodzić! Tylko dwa razy się przejechał! On musi żyć! Chwila... Jakaś myśl. O Laurze! Żyje!
- Budzi się! - krzyknąłem.
- Au... Chwilka. - rozglądnął się po naszych twarzach. - Kim wy jesteście? Kotku kto to? - zwrócił się do Laury. On... nie wie kim jesteśmy?
- Nie pamiętasz ich? Nic? - spytała go dziewczyna.
- A powinienem? - zdziwił się.
- Nie, nie, nie, nie, nie, NIE! To nie może być prawda! On robi sobie jaja! - wrzeszczała Rydel.
- Uspokój się, krzykiem mu nie pomożemy. - powiedział spokojnie Riker.
- Przepraszam, ale... Kim ja jestem? - spytał blondyn i uniósł swoją dłoń. A na tej dłoni ukazała się jego kula mocy. - Aaa! Co to jest?!
- Człowieku jesteś Ross Shor Lynch! Nasz brat! Weź nie rób sobie żartów! - krzyknął Riker.
- Tak... Krzykiem mu nie pomożemy. - powiedziała z ironią Vanessa.
- Przestańcie się tera... Ej! Skąd ty znasz Laurę? - zdziwiła się Alexa.
- Właśnie! I do tego TYLKO ją? - dodała Savannah.
- Wiem tylko tyle, że to moja teraźniejsza żona.
- A to spoko... Co?! - wydarł się Ryland. - człowieku kochany dzisiaj się dopiero styknęliście.
- No i?
- Boże on ma pranie mózgu! - załamał się Ell. - musimy mu przypomnieć kim jest.
- Dlaczego ja czaruje?!
- I to prędko. - dodałem.
- Odpowie mi ktoś?
- TAKI SIĘ URODZIŁEŚ! - warknęliśmy wszyscy na raz.
- Nie wierze Wam! - oburzył się i objął Lau ramieniem. - Jak kicia, który to miesiąc? - spytał i pogłaskał jej brzuch.
- On myśli, że jestem kotem?
- Nie, ale na pewno ma zanik pamięci. - powiedziała Rydel - znowu.
- Co ty tam dodałaś? - spytała Sav.
- Ja? - przeciągnęła. - Po prostu już kiedyś Ross miał taki zanik.
- Jak to? - spytała zaskoczona Vanessa z Alexą.
- Lau pamiętasz jak opowiadałem Ci w szpitalu jego kłótnie z Riker'em? To wtedy jak spadł. - mruknął Ryland.
- Jego brak pamięci trwał prawie tydzień. Nie wiem dokładnie co lekarz zrobił, ale korzystał z Magicznej Księgi. - dodałem.
- Nie, nie teraz... przecież Lau ma urodziny, no! Błagam później! - jęczał Riker.
- Słodycze są moje. - powiedział Ell i mrugnął do Rydel.
- Nie żeby coś, ale jeszcze raz się spytam. Skąd wiedziałeś co się wydarzy? - zapytała Laura. No tak w dziwny sposób widziałem kilka minut do przodu cały tok wydarzeń. Wzruszyłem ramionami.
- Nie mam pojęcia. Może to nowa moc? - powiedziałem. Wszyscy oprócz blondyna pokiwali zgodnie głową.
- Jaka moc?! O czym wy gadacie?! - zaczął krzyczeć. - I czemu ja to mam?! Rzuciliście na mnie klątwę prawda? To za te orzechy?!
- Ja się nim zajmę. Bawcie się dalej. - westchnęła z uśmiechem Lau i pociągnęła gdzieś blondyna.

*Laura*
Siedzimy razem przed strumykiem. Próbuje blondynowi przywrócić pamięć. Mam ze sobą Magiczną Księgę. Tylko tu nic nie jest napisane! Alexa mu nie pomoże. Mimo jej rozwiniętej mocy tak z amnezją się nie da. Wyczytałam to. O jest! 'Żeby przywrócić pamięć osobie magicznej trzeba wyruszyć w stronę źródła TieTie w Krainie Magii. Przejść przez wodne przejście i unikać pułapek. Tam należy wypić wodę z samego centrum. Ale żeby nie było łatwo woda musi być zmieszana z jedną łzą najważniejszej w życiu osoby. Po tym należy wypowiedzieć następujące słowa: Waterland Forget Dreams. Odzyskanie pamięci następuje natychmiastowo. Można tez postępować jak normalni ludzie i leczyć to lekami. Ten zabieg potrwa o wiele dłużej.' Czyli lekarze wcześniej badali go ludzkim sposobem? Ciekawe...
- Kotku na pewno nic nie chcesz? W Twoim stanie błogosławionym? - pytał się mnie kolejny raz Ross.
- Zacznijmy od podstaw. - ominęłam jego pytanie.
- Dobrze, słucham.
- Jak masz na imię?
- Emm... R... R... Ro... Roland Ester! - krzyknął.
- Jest gorzej niż myślałam. - złapałam się za głowę.
- Żartuje jestem Ross Lynch. Tak? - odpowiedział niepewnie.
- Tak! I od razu mówię. Masz jeszcze 17 lat, za miesiąc 18. Jesteś osobą nadprzyrodzoną. Tamta piątka to Twoje rodzeństwo, ta trójka to przyjaciele. Ja jestem Twoją dziewczyną od kilku godzin i nie jestem w ciąży. Człowieku jesteś jeszcze prawiczkiem! Przy najmniej tak sądzę. - powiedziałam pod konie troszeczkę ciszej.
- Poroniłaś?!
- Nigdy w ciąży nie byłam! - zobaczyłam w oczach blondyna łzy.
- Ty wodę czarujesz nie wydzielasz. - powiedziałam.
- Właśnie, a o co chodzi z ta mocą? - spytał i zademonstrował swoją kule mocy. Przejechałam sobie ręka po twarzy. Jak tak dalej pójdzie to nie wyruszymy do źródła TieTie!
- Patrz kochanie. - powiedziałam i skierowałam swoją rękę na ziemie. Z niej wyrósł piękny barwny kwiatek. Ross patrzył na to z nie dowierzaniem. - A teraz ty skieruj rękę na wodę i ją transportuj na moją roślinkę. - Blondyn westchnął i podążał zgodnie za moją instrukcją. Skierował rękę na wodę i tak ją trzymał przez dłuższy czas.
- Nic się nie dzieje. To pomyłka. - powiedział kiwając głową.
- Nie! Uda Ci się! Ja w Ciebie wierze! Zrób to dla mnie! Myśl o tym! Pragnij tego! - mówiłam bliska płaczu. Ross spojrzał na mnie, westchnął ponownie i skierował dłoń w stronę wody. Przymknął lekko oczy i zmarszczył czoło. Zacisnął swoją rękę lekko w pięść. Widziałam jak się rozluźnia. Tak, o to chodzi! Od tafli wodnej zaczęły odrywać się pojedyncze krople. Nie były to małe kropelki, tylko duże krople, które podlały mojego kwiatka.
- To było niesamowite! - krzyknął.
- Niesamowite jest niesamowite. - zacytowałam to co Ross na początku naszej znajomości. Uśmiechnął się delikatnie i mnie przytulił. - Musimy Cię od nowa trenować. I to jeszcze dziś, bo wyruszamy na wyprawę!
- Jaka wyprawę? - uniósł brew do góry.
- Na śmierć i życie. - obniżyłam ton głosu by brzmiał strasznie i chyba mi się udało. Stwierdzam po przestraszonej minie blondyna. - a tak na serio po odzyskanie Twojej pamięci.
- Uff.. Ale przecież ja nie straciłem pamięci. - zdziwił się blondyn. Pacnęłam się w czoło.
- Riker! Ell! Chodźcie tutaj! - zawołałam ich od bawiącego się towarzystwa. Chociaż mnie posłuchali. Już po chwili pojawili się obok nas. - Mam zadanie specjalne.
- Jakie? - spytał Riker.
- Kim oni są? Tacy podobnie do mnie...
- Pokażecie Ross'owi jego moce. Od podstaw. - rzekłam.
- Jasne... Chwila co?! Od podstaw?! - krzyknął Ell.
- Tak i to od teraz, bo za niedługo wyruszamy. - uśmiechnęłam się i zaczęłam biec w stronę reszty.
- Gdzie wyruszacie/Gdzie wyruszamy? - krzyknęli we trójkę. Przystanęłam na chwilę.
- Do Krainy Magii!

*Vanessa*
- Nie, nie i nie. Kategorycznie odmawiam! - krzyczałam i powtarzałam to zdanie w kółko.
- Wiesz, że jesteśmy wygnani? Jak chcesz się tam dostać? - spytała Rydel.
- Podstępem. - uśmiechnęła się moja siostra.
- Nie! Nie podoba mi się to! - kolejny raz zaprzeczyłam. Nie puszczę jej samej z bardziej otumanionym blondynem do Świata Magii, gdzie zapewne roi się od zabezpieczeń.
- Prześle Ci pocztówkę.
- Młoda nie przesadzaj! - warknęłam.
- Na pewno to jedyne wyjście? Nie można jakoś inaczej odzyskać mu pamięci? - zapytała kolejny raz Delly.
- Nie, tak pisze w Księdze. - pokiwała głową Lau.
- A szpital i te ludzkie inne leki, i tym podobne? - spytałam.
- A chcesz kolejne wieści o fioletowych krwinkach? - blondynka spojrzała na mnie z mordem w oczach, co fakt to fakt.
- Raczej nie... Ale można ludziom pogrozić i usunąć pamięć!
- Nie! - krzyknęły we dwie.
- A Alexa? - ożywiła się Lynch. Spojrzałam na Laurę i obie westchnęłyśmy.
- Alx ma moc rozwinięta z uzdrawiania, ale nie obejmuje ona zaników pamięci, ani raka. Z tego co wiem. - powiedziałam.
- Czyli widzicie to jedyna wyjście. - a ona dalej przy swoim!
- To jest zły pomysł. A jak coś Ci się stanie?
- Na pewno nie, przecież będzie ze mną Ross.
- Ale mój brat ma lekki zanik. - mówiąc "lekki" blondyna zrobiła cudzysłów.
- Dlatego trzeba mu przypomnieć jak się czaruje. - uśmiechnęła się Laura. - decyzji nie zmienię. To jedyna szansa. Damy sobie radę. A w razie czego będę kontaktować się z Rocky'm...
- Tak... Lau ma racje. Jeśli to jedyne wyjście... A więcej nas tam nie potrzeba. By był problem. Co ty na to Van? - zwróciła się do mnie Rydel. Spojrzałem najpierw na nią, a potem na moja siostrę. Boże, przecież może jej się coś stać! A te pioruny? Evil? Do tego nic nie czający Ross... Podeszłam do siostry i mocno ją przytuliłam.
- Tylko masz na siebie uważać. - szepnęłam.
- Dziękuje Vany. - zaśmiałam się, gdy to powiedziała. - Ale najpierw musimy trenować Ross'a. - powiedziała i udała się w stronę domu, gdzie mamy sale treningową, a w niej są chłopacy. Zawołałyśmy jeszcze resztę i razem udaliśmy się do domu. Oczywiście zabierając prezenty dla Laury. Nie mogę uwierzyć, że to stało się akurat teraz. W tym momencie. Życie jest pełne niespodzianek. Kiedy otworzyliśmy drzwi od sali treningowej zaniemówiliśmy. Wszędzie była woda. Dosłownie. A teraz Riker i Ell pomagali utrzymać się Ross'owi na trąbie wodnej. Sam blondyn jest w niemałym szoku. Ja nie wiem czy MY się wyrobimy z jego treningiem.

*Ross*
To jest jakieś chore! Mam jakieś debilne moce! O co w tym wszystkim chodzi? Jeszcze ta głupia trąba się przekrzywia uhh! Niby straciłem pamięć. Może to dziwne, ale w tym się zgodzę. Nie pamiętam nic i nikogo z nich z przeszłości. Tylko moją Lau. A właśnie! Niby ona nie jest w ciąży! A jesteśmy przecież dwa lata po małżeństwie. Co się tu do cholery dzieje?! I niby mam rodzeństwo? Ja jestem jedynakiem! Mama i tata mieszkają w Nowym Yorku, tak? A nie w jakiejś Krainie Czarowników ze skasowaną pamięcią. ,Akurat Kraina Czarowników to co innego niż Świat Magii., Co to do cholery?! ,To ja., To znaczy kto? Już majaczę... ,Ross ogar duuuooooniczki i weź się w garść! To ja Rocky! Twój brat! Ale oczywiście ty mnie nie pamiętasz!, Masz racje nie wiem kim jesteś. Mam tylko wspomnienia z Laurą. ,Aaa pamiętasz jak była w szpitalu? Miała operacje? I wieści o fioletowych krwinkach?, No... Pamiętam jak chciał ten lekarz ja uśpić. ,Dobra nie o tym teraz! Przed salą operacyjną siedziałeś i rozmawiałeś z kimś, ze mną! Proszę to musisz pamiętać! O albo jak planowaliśmy odzyskanie Laury dla ciebie! Błagam chociaż to!, Ja... Przepraszam... Rocky, ale nie pamiętam. Nagle po sali rozniósł się głośny pisk. Przestałem kontrolować wodę co sprawiło, że zniknęła, a ja upadłem na tyłek.
- Wypisuje się z tego. - syknąłem pod nosem i wstałem z ziemi. Razem z... Chwilka. O! Riker i... Ell! Tak! Razem z nimi podszedłem do grupki osób, które nam się przyglądały. Okazało się, że nadawcą odgłosu był mój głos w umyśle.
- Rocky co się dzieje! Mów coś no! - obok leżącego i piszczącego bruneta klęknęła blondynka. Zaczęła nim potrząsać.
- Boli. - jęknął.
- Co jest? Co ci się dzieje? - pytała się druga blondynka, bardziej podobna do tego Riker'a.
- Głosy! Pełno głosów! - kolejny jęk.
- Nie możecie go uspokoić? - spytałem zdziwiony. - Trzeba mu coś podać by zbić temperaturę.
- Czy ty jesteś normalny?! Chcesz go zabić? - krzyknęła młoda brunetka.
- Nie można robić nic pochopnego, bo umrze. - obok niej pojawił się brunet w jej wieku.. Jeszcze nie zapamiętałem wszystkich imion.
- Ale on się wykończy! - krzyknęła Laura bliska płaczu. Podszedłem do niej i ją przytuliłem. Dziwnym trafem poczułem prąd.
- To jest twoja druga moc. Ale nie o tym teraz. Rock trzymasz się? - powiedziała brunetka podobna do Lau.
- A jak mam się trzymać?! Aaaaa!
- Szybciej zróbmy coś! - złapał się za włosy Riker i klęknął przy jego bracie. Riker to blondyn prawda?
- Przyjacielu trzymaj się, jeszcze nieskończoność lat przed tobą! - wrzeszczał.. Ell? Muszę się nauczyć imion. Podszedłem do czerwonego Rocky'ego i wskazałem na niego ręką.
- Nie możecie go jakoś ostudzić? Czy co.. - nie dokończyłem, bo z mojej ręki wypłynęła woda prosto na twarz bruneta. A z Jego głowy uleciała para. Zaczął głęboko oddychać.
- Dziękuje. - wysapał. Posłałem mu uśmiech.
- Drobiazg, choć nie wiem jak to zrobiłem. - zaśmiałem się niezręcznie. Brunet uśmiechnął się lekko i opadł bezsilnie na podłogę.

*Riker*
Rocky'ego przetransportowaliśmy do domu. Ma odpoczywać według zaleceń Alexy. Z resztą ona sama z nim została i się nim zajmie. Później będzie on nam się tłumaczył co to było. Ale jeśli to ma być jego nowa moc? Dwie moce w ciągu jednego dnia? Rydel i manipulacja oraz Rocky i przewidywanie przyszłości. I to wszystko w urodziny Laury. Spojrzałem na dziewczynę. Roześmiana pomagała Ross'owi zapanować nad strumykiem nad jego głowa. Widać takie urodziny jej odpowiadają.
- Jest szczęśliwa. - powiedziałem do stojącej obok mnie Vanessy.
- Tak. Laura jest ogólnie dziwnym okazem. - zaśmiała się i pocałowała mnie lekko w usta. Uśmiechnąłem się szerzej.
- Chyba o czymś zapomnieliśmy. - powiedziałem.
- O niczym nie zapomnieliśmy. Alexa i Rocky siedzą w pokoju. Ross i Laura trenują do wyprawy. Rydel i Ellington poszli po tort ze świeczkami, a Ryland i Savannah pomagają Rydellington.
- Masz racje. O niczym nie zapomnieliśmy.
- Niespodzianka! - wykrzyczała Delly.
- O matko! - krzyknęła Laura.
- Świeczki może i raz zgasiłaś, ale drugi nie zaszkodzi. Masz drugie życzenie. I w końcu ciasto do skosztowania. - dodała blondynka.
- Chce by wszystko wróciło do normy. - powiedziała Laura i zdmuchnęła świeczki, a ja jak na złość je zapalałem z powrotem. I tak kilka razy.
- Riker! - krzyknęła roześmiana brunetka, gdy je zapaliłem kolejny raz. Ale tym razem to nie ona je zgasiła tylko Ross woda. Jest postęp! Wie jak uruchomić moc!
- Wszystkiego najlepszego Kotku. - cmoknął ją w usta.
- Ble! - krzyknął RyRy.
- Teraz Ble, tak? - zdziwiła się Savannah.
- No co? Zmienny jestem.
- A co ty masz okres? - podchwycił Ellington, za co dostał w żebro od Ryland'a.
- Jeszcze nic mi na ten temat nie wiadomo.
- Phi! - prychnął brunet i przytulił się do Rydel.
- Dobra koniec całowania! - krzyknęła blondynka i za pomocą magii rozdała każdemu po kawałku ciasta.
- To ja idę zanieść też coś Rolexie! - powiedziała Savannah i udała się do domu. Zapewne do pokoju bruneta. Za niedługo Ross i Laura wyruszają w świat. Trochę się o nich boje, ale to jedyne wyjście. Oby tylko Rocky wyzdrowiał i był z nimi w stałym kontakcie.
***
PRZEPRASZAM!
PRZEPRASZAM!
PRZEPRASZAM!
Boże, aż chyba 3 tygodnie!
Zawaliłam :c
Ale to koniec roku... Tyle spraw na głowie... I jeszcze sprawdziany nauczyciele robią ;-;
Po cholerę się pytam?!
Do tego tracę wenę... (raz objawiła mi się o 2 w nocy i skończyłam pisać 34 rozdział ;-;)
Jestem na scence 18+... łatwa nie jest do napisania a ja chcę żeby była długa bo to będzie tak jakby jedyne wydarzenie pisane z perspektywy narratora...
Never mind.
Dziękuję za wszystkie komentarze :* Kocham Was Mordeczki :D
Rozdział dedykuję wszystkim osobą, które musiały czekać chyba wieki...
Piszcie co sądzicie.
I SPECJALNE ZADANIE DLA MOICH KOCHANYCH DZIEWCZYN, KTÓRE UWIELBIAJĄ SIĘ ROZPISYWAĆ (Chyba dobrze wiecie o kogo mi chodzi, ale nawet każdy może coś napisać):
Chciałabym, żebyście dały mi jakiś fajny pomysł co się ma dziać PO urodzinach Ross'a. Bo to wtedy zostanie z 31 rozdziałów do końca. ;)
Pozdrawiam,
Sashy ♫