niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 10 A ja nie widzę różnicy pomiędzy Rocky'm, a żabą.

*Vanessa*
... w całujących się Rydel i Ellington'a. Jak? Ja się pytam jeszcze raz jak?!
- Możecie mi wytłumaczyć o co tu chodzi? - zmarszczył brwi Riker i zaczął tupać nogą.
- Wpadliśmy na siebie! - krzyknęła od razu dwójka zakochanców. Ta akurat! Wpadli.
- Możecie nam pomoc? - spytali Ryland z Laura, którzy przytrzymywali Ross'a na skraju przepaści.
- Nie lepiej go puścić? - uśmiechnął się Rocky.
- NIE! - wszyscy krzyknęli oprócz bruneta.
- Bracie. Nie biologiczny, ale bracie... Złaź stamtąd, bo jak Ci do tego Twojego tłustego tyłka nakopie to odechce Ci się prób samobójczych! - krzyknął Ellington. Wystraszyłam go się pierwszy raz w życiu. Zaczął czarować coś. Wiedziałam o tym, bo nie da się nie zauważyć tego dymu i iskier. Całe szczęście, że nikogo nie ma.
- Wiecie co... Tak na wszelki wypadek wyczaruje chmury. - powiedziałam i podeszłam do barierki mostu. Wyczarowałam nad stromą wodą z odłamkami skał chmurki. Powinny być miękkie. Ja cały czas śpię na chmurkach i wiem ze są świetne!
- NIE! PUŚĆCIE MNIE! CHCE W SPOKOJU UPAŚĆ! - krzyczał rozjuszony blondyn.
- Wolisz umrzeć?! - syknął Rocky.
- Jeszcze po pocałunku Twojej siostry?! - spytała Rydel. Tak ona wie kiedy coś powiedzieć. Idealne momenty.
- JAK JA NIE MAM PO CO ŻYĆ! JAKAŚ WIEWIÓRA SIĘ ZA MNĄ UGANIA, A DO TEGO LAURA KOLEJNY RAZ PRZEZE MNIE PŁAKAŁA! - krzyczał coraz głośniej.
- Ross! Uspokój się! - warknął Riker podchodząc do trójki nastolatków.
- Jak on się szarpie! - zaciskał zęby RyRy.
- Ross! Dość! - Laura z całej siły pociągnęła go tak, że obrócił się w jej stronę, a moja siostrzyczka dała mu z liścia. MOJA KREW! Jestem z niej taka dumna. Blondyn zatoczył się do tyłu i upadł na Ziemie. Coś za dużo osób mdleje w tej naszej rodzince.
- Przenosimy go do domu? - spytał się Riker.
- Nie wiesz. Zostawiamy go tutaj. - powiedziałam z Rydel przez sarkazm.
- Mi to pasuje. - przytaknął Rocky.
- Wiesz co ta sarkazm człowieku? - spytała się go Laura.
- Nie. - odpowiedział jej brunet krótko i na temat.
- Trzymajcie mnie, bo zaraz ja dołączę do niego. - mówił Ratliff pokazując na nieprzytomnego blondasa.
- Za mocno mu chyba przyfasoliłam... - zasmuciła się Laura. Położyłam jej rękę na ramieniu.
- Jestem z Ciebie dumna. - powiedziałam i się uśmiechnęłam. Ona zrobiła faceplama i pomogła teleportować blondyna do naszego domu. Dołączyłam do pozostałej siódemki. Gorzej dzisiaj być nie może?
- Ile on waży?! - krzyknął RyRy.
- Nie mam pojęcia i nie chce wiedzieć. - powiedziała Rydel i złapała Ross'a za nogi.
- Te informacje niech zostawi dla siebie. - Riker złapał go za ręce. Wyglądało to śmiesznie. Do Ryd dołączył Rocky, a do Rik'a, Ratliff. Zaczęłam chichotać pod nosem. Blondyn był trzymany za 4 kończyny i tylko kończyny. Jego tyłek i plecy były wygięte w łuk, a głowa odchylona. Usta miał rozszerzone i widać było szereg przednich ząbków. Ja z Laura i Ryland'em nasza mocą, i połączonymi kolorami iskier przetransportowaliśmy nas do domu.
- Rzućcie go na kanapę czy coś.. - powiedział Ryland patrząc jak blondyn dinda oraz wyciera podłogę. Nagle chrapnął.
- Nie no! On śpi?! Po moim trupie! - krzyknęła Rydel. Położyła go z chłopakami na sofie, a sama gdzieś poszła.
- Gniew blondyny? - spytałam się.
- Niestety tak... - sapnął Ell.
- Niestety? - spytała Lau.
- Zobaczysz do czego jest zdolna. - zaśmiał się Rocky.
- A wam co zrobiła? - spytałam z uśmiechem.
- Nam... Nic. Trochę tam rzeczy. - powiedział powolnym głosem Riker. Popatrzyłam na niego wymownie.
- Ja się obudziłem w grobie, za naśladowania jej. - powiedział Ryland. O fuj! Trumna? Serio Delly?
- Tylko niech ta wołowina się obudzi... Ja mu dam! Targać do domu... I jeszcze czego?!... - mamrotała Rydel, która akurat wróciła z jakiegoś miejsca.
- Ja bym nie chciał być w skórze Ross'a. - pokiwał głową Riker.
- A za co Dells się mści? - Ellington spojrzał na blondyna, który chrapnął.
- Za to, że go targała kiedy myślała, że zemdlał, a tak naprawdę to spał. - wytłumaczył Rocky.
- Cii.. Schodzi. - szepnęła Laura.
- Wy idziecie ze mną! - wskazała na Rikera, Rocky'ego, Lau i mnie. - a wy targacie bałwana do jego pokoju. - nakazała reszcie. Wbiegła na piętro i do pokoju Rossy'ego. Nasza trójka podążyła za nią. Gdy byliśmy w jego pokoju... To nie wyglądało jak jego pokój!
- Rydel co to jest? - spytała Laura.
- Prowizoryczny burdel. - zaśmiała się. Przetrzepała ręce jak po brudnej robocie, złapała się za biodra i z uśmiechem czekała na towar ze schodów. Po chwili chłopak dosłownie wleciał do pokoju i odpadł prosto na łóżko.
- Nie chciał nam się go nieść. - wytłumaczył szybko Ellington na nasze spojrzenia.
- Co się stało z jego pokojem? - spytał zszokowany Ryland.
- Burdel nie widać? - poklepał się w czoło Ell.
- Skąd wiedziałeś? - spytałam.
- Rydel jest przewidywalna. - zaśmiał się.
- Tylko zwłaszcza kiedy. - powiedział Riker. Uśmiechnął się do niego swoimi białymi kiełkami. Mrr...
- To jaki jest plan? - spytał Rocky.
- Na razie rozbieramy go do bokserek. Weźmiemy z szafy mają bieliznę i porozrzucamy po podłodze. Później powiem wam resztę. - powiedziała blondynka. Laura z rozszerzonymi oczami jej słuchała. No to będzie ciekawe. Po czerwonym pokoju ze świecami i dużym łóżkiem (tak Dell przekształciła) porozrzucane były staniki i dolna partia bielizny. Ross został w samych bokserkach, które nawiasem mówiąc były różowe w słoniki. Lau się napatrzeć nie mogła. Cały czas zdjęcia cykała mówiąc, że to na pamiątkę. Rozlaliśmy jeszcze bitą Śmietanę na podłodze i łóżku. Plan Ryd był genialny. Zrobiliśmy wszystko tak jak trzeba. Kocham tą dziewczynę. Na pewno z nią i Lau będziemy planować ekstra zemsty. Już to widzę. Piękna przyszłość.

*Ross*
Mmm... Jeden baran, drugi baran, trzeci baran i... koniec baranów. Teraz czas na owieczki. Jedna owieczka, druga owieczka, jedna Laura, druga Laura, trzecia Laura... Drrrr! Nosz wredny budzik. A nie to hałas w mojej głowie. Obudziłem się i przeciągnąłem. Wtuliłem głowę w różowa poduszkę. Hmm...(?) Ja nie mam róż poduszki tylko żółta! Podniosłem się do pozycji siedzącej. O nie. Jestem w burdelu? To niemożliwe. Przecież chciałem się zabić. Chyba, że to niebo. Tak mądry Ross niebo to burdel. Rozejrzałem się dookoła. Na łóżku wokół mnie leżały trzy dziewczyny. Rudo-włosa, Czerwono-włosa i Czarno-włosa. Jedna z nich miała na sobie moją koszulkę! A drugie miały jakieś skąpe stroje! Zobaczyłem jeszcze, że na łóżku i podłodze oprócz bielizny jest biała maź... Cholera! Co ja zrobiłem?! Ale jak ja zrobiłem?! Znowu mnie upili?
- Wykryłem go tutaj! - usłyszałem głos. Bardzo znany mi głos. Bo Rocky'ego. Drzwi się otworzyły. W nich byli Riker, Rocky, Ell oraz Laura.
- Ross!... - krzyknął Ellington i się zawiesił widząc mnie w takim stanie, w takim miejscu.
- Co ty zrobiłeś?! Mało Ci problemów? A może ty się puszczasz? - krzyczał Riker.
- Wstydziłbyś się! - krzyknął Rocky.
- Ale ja nic nie zrobiłem! Nie znam ich! - krzyczałem na swoją obronę.
- Rossy Misiaku wolniej. - wymruczała czerwono-włosa dziewczyna. Dzięki! Nie polepszyłaś sytuacji!
- Ross? Nie wierze... To jest.. Ja... Boże. - Laura zakryła dłonią usta. Wstałem delikatnie z łóżka i zacząłem podchodzić do Laury.
- Lau.. Ja to... - przerwała mi.
- Nie Ross! Nie podchodź! Zostaw mnie. Jeszcze brakuje mi zajść w ciążę. - schowała się za Riker'em.
- Ale ja nie wiem jak się tu znalazłem! - tłumaczyłem im. Nagle te trzy dziewczyny zaczęły się budzić.
- Ooo już wstałeś? - podeszła do mnie Ruda. - było cudownie. - dala mi całus w polik i odeszła na bok.
- Może to kiedyś powtórzymy... - rozmarzyła się Czarna i tak samo jak poprzednia dała całusa i stanęła obok niej. Fuj! Jeszcze mnie całować będą?
- Mmm. Nigdy nie byłam tak zadowolona. - mruknęła następna przejeżdżając ręką po moim brzuchu. Po moim trupie! Usłyszałem szloch brunetki. Chciałem tam podejść, ale Ell stanął mi na drodze.
- Ej! - chciałem go wyminąć, ale nic z tego.
- Zostaw ja. Ona cierpi nie widzisz? - zapytał się z zawiedzioną miną.
- Chce z nią pogadać! - puszczały mi nerwy.
- Raczej Ci to się nie uda. - do Rat'a dołączył Rock.
- Ja chce jej to wyjaśnić! - uniosłem się.
- Nie tym tonem młody! Daj czas... - nie dokończył, bo mu przerwałem.
- Cicho być! Dajcie mi z nią porozmawiać! Dajcie mi do niej dojść!!! - krzyknąłem i wyczarowałem kule wodne, które trafiły prosto w nich. Nie chciałem używać na nich siły. Nie wypada, wole wodę.
- Laura.. - klęknąłem przed brunetką. - Daj mi dojść do słowa.
- Masz minutę. - powiedziała sucho.
- Ja nie wiem co tu robię. Jak się znalazłem. Biegłem na most, a nie tutaj! Ja... Ja. Płaczesz przeze mnie trzeci raz! Jak ja mogę żyć jak rozsiewam dookoła sam smutek i cierpienie? Jak? - spuściłem głowę, a z powiek popłynęła mi łza.
- Dostał wystarczająca karę. - powiedziała Lau. - koniec tej szopki ja tak nie mogę. - powiedziała i mnie przytuliła. O co chodzi? Spojrzałem na trzy dziewczyny. Ruda zmieniła się w Rydel, czarno-włosa w Vanesse, a czerwono-włosa w Ryland'a. Wat? Rylanda?! Riker zmienił ten burdel w mój pokój, a Rocky modlił się nad tymi białymi plamami.
- Straciliśmy bita Śmietanę... - dumał i usunął czarami plamy. To wszystko to był żart? Cholerny żart?!
- Teraz wiesz, że się nie rzuca z mostu i zasypia na miejscu, bo twoja sis musi Cię targać. - powiedziała do mnie siostra.
- To był żart?! - spytałem wtulając się we włosy brunetki.
- Następnym razem nie skacz. - powiedziała wtulona we mnie.
- Obiecuje. - powiedziałem. - A tak w ogóle.. Ryland baba? - spytałem i wszyscy się zaśmiali. Brunet wielce obrażony wyszedł z pokoju.
- Lepiej nie denerwować Rydel.. - przypomniał mi Ratliff. On coś o tym wie.
- Ale przyznaj, że się nam udało. - zaśmiała się Vanessa. Dołączyli do niej wszyscy łącznie ze mną.
- Tak to było niesamowite przeżycie. - zaśmiałem się.
- Ludzie złazić na dół! - krzyknął Ryland. Spojrzeliśmy na siebie z zaniepokojeniem. Szybko wyszliśmy z mojego pokoju i zeszliśmy na dół. W salonie RyRy oglądał wydarzenia. Albo raczej cały zdenerwowany chodził w kółko.
- Chmury! - krzyknął.
- Chmury? - spytał Rocky.
- O Boże chmury! - załamała się Ness. Pogłośniłem głośność w TV.
- Za obserwowaliśmy nad zwyczajne zjawisko. Zwyczajne chmury swobodnie zatrzymały się nad rzeka. Jest to niezwykła wiadomość. Nigdy wcześniej chmury nie były 5 centymetrów nad Ziemią! Naukowcy i badacze już się chcą tym zając. Wyjmują potrzebny sprzęt. Czy taka zmiana świadczy o czymś wielkim bądź końcu Świata? - mówił prezenter na kanale.
- Vanessa! Usuń je! Teraz, zaraz, już, natychmiast! - Jej młodsza siostra wyrywała sobie włosy z głowy.
- Nie rozumiem czemu tak dramatyzujecie. - wzruszyła ramionami Rydel.
- Ryd! Przecież badania mogą potwierdzić to kim jesteśmy! - krzyknął Ryland.
- Ale przecież to nie nasze DNA. - dalej nie kumała.
- Ale jest to materia magiczna, a w każdej z materii magicznej jest cząstka Twojej magi czyli ciebie samej. To tak jak DNA. Jak namierza Cię to namierza i resztę. - wytłumaczyłem.
- Van usuwasz? - spytał się brunetki Rik.
- Chwilka muszę się skupić. Przyzwyczajam się do nowego rodzaju czarowania. - powiedziała cichym głosem. Zamknęła oczy. Dym, iskry to już codzienność. Po kilku sekundach usłyszeliśmy odgłos prezentera.
- Co za zjawisko! Chmury nagle zniknęły! Nie ma na to wytłumaczenia! To zwyczajna magia lub iluzja! Będziemy z wami w kontakcie, gdy dowiemy się czegoś więcej! - odetchnęliśmy z ulgą. Nic nam nie grozi.

*Ellington*
Ten pomysł z burdelem... Wow. Ja bym się nieźle wkurzył na miejscu Ross'a, ale blondyn śmieje się sam z siebie. Ma to po Rydel. A właśnie Rydel!
- Ryd.. Możemy pogadać? - spytałem blondynki.
- Jasne. - odparła i wstała z kanapy. Ja również wstałem i razem z dziewczyną weszłem do kuchni.
- Słuchaj. Ten pocałunek. Co to w ogóle było? - spytałem się jej.
- Nie mam pojęcia. Ja biegłam, nagle się zatrzymałam, wpadłeś na mnie i się pocałowaliśmy. - opowiedziała, krótko i na temat. Na myśl o tamtym pocałunku uśmiechnąłem się sam do siebie. Malinowe, ciepłe usta oraz najdłuższe i najlepsze 2 minuty mojego życia. To było cudowne... - Halo? Ell? Żyjesz czy umarłeś? - blondynka machała mi ręką przed twarzą.
- Co? A tak, tak. Żyje. Jeszcze. Ten pocałunek nie powinien mieć miejsca, nie jesteśmy para, ale mimo to podobał mi się. - wyznałem. Rydel uśmiechnęła się do mnie.
- Według mnie też nie powinien mieć miejsca. Mi też się podobał. Trudno będzie o nim zapomnieć. Może zapiszemy go sobie jako wydarzenie z naszego życia? Nie będziemy go zapominać, ani jakoś faworyzować. - powiedziała i spojrzała mi w oczy. W odpowiedzi przytuliłem ją mocno do siebie.
- To dobry pomysł. - odpowiedziałem. Jeszcze chwilkę się tuliliśmy, ale po 5 minutach musieliśmy się od siebie oderwać. Tym głodomorom nikt jedzenia sam nie zrobi, a im się nie chce. Maja umrzeć? W tym normalnym świecie byłoby mniej o kilka debili, a w świecie magii byłoby o kilka osób, a prawie 50% osób, które maja rozszerzoną moc. Co prawda nie jestem jakiś dobry z matmy. Coś tam łapie, ale nie zawsze mi wychodzi. Chodzi o to, że strasznie mało jest magicznych istot, które mają możliwość rozszerzenia swojej mocy, a 2/10 z nich jeszcze mogą mieć Shines, a co najlepsze mogą obdarzyć tą mocą kolejne 4 wybrane osoby tej samej płci... Za dużo się na czytałem, ale taka prawda! Powinniśmy być pod ochroną! Dobra. Koniec mojej fantazji. Postanowiliśmy zrobić na kolację rybę w Śmietanie. To Ross powinien gotować, a przy najmniej nam pomagać. My możemy spalić cała kuchnie. Nie wie na co się narażamy. Chociaż kiedyś był taki przypadek. Mieliśmy na początek zrobić pierogi, a ja je rozgotowałem. Taa... mądrość rządzi! Wyciągnąłem z lodówki potrzebne składniki. Kiedy ja po kolei wykładałem wszystko co potrzebne na blat, Rydel czarowała produkty. Za pomocą swoich zdolność ze zwykłej ryby z lodówki i kilku innych składników zrobiła niesamowicie pyszne danie, a mianowicie rybę w sosie śmietankowym. Mmm. Pycha. Blondynka tak to rozdzieliła, ze starczyło na 8 talerzy. W sam raz. Poszła to zanieść, a ja posprzątałem to co wyjąłem niepotrzebnie lub wyrzuciłem puste opakowania po produkcie. Dołączyłem do reszty. Oglądali jak Rocky gra z Riker'em na PlayStation. Pozostali zajadali się rybką. Moja zacna osoba przyłączyła się do jedzenia. Muszę to jeszcze raz powiedzieć: Pycha! Tak rozpływa się w ustach. Te danie było po prostu cudowne. ,Zgadzam się z Tobą, wiem. Ja zawsze mam racje. ,Są wyjątkowe sytuacje, jakie? ,Np. nie wiesz jak wyznać uczucia Ryd., twoja siostra to moja przyjaciółka, nic więcej. ,Jasne. Jasne ja tam swoje wiem., Rocky zrobił brewki. Pacnąłem się w czoło. Zaczarowałem talerzyki, a nawiasem mówiąc puste i wylizane talerzyki, by same poleciały sobie do kuchni.
- Oszukujesz! - krzyknął Riker do Ross'a i wstał.
- To nie ja! To Rocky! - powiedział blondyn. Dwaj bracia wstali.
- Ej! To Riker! On patrzył co naciskam i powtarzał! - oburzył się brunet.
- Masz coś do mej zacnej osoby? - Starszy blondyn mordował wzrokiem jak nie Rocky'ego to Ross'a. Cała trójka mierzyła się zabójczym spojrzeniem. Co chwila sobie tak dogadywali.
- Ta po moim trupie! - krzyknął Rocky.
- No ja myślę! - od warczał mu Ross. Zaczęli czarować. Uuu magia i gniew nie idą w parze. Zaraz coś zniszczą lub spalą. Od Ross'a biła żółta poświata, Riker'a niebieska, a Rocky'ego jasno-zielona. Z ich dłoni i klatek piersiowych leciały takie same iskry. Unieśli się nad ziemia, a ręce umieścili przed sobą. Kolorowe kule mocy zaczęły rosnąć w ich rękach. Wycelowali w siebie. Powstał wielki błysk oraz dym. Kiedy emocje opadły nie zobaczyłem żadnego z trójki chłopaków. Co się stało?
- Aaa.. gdzie oni? - spytałem.
- Na dole ślepoku! - krzyknął jakiś głosił. Jak się okazało był to Riker w postaci niebieskiego Ślimaka.
Obok niego był kurczak, czyli Ross
oraz żaba, czyli Rocky.

- Odczarujemy ich? - spytał się RyRy. Dziewczyny pokiwały przecząco głową.
- Ja tam nie widzę powodu do ich od czarowywania.. Riker jest tak tak samo obślizgły jak przedtem. - starsza Marano wzruszyła ramionami.
- A ja nie widzę różnicy pomiędzy Rocky'm, a żaba. Normalnie jedno i to samo. Nawet wyglądem się nie różnią. - powiedziała Rydel ze smutną minką.
- Ej! - oburzył się brunet wraz z blondynem.
- A Ross jest tak samo słodki. - szepnęła Laura, ale ja to usłyszałem.
- Co?! Powiedziałaś, ze Ro... - brunetka zatkała buzie Nessie.
- Chyba każdy to słyszał. - zaśmiał się Ryland.
- Nawet oni? - spytałem pokazując na trójkę zwierzątek.
- Nawet, nawet. - blondyna uniosła brwi. Uśmiechnąłem się do niej.
- Dziękuje. - zwrócił się do Lau, blondyn. Podskoczył na kurzych nóżkach do pozostałej dwójki. - Ha! Powiedziała, ze jestem słodki!
- Nie kumam go... - zarechotał Rocky.
- A powinieneś. - Rik spojrzał na swojego brata. Oni chyba już dawno zapomnieli o ich kłótni. Nawet pewnie nie pamiętają o co poszło. Bracia nie potrafią się długo na siebie gniewać. No chyba, że to coś poważnego. Wtedy przemoc nie jest wzbroniona, a nawet zalecana. Dziewczyny przekręciły oczami.
- Ryland, Ell pomożecie? - zapytała się nas Van. Przytaknęliśmy oraz nakierowaliśmy swoje dłonie razem z dziewczynami na postacie zwierząt. Kolorowe iskry leciały z nas tak jakby nigdy nie miały końca i nie wiadomo skąd się wzięły. Nieswojo się z nimi czuje. I jeszcze ten dymek wokół Twojej osoby. To wkurzające, ale mi to zostanie tak na zawsze. Z resztą tak samo jak reszcie. Po kilku sekundach buntownicy byli już normalni. Uśmiechnięci odetchnęli z ulgą i opadli na sofę. Dołączyliśmy do nich. Mają problemy... Phi!

*Rydel*
Wymknęłam się cichaczem z salonu do swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy karteczkę. Zapisaną karteczkę. Nie wiem od kogo ona może być. Dostałam ja niedawno i leżała pod moim oknem. Muszę coś z nią zrobić. Nie pokarze tego rodzinie, nie mogę ich narażać. Brakuje mi jeszcze, żeby coś im się stało. Te kłótnie i bijatyki na moce tylko pogarszają sprawę. Powinniśmy żyć w harmonii. Ale jak tu żyć jak dostaje się TAKIE karteczki! Nie codziennie widzicie czarna kartkę z białymi napisami przed oknem, prawda? Muszę być silna i nie dać się zdradzić. Postaram zachowywać się normalnie i nie wzbudzać podejrzeń. Może pokłócę się z Rocky'm... chwila STOP! Zero kłótni! Tylko jak ja mam być normalna nie dokuczając innym i ze wzajemnością. To będzie trudne. Musimy się wszyscy jakoś zgrać i chyba mam pomysł jak to zrobić. Wykorzystam go jutro. Musi się udać. Dla bezpieczeństwa moich braci i sióstr. Za bardzo ich kocham, żeby stracić. Schowałam kartkę pod poduszkę. Nie może jej nikt zobaczyć dopóki tego nie rozwikłam. Wyciągnęłam z biurka notesik wraz z długopisem. Położyłam się na łóżku i zaczęłam pisać moje pomysły na zgranie rodziny. Wyszło ich całkiem, całkiem. Nawet niektóre są sensowne:
1. Wspólny wyjazd na obozowisko.
2. Połączenie sił w grupie np. Przy rywalizacji zespołów.
3. Rozwinięcie pasji i ich połączenie.
4. Stworzenie zespołu.
5. Wspólne odkrywanie mocy.
6. Paintball w ogródku.
7. Pomaganie sobie np. Gdy ktoś sobie coś zrobi.
8. Wypad do kina.
9. Słuchanie się wzajemnie.
10. Zamiana kłótni, mdlenia i płaczu na śmiech, radość i zaufanie.
Odłożyłam rzeczy na stolik nocny. Muszę choć jeden z tych pomysłów zrealizować. Może zacznę od punktu 4.? W sumie to mogło by się udać. Jednocześnie wykonałby się punkt 3. i miałabym go już z głowy. Jutro może poruszę temat muzyki. To jedyny przedmiot, dziedzina, pasja, która nas interesuje. Muzyka i śpiewanie. Podrapałam się po karku. Teraz dotarło do mnie jedno. ROCKY MOŻE MNIE PODSŁUCHIWAĆ! Oby jednak był zajęty serialem w telewizji. Pełna obaw ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Otworzyłam je na oścież, wyszłam i zamknęłam. Powoli udałam się na parter, gdzie (chyba) siedziała cała reszta. W salonie nie zastałam nikogo. Dziwne. Ruszyłam w stronę kuchni. Cisza. W jadalni, pokojach, basenie, sali na dworze, łazienkach, strychu tak samo. Ta wkurzająca cisza! Zostało mi tylko jedno pomieszczenie. Nie odwiedzane jedno pomieszczenie, które było tylko i wyłącznie w naszym domu. Domu Lynch'ów i Ratliff...
***
Hi people!
Dziś się nie rozpisuje :*
Tak, więc w życiu chłopaków i dziewczyna zaczynają być schodki :D. Nawet nie wiecie jaką im wpadke zrobiłam w 21 rozdziale xD.
Piszcie co sądzicie i prosze o głosowanie w ankiecie. Bo jestesm jak widać na 21 rozdziale i niewiem co dalej :3
Miłej niedzieli :*
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Pozdrawiam,
Sashy

5 komentarzy:

  1. Fantastyczny rozdział :D
    Wow ... ta zemsta Rydel ... zajefajna :3
    Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Burdel? Oesu jebłam xDDD Rossdział zajebisty ^^ Czekam na next'a ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam,że masz fantazję, ale żeby Rossowi zrobić burdel z pokoju. ?! :D
    Zajebisty pomysł. ;D Nawet nie wiesz jak niecierpliwie czekam na 21 rozdział. ;D
    Ohh i Rossi jako żółty kurczczek. ! Ohhh. to słodkie. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta zemsta była epicka! Normalnie WOW. Ty to masz pomysły. Jeszcze ta zmiana w zwierzęta... Ucz mnie mistrzu! Twa druhna czeka na rozdział. Jestem ciekawa co wymyslimy na twój wieczór panieński :-P. Heh ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozwala mnie Rocky żaba XD
    Zapraszam do siebie
    nigdy-nie-wiesz-na-co-trafisz-raura.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń