niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 34 Ta moja słodka morderczyni daje mi siłę do życia.


Rozdział zadedykowany dla odkrywców Evil'a. :D :
- Kinga R5er
- Killer
- Ann Lynch
- Patrycja-choclate Lynch
- Natalia Czuba
- Brylancik :*

*Laura*
Ała... Moja głowa. Gdzie ja jestem? I dlaczego ktoś mnie buja w te i wewte? Otworzyłam powoli oczy. Znajdowałam się na rękach Ross'a.
- Ross?.. Jak ja tu...
- Wydostałem Cię za pomocą magii. Niosę Cię od dwóch godzin i jesteśmy u celu. - przerwał mi i odpowiedział na wszystko pytania. Nawet na te, które nie zadałam. Dobry jest...
- Jak to u celu? - spytałam i zeskoczyłam z jego ramion. Kostkę też mam opatrzoną i mnie już nie boli. Znajdowaliśmy się w jaskini. Wodne przejście na suficie...
- Tu jest pięknie. - uśmiechnął się Ross.
- Będzie jeszcze piękniej jak odzyskasz pamięć. - zaśmiałam się. - podsadź mnie.
- Gdzie?
- Do sufitu. Muszę przejść przez tą stronę. - powiedziałam już na plecach blondyna. Wyciągnęłam rękę w stronę wody. Przeszedł mnie delikatny dreszcz. Stanęłam na silnych ramionach Ross'a i już w połowie przeszłam przez wodną taflę. Rękami złapałam się kamienia. Podciągnęłam się i byłam już po drugiej stronie. Tu jest przecudnie.. Pełno roślinności. Nigdzie nie ma wolnego obszaru. Wszędzie są kwiaty, bambusy, palmy, trawy i liany. Raj. Po prostu raj. Do tego jest jezioro z mostem. Woda jest fioletowo-granatowa! Obok mnie pojawił się Ross. Zdaje się, że jego reakcja była podobna do mojej. Szok. Dalej był wodospad, a na przeciw niego na skalniaku oblanym wodą małe wgłębienie. To chyba te centrum. Jesteśmy przy źródle TieTie...
- Tu jest wspaniale. Chodź. - blondyn pociągnął mnie w stronę źródła. Wyjęłam Księgę Magii. Przewróciłam na odpowiednia stronę i zaczęłam podawać instrukcje blondynowi.
- Masz z tego źródła za pomocą mocy wsiąść jedna, ale w miarę duża kropelkę. Taką żebyś mógł przełknąć.
- Już. - powiedział i pokazał mi wodna kulkę. Pokiwałam ze zrozumieniem głową.
- Kto jest dla Ciebie najważniejszą osoba? - spytałam. Obawiałam się odpowiedzi, ale raczej nie powinnam.
- Ty kotku. - uśmiechnął się i mnie pocałował. Awww... Słodko.
- W takim razie ja muszę zmieszać swoją łzę z Twoją kulą. - westchnęłam i zaczęłam przypominać sobie wszystkie smutne chwile. A szczególnie jedną... Z Ross'em. Moim Ross'em. Tym prawdziwym. Po moim policzku popłynęła łza. Chłopak to wykorzystał i zmieszał ją z wodą. Teraz tylko zaklęcie. Blondyn spojrzał na mnie.
- W tym wcieleniu zrobię to ostatni raz. Pamiętaj kocham Cię Lauro. Mimo wszystko. I to jak teraz się zachowuje świadczy o przyszłości. A ona nie będzie łatwa. Kocham Cię. - szepnął przybliżając się i ostatni raz mnie całując. Przytuliłam się do niego. Po moim odsunięciu się blondyn wziął do buzi i przełknął kroplę wody.
- Waterland Forget Dreams! - krzyknęłam. Nade mną i nad Ross'em pojawiły się ciemne chmury. Lynch zaczął się unosić, a gdy był metr nad ziemią jego ciało zaczęło świecić jak promienie słońca. Zerwał się silny wiatr. Moje włosy dosłownie były rozwiewane na wszystkie strony Świata. Chłopak zamknął oczy, a po chwili otworzył je. Były złote. Wokół niego zaczęły tryskać pioruny. Z jego serca wyszła złota iskra po czy zamieniając się w piorun uderzyła prosto w jego głowę. Upadł na ziemie, a wszystko wokół nas ustało. Ross wyczerpany podniósł się z ziemi i spojrzał na mnie.
- Gdzie jestem? Aha.. dobra wiem.. Zaczekaj.. O Boże co ja zrobiłem! Rocky i RyRy! Gdzie moje rodzeństwo muszę im to wytłumaczyć! Ja pieprze! Co ze mnie za brat!
- Rossy! - krzyknęłam szczęśliwa i podbiegając do niego wskoczyłam w ramiona i się przytuliłam. - tęskniłam za dawnym Tobą. - wyznałam mrucząc w jego ramię.
- Ja też Lauś.. - wyszeptał. Nagle ziemia zaczęła się trząść, a z nieba znikąd spadać głazy. - Uciekajmy! - krzyknął Ross i czarując taflę obronną zaczęliśmy biegiem kierować się w stronę wyjścia od źródła TieTie.
- Jak stad wyjść?! - krzyknęłam do Ross'a. Ledwo trzymałam się na nogach...
- Tak samo jak weszliśmy! - odkrzyknął mi. Wziął mnie na ręce i skoczył przed taflę wody. Byliśmy na drugiej stronie, lecz było tak samo jak tam. Wszystko się trzęsło.
- Nie wydostaniemy się..
- Lau zaufaj mi. - powiedział odstawiając mnie na ziemię. Nie wiedziałam co chce zrobić. Blondyn wyczarował pod sobą wodę, którą się otoczył. Można powiedzieć, że unosił się w ochronnej nieco spłaszczonej bance. Wyciągnął do mnie ręce. Chwyciłam je i po chwili tuliłam się do boku blondyna. Wyciągnął jedna rękę zaciskając dłoń w pięść do góry. Dla bezpieczeństwa złapałam się go mocniej.
- Co chcesz zrobić?
- Coś głupiego... - odpowiedział. (Deja vu? Riker+Van +wesołe miasteczko i kolejka? ~ aut.). Mogę przysiąc, że trzymałam się go bardzo mocno! Nawet on jeszcze objął mnie wolnym ramieniem. W jednej chwili wyrzuciło nas w górę rozwalając i przebijając się przez kilka warstw ziemi z Świata Magii. Nie wierze w to. Użył mocy siły by rozwalić ziemie... Kurcze to mój żywioł! Gdy byliśmy już na powierzchni i nic nam nie groziło odczepiłam się od Ross'a i podeszłam do dziury. Zaczęłam czarować by się zrosła.
- Co robisz? - spytał blondyn obejmując mnie od tyłu.
- Naprawiam mój żywioł... - powiedziałam mrużąc w jego stronę oczy.
- Sss... Przepraszam.
- Ehh.. - westchnęłam i skończyłam robić to co zaczęłam. Znaleźliśmy schronienie w jaskini. Tam wyczarowaliśmy sobie materace i się na ich położyliśmy. Wtuleni w siebie patrzyliśmy w sufit.
- Kocham Cię. - szepnął w moja stronę blondyn.
- A ja Ciebie. - odpowiedziałam mu takim samym tonem. Zbliżyliśmy się do siebie i pocałowaliśmy. A każdy kolejny pocałunek robił się coraz bardziej namiętny.

*Ryland*
Jutro z samego rana wracają Ross i Laura, i to jutro są urodziny Ross'a. I nie tylko. Jest dużo tematów, które musimy wyjaśnić... Nowe moce. Pisanie piosenek. Księga Magii. Stracona Pamięć. Podobno Rocky był w myślach Laury i wie, że Ross odzyskał pamięć! Jestem bardzo szczęśliwy, że w końcu mój brat będzie w 100% wiedział kim jest. Kończymy właśnie dekorować nasz salon na urodziny Ross'a. Tak, tym razem w pomieszczeniu. Nie na zewnątrz. Rozpatrzyliśmy wszystkie za i przeciw. Uzgodniliśmy, że ta impreza jednak będzie w pomieszczeniu. Wszystko jest dobrze i prawie gotowe. No może oprócz jednego.. Savannah mnie cały czas omija.
- Co tam młody? - podszedł do mnie Riker. Blondyn był szczęśliwy z powodu powrotu Ross'a, ale też był na niego wkurzony za te piosenki.
- Ehh.. Skończyłem zgrywać piosenki. Myślisz, że nasz prezent się uda? - spytałem Riker'a.
- Na pewno. Założyłem już kanał na YT i zadzwoniłem do wytwórni. - odpowiedział mi z uśmiechem.
- To dobrze. A co u Ciebie i Van?
- Trzeba przyznać, że coraz lepiej. Ta moja słodka morderczyni daje mi siłę do życia.
- Morderczyni to ona jest...
- Tak. A Ratliff'owie się rozwijają pod względem małżeńskim. A niech tylko Ell coś zrobi Delly.
- No zrobi. Dziecko. - dostałem w łeb od Rik'a. - Ała!
- Masz za swoje. - zaśmiał się i odebrał ode mnie płytę. Koło nas z dekoracjami przeszła Savannah.
- Cześć Sav! - podniosłem rękę, ale brunetka tylko na mnie spojrzała i uciekła. Moja ręka opadła, a brat spojrzał na mnie współczująco.
- Poradzić Ci coś? - spytał. Pokiwałem głową, a w jego oczach ujrzałem iskierki szczęścia. - Walcz. Nawet gdyby droga była dziurawa i nie równa to musisz po niej jechać dalej byle na szczyt. Na szczycie znajdziesz klucz do jej serca. Coś co ceni sobie najbardziej.
- Ale co? - przerwałem mu.
- Na serio tego sam nie odkryłeś? - popatrzył na mnie zdziwiony. Wzruszyłem ramionami. - tajemniczość.
- To ma sens. Dzięki Riker! - przytuliłem się do brata. Ten jęknął.
- Nie rób siary. - oboje zaśmialiśmy się. Spojrzałem jeszcze raz na Sav. Muszę walczyć. A zacznę od teraz.
- Dziewczyny idziemy kupić Ross'owi prezent! - krzyknęła Vanessa. Zaraz po tym obok niej pojawiły się Alexa i Savannah. Rydel już miała prezent, więc pomagała piec tort Ratliff'owi. Powodzenia w kuchni...

*Vanessa*
Razem z dziewczynami weszłam do kolejnego sklepu. Ja i Savannah miałyśmy już dla blondyna prezent, ale Alexa nie mogła się na nic zdecydować.
- Kobieto weź coś w końcu. - powiedziała płaczliwie Sav.
- Daj mi się skupić. - warknęła blondynka i powróciła do szperania pomiędzy półkami. Ten dzień będzie jednym z najdłuższych dni. Chociaż nie. Jest już po 20.. To już zaczyna się noc, a ona jeszcze się nie zebrała. ,Chociaż wie czego szuka., Serio? To czemu tego nie znajdzie? ,Bo właśnie tego szuka?, A co szuka? Może będzie szybciej jak jej pomożemy? ,Słodka tajemnica., No weź! Pamiętaj, że nadal mam dostęp do patelni! ,Ugh... Sam jej pomogę., No i dobrze! Po kilku minutach blondynka w końcu znalazła to czego szukała. Gratuluje! Odlotowy prezent.
- Nareszcie! - sapnęłam w jej stronę. Ta tylko niewinnie się uśmiechnęła.
- Chodźmy na ciastko. - powiedziała pokazując na kawiarenkę. Spojrzałem na nią z Sav jednocześnie i obie wzruszyłyśmy ramionami. Udałyśmy się w stronę budynku. Wystrój w środku był bardzo miły i przytulny. Aż uśmiech wkradał się na twarz. Usiadłyśmy w jednym z wolnych boksów. Podeszła do nas kelnerka. Dość specyficzna.
- Dzień dobry w czym mogę służyć? - spytała przyjaźnie. Od razu się do niej uśmiechnęłam.
- Ja poproszę sernik i cappuccino. - powiedziałam oddając jej kartę. Różowo włosa zapisała moje zamówienie w notesie i odebrała kartę.
- Ja poproszę jabłecznik i mokkę. - powiedziała Alexa, a kelnerka zrobiła z nią to samo co ze mną.
- A ja bym chciała ciasto francuskie i late macchiato. - uśmiechnęła się Savannah i oddała kartę. Kelnerka odeszła, a my zaczęliśmy rozmawiać.
- Co tam u ciebie młoda? Jak się trzymasz? - spytałam.
- Fatalnie. Unikam RyRy'ego. - odpowiedziała smętnie.
- Dlaczego? - spytała Alx.
- Sama nie wiem. Może się zawstydziłam tym ci zrobił. Choć w tamtej chwili czułam się wspaniale i chciałam dopiec tej rudej małpie. - wzruszyła ramionami.
- To nie jest zawstydzenie... - zaczęła blondynka, a ja za nią dokończyłam.
- Ty się zakochałaś!
- Ja? - zdziwiła się.
- A kto, ja? - odpowiedziała jej pytaniem Down.
- Wiesz ty i Rocky... - zaczęłam, ale blondynka szybko zasłoniła mi twarz dłonią.
- Pasujecie do siebie. - mrugnęła do niej Savannah. Blondynka burknęła coś pod nosem.
- Zamknijcie się. - powiedziała już głośniej, a ja i brunetka zaczęliśmy się śmiać. Podeszła do nas ta nietypowa kelnerka i wręczyła nam nasze zamówienia. Pożyczyła smacznego i powiedziała cenę. Trzeba przyznać, że drogo to tu nie jest. Za trzy ciasta i kawy opłaca się wydać 35$. Razem delektowałyśmy się spokojem i w milczeniu spożyłyśmy nasze zamówienie.

*Rocky*
- No chyba raczej nie. - odmówiłem, gdy Rydel i Ellington namawiali mnie na spotkanie z Alexą.
- Ale ja to przecież widzę! - Delly posłała ten swój wzrok w moją stronę. Przekręciłem oczami.
- I co z tego?
- Pasujecie do siebie. - uśmiechnął się do mnie brunet.
- Ciasto. - mruknąłem.
- Dobra niech się te ciasto robi. Ale dlaczego jej nie zaprosisz? - zignorowała mnie blondynka.
- Bo nie? - odpowiedziałem jej pytaniem.
- On się cyka. Tak! Boisz się! - zaczął Ratliff.
- Wcale, że nie... I ciasto.
- Daj temu ciastu spokój! Boisz się! - krzyczał Ell. Walnąłem się otwarta dłonią w twarz.
- Nie jestem na to gotowy!
- A jak Ci dam paczkę żelków i to tych najdroższych? - spytała siostra przebiegle się uśmiechając.
- A niech tylko Wam się dziecko urodzi to je tak wyszkolę, że Wam kopara opadnie. Będzie ono pogromcą wścibskiej rodziny. - warknąłem.
- Czyli podejmujesz się wyzwania? - spytała ponownie. Lubię Alexę. I to bardzo, ale wątpię, że ona chciałaby się umówić z takim debilem jak ja. Co prawda mogę czytać w jej myślach i wszystko widzieć, i słyszeć, ale, i tak niektóre treści są jakby za mgłą. Normalnie idzie echo i koniec. Chociaż.. Może się z nią umowie. Raz się żyje? No może i tu żyje się wiecznie. Życie jest okrutne a nigdy się nie kończy.. (kolejne Deja vu? Rozdział 21. Powiedzenie wypowiedziane przez Alexę? ~ aut.).
- Okey. Zaproszę ją na spotkanie. Ciasto...
- Tak! - krzyknęli na raz.
- Co ty masz z tym ciastem? - spytała Rydel.
- Ciasto... - zacząłem, ale przerwał mi Ell.
- Ciasto będzie na jutro.
- No chyba nie. - mruknąłem. Oni spojrzeli na mnie nie rozumiejąc.
- Ciasto. - pokazałem i na piekarnik. Rydel gorączkowo zaczęła wyjmować jedną z warstw tortu dla Ross'a, która aktualnie była spalona.
- Nie mogłeś wcześniej?! - spytała z pretensjami Rydel. Skapitulowałem i udałem się robić poprawki w nie dokończonym wystroju zostawiając dwójkę, która czarami próbowała uratować spaleniznę. Powodzenia.
***
Hey People!
Jak leci?
Sashy jeszcze dziś zmienia nazwisko xD Damn Damn Daaamn. Już nie będę Sashy Blog.. ;-; Będę Sashy coś xD.
Otóż mam konto na takiej grze. Lorax Mice. Nazywam się Enigma i byłabym szczęśliwa, gdyby ktoś grał w tą durną grę ze mną xD. Można mnie znaleźć na /room 1. :P Często. Np. będę jutro o 13. Dla chętnych. ;)
Kinga ja wiem, że przez Ciebie oni zgadli kim jest Evil. xD
A TERAZ JAKIE JEST JEGO IMIĘ? xD Pojawiało się w moim blogu :3
Zabiję. Ale dobra, bo pomocników jeszcze nie znają xD.
Zapraszam do skomentowania i czytania mojego bloga: TimeToGrowUp - Raura.
Pozdrawiam,
Sashy ♫

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 33 ZAPOMNIJ! Nigdy nie oddam się w ręce osoby, której nie kocham!


*Savannah*
Byłam ubrana w czarną spódniczkę i biały top. Na topie miałam zarzuconą jeansową kurtkę. Za buty służyły mi dziś koturny koloru szarego. Do tego miałam srebrne kolczyki, bransoletkę z serduszkiem oraz naszyjnik. Włosy były w nieładzie, usta pomalowane lekko brzoskwiniowym błyszczykiem, powieki pomalowane kreskami i odrobina pudru na policzkach. Całości dopełniały brzoskwiniowe perfumy. Byłam gotowa na "randkę" z Ryland'em. Usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju, a po chwili wszedł przez nie Ryland. Ubrany był w białą koszulę, ciemne jeansy, czarne conversy oraz skórzaną kurtkę. Włosy miał w nieładzie. Całości dopełniały jego perfumy. Nie wiem jaki to zapach.
- Punkt za punktualność. - powiedziałam po czym zabrałam swoją torebkę z ważnymi rzeczami i wyszliśmy na zewnątrz.
- Masz jakieś szczególne życzenia co do dzisiejszego dnia? - spytał spoglądając w moją stronę.
- Organizacja minus dwa.
- Ej! - zaśmiał się, a ja wraz z nim. Może wcale nie jest taki bezuczuciowy za jakiego się podaje. Nagle podbiegła do nas jakaś wysoka rudowłosa dziewczyna. A raczej nie do nas tylko do RyRy'ego.
- Ooo! Poznajesz mnie? To ja! Twoja dziewczyna! - zaczęła się drzeć i piszczeć. Matko szacunku trochę!
- Wiewióra... - szepnął brunet i złapał mnie za rękę. - Pomyliłaś mnie z Ross'em, który jest zajęty podobnie jak ja. Poznaj moją dziewczynę Savannah.
- Że co?! - krzyknęłam razem z rudą.
- Kotku to ja! Suzan!
- Mam dziewczynę!
- Wyrażałam na to zgodę? - wtrąciłam się.
- Nie jesteście razem! To widać! Żądam dowodów! - zaczęła upierać się ta cała Suzan. Spojrzałam na Ryland'a. Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Przekręciłam niezauważalnie oczami i przytuliłam się do jego boku.
- Nie musimy Ci nic udowadniać. Pogódź się z tym. - powiedziałam delikatnie, ale coś czuje że to tylko chwilowe.
- Zamknij ryja! Z Tobą gadam?! - wydarła się na mnie.
- Słuchaj szmato... - szybko przerwał mi RyRy.
- Nie będziesz tak odnosić się do mojej dziewczyny!
- Nie jesteście razem!
- Nie?! To patrz! - zanim zdążyłam zareagować brunet pocałował mnie centralnie w usta. Jest to drugi raz, gdy się całujemy, a przynajmniej tak sądzę. Mmm... Jak człowiek, który tak bez życia wyraża się o uczuciach może tak wspaniale całować?! To niezgodne z rzeczywistością. Zarzuciłam mu ręce na szyje i mocniej do niego przyległam podobnie jak on do mnie. Przez lekko uchylona powieki zauważyłam jak nadęta lalunia odchodzi. I bardzo dobrze!

*Laura*
Znajdowaliśmy się aktualnie na samym dole tego przeklętego podziemia. A prostując szliśmy przez wąski i długi korytarz. Czemu on w ogóle się nie kończy?
- Ile już idziemy? - spytałam przyspieszając kroku.
- Będzie kilka godzin, a co? - spytał będąc za mną. Przekręciłam oczami.
- Po prostu chce wyjść. - po moim zdaniu nastała cisza. Nie była jakaś krepująca. Była przyjemna. Do czasu... Idąc do przodu nie zauważyłam jednej wyróżniającej się płytki w podłodze. Stanęłam na nią, a pode mną powstała zapadnia. Zanim blondyn zareagował i mnie złapał byłam już w dziurze. A do tego cholernie boli mnie kostka! Syknęłam z bólu.
- Lau! Nic Ci nie jest?! - krzyczał blondyn z góry. Widziałam tylko przebłysk jego blond czupryny. Jest tak głęboko i ciemno.. czy zaczynam słabnąć?
- Ja...! Chyba coś z noga sobie zrobiłam! - odkrzyknęłam mu. Spojrzałem na materiał moich spodni. Poszarpany, super. Czuć ten sarkazm? No pewnie, że tak.
- Schodzę do Ciebie!
- Nie! - aż sama zaskoczyłam siebie tak nagłą odpowiedzią. Była nawet aż za szybko. - Wydostane się za pomocą magii! - do krzyknęłam.
- Jak chcesz! Ale mogę ci pomóc! - usłyszałam jego krzyk.
- Dam radę! - szczerze? Sama w to wątpię. Skierowałam swoja dłoń najpierw na kostkę. Chciałam założyć w ten sposób bandaż na nogę. Robiłam się coraz bardziej słaba... Tutaj powietrza nie ma?!
- Lau! Co jest?! - usłyszałam krzyk Ross'a.
- Miejsce odporne na magię! Nie mo... - przerwałam swój krzyk, bo moją uwagę przykuła następująca rzecz: 10 słupów... Nie... To się nie dzieje naprawdę. To mój największy koszmar... Nie!
- Lau?!
- Ross!!! Pomocy! - po tym od razu zemdlałam.

" - Ty nic nie rozumiesz? To jest zemsta! Nieosiągalna dziewczynka musi w końcu zasmakować zakazanego owocu. Gdyby tylko nie oni...
- Kim ty jesteś? I jak to możliwe, że z tobą rozmawiam?
- Znudziły mi się listy, ale możliwe, że jeszcze nie raz o mnie usłyszysz.
- Evil...
- Naturalnie skarbie. Płacz krwią? Czarna łza? Ślub? Urocze... Obserwuje Was wszystkich. Codziennie. To jest jak dobra komedia.
- Czego chcesz?!
- Ciebie...
- ZAPOMNIJ! Nigdy nie oddam się w ręce osoby, której nie kocham!
- Kiedyś mówiłaś inaczej!
- Nie wiem kim jesteś! Zostaw mnie i moją rodzinę w spokoju!
- Oh... Lusia... Naprawdę mnie nie poznajesz?
- To ty...
- No i proszę! Gratulacje! Nie będę litosny. Twój blondynek pożałuje. Szkoda ze stracił pamięć... Wolałem ciebie, ale na tym też skorzystam.
- Czyli to ty...
- Wszystko.
- Te wypadki, krwinki, wesołe miasteczko, listy, sny... To ty?! Ty bezduszny, egoistyczny idioto!!!
- Do zobaczenia..."

*Alexa*
Po domu rozniósł się huk zamykanych drzwi. Przez nie wbiegła zapłakana Savannah. Pobiegła po schodach prosto do swojego pokoju. Natomiast za nią wbiegł Ryland, który miał na ustach jasny połysk. Jakby błyszczyka. Czy to możliwe, że on i Sav... O matko!
- Rooooockyyyyyy! - krzyknęłam i zaczęłam biec przed siebie w stronę kuchni. Niestety wpadłam w wejściu na bruneta.
- Pali się? - zaśmiał się trzymając mnie za ramiona.
- Rylannah się całowała!
- Co?! - chłopak stracił grawitacje w nogach i spadł na podłogę co spowodowało, że położył się prosto na mnie. Obok nas przeszła Vanessa i Rydel.
- Na dzieci jeszcze pora... - zaśmiała się Ryd.
- A jak tam noc poślubna pani Ratliff? - dogryzłam jej, a ona się zarumieniła.
- Ja też słyszałam dziwne odgłosy... - przyznała Vanessa.
- Zdaje Ci się. - powiedziała szybko Delly i weszła do kuchni.
- Ale to prawda! - krzyczała za nią Van. Brunetka również zniknęła za drzwiami.
- Dusisz mnie. - powiedziałam próbując złapać oddech pod ciałem Rocky'ego.
- Serio? - zrobił brewki. Obrócił się tak, że to teraz ja leżałam na nim.
- Teraz tylko gorzej. - wstałam z niego i pobiegłam do Savanny. Jednak przed drzwiami się zatrzymałam. Słyszałam jak rozmawiała z Ryland'em. Nie ładnie podsłuchiwać, ale... Użyłam zaklęcia na niewidzialność i wślizgnęłam się do pokoju brunetki.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - krzyczała brunetka płacząc.
- Nie miałem innego wyjścia! - w podobnym stanie był brunet.
- A nie mogłeś dać sobie spokoju!
- Ale chciała dowodów!
- Trzeba było nie dawać jej dowodów tylko powiedzieć prawdę!
- Co powiedzieć?! Przepraszam, ale, że masz problemy z moim bratem to nie moja sprawa, a ja jestem na wkręconej randce z kuzynką Laury tej której tak nie lubisz? Przecież od razu by cię zabiła!
- Lepsze by było to niż całowanie się! Z resztą mnie zabić nie można!
- Może i nie można, ale są na takie coś sposoby w świecie magii! Jak komuś się znudzi nieśmiertelność można w mgnieniu oka stracić życie za pomocą mikstury!
- Może i bym takie coś wykupiła!
- Ale nie masz wstępu do Świata Magii!
- A od czego jest Magiczne Allegro?! (Oj Sashy za dużo reklamy Allegro xD ~ aut.)
- Przestań!
- Nie schodź z tematu! Pocałowałeś mnie!
- I było dobrze dopóki się nie zerwałaś!
- Bo nie mogłam tego kontynuować!
- A to niby dlaczego?!
- Bo Cię kocham, a ty mnie nie! - krzyknęła, a po tym zdaniu nastała cisza. Ona go kocha?... Nie żartuje? ,To nie żart. To prawda., A skąd to wiesz? ,Siedzę w wszystkich myślach. Ale niektórych lepiej nie ujawniać., Aha... A wiesz może co u Laury? ,Ostatnio było dobrze. Nie wie tylko co tu się dzieje, a teraz nie mogę się z nią połączyć. Ona śni., przecież możesz być w snach.. Możesz brać w nich udział i w ogóle. Potrafisz przecież! ,Ale ten sen.. Nie mogę. Jest zakazany. Wyjaśnimy to jak Laura odzyska przytomność albo wróci. Niedługo urodziny Ross'a i to trzeba też zaplanować., Dobrze. Wróciłam do oglądania Rylanda i Savannah. Patrzyli na siebie. Sav była załzawiona i smutna, a RyRy zaskoczony i szczęśliwy? Dziwne...
- Ty mnie kochasz? - spytał i uśmiechnął się lekko.
- Teraz to nie ma znaczenia. Ty mnie spostrzegasz jako kuzynkę Lau i koleżankę. Lepiej już wyjdź..
- Ale Sav...
- Wyjdź! - krzyknęła z płaczem. Brunet spuścił głowę i skierował się do wyjścia, ale będąc przy drzwiach zawrócił i przyciągając do siebie Hudson pocałował ją. Awww... Chłopak oderwał się od niej i ostatni raz cmoknął w usta. Oddalił się i był przy drzwiach, gdy Sav szepnęła.
- Dziękuje..
- Możesz na mnie liczyć... - odpowiedział jej i się do siebie uśmiechnęli. Gdy brunet całkowicie wyszedł z pokoju zdjęłam czapkę niewidkę i od razu przytuliłam Savannah. Dziewczyna jakby wiedziała, że tu byłam po prostu wtuliła się we mnie i bez zbędnych pytań usnęła mi w ramionach.
***
Hey People!
Nie wiem co ja takiego mam w tej głowie, ale właśnie wyobrażam sobie Magiczne Allegro xD.
Kochane moje komentatorki. Jak czytam Wasze komentarze to mam taki SMILE xD i tak czasami się śmieję, że po lekarza dzwonią (czyli krzyczą na mnie bym się uspokoiła, bo inaczej mnie do szpitala zawiozą xD)
A TERAZ TAKI KONKURSIK.
KOLEJNY ROZDZIAŁ ZOSTANIE ZADEDYKOWANY DLA OSOBY, BĄDŹ OSÓB, KTÓRE ZGADNĄ KIM JEST EVIL!
Macie All Tydzień :D
Ja lecę. Jeszcze dziś muszę dodać jakieś 2 rozdziały xD.
Pozdrawiam,
Sashy ♫

niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 32 Tave Invide!

*Vanessa*
Weszłam po cichu do pokoju Riker'a. Leżał na łóżku z gitarą na brzuchu. Gdy weszłam podniósł się do siadu, a gitarę odłożył na bok. Spojrzał na mnie smutnymi oczami. Szybko do niego podbiegłam i go przytuliłam. Nawet nie sądziłam, że blondyn będzie płakać mi w ramię.
- Van to takie.. nie do zniesienia! - krzyknął w moje ramię.
- Ciii... Już, już. Wszystko będzie dobrze, tak? To nie koniec Świata. - szeptałam cicho do jego ucha.
- Ty nic nie rozumiesz, prawda? - spojrzał na mnie załzawionymi oczami. Pokiwałam głowa na znak, że nie rozumiem. Blondyn westchnął i dalej się do mnie tuląc zaczął mówić.
- To jest coś takiego, jakby Twoja siostra ukrywała przed Tobą swój sekret. Taki banalny, na przykład ukrywałaby, że się pocałowała pierwszy raz. Rozumiesz? Jakbyś się czuła gdyby Ci się w ogóle nie zwierzyła, a dowiedziałabyś się to od kogoś innego? - oderwał się ode mnie i spojrzał smutnymi oczami. Faktycznie to nie byłoby za fajne wiedzieć, że bliska osoba okłamywała mnie przez najbliższe lata.
- Czułabym się potwornie. - powiedziałam zgodnie z prawda. Ale przecież... Uhhh! Ty debilko! Riker tu jest a ty go jeszcze dobijasz! Brawo dla Ciebie Van! - przepraszam!
- Nie. Sam zadałem Ci to pytanie, chciałem odpowiedzi. Ale... To boli. - rozpłakał się.
- Riker. Błagam nie płacz. Bo ja się rozpłacze. Proszę. - powiedziałam już załamanym głosem.
- Gdzie popełniłem błąd?
- Nigdzie, jesteś świetnym najstarszym bratem.
- Ale coś źle zrobiłem! Inaczej by mi powiedział! A jeszcze Delly nic nie powiedział! A co dopiero zespołowi... Tylko Rocky'emu. Dlaczego mu?
- Pewnie przyłapał go jak czytał w myślach. Czemu tak to przezywasz?
- Ja i Ross byliśmy sobie najbardziej bliscy. Ja mu mówiłem o wszystkim a on mi. A teraz?
- Teraz Ross stracił pamięć, on nikogo nie pamięta, a co dopiero dlaczego to zrobił. Wróci to porozmawiacie na spokojnie. Ale do tego czasu błagam nie użalaj się nad sobą. - zaczęłam płakać razem z nim.
- Van.. Nie płacz. - starł kciukiem moje łzy.
- Ale ty płaczesz... - szepnęłam.
- Nie płacz nigdy z mojego powodu. To nie godne Twoich łez. Dla Ciebie przestanę, dobrze?
- Dobrze. - pocałowałam go prosto w usta. Chłopak z przyjemnością oddał mój pocałunek. Nawet pod jego wpływem położył się na mnie na łóżku. Nie powiem, że było mi przyjemnie. Tylko jest on troszeczkę ciężki. W ten oto sposób zaczęliśmy się wymieniać namiętnymi pocałunkami...

*Ross*
Wraz z Laura udaliśmy się w stronę jaskini. W środku za pomocą czarów rozpaliliśmy ogień i wyczarowaliśmy sobie materace.
- Nadal nie mogę się przyzwyczaić. - powiedziałem do Lau.
- Ale do czego? - spytała zdziwiona.
- Tego. - powiedziałem i pokazałem swoją kule mocy. Brunetka westchnęła.
- Ile razy trzeba Ci wałkować, że taki się urodziłeś? Błagam...
- Dobrze. Powiedzmy, że Ci wierze. Czy jest coś o czym jeszcze nie wiem? Wiem, że mam moc wody i to wszystko? - spytałem, choć szczerze mówiąc strasznie bałem się odpowiedzi. A sądząc po minie mojej narze... Dziewczyny mogłem się czegoś obawiać.
- Bo wiesz... Jest jeszcze coś z mocami. - powiedziała cichutko jakby bała się mojej reakcji.
- A wiec słucham. - zachęciłem ją. Mam się bać?
- Masz jeszcze dwie moce...
- What the co?!
- Jak na mam Moc Ziemi to ty masz Moc Wody. Ja mam Moc Gwiezdna to ty... Masz Moc Siły. A jeszcze... - w tym momencie jej musiałem przerwać.
- Zaczekaj chwilkę ja mam Moc Siły? I na Ciebie skoczyłem?! O mój Boże! Nic Ci nie jest?
- Spokojnie jest dobrze.
- Całe szczęście... Kontynuuj. - powiedziałem.
- No i jest ostatnia moc... Nasza wspólna. Moc Piorunów, od której masz zanik pamięci. Gdy... Gdy dochodzi miedzy nami do większego zbliżenia to... Po prostu boom! Piorun. - wytłumaczyła mi w skrócie. Spojrzała na mnie niepewnie. I jak tu się oprzeć jej oczkom zbitego pieska? Za pomocą magii uniosłem dziewczynę i posadziłem ją sobie na kolanach. Była zdziwiona.
- Jesteś piękna wiesz o tym? - spytałem gładząc ręka jej policzek. Brunetka wtuliła się mocniej we mnie.
- Nie licz na cokolwiek z zanikami pamięci. - mruknęła w moje usta. Mm.... Lau nie kuś.
- Kochanie sama mnie prowokujesz. - szepnąłem jej zmysłowo do ucha czym spowodowanej ciarki na jej kruchym ciele. O tak! Ross Lynch podnieca Laurę Marano!
- Chodźmy spać. - mruknęła siadając obok mnie.
- A w jakim sensie? - zapytałem, a ta zrobiła teatralnie zszokowaną minę.
- Ty zboczeńcu! - zaśmiała się, a ja z nią.
- Dobrze idziemy spać w normalnym znaczeniu, ale ty śpisz ze mną.
- Stoi. - uśmiechnęła się. Tylko bez skojarzeń mi tutaj. Uśmiechnąłem się zwycięsko po czym pstryknąłem palcami by przebrać mnie i Lau w odzienie do snu. Udało mi się! Po przebraniu połączyliśmy dwa materace i przytuleni do siebie patrząc w stronę ognia zasnęliśmy w swoich objęciach.

*Riker*
Obudziłem się rano wraz z Vanessą w moim pokoju. Pomińmy fakt, że ja byłem w samych bokserkach, a Van w mojej koszuli. W nawiasie mówiąc wyglądała słodko. Powoli zacząłem ją budzić, a gdy już tego dokonałem każde z nas poszło się umyć i przebrać. Po moich wszystkich czynnościach zszedłem na dół do rodzinki. Vanessy jeszcze nie było.
- Jak oni wrócą będzie akurat 29!
- A wliczyłeś zmianę czasowa.
- No pewnie! Nie jestem debilem.
- Cześć! O czym tak gadacie? - przerwałem dyskusje Rocky'ego i Alexy.
- Mówimy o tym, że jak Lau z Ross'em wrócą to będzie akuratnie 29 grudnia. - powiedział Ryland.
- No tak jego urodziny... - szepnąłem jakby do siebie.
- Właśnie! A to taki kraj, że tu śnieg nie pada! I co robimy? My świąt nie obchodzimy no to załatwione. - zaśmiała się Rydel.
- Trzeba coś urządzić. - zadecydowała Savannah.
- Kolejna impreza? - zapytał Ryland. - tylko nie na dworze!
- Nie! - krzyknęli wszyscy na raz.
- Co nie? - spytała Vanessa wchodząca po schodach. Podszedłem do niej i pocałowałem ją w policzek.
- Gadamy o urodzinach Ross'a i gdzie ma być impreza. - wyręczył wszystkich Ratliff.
- W domu? - bardziej zapytała niż stwierdziła Van.
- Ej! A może... Albo lepiej nie. - zaczął Rocky, ale szybko zgasił swój zapał.
- Mów! - zachęciłem go. Mimo tego co zrobił mi z Ross'em to wciąż brat, prawda?
- No to może moglibyśmy przerobić sale do ćwiczeń? My i tak musimy ćwiczyć na powietrzu, więc... A z Laurą ja się skontaktuje.
- Rocky... To genialny pomysł! - krzyknęły Alexa z Sav.
- Naprawdę? - zdziwił się Rocky i Ryland.
- Przyznajmy, że w końcu i Rock musiał coś mądrego powiedzieć. - powiedziałem.
- Ale żeby tak z grubej rury? - szoknął się Ellington.
- Dobra zmienny temat. - zadecydowała Rydel.
- Co na śniadanie?
>2h później<
Jesteśmy już po przepysznym śniadaniu, czyli naleśnikach z nutellą lub dżemem. Mniam. Tylko Delly takie dobre potrafi robić. Na 100% ma to po naszej mamie. Ehh... Jak ja bym chciał czasem wiedzieć co się u nich dzieje. Ale nie da rady. Już to, że Ross i Laura, dwie osoby ze Świata ludzi przeszli na tamtą stronę. To jest zakazane. Nawet nie chcę myśleć co może ich tam spotkać. Aktualnie znajduje się w pracowni Vanessy z nią samą. Nikt nie wie o tym miejscu oprócz mnie i Laury. No i rzecz jasna właścicielki. Tylko żeby mnie Rocky nie namierzył. Coś zwróciło moja uwagę. Podszedłem bliżej rogu sali. Od razu na to wspomnienie się uśmiechnąłem. W rogu oparta na czterech cegłach stała podświetlana szyba, a obok niej znajdował się suchy piasek. Czyli Vanessa skorzystała z lekcji rysowania piaskiem? Bo nawet widzę obok pełno zdjęć jej rysunków i aparat Savannah. Może ona też wie o tym przejściu?
- Vanny, a Sav też wie o tym przejściu? - spytałem się dziewczyny.
- Nie, dlaczego pytasz?
- Bo tu jest jej aparat. - powiedziałem i chwyciłem biały sprzęt.
- Od wieków go nie używała. Mam swój, ale mimo wszystko dała go mi. - wyjaśniła mi. Pokiwałem ze zrozumieniem głową.
- Wiesz co robi reszta? - spytałem brunetki. Ona tylko wzruszyła ramionami.
- Możemy to sprawdzić. - powiedziała po czym umyła ręce z farby i razem skierowaliśmy się w stronę wyjścia z krypty.

*Laura*
Już z samego ranka ja i Ross jesteśmy na nogach. Mamy jeszcze nie mały kawałek do przejścia. W sumie to już połowa drogi za sobą. Ale to jest Ressko. Tutaj dzieje się niespodziewane. Tak... ,,Spodziewaj się niespodziewanego" takie słowa były napisane w Magicznej Księdze. Tylko nie wiem co tu jest niespodziewane... Przecież wiemy, że są pułapki, trzeba dojść do tej jaskini i tak dalej. Czego mamy się spodziewać innego? Ja na pewno się tego nie dowiem. Czemu? Ross mi zabrał Księgę!
- Czego ty tam szukasz? - spytałam lekko zdenerwowana.
- Poczekaj chwilkę... - wyczarował na swojej dłoni fioletowe światło. Przekręciłam oczami. Ciekawe ile on myśli, że ma lat. Zachowuje się czasami jak osoba dorosła. Nie to, że nią nie jest. Tylko... Jest bardziej odpowiedzialny!
- Emm... Ross ile ty masz lat? - spytałam, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- Mam 21 lat. I zaczekaj jeszcze chwilkę...
- Uważaj bo na drzewo wpadniesz. - mruknęłam i już się nie odzywałam. Na co mam czekać?! I co najważniejsze ile? Błagam nie mam wieczności.
- Tak! - krzyknął nagle blondyn, a ja na skutek jego krzyku przestraszyłam się i wpadłam na Sosnę. Tak! Sosnę!
- Człowieku powaliło Cię? I z czego się cieszysz? - zła zeszłam z drzewa i podeszłam do Ross'a.
- Patrz! - powiedział i pokazał mi stronę, na której było napisane streszczenie o Księdze Magii. Spojrzałam na niego jak na myślącego inaczej. Przecież ja tą Księgę znam niemal na pamięć.
- Na co mam patrzeć? - spytałam coraz bardziej myśląc, że z jego pamięcią jest gorzej. Jednak on wyczarował to co wtedy. Fioletowe światło. Przekręciłam oczami i ciekawa zaczęłam oglądać poczynania blondyna. Szokiem dla mnie było to, że na ultra fiolet były tam ukryte zdania! O mój Boże! Niewidzialny tusz, czy co?!
- Patrz co pisze: "Tajniki Magii ma nie jedna, sekret nie jedna skrywa. Jednak wy ludzkości wredna, kolejna cześć ukrywa. Unikat jeden na ziemi schowany, w zakątku ciemnym jak smoła. Jeden z was musi być ratowany, gdy czar magii nie podoła." Laura... Co to jest?! - skończył cytować blondyn.
- Nie mam pojęciaa Aaa! - zanim skończyłam zdanie wpadłam prosto w wielki rów. To coś takiego jak kanion... - Ross?!
- Nic Ci nie jest?! - usłyszałam jego krzyk z góry.
- Nie!
- Schodzę do Ciebie! - już po chwili blondyn był plackiem obok mnie. Tumanie mocy mogłeś użyć! - Tak jest ciekawiej...
- Co? Ale jak ty...
- Myślałaś na głos. Uważaj! - blondyn stanął przede mną i jednym ciosem rozwalił wielką skalną kulę. To kolejna pułapka?!
- Uciekajmy! - powiedziałam, gdy w oddali zobaczyłam kolejną skałę. Blondyn złapał mnie za rękę i zaczęliśmy biec przed siebie wzdłuż kanionu. Kiedy kula nas doganiała złapałam Ross'a mocniej za rękę i użyliśmy mocy piorunów. Głaz rozleciał się, ale za nim był kolejny!
- Ile jeszcze! - krzyknęłam w biegu.
- Musimy stad wyjść... Wow! Uważaj! - po raz kolejny mnie uratował tym razem czarami. Zmienił bieg strzały, która leciała z ukrytych dział. Niech to się skończy.
- Laura... Istnieje w magii takie coś jak przenoszenie ciał? - zapytał. Ja miałam nos w Magicznej Księdze. Według niej... Trzeba biec prosto do jakiejś dziury.
- Jest! Ale droga jest tędy! - krzyknęłam i przyspieszyłam. O ile było to jeszcze możliwe.
- Szybciej, zginiemy!
- Nie daleko! Jeszcze kilka metrów! - teraz ja użyłam Mocy Ziemi, by za nami korzenie zrobiły "siatkę". Możliwe, że kula się zatrzyma. Albo... Jednak nie! Nosz kurcze... Tak! Widzę ten tunel!
- Ross skaczemy na trzy! I... Trzy! - krzyknęłam i razem skoczyliśmy do ciemnego tunelu i w tym samym czasie skała dosłownie przeszła nam nad głowami.
- Ross... Gdzie jesteś? Ciemno... Odwołuje. - miałam zamiar powiedzieć, że tu ciemno, ale pewnie jest tutaj jakiś czujnik ruchu, bo od razu zaświeciło się światło.
- Chodźmy. - Ross przyciągnął mnie do siebie i razem udaliśmy się w kierunku schodów, które prowadziły coraz wyżej...

*Ryland*
Błagam Skończ! Już od kilku minut Savannah za mną chodzi i w kółko powtarza, że jestem bez uczuć. Ja jestem zdolny do uczuć! No może nie tak często, ale w jakimś stopniu jestem!
- Nie prawda! - krzyknąłem i uciekłem do salonu, gdzie nawiasem mówiąc była reszta.
- Zaprzeczasz! Czyli prawda! Nie potrafisz okazać uczuć, bo ich nie masz! - powiedziała za mną. No odczep się zła istoto.
- Mam uczucia!
- Tylko do kogo? - zrobiła brewki Rydel. Posłałem jej mordercze spojrzenie.
- Do tego przypadku Sav trzeba sposobem. - zaśmiał się Ellington. Spojrzał na Rocky'ego i kiwnęli głowami.
- Ja się tam założę, że Savannah Ci się podoba. - powiedział młodszy brunet.
- Nie prawda!
- I jak szybko zaprzeczył! - zaśmiał się Riker.
- I teraz słuchaj tego Sav'a. - powiedziała Van i skierowała wzrok na Alexę.
- Generalnie rzecz biorąc zaprzeczasz jakichkolwiek uczuć do Savanny, ale zaprzeczając tylko to potwierdzasz. Więc żeby potwierdzić swoją teorie 'nie' i wygrać z naszą teorią 'tak' musisz nam udowodnić, że zabierzesz ją na randkę i będziecie się wspaniale bawić jak na "nie" randce, choć to będzie randka, którą udowodnisz swój brak uczuć, bo kategorycznie to potwierdzisz. - Alexa uśmiechnęła się do mnie ślicznie. Że co proszę? Co ona mi nagadała.
- Alexa ma racje. Dajmy na to, że hipotetycznie ty i ona to para, i wy jako nie hipotetycznie idziecie na randkę, ale tak na prawdę jesteście hipotetyczni czyli nie istniejecie, ale jednak na randce jesteście. Czyli mówiąc prościej hipotetycznie Was tam nie ma i Wasze spotkanie jest też hipotetyczne, ale prawdziwe. W ten sposób hipotetycznie uwodnisz nam, że nic do niej nie czujesz. No chyba, że wymiękasz. - dodał Rocky. O nie!
- Ja nie wymiękam! Udowodnię Wam to! - zwróciłem się do Sav. - Ty, ja jutro o 16. Ubierz się ładnie. - teraz popatrzyłem na rodzeństwo. - I co?!
- Widzisz? - uśmiechnęła się Delly z Vanessą.
- Chwila co...? - teraz do mnie dotarło co zrobiłem.
- Okey. - brunetka założyła rękę na rękę i usiadła na kanapie.
- Tak to się robi. - zaśmiał się Riker.
- A od kiedy to Rocky taki mądry? - spytała Sav.
- On zawsze taki jest. - odpowiedział jej Ratliff.
- Tylko często tego nie ukazuje. - dodał Riker.
- Dzięki za wiarę! - zaśmiał się brunet. Nie skomentuje tego co się przed chwilką stało... A tak w ogóle... Co się stało?

*Ratliff*
Wraz z Rydel omawialiśmy prezenty na urodziny Ross'a. Byliśmy na spacerze. Chłopak kończy 18 lat! A może mu kupię... Albo lepiej nie bo jeszcze je na Laurze wykorzysta. Spojrzałem na Delly. Zawzięcie o czymś do mnie gadała. Nie wiem o czym... Niestety, ale za bardzo zastanawiam się nad jedną jedyną rzeczą. Nie chce jej tym zranić, ale może... Powinna znać prawdę?
- Ell co o tym myślisz? - spytała patrząc na mnie przekonująco wzrokiem. Tylko nie jej wzrok...
- Ja?.. A tak! Genialne! - powiedziałem niepewnie.
- Wiesz o czym gadałam? - spytała. Pokręciłem głową, a Delly westchnęła. - powiedziałam, że przebiorę Cię na urodzinach za tańczącą Katy Perry. Masz racje to genialne.
- Co?! Nie, nie, nie... - zaczęliśmy się śmiać. Dalej szliśmy przez park w ciszy. Ale ja muszę jej się o to zapytać...
- Delly. Bo wiesz ostatnio dużo myślałem na temat naszego związku. I... Nie wiem jak Ci to powiedzieć.
- Nie kochasz mnie, prawda? - spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach.
- Nie! - szybko zaprzeczyłem. - Nie o to chodzi. Jesteś wspaniałą dziewczyna... Tylko ja...
- Co się stało? Ell... Co się dzieje do cholery? Nie mogę czytać Ci ze wzroku, ale widzę strach.
- Boje się, że nie jestem dla Ciebie odpowiedni! - powiedziałem.
- Co? Skąd Ci to przyszło do głowy? - zdziwiła się. Zatrzymaliśmy się. Wpatrzeni w siebie próbowaliśmy wyczytać coś z naszych oczu. Na marne.
- No bo spójrz! Ja... Ja jestem kretynem okey?! Ty jesteś idealna! Mądra, śliczna, optymistyczna! A ja? Przeciwieństwo!
- Przeciwieństwa się przeciągają.
- Ale.. Ty... Kochasz mnie? - spytałem nie pewnie. Trzeba jakoś zacząć.
- Ponad życie. - odpowiedziała i się do mnie przytuliła.
- Zrobiłabyś dla mnie wszystko? Ja tak.
- No oczywiście.
- A... Chciałabyś założyć rodzinę? - spytałem mniej pewnie. Dziewczyna spojrzała na mnie lekko otępiała. Jednak po chwili uśmiechnęła się.
- Tylko z Tobą. - odpowiedziała. Czyli mogę to zrobić. I nie zmarnować jej życia. Rzuciłem czar i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w kaplicy znajdującej się w środku lasu. Jest to ziemski kościół dla nieśmiertelnych. Blondynka spojrzała na mnie zdziwiona. Ja jako mężczyzna muszę zacząć rytuał. Osoby magiczne tak proszą, by dochować tradycji. Stanąłem na środku pomieszczenia i zacząłem machać rękami tak, że moja moc zaczęła wirować po sali. Wszędzie był pył tylko tym razem czerwony. A on stworzył serce z dwoma złotymi kółkami.
- Ascerra Quatra Demisa Lilona Rydel. - to znaczy 'Kobieto Mego Serca Najdroższa Rydel'. Teraz tylko Delly musi odpowiedzieć 'Jestem Gotowa i Pewna'.
- Mias Rellest E Stokres. - Tak! Powiedziała to!
- Miqa Rellest Chelsea Wedio Ratliff - 'Jestes Gotowa Przyjąć Nazwisko Ratliff'.
- Mias.
- Chels Quat Lavita E Avira. - 'Przyjmujesz moją miłość i obrączki.' Rydel podeszła do mnie.
- Ye E Mias Rellest Ne Famada. - 'Tak i jestem gotowa na rodzinę'
- Tave Invide! - 'Ponad nieśmiertelność'. Złożyłem na jej palcu jeden z pierścionków.
- Tave Invide! - założyła na moim serdecznym palcu pierścionek. Przed nami pojawił się w swojej okazałości Riker. Według tradycji najstarszy z rodzeństwa ma za zadanie ogłoszenie oficjalnego małżeństwa. Taki ksiądz w świecie ludzi.

- Hemada Qua Serye E Serra. Kisad Se. - 'Ogłaszam Was mężem i żoną. Pocałujcie się' Po słowach Riker'a złączyłem nasze usta w cudownym pocałunku. Nareszcie! Mam żonę! Bez oświadczyn, ale tak też można. Po wieczności oderwaliśmy się od siebie.
- Gratulacje! - krzyknęli wszyscy z rodziny. No oprócz pewnej dwójki. Ich nie ma.
- Mam wszyściutko nagrane pani Ratliff. - powiedziała Vanessa.
- Moja siostrzyczka... Gdzie Lynchówna! - zaczął płakać i przytulać siostrę Riker, a zaraz za nim całe męskie rodzeństwo Lynch.
- A tylko coś jej zrób! - pokazał na mnie RyRy. Nie ośmielę się nawet.
- Gratulacje Stary. - podszedł do mnie Rocky i przytulił.
- Nie wierze, że się zgodziła. - wyszeptałem.
- To Delly. Od zawsze chciała być Ratliff. - zaśmiała się Alexa.
- Zazdrościsz, bo mam męża. - powiedziała Rydel Mary Ratliff i przytuliła się do mnie.
- Jestem taka szczęśliwa! Aaa! - krzyknęła Sav i rzuciła się na blondynkę.
- Poczekaj, aż Lau wróci. - zaśmiała się Vanessa. - ta dopiero będzie skakać.
- Oby nie tak bardzo... - powiedziała wystraszona blondynka. Moja żona.
***
Hi People!
To co tam u Was?
Co sądzicie o tym czymś? xD Ja na serio muszę iść do psychiatry.
Nie wiem co to za język. Wymyślałam go przy jakimś filmie... Nie wiem, nie pamiętam xD.
Rydellington jest małżeństwem. Co wy na to?
A Ryland wkopał się w randkę poprzez zdania, które sama nie rozumiem ;-;
Już wiem, dlaczego Killer nic nie czaiła xD Ja też się już gubię.
Ann Lynch odstaw słodycze xD, ale pisz tak jak zawsze xD, albo wiesz co... prześlij mi to co ty jesz :3
Dobra to chyba na tyle xD. Jadę kupić płytę R5 i Teen Beach 2 :3
Pozdrawiam,
Sashy ♫

PS/ Wszystkiego Najlepszego Rydel! :D

niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 31 Coś ty powiedział? Ty i Ross? Jak?!

*Laura*
Wraz z Ross'em udałam się za klub dla osób nadprzyrodzonych. To był ten sam klub, gdzie wybraliśmy się po pierwszym spotkaniu. Za klubem było wejście dla pracowników. Było napisanie "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Wyglądało to jak magazynek dla tych "upoważnionych", ale tak naprawdę to przejście do Świata Magii. Spojrzałam na blondyna i jego tatuaż. Był taki blady.
- Musimy się pośpieszyć. - powiedziałam. Otworzyłem drzwi i złapałam za dłoń blondyna.
- Tam... Tam jest... - Ross zaczął się jąkać.
- Tak to przejście do trzeciego wymiaru. Tylko... Tam nie ma takiego czegoś jak ludzkie cechy. Musisz czarować we wszystkim i wszędzie, a do tego unosić się. Lewitować. - dodałam.
- Dam radę dla Ciebie. - ścisnął mocniej moją dłoń i razem spojrzeliśmy jeszcze raz na przejście. No tak! Przecież go nie opisałam. Przejście było coś na rodzaj czarnej dziury z gwiazdami i gdzie nie gdzie zamiast granatowego nieba kosmosu były przebłyski fioletu. Razem z blondynem wskoczyłam w otchłań. Zaczęło nami kręcić jak w wirze. To jest straszne uczucie. Za nami został biały blask. Przelatywaliśmy przez tunele i inne kręte ścieżki, aż wypadliśmy przez takie same drzwi po drugiej stronie. Teraz znajdowaliśmy się w Świecie Magii... Nigdy chyba nie opisywałam go dość dokładnie. Tutaj wszystko jest możliwe. Mieszkańcy poddani władzy rządu mają nakaz czarować cały czas. Jest to miejsce gdzie panuje wieczny dzień i noc. I to mówię na serio. Tutaj Dzień trwa 10 dni ziemskich i tak samo noc. Z tego wynika, że tutaj miesiąc to rok na ziemi. A rok tutaj to kilka lat tam. Mimo, że kalendarz jest ten sam to nawet data urodzin nie jest naruszona. To tyle na temat zmiany czasowej. Wygląd. Niebo teraz rozjaśnia Słońce. Za "asfalt" robią chmury. Jest to podłoże naszego kraju. Dlatego jest tutaj mało wypadków. Budynki są zwyczajne. Takie jak na ziemi. A jeśli chodzi o Florę... Od pewnej części Świata Magii rośnie normalna trawa i drzewa. Jest to strefa gdzie magia włącza się i wyłącza. To znaczy, że raz działa, a raz po prostu nie.
- Woow. - rozszerzył usta blondyn. Zaczęłam swoimi mocami unosić się nad ziemią.
- Ross! - syknęłam. Blondyn od razu zaczął posługiwać się swoja mocą i lewitować.
- A jak wszyscy zobaczą to...? - pokazał na nasze obłoczki, które jak zwykle pojawiają się kiedy czarujemy.
- Dlatego nikt nie może ich zobaczyć. - powiedziałam i zaczęłam się skradać byle bezpiecznie przelecieć nad krajem i pojawić się w lesie, zwanym również dżunglą Ressko. Tam w głębi lasu powinna być jaskinia jak mówią magiczne legendy. Dalej zobaczymy co będzie.
- Lauro... Czy my. No wiesz... To niebezpieczne? - spytał w końcu Ross. Wydawało mi się, że o coś innego zapyta. Tak to brzmiało.
- Ross musimy wtopić się w tłum. - powiedziałam i patrząc na niego "przechodziłam" obok innych nadludzkich istot. Dobrze, że nie wiedzą, że jesteśmy wygnani...
- Co?! - krzyknął jakiś mężczyzna. A jak mu się przyglądnęłam rozpoznałam w nim miejscowego strażnika.
- Wiejemy! - chwyciłam Ross'a za rękę i teleportowałam nas niedaleko dżungli Ressko.
- Nie mówiłaś o strażnikach! - krzyknął poddenerwowany blondyn. On wraz ze mną pobiegł już normalnie na nogach w stronę lasu.
- Powinieneś to pamiętać! - powiedziałam do niego.
- A jednak nie! - odpowiedział mi zdyszany. Możliwe, że spędzimy tu trochę czasu. Jestem tu pierwszy raz w życiu. - Oczywiście wiesz gdzie i w którą stronę idziemy? - spytał Ross.
- Nie.
- O matko.
- Żartuje. W Księdze pisało, że idzie się w głąb lasu, aż do kanionu. Później trzeba tym kanionem iść.
- Rozumiem. A jakieś niespodzianki?
- Pułapki i coś z roślinnością. Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. Blondyn zrównał się ze mną i razem tym samym tempem podążaliśmy coraz to głębiej w zarośla. Ten "las" potocznie nazywany tu dżunglą jest straszny i bardzo wielki! Nikt tutaj praktycznie nie odkrył wszystkich zakamarków. Złapałam mojego chłopaka za rękę.
- Aż tak bardzo ze mną źle? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam bez namysłu. Odpowiedz była natychmiastowa.
- Obiecuję, że jak sobie wszystko przypomnę to walne siebie mocno z liścia.
- Hah, trzymam Cię za słowo. - zaśmiałam się. Szliśmy tak już 5 minut, a końca nie widać. A co gorsza czy czasem nie idziemy w kółko? Boże a co jak się zgubiliśmy i strąciliśmy ze szlaku?! ,Spokojnie idziecie dobrze., Rocky?! Jak tam głowa? ,Lepiej, ale z łaski swojej nie drzyj się!, Sorki... ,Nie żeby coś, ale w magicznej Księdze na stronie 734 jest mapa Świata Magii., Skąd wiesz? ,Bo sobie ją skopiowałem? Inaczej nie wiedziałbym gdzie jesteście., no przecież... Kliknęłam jeden guzik na mojej torebce, a przede mną wyskoczyła lewitująca Księga Magii. Otworzyłam ją na poprawnej stronie i faktycznie. Jest tam mapa. ,Widzisz mądry jestem. Ale nie zapędzaj się tak. Macie jeden dzień marszu., Naprawdę? Najwyżej mnie Ross poniesie. ,Ta... Czarami., nie przesadzaj! Pozdrowienia dla wszystkich i do usłyszenia. ,Dzięki i wzajemnie., Dobrze czyli kontakt z Rocky'm nie został przerwany. Jest dobrze...
- Uważaj! - krzyknął Ross i dosłownie rzucił się na mnie. Upadłam na ziemie, a blondyn na mnie.
- Co ty robisz? - zdziwiłam się. Jednak po chwili zrozumiałam. Stanęłam na jakąś pułapkę, która się uruchomiła, bo dosłownie nad nami przeleciała skała. A może to głaz? Przecież to jedno i to samo! Tak mądra Laura, phi!
- Jejku. Dziękuje Ross. - powiedziałam. Wtuliłam się w niego. Zapewne to dziwnie wyglądało, bo on cały czas na mnie leżał.
- Drobiazg skarbeńku. - uśmiechnął się do mnie i czule mnie pocałował. Błagam nie kończ! Mimo moich próśb w końcu kiedyś ten dzień musiał nadejść i blondyn się ode mnie oderwał. Buuu! Ja chce jeszcze!
- Zaczyna się ściemniać. Poszukamy schronu, a jutro dokończymy wędrówkę. - powiedział. Mówiąc "ściemniać" miał na myśli strażników, który za pomocą magii zasłaniają słońce jakąś kotarą. A to tylko po to żeby było ciemniej i po to, by większość mogła spokojnie spać.
- Dobrze. - odpowiedziałam mu i wstałam. On zrobił to samo co ja, a następnie razem zaczęliśmy przedzierać się przez gąszcze w poszukiwaniu schronienia.

*Rydel*
A teraz tańcz jak małpka. O jak ładnie. I baletnica. Świetnie! Jeszcze raz będziesz się naśmiewać z własnej siostry. A teraz na czworaka i goń za piłeczką. O tak!
- Delly wydaje mi się, że już się zemściłaś. - zaśmiał się mój chłopak.
- Myślisz, że mu wystarczy? - spytałam patrząc na bruneta, który miał zadyszkę.
- Na pewno. Zapamięta to do końca życia. - przyznał.
- Oj dobra.. RyRy jesteś wolny. - niechętnie wypuściłam mojego młodszego brata.
- Dziękuje Ell. Mam u Ciebie dług. - wydukał.
- Postawisz mi żelki.
- Dobra poćwiczyliście już? - spytał Riker, który nie mógł opanować z resztą śmiechu.
- Wy też przecież mogliście ćwiczyć za ten czas. - zauważyłam.
- Ale to było ciekawsze. - powiedziała uśmiechnięta Vanessa. Ja zawsze takie ciekawe rzeczy robię. Moja skromność...
- Ell, a ty?
- Co? A ja! Już ćwiczę! - odpowiedział Ell'y na pytanie Rocky'ego.
- Zapatrzył się na Ciebie. - zrobiła brewki w moja stronę Alexa. Żeby na nią Rock tak się nie popatrzył. ,Ej! Aż tak to widać?, O tak braciszku! ,Masz milczeć!, Jasne, jasne... Popatrzyłam jak Ell szybko i zamaszyście unosi się w powietrzu. Musieliśmy, aż dach otworzyć. Brunet wysoko się uniósł, a następnie zaczął gestykulować rękami kierunek wiatru. W pewnym momencie skierował go pod siebie, a siła powietrza, aż przygniotła nas do podłogi. Jednak szybko zmienił jego kierunek i opadł na ziemie.
- Widzicie, już. - powiedział uśmiechnięty. Spojrzałem uważniej na jego dłonie i zaczęłam krzyczeć. - Ryd co jest?!
- Twoje dłonie! - krzyknęłam, a brunet nie wiedząc o co chodzi spojrzał na nie i też krzyknął.
- Boże czy ty masz.. - zaczęła Savannah.
- Mowa moc! - dokończył na nią Ryland. Z szokiem wpatrywaliśmy się jak nad dłoniami Ratliff'a są dwie małe puchate chmurki.
- Ty... Ty masz mają moc? - zdziwiła się Vanessa.
- Jaa... Nie wiem. - przyznał.
- To jest dziwne. Dwie takie same moce?! I do tego u tak różnych osób?! - krzyknął Riker.
- To znaczy, że w Świecie Magii by was połączyli w parę... - szepnęła Alexa.
- O nie.. - Van ledwo co wypowiedziała te słowa i już zemdlała. Na szczęście w ramiona Riker'a.
- Vanny! - krzyknęła Savannah.
- Jest tylko jeden sposób by ja ocucić. - powiedział Ryland i spojrzał na Rocky'ego. Ja o czymś nie wiem?
- Vanessa! Laura zemdlała!
- Co?! Gdzie moja mała...?! - brunetka spojrzała na Rocky'ego i teraz dopiero załapała o co chodzi.
- Laura jest z Ross'em i teraz ty coś zrób. - uśmiechnęłam się. Brunetka czerwona ze złości zaczęła gestykulować rękami w stronę Rock'a.
- Auu! Poparzyłaś mnie! - krzyknął Ryland i ze srogą miną.. Przesunął promienie słoneczne... Ci tu się dzieje?!
- To już trzy nowe moce?! - krzyknął Riker.
- To nie jest realne! Jednego dnia?! - chwyciła się za głowę Savannah.
- Musimy poczekać na Laurę i Księgę Magii. - zadecydowała Alexa.
- A póki co trenujmy. - dodał Rocky. Wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami i zaczęliśmy trenować. Trzy nowe moce? To się w głowie nie mieści!

*Savannah*
Po wyczerpujących treningach udaliśmy się z silnymi napojami do sali prób. Podobno Rocky wpadł na pomysł nowej piosenki. Nie wierze mu. Gdzieś w tym jest drugie dno.
- I coś w stylu moje serce bije tylko dla ciebie! - dodał na koniec.
- Rocky, ty tego nie wymyślasz, prawda? - spytała poważnie Alexa. Brunet prychnął.
- No pewnie, że nie. - na jego wypowiedz strzeliłam faceplama.
- Nie bij się. - szturchnął mnie ze śmiechem Ryland.  I jak tu się nie załamać?! No ja się pytam!
- No to skoro nie ty, to kto? - spytała ciekawa Delly.
- Bo ja już szczerze się pogubiłem. - powiedział załamany Riker. Widzicie! Załamał się! Vanessa przytuliła się do niego.
- Nie tylko ty. - westchnęła.
- Rocky. Do Ciebie mówimy. Kogo to piosenka? - spytałam.
- Ross'a.
- Jak to?! - krzyknął Ryland.
- On nic nigdy nie napisał! - dodał z krzykiem Ellington.
- Właśnie, że pisał! - krzyknął Rocky.
- A skąd ta pewność? - dołączyła się Delly.
- Bo ja z nim pisałem!
- Co?! - zdziwił się jeszcze bardziej Riker. - Coś ty powiedział? Ty i Ross? Jak?!
- No od zawsze... - szepnął zawstydzony.
- Chwilka. Czyli wy nic o tym nie wiedzieliście? - zapytałam się rodzeństwo Lynch. Oni pokiwali głowami.
- Czyli Rocky i Ross pisali razem, a wy o tym nie wiedzieliście? - dodała z szokiem Vanessa.
- Normalnie jak w książkach. - zaśmiała się Alexa.
- Ale jak wy pisaliście? - zapytał ponownie Riker. - bo zawsze to ja i ty coś wymyślaliśmy, a czasem Ell i Ryd coś dodali, a Ross siedział cicho.
- Bo ja z nim przez myśli się kontaktowałem.
- Czemu? Czemu się nie odzywał?
- Nie chciał się wywyższać. I wychylać. Swoje niektóre pomysły przeze mnie mówił. - westchnął brunet. - nie wincie go za to.
- Ale... - zaczęła blondynka. - musimy z nim to wyjaśnić.
- I to od razu jak wrócą. - dodał Ryland.
- Musi on nam to wytłumaczyć. - powiedział Ratliff wpatrzony w Riker'a.
- Kotku wszystko dobrze? - spytała się blondyna Vanessa.
- Faktycznie jesteś blady... - zauważyłam.
- Blady? Dobrze się czujesz? - spytała Alexa. Tak ona i jej moc uzdrawiania.
- On jest zawiedziony. - szepnęła do nas Rydel. Zapewne wyczytała to po wzroku.
- Ale dlaczego? - spytałam ciekawa.
- Idę do siebie. - powiedział blondyn i wyszedł z pokoju prób.
- On i Ross mówili sobie wszystko. A szczególnie w kwestiach R5. - westchnął Ryland. Pokiwaliśmy zgodnie głowami. Po krótkiej chwili zdecydowaliśmy pójść zobaczyć co u Riker'a. Będąc przed jego drzwiami w siódemkę usłyszeliśmy jak gra na gitarze. A do tego dokładał swój głos z tekstem Ross'a. Tylko jak Ross stracił pamięć to jak przekazał mu piosenkę? ,On o tym nie wiedział., jak to nie wiedział? ,Po prostu tworzył sobie melodie i słowa w myślach, a jako tako, że siedziałem cicho i się nie odzywałem wziąłem jego pomysł na światło dnia., Aha! Staliśmy tak jeszcze chwilę słuchając jak blondyn podśpiewuje i dobiera melodie. Widać, że rodzeństwo Lynch ma talent. Vanessa powiedziała, że z nim zostanie, a my mamy iść spać. Zaleciliśmy się do jej poleceń. Każdy poszedł do swojego pokoju. U siebie umyłam się i przebrałam w piżamę. Zasnęłam już po kilku sekundach.
***
Hi People!
Jak leci?
Na początek dziękuję za komentarze: Alicja Mak, Olga Lynch, Karcia Lynch, Natalia Czuba, Bezczelna Nazawsze, Karolina Sieczkowska, Czekoladce (Patrycji :*), Ann Lynch (Dipper czeka na ciastko xD) i Anonimowi Killer, która szczerze mi napisała co myśli :D. Na pewno zalecę się do Twoich rad ;)
Wiem, że nie poprawiłam teraz opowiadania i tak samo może być nie zrozumiała treść, ale to rozdział pisany z 4 kwietnia xD.
Kolejne będą bardziej zrozumiane ;) (Znaczy chyba :P)
Piszcie, komentujcie i wgl... krytykujcie (polecam xD).
Zapraszam też do mojego nowego bloga (jeszcze raz):
http://raura-timetogrowup.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Sashy ♫