czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 13 RIKER DO SAMOCHODU, BO UŻYJE WALKA DO CIASTA!

*Riker*
Obudziłem się po 11. Mam głęboki sen... Ale to w sumie jak na mnie wcześnie. Dźwignąłem się z łóżka i udałem do łazienki. Tam wykonałem poranne czynności oraz się ubrałem. Nie zawsze muszę używać magii, potrzebuje też normalnych czynności życiowych, żeby normalnie funkcjonować. Gotowy zszedłem na dół do kuchni. Tam zastałem Rydel.
- Hej siostruś. - przywitałem się z nią i dałem całusa w policzek. Blondynka uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć Rikuś. - zaśmiała się. Widziałem jak wyjmowała składniki na jajecznicę, pomogę jej.
- Na masełku? - spytałem się.
- Tak masełko. - pokiwała głową. Postawiłem patelnie na gazie. Vanessy nie ma, prawda? Jeszcze tą patelnie mi wyrwie... Na naczynie wrzuciłem kostkę masła, a Ryd wbiła 20 jajek. Nie wiem jak, ale pomieściły się one na patelni. Aż dziwne. Czasami myślę, że nie starczy składników jak na naszą 8-osobową grupkę. Posypałem wszystko solą i zacząłem mieszać widelcem.
- Rydel... coś się stało? - spytałem się blondynki. Od dawna chciałem ją zapytać. Nie zachowywała się jak zawsze, była inna. Taka mniej energiczna i bardziej rozsądna. Zawsze lubiła się posprzeczać, a teraz ucichła.
- Czemu tak sądzisz? - spytała pod denerwowana. Już wiem, ze coś jest źle.
- Denerwujesz się i nie jesteś taka jak zawsze. Zmieniłaś się. Ja chce, żeby powróciła moja mała siostrzyczka, moja mała Dells. Dells, która lubi sobie na kogoś pokrzyczeć. Tylko wtedy możesz być sobą i wtedy dopełniasz cząstkę szczęścia. Swojego szczęścia, ale też i innych. - powiedziałem kończąc śniadanie. Blondynka spojrzała na mnie. Pokiwała przecząco głowa.
- Nic się nie dzieje, miałam po prostu gorszy dzień. Twoja sis powraca. Masz racje... Zbuduj swoje własne szczęście. - popatrzyła na mnie z radością. Wybiegła z kuchni i dało się słyszeć jej krzyk. - Rodzino obiad! Rocky pantoflu ty też zejdź! - zaśmiałem się. Za pomocą czarów umieściłem jedzenie na talerzykach i przetransportowałem je do jadalni. Jeszcze troszkę po czarowałem, zrobiłem w ten sposób wielki talerz chlebka z masełkiem do jajecznicy. Wziąłem go do rąk oraz przyniosłem do pomieszczenia obok. Dell poleciała do kuchni. Postawiłem talerz na samym środku wielkiego stołu. Przed twarzą przelatywały mi szklanki z herbata... To zapewne sprawka Delly. Moja mała siostrzyczka, ach. Dwa lata nie robią różnicy i tak jest małą siostrzyczką. Po kilku sekundach na dole pojawili się członkowie naszej rodziny. Zasiadłem przy stole, za moim przykładem poszła reszta. Przywitaliśmy się, a z kuchni wyszła Rydel.
- Smacznego. - powiedziała i usiadła obok mnie, i Rocky'ego. Zajadaliśmy się posiłkiem oraz piliśmy herbatę rzucając co chwile jakaś zaczepkę. Raz o sposób jedzenia, drugi raz o picie herbaty, trzeci raz o wierceniu się na krześle. Jest dużo powodów naszych prze komarek. Rodzinnych sprzeczek, ale za to powodujących szczęście. Skończyłem jeść śniadanie. Popijając herbatę patrzyłem na resztę. Rocky siedział jakiś taki nieobecny nad pustym talerzem.
- Hej! Nie spij! - spojrzałem w lewo prosto na Rock'a. Ten jakby się obudził. Zaczął potrząsać głowa, spojrzał na mnie i zakłopotany wstał od stołu. Pobiegł w stronę salonu. Również wstałem od stołu i pobiegłem za bratem. Zastałem go na kanapie z twarzą ukryta w dłoniach.
- Rik... ja się boje. - powiedział i podniósł na mnie swój wzrok.
- Rocky czego? Wszystko jest dobrze. - usiadłem obok niego i objąłem go ramieniem.
- Nie. Nic nie jest dobrze. Rydel myśli o naszym bezpieczeństwie i o tym czy nic nam się nie stanie. Do tego wszystkiego... moja moc się chyba rozszerzyła. - powiedział cicho. Kiedy usłyszałem jego ostatnie zdanie popatrzyłem na niego żywym wzrokiem.
- Twoja moc się rozszerzyła?! Jak?! - spytałem się go.
- Normalnie, mogę wyświetlać obraz jaki ja widzę. Ale nie tak za pomocą, że jesteśmy w kółku i zamykamy oczy. Mogę odtwarzać tak jak projektor pokazuje obraz na ścianie. - wytłumaczył.
- Serio? - nadal nie dowierzałem. Rocky przekręcił oczami i zaczął czarować. Pojawił się jasno zielony kłembek dymu. Brunet rozłożył ręce jakby czekał na kogoś kto wpadnie mu w ramiona. To był moment kiedy pojawił się przede mną obraz co się dzieje w parku. Biegały tam dzieci oraz kłóciła się jakaś para o zdradę. Wiem to by było doskonale wszystko słychać. Również ja słyszałem ich myśli!
- Wiem. Mogę też urozmaicić wydajność dźwięku. Inaczej mówiąc mogę go rozszerzyć tak by inni słyszeli normalnie kto co myśli, tak jakby do Ciebie ktoś mówił. - kolejny raz brunet mi wyjaśnił o co w tym chodzi. Powoli zacząłem kiwać głową. Rock zaprzestał swojej czynności.
- Musimy powiedzieć reszcie. - powiedziałem w końcu wstając na równe nogi.
- Nie mów im, będą myśleć, ze żartuje. - zasmucił się Rocky. Uśmiechnąłem się do niego.
- To nasza rodzina. To, że się droczymy nie znaczy, że się nienawidzimy. Gdyby tak było już dawno Rydel wygoniła by nas pod most. - przedstawiłem jeden ze stu przypadków.
- Tak to prawda. - zaśmiał się.
- A skoro jesteśmy przy Delly. Rozmawiałem z nią rano. Mówiła, że jest wszystko dobrze, miała złe dni. Powiedziała tez, że wszystko wróci do normy i będzie taka jak dawniej. - tym razem trochę się zasmuciłem. Może mnie okłamała? Ale miałaby powody? Nie wiem. Może się dowiem niedługo o co chodzi i czy jest to coś poważnego.
- Troszkę mi lepiej. Dzięki, że jesteś. Nie dałbym sobie bez Ciebie rady. - zaśmiał się.
- Jestem tu w końcu najstarszy. - wypiąłem klatę do przodu, na co Rock się głośniej zaśmiał. Z uśmiechem udaliśmy się do rodziny. Wszyscy powinni już zjeść za ten czas. W jadalni zastaliśmy Laurę, która była położona na stole nieprzytomna. Pewnie ponownie zemdlała. Coś często jej się to zdarza. Może jest w ciąży? Ale z kim? Nie to jest głupi powód. To ze zdenerwowania, zakochania, pod denerwowania i tak dalej, z tego co pamiętam. Nie mam dobrej pamięci. No chyba, że wydarzy się coś bardzo ważnego lub będziecie ciekawego. Wtedy zapamiętam całe zdarzenie.
- Co się stało? - spytał Rocky.
- Laura zemdlała - powiedział Ryland jak gdyby nigdy nic.
- Przecież oni widzą! Zaczęliśmy rozmawiać o przeszłości. A Lau po prostu zemdlała w połowie tematu. - wytłumaczyła Rydel. Ross przyłożył brunetce dłoń do czoła.
- Pewnie przypomniała sobie o tym gościu. - powiedział niechętnie i bez entuzjazmu Ross. Zazdrosny? Jasne, jasne. Będzie się tego wyrzekał znając życie.
- Za dużo się denerwuje. To już jest niepokojące. - zamartwiła się Vanessa.
- Ale to jej żywioł. Nic na to nie poradzimy. Taka moc gwiezdna. - westchnął Ellington.
- Niestety. - mruknął Ryland. Laura przebudziła się 10 minut później z krzykiem: Nie oddam wam szafy! Musiała mieć ciekawe przeżycie. Tylko co ona by tam robiła? Sprzedawała meble? Kto wie...

*Vanessa*
Mam prawo się martwić. Lau mdleje tak często, że wydaje mi się, że jest poważnie chora. Ale wiem, że to z powodu tej gwiezdnej mocy. Będzie tak miała. Ona często jest zdenerwowana, więc wychodzi na jedno. Może mdleć aż dwa razy na dzień. Oby jednak tak nie było. W końcu gdy się obudziła z krzykiem, odetchnęłam z ulga. W sumie też trochę przestraszyłam się, bo tak nagle się obudziła i wyskoczyła na ziemie z tekstem o szafie. Trochę to nienormalne, ale po co być normalnym? Po to się urodziliśmy, żeby się bawić, wariować i być nienormalnymi, ale z lekkim umiarem. Przez ten ,,skok,, Laury, Ross oberwał w nos, a Ryland skacze na jednej nodze, bo Lau na niego stanęła, a Ratliff od jej krzyku upadł na tyłek. Ja razem z Riker'em i Rydel zaczęłam się śmiać, a Rocky tarzał się po podłodze. Laura spojrzała po wszystkich i zakryła usta dłonią.
- Nic wam nie jest?! - zwróciła się do trójki brunetów.
- Nie. - opowiedział Ryland z Ell'em. Rocky dalej się śmiał.
- Ja jestem przeciwnego zdania. - powiedział Ross, któremu z nosa leciała krew.
- Boże Ross! - krzyknęła i podbiegła do blondyna.
- A mi rodzina mówiła, że to ja jestem ta agresywna. - wzruszyłam ramionami.
- A mi ciągle mówi. - Rydel morderczym wzrokiem przejechała po swoich braciach.
- Rocky ogarnij się miałeś coś pokazać. - Riker palną brata w ramię. Rock westchnął i podniósł się z podłogi.
- Moc mi się rozszerzyła. - powiedział bezceremonialnie.
- Jak?! - krzyknął w szoku Ratliff.
- Takie same pytania jak Rik'a, eh. Zacytuję to co powiedziałem do Riker'a: Normalnie, mogę wyświetlać obraz jaki ja widzę. Ale nie tak za pomocą, ze jesteśmy w kółku i zamykamy oczy. Mogę odtwarzać tak jak projektor pokazuje obraz na ścianie. - wszyscy spojrzeli na bruneta jak na UFO.
- To dobrze, prawda? - spytałam. Lau znowu była blada. Tylko ze względu na krew, którą tamowała wacikiem Ross'owi, czy wieści o mocy?
- Nie mdlej. - powiedział szybko Ross potrząsając brunetką. Posłałam mu dziękujące spojrzenie.
- Pokażesz? - spytała z nadzieja Rydel. On pokiwał głową. W pomieszczeniu pojawiła się jasno zielona mgiełka. Rozszerzył dłonie jak do zbawienia, a nad nimi wyświetlił się obraz w parku przy mostku. Było tam pełno służb specjalnych. Dalej ta sprawa z chmurami nie ucichła. Zakończył swój pokaz i spojrzał na nas.
- To wspaniała wiadomość. - przytulił go Ryland.
- Nie jesteście zdziwieni? - spytał.
- A to niby dlaczego? - podeszłam bliżej do bruneta.
- No, że ja pierwszy mam te rozszerzenie...
- Przecież każdy z nas takie coś przejdzie. A jak ty już takie coś masz to raczej dobrze. Wiemy, że niedługo zacznie się też u nas rozszerzenie mocy. Cieszymy się, że jako pierwszy to przeszedłeś. - uśmiechnął się do niego Ross. Brunet odetchnął z ulga. Podszedł do blondyna, który go przytulił. Już dawno krew mu nie leciała. Do nich dołączyła reszta rodziny razem ze mną i Laurą. Przytuliliśmy go na pocieszenie. Po chwili się odkleiliśmy.
- Dobra, jest po... 14?! - krzyknęła Laura.
- Aaa... Sorka nie przestawiłam zegarka ściennego. - zakłopotała się Delly.
- Uff, czyli jest 13... - odetchnęła.
- No wiesz raczej nie. - powiedział Rik
- Ten zegarek jest ustawiony od pięciu lat, a przemierzył ładne pięć państw. - uśmiechnął się Rocky. Riker za to ściągnął zegarek i zaczął nastawiać.
- To która w takim razie jest? - spytałam.
- Jest 15... że wat?! - krzyknął Ellington.
- To nie możliwe. - Ross przetarł oczy.
- Zaczekajcie sprawdzę w telefonie. - zaśmiał się Ryland. Wyciągnął z kieszeni wspomniane urządzenie w bordowym etui. - Jest 11:34. Luz.
- Ustaw ten przeklęty zegarek na ta godzinę. - mruknęła Rydel do Riker'a. On nastawiony prawidłowo zegarek powiesił z powrotem na ścianie.
- Co będziemy robić? - spytałam ziewając.
- Co wy na to żeby zrobić seans filmowy? Będzie tak samo jak w kinie. - za proponował Ell.
- Takie uczczenie naszej przyjaźni. - dodał Rocky. Spojrzałam na twarze pozostałych, były uśmiechnięte i wesołe.
- Ja popieram. - Laura spojrzała na resztę.
- Ja też! - krzyknął Ross.
- Czyli wszyscy się zgadzamy? - spytał RyRy na co zgodnie pokiwaliśmy głowami.
- Tylko to gdzieś tak pod wieczór, najlepiej o godzinie 19... Czyli mamy 7 i pół godziny. - powiedział Riker i przeczesał grzywkę.
- Może pójdziemy na takie zakupy? Wiecie sklepy, ciuchy, jakieś dodatki. - Rydel zaczęła skakać i klaskać w dłonie jak małe dziecko.
- Tak! Ja biorę sobie za targarza Riker'a! - krzyknęłam.
- Dobra! Ja biorę Ratliff'a! - blondynka podbiegła do mnie i razem zaczęłyśmy skakać.
- Nie będę nic targać! - krzyknął Ryland i wybiegł z jadalni. Tak najlepiej!
- RyRy! Pomożesz mi i Ell'owi przygotować wszystko! - krzyknął za nim Rocky. Brunet wrócił.
- Zamieniam się w słuch. - usiadł na krześle.
- Przygotujesz salon i wybierzesz film, a my pojedziemy z nimi na słodycze i inne. - wyjaśnił odpowiednik Rock'a.
- To my jedziemy? - spytał Riker.
- Tak, ale będziesz nosił tez moje torby jak Ell pomaga swojej kopi. Czekamy w aucie! - krzyknęła blondynka i pociągnęła mnie w stronę auta.
- Czy ja się zgadzałem?! - usłyszałam jeszcze krzyk najstarszego blondyna. Dalej nic nie słyszałam, bo Ryd dosłownie mnie wepchnęła do auta. Czekałyśmy teraz na Riker'a, który nie chciał się pojawić. No i oczywiście jeszcze dwaj bruneci...

*Laura*
- A wy co będziecie robić? - spytał się mnie i Ross'a, Rocky.
- Ja sama nie wiem. - powiedziałam z prawda.
- Może pójdziemy się przejść, żeby w spokoju Ryland działał... - zamyślił się Ross.
- Musimy kupić dużo słodyczy... Ale nie będzie tak jak wtedy? - przerwał swoją zawzięta rozmowę z Riker'em, Ell.
- Nie, nic się nie stanie. - uspokoiłam go.
- Mam nadzieje. - mruknął Riker, spojrzałam na niego z przymrużonymi oczami, on podniósł ręce w geście poddania się.
- Jak coś Rock ich namierzy. - dziękuje Ci RyRy za poparcie!
- Właśnie nie bój żaby! - szturchnął Rocky, blondyna.
- Śmiem Ci przypomnieć, ze to ty byłeś Żabą. - zaśmiał się Riker.
- A ty Ślimakiem! - odgryzł mu się brunet i pokazał język.
- Nie zaczynajcie tema...
- RIKER DO SAMOCHODU, BO UŻYJE WALKA DO CIASTA! - zdanie Ratliff'a przerwał krzyk Delly.
- Lepiej idźcie, bo nie chce wam kupować nagrobka. - zaśmiał się Ryland.
- Dobra. Nie przeginajcie tylko! - krzyknęli w drzwiach. Po kilku sekundach było słychać pisk opon, auta Riker'a. Zaśmiałam się pod nosem. Ruszyłam w stronę mojego pokoju. Weszłam do środka i zaczęłam przeszukiwać czegoś w szafkach. Sama nie wiedziałam czego. Po prostu musiałam przeglądnąć zawartość swojego pokoju. Może czegoś w nim brakuje, a może jest za dużo. Może coś nawet znajdę, coś co szukałam dawno temu i się poddałam, bo znaleźć nie mogłam. Albo jakieś wspomnienia, album, cokolwiek. Otworzyłam szafę z ubraniami. Coś przykuło w niej moją uwagę. Spojrzałam w dół gdzie znajdowało się pudełeczko. Albo raczej to był karton. Wyciągnęłam go i położyłam na łóżko, a szafę zamknęłam. Był sklejony taśma. Trochę magii, a taśma sama znikła. Otworzyłam pudełko. Znajdowały się w nim dwa albumy i zeszyt. Zeszyt, który był moim pamiętnikiem, do czasu poznania przeze mnie prawdziwej strony Shan'a. Pamiętnik odłożyłam, a wzięłam do ręki pierwszy album. Były w nim zdjęcia z mojego i Van dzieciństwa. Były do wieku 10-14 lat. Otworzyłam kolejny album. Był zapełniony fotkami moimi, Van i rodziców. Szkoły czarów, wieku nastoletniego oraz mnie i tego debila. Czy mnie zranił czy nie, nie chce usuwać tych zdjęć. Chce mieć wspomnienia, a w przyszłości z nich zrobić tarcze i rzucać rzutkami. Odłożyłam album. Wzięłam do ręki zeszyt. Otworzyłam na ostatniej zapisanej stronie. Było tam opisane jak spędziłam moją ostatnia, choć nieprawdziwa randkę. Po moim policzku spłynęła łza. Poczułam jak ktoś się do mnie dosiada. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Ross'a z Ryland'em.
- Długo tu jesteście? - spytałam.
- Ja jestem od 5 minut, a Ross od początku. - powiedział brunet.
- Co się stało? - Ross objął mnie ramieniem.
- Opisana moja ostatnia randka... Ta nieprawdziwa randka. - powiedziałam cicho i podałam im mój zeszyt. Przeczytali każde słowo, które zapisałam.
- Czemu nie chciałaś by Cię całował? - spytał mnie blondyn.
- Chce mieć pewność, ze mój pierwszy pocałunek jak i ostatni będzie z tym jedynym. - odparłam.
- Laura... Nie możesz zadręczać się przez tego palanta. - powiedział Ryland oddając mi pamiętnik.
- Właśnie. Tylko marnujesz sobie życie myśląc o nim. - poparł go blondyn.
- Będziesz miała na swojej drodze jeszcze wielu facetów, a wśród nich będzie ten jedyny. - RyRy objął mnie z drugiej strony, tak ze siedziałam pośrodku chłopaków. Uśmiech sam z siebie zawitał na mojej twarzy, a krew napłynęła mi do policzków.
- Skończyłaś pisać na randce w kawiarni na deserach lodowych. Teraz odtworzymy to wspomnienia w lepszym świetle. - uśmiechnął się Ross i wstał z łóżka, a w jego ślad poszedł najmłodszy Lynch.
- Co masz na myśli? Co MACIE na myśli? - spytałam patrząc spod rzęs na braci.
- Pójdziesz z Ross'em. Pójdziesz do tej kawiarenki na ten sam deser, ale zamiast bezdusznego pajaca będzie twój najlepszy przyjaciel z uczuciami. - wyjaśnił Ryland. Pocałowałam go i blondasa w policzek. - Ja idę szykować salon. Jest już 13:23. Wy idźcie, ale macie wrócić przed 19. - pogroził nam palcem i wybiegł z prędkością światła
- Dobrze, dobrze... Ej! To ja tu jestem starszy! - Ross zmarszczył brwi i założył rękę na rękę.
- Dziękuje. Umiecie pocieszać. - zaśmiałam się. Blondyn podał mi do ręki mój a la notes i wyczarował długopis.
- Nie ma za co. A teraz pisz. Dzisiejsza data oraz jak Ci się zapowiada dzień z przystojnym Ross'em Shor'em Lynch'em. - podyktował.
- W nawiasie skromnym... - dopisałam.
- Może być. - zaśmiał się i pociągnął mnie do góry. Wynikiem jego wysiłku było to, że stałam na podłodze. - Bierz zeszyt i długopis. Zapakuj torebkę i idziemy! - zarządził. Pstryknęłam palcami, a na moim ramieniu pojawiła się skromna czarna torebka. Włożyłam do niej zeszyt i długopis, telefon, portfel, chusteczki i słuchawki. Czyli to co zwykle.
- Już! - krzyknęłam wesoła. Blondyn złapał mnie pod rękę, wyszliśmy z domu i udaliśmy się w stronę kawiarenki, której ostatnimi czasy unikałam jak ogień, wody. Choć to zły przykład, bo Riker i Ross się dobrze dogadują.

*Ryland*
Ross wyszedł z Laurą do tej kawiarenki. W sumie cieszę się, że znaleźli sobie zajęcie poza domem. Chodzi tutaj też o to, że Laura może poczuć się szczęśliwa. Ostatnia randka będzie teraz zamieniona na najlepszy dzień w jej życiu. A do pieczętuje to maraton filmowy, który mogę w spokoju dokończyć. W sumie będą to tylko dwa filmy. Na początek wybiorę komedie, żeby rozbawić towarzystwo. A na sam koniec weźmie się horror. ,Jeszcze pośrodku daj film animowany!, Okey Rocky, ale co? ,Nie wiem jest dużo do wyboru: ,,Jak wytresować smoka 2", ,,Alvin i wiewiórki 3", ,,Wielka Szóstka", ,,Ralph demolka", ,,Turbo"... Wybieraj., Dobra... To co powiesz na ,,Wielka Szóstka"? Nie dawno było w kinach, pobiorę z internetu i zgram na twój pendrive. Jeszcze tego nie oglądaliśmy. ,Ja i Ell się zgadzamy. Ale czemu z internetu, nie lepiej czarami?..., Lepiej, ale chce coś normalnie zrobić. ,Jak chcesz, ale pośrodku animowany film ma być!, Jak sobie pan Rocky życzy. Pobiegłem do swojego pokoju. Zabrałem z biurka laptopa i usiadłem z nim na łóżku. Poczekałem chwilkę, aż się załaduje. Zalogowałem się na swoje konto, wiecie zabezpieczenie przed rodzeństwem. Otworzyłem Safari i wpisałem w Google: torrenty. Kliknąłem w łącze do strony i zacząłem szukać filmu, o który prosił mnie Rock. Już miałem się poddać, kiedy znalazłem idealny film. Bardzo dobra jakość, w naszym języku, a do tego polecany przez wielu użytkowników. Zalogowałem się na swoje konto i kliknąłem ,Pobierz,. Odstawiłem laptopa na biurko i dałem w stan uśpienia. Niech się pobiera. Film powinien być za trzy godziny. Jak nie więcej. Zostawiłem laptopa w spokoju i udałem się do salonu. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Muszę zrobić sobie listę co zrobić. Wyczarowałem papier i długopis, zacząłem pisać:
1. Posprzątać salon.
2. Zasłonić okna.
3. Rozłożyć kanapę.
4. Znieść masę poduch i kocy.
5. Przygotować miejsce na przekąski.
6. Pobrać film na USB.
7. Przygotować po kolei wszystkie filmy na USB.
8. Rozłożyć zakupione przekąski przez Rockliff'a.
9. Zgasić światło, usiąść wygodnie i cieszyć się seansem.
Z rozpisanym planem czynności, zabrałem się za punkt pierwszy...

***
Hi people!
Obiecałam w środę, ale dodam w czwartek xD. Dzisiaj też jest dzień.
Co tam u Was? Jak myślicie jak przebiegnie seans i co lepsze "randka" Raury? ;)
Zdradzę, że pisze aktualnie rozdział 25, a w 24 będzie kryminał! xD.
Dziękuje za wszystkie komentarze pod wcześniejszym rozdziałem. Naprawdę motywują :*.
Wiktorio nie bądź zazdrosna o swą piękną czerwoną sukienkę z trampkami :D. Mą drugą druhną jest Karolina :D. Jeśli się zgodzi xD. U was mam poród odbierać! U jednej i u drugiej! xD
Zostawiam Wam do oceniania. Kolejny rozdział w niedziele :D

Pozdrawiam,
Sashy

7 komentarzy:

  1. Jestem druhną xD Jeeej <3 , Ej ! Kiedy kiss Raury?? Bo czekam i nie ma , ale za to są biste rozdziały! Czekam na next ;*

    P.S.Ross się mnie przestraszył , nie odpisuje mi buahahahha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiss Raury? Hmm..
      17 rozdział to kiss kogoś innego xD
      Od 19 rozdziału będą mieli "romans" xD. I z tego coś wyniknie (NIE DZIECKO!)
      a w 24 rozdziale wszyscy się będą całować! xD

      Usuń
    2. Już miałam nadzieje na dziecko :c Każdy z każdym?!?! Gejostwo będziesz mi tu urządzać? xD

      -Ross pedale! Odpisz bo cie wykastruję xD

      Usuń
    3. W sensie chłopacy i dziewczyny xD. Nie geje.
      A Ross mi się buntuje. Rocky mu dowala że jest jak pedał od roweru: Kręci się w kółko i zatrzymał się w obiegu.

      Usuń
    4. Co? xDDD Rocky ty pojebusie xD

      Usuń
  2. Super rozdział :*
    Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha to dobrze, bo już się wystraszyłam... A porody? No git! :P
    Trochę poczekasz, ale damy rade ;)
    Karolino trza wieczór panieński planować żeby jakimś cudem spróbować przebić pomysły Sashy na rozdziały! W końcu mają jej oczka prawie wylecieć z wrażenia!
    A Rozdział jest zaczepisty! Kobieto jesteś genialna i te twoje pomysły... Co ty tam jeszcze masz w tej główce, hmm? :D
    Żądałam striptizerów w rozdziale i co? I pstro! Czy ja mam się przypadkiem wybrać z patelnią? Życzę sobie w którymś z rozdziałów striptizerów!
    Ps: Wbijaj na rozdział, bo brak mu twojego koma ze słodkimi kłamstewkami --> http://rock-marano-and-lynch.blogspot.com/2015/01/rozdzia-42.html

    OdpowiedzUsuń