To mój pierwszy ranek z rodzinami Lynch i Marano. Gdy się obudziłam w moim nowym białym pokoju najpierw myślałam, że mnie porwano. Później sobie wszystko przypomniałam. Wracając. Obudziłam się przez pewnego brązowego osobnika. Tak zgadliście! Przez Ryland'a. Zaczęłam go gonić z łopata w rękach. Tak wyglądał mój poranek. Później było śniadanie. Na śniadanie były różności. Od tostów z dżemem po jajka sadzone. Chłopacy się bardzo wygłupiali. Przykładem jest Rocky i Ross. Ci dwaj zmieszali jajka, tosty, sałatkę, dżem, pieczywo i masę krówkową z myślą, że będzie to smakowało. Zrobili z tego kanapkę i podrzucili ją Riker'owi, gdy ten był w toalecie. Wrócił i niczego nie świadomy wziął gryza kanapki. Już po sekundzie rozszerzył oczy i wypluł zawartość w ustach na Vanessę. Ta mrożąc go wzrokiem wyczarowała nad jego głowa patelnie i go walnęła z hukiem. Później Rydel oznajmiła, że to był pomysł blondyna i bruneta. Rik podpalił Ross'owi ciuchy (spodnie), a Rocky'ego zamroził w lodzie. Śmiałam się jak opętana. Do tego Ross'owi było widać różowo-fioletowe bokserki. Wszyscy zaczęli się śmiać, albo mi się wydawało, albo Lau spojrzała na jego krocze i przygryzła wargę.
- Uhh... Lau choć pomożesz mi. - blondyn wstał i pociągnął za sobą Laurę. Zapewne do pokoju.
- W czym? W wyborczymi spodni? - zaśmiał się Ryland. Ja sama jestem ciekawa.
- Zaraz wracam. - powiedziałam i udałam się na górę. Spojrzałam na drzwi do pokoju blondyna. Były uchylone. Nie byłabym sobą gdybym nie podglądnęła co się tam dzieje.
- Ross... - syknęła Laura patrząc jak chłopak w samych bokserkach i koszuli się do niej przybliża.
- Nie ładnie tak patrzeć na moje wdzięki... - szepnął do jej ucha.
- Jakie wdzięki?! - warknęła. On zaśmiał się krótko. Zmienił wyraz twarzy na poważny i pocałował Laurę. On mi mizia kuzynkę!
- Rossy... - jęknęła, gdy ten zaczął całować jej szyje. - nakryją nas...
- Daj mi się Tobą nacieszyć. Nasza rodzina nam nie prze szkodzi. Chce te wszystkie uczucia co mam w sobie w końcu pokazać. - powiedział gładząc jej policzek.
- Całowanie się musi Ci wystarczyć. - mruknęła i ponownie go pocałowała. Tak się w tym zatraciła, że nie zauważyła jak Ross położył się na niej na łóżku. W tym samym czasie zdradzieckie drzwi blondyna skrzypnęły, a ja upadłam twarzą na panele w jego pokoju. Para odskoczyła od siebie.
- Savannah! - krzyknęła Laura.
- Jak dużo widziałaś? - spytał się mnie Ross. Wstałam i się otrzepałam.
- Wszystko. Jesteście razem? - zapytałam zszokowanych.
- Nie. Błagam nie mów nikomu. - Laura podeszła do mnie. Miała w oczach łzy. Spojrzałam na blondyna. Podpierał ręka głowę z wyraźnym smutkiem.
- To moje wina... - wyszeptał. - gdybym nie był taki jaki jestem.
- Oj nie użalaj się nad sobą napaleńcu! - zaśmiałam się. - Nie powiem... Nikomu.
- Naprawdę? - spytał. Pokiwałam głową.
- Dziękuje! - Laura mnie przytuliła.
- Tylko niech on w końcu założy te spodnie. - odparłam zniesmaczona na bieliznę blondyna.
- Cholera. - zaklął i wyczarował sobie część garderoby. - chodźmy, bo będą coś podejrzewać. - mruknął. Zaśmiałam się z kuzynka.
- A możemy przy Tobie zachować się.. No wiesz. - spytała.
- Jasne. - ledwo od powiedziałam, a dziewczyna wylądowała w ramionach blondyna i pocałowała krótko w usta. Przewróciłam oczami. Zeszłam wraz z nimi na dół, gdzie Delly postanowiła dać na deser pianki. Mmm...
*Rydel*
Postanowiłam na deser dać smakowe pianki. Nie miałam pomysłu, a pianki to ostatnie co chce jeść. Wszystko inne odpada. Trójka, która nagle zniknęła pojawiła się z powrotem na swoich miejscach. Wszyscy zajadali się piankami. Nie byliby sobą gdyby nie popełnili jakiejś gafy.
- Wyzywam Cie Ryland'zie Lynch! - krzyknął Rocky i rzucił w niego pianką.
- Nie poddam się Rocky Lynchu! - zawtórował mu i odrzucił piankę. Obaj bruneci stanęli na stole i zaczęli obrzucać się piankami. Dołączył do nich za fascynowany Ellington. Tak i jeszcze ty!
- Ej! - oburzyła się Laura i dołączyła do pianko-bitwy. O dziwo Ross, Riker i Vanessa zrobili to samo niemal od razu. Popatrzyłam na Sav, wzruszyłyśmy ramionami i weszłyśmy na stół do bijących się domowników.
- A masz! - krzyknęła Vanessa rzucając w Riker'a.
- A to za nie zamknięcie drzwi! - warknęła Laura i rzuciła się na Ross'a. To już się robi dziwne. Ale jak szaleć to szaleć.
- Gin Ellingtonie! - rzuciłam pianką w bruneta.
- Za co?! - oburzył się.
- Zamieniasz się w moich braci! - dodałam mu jeszcze jedna słodycz do kompletu.
- Zostaw mnie. - śmiała się Savannah, gdy faszerował ją Ryland i Rocky.
- Nigdy! - krzyknęli bruneci. Gdy skończyły się nasze przysmaki nastąpiła bitwa pod tytułem: bierz co masz pod ręka. W ten sposób wiele rzeczy przejechało nad naszymi głowami. A wyglądało to tak: Dziewczyny vs. Chłopcy. Ja, Lau, Van i Sav, przeciw Rocky'emu, Ross'owi, Riker'owi i Ell'owi. Ryland był sędziną. Jak sam to ujął. Trochę ta zabawa była niebezpieczna, ale co mają do stracenia nieśmiertelni? Nic. No właśnie. Dlatego my ryzykujemy i się świetnie bawimy w swoim towarzystwie. Stop! Poprawka: ZWARIOWANYM TOWARZYSTWIE. Cholera Rocky! ,Sorka siostra., Sorka?! A jakby coś się mi albo komuś stało?! ,To nie było zamierzone., A pomyśleć nie łaska?! ,Nie ma czasu na myślenie jak trzeba się bronić., A co ja Co zrobiłam, że się "bronisz"?! ,Nic, ale na pewno coś zrobisz., Teraz na pewno! ,Oj to tylko mała rzecz., Mała?! Człowieku nad moja głową przeleciała mikrofalówka! ,Sorka?, Nie mam do Was siły.
- Koniec! - krzyknęłam.
- Czemu? - usłyszałam zawiedziony głos Ellington'a.
- Chcesz wiedzieć? Bo o mało co nie dostałam z mikrofalówki!!! - warknęłam na co reszta zachichotała. Aż takie to śmieszne?! Ja tu o życie walczyłam!
- Dobra, trzeba tu posprzątać. - mruknęła Laura.
- Przydałoby się. - pokiwała głową Vanessa.
- To może spiszemy straty? - za proponowała Savannah. Nie głupi pomysł.
- Co zrobimy? - spytał się Riker.
- Spiszemy straty. Czyli to co zostało zniszczone. - wyjaśniłam.
- Okey. Mi to odpowiada. - wzruszył ramionami Ross. Chłopcy mu przytaknęli.
- Na początek ok. 200 smakowych pianek. - powiedział Rocky. Laura zaczęła notować to co kto mówi.
- Mikrofalówka... - mruknęłam pod nosem. I to zostało zapisane.
- Toster. - dodał RyRy.
- Dwa krzesła. - powiedziała Sav.
- Widelce... No co? - zaśmiała się Van. Jak oni zniszczyli widelce?!
- Dodaj jeszcze pięć talerzy. - pokiwał głową Ross. Pewnie to on nimi rzucał...
- Jak wchodzimy na aluminium to szklanki, a dokładnie 6. - wymarzył się Ell.
- Ale wiesz, że te szklanki są ze szkła? - spytał Riker, na co brunet rozszerzył oczy. - Nie ważne... Żyrandol.
- To ja dodam od siebie spodnie Ross'a i duma Rocka. - mruknęła Laura. - i koszulka Van.
- Pff... - prychnęła wymieniona trójka.
- No i może napisz godność. - za proponowałam.
- Go-dność... Pomijając fakt z dziura w suficie, wybitym oknem, obdrapanym tynkiem w ścianie oraz brakiem kilku paneli z czego nie wnikam wiemy już co nadrobić. - wygłosiła młodsza brunetka. Ale ta środkowa, Lau.
- Chyba naprawić. - poprawił ja Ryland.
- Wiesz o co chodzi. - warknęła, a ten zamilkł.
- Wiec tak... Trzy grupy? - spytała Ness. Już po kliki chwilach mieliśmy ustalony idealny plan.
Pierwsza grupa (Ja, Rocky, Vanessa) - jedzenie i przedmioty.
Druga grupa (Laura, Ryland, Savannah) - sprzęty elektroniczne.
I Trzecia grupa (Riker, Ellington, Ross) - cześć budowlana, czyli podziurawione ściany, panele itp.
Z takim oto genialnym planem postanowiliśmy posprzątać nasza jadalnie. Kto wie, może nie wybuchnie jakaś trzecia wojna światowa?
*Ross*
Po sprzątaniu pomieszczenia zaczęliśmy z nudów malować ściany na swój sposób. Z tego stworzyło się osiem kolorowych pasem na ścianie: różowy, jasny zielony, niebieski, żółty, ciemny zielony, fioletowy, czerwony, jasny szary i bordowy. Te pasma nie były jakieś... proporcjonalne? Były raz w prawo razy w lewo, nie wiadomo o co w tym chodzi. Gdzie nie gdzie farby było mało i przeciwnie dużo. Nasza twórczość nie zna końca. Do tego wszystkiego jak ściana wyschła każdy wziął pędzel i czarną farbkę. Zaczęliśmy rysować swoje obrazy na tle. Ja rysowałem obok Laury. No raczej nie pozwoliłbym stać tutaj Rocky'emu? Jeszcze by ją zgwałcił... Zacząłem coś bazgrać, jakiś obraz. Nie miałem żadnego pomysłu, więc rysowałem cokolwiek. Jakoś samo tak wyszło, ze dopasowałem idealnie czarne cienkie linie i wyszedł rysunek: gitara. Sam nie wiem jak to stworzyłem. Spojrzałem na malunek Laury... Narysowała ona wilka przy Księżycu. Piękny. Ma wielki talent.
- Wspaniale rysujesz. - mruknąłem do jej ucha.
- A ja Cie zaraziłam talentem, bo Twój obraz jest równy z moim. - wyszeptała. Uśmiechnąłem się zadziornie i odsunąłem na bezpieczna odległość. Nie to, że się jej brzydzę czy boje! Nie chce żeby ktoś nas zobaczył tak... Blisko. Ponieważ ja i Lau skończyliśmy swoje rysunki zaczęliśmy oglądać malowidła innych. Vanessa narysowała księżyc i gwiazdy. Niby takie proste, ale z taką dokładnością jeszcze w ogóle nie widziałem. Dalej widziałem czarny rysunek Rydel. Była to róża. Rozkwitła róża. Nie wiedziałem, że moja siostrzyczka ma taki talent. Kolejno był Ratliff. On miał na rysunku perkusję. Każdy, nawet najmniejszy detal został uwieczniony. Następny. Rysunek Rocky'ego przestawiał: szczeniaczka. Ładnego, małego, rasowego pieska. Nie spodziewałbym się tego po Rocky'm Mark'u Lynch'u! Zaskoczył mnie. Spojrzałem teraz na obraz Riker'a. Przestawiał on anioła. Hmm... Ciekawe o kim Riker myślał malując go. Bo dziwnie podobny jest do Vanessy. Z kolei Savannah miała na rysunku tancerkę. Idealne proporcje ciała i symetria wyglądu. Ja nie byłbym do tego zdolny. Najwidoczniej rodzina od Marano ma jakiś ukryty dar. Teraz był malunek Ryland'a. On uwiecznił na rysunku samochód. A dokładniej wyścigówkę.
- Jakie świetne rysunki! - krzyknęliśmy na raz wszyscy. Później się zaśmialiśmy. Nagle Vanessa wyczarowała dziewięć płótn.
- A ty co robisz? - spytałem ciekawy. Płótna nie były jakieś wielkie ani małe. Takie średnie. Takie jak kartka A3.
- Kopiuje rysunki na płótna. - powiedziała. - Lau pomożesz?
- Jasne. - Marano pokiwała głową i zaczęła pomagać siostrze w "kopiowaniu".
- Pierwszy raz takie coś widzę. - wyznał Ell. Ja też. Siostry za pomocą magii, że tak powiem oderwały czarne rysy rysunków zostawiając kolorowe tło i przeniosły to na płótno.
- Skąd to znacie? - spytała Rydel.
- Jeszcze od rodziców. Z dzieciństwa. - wyznała Van.
- Musicie nas tego nauczyć. - pokiwał głową z uznaniem Riker. Po chwili wszystkie czarne malowidła były uwiecznione na papierze, a kolorowa ściana przybrała swoją dawna barwę.
- Co zamierzasz z nimi zrobić? - spytał się Ryland Nessy, która zabierała wszystkie dziewięć arcydzieł.
- Przechowam u siebie w krypcie! - odkrzyknęła będąc na górze.
- Krypcie?! - zdziwił się Rocky.
- Tak Ness ma kryjówkę w pokoju z pracownią do malowania i tworzenia. - powiedziała Laura.
- Tego się nie spodziewałam. - nie dowierzała Savannah.
- Zapewne każdy nie wiedział. - przyłączyłem się.
- Oprócz niej. - Ratliff kiwnął głową w stronę Lau, a ta się zaśmiała. Ma taki słodki śmiech... ,Ja o czymś nie wiem?, Wiesz tyle ile wiesz Rock. ,Ale nadal mało., Kiedyś będziesz wiedział wszystko. Teraz z Rocky'm w głowie muszę się pilnować.
*Riker*
Byłem właśnie w pokoju Vanessy. No w sumie zrobiłem się niewidzialny. No co? Po tym jak dowiedziałem się, że Van może mieć w pokoju kryptę od razu przyszedłem. Jestem po prostu ciekawy. Ale nie może mnie nakryć, bo będzie klops. Dziewczyna odłożyła obrazy na łóżko i zaczęła się rozglądać, jakby ktoś ją śledził. Cóż siódmy zmysł działa, ja ją śledzę. Kiedy brunetka zamknęła drzwi ruszyła do obrazów. Tym razem odłożyła je na biurko, by łóżko było puste. Podeszła do ściany, gdzie było zdjęcie jej i siostry. Odchyliła je trochę. Pod zdjęciem był przycisk. Nacisnęła fioletowy niewielki guzik, a łóżko złożyło się do ściany. Patrzyłem z szokiem na dalsze poczynania Vanki. Jednak ona skupiła cała uwagę na pustych panelach, gdzie niedawno znajdowało się łóżko. Wyciągnęła swoją rękę i trochę po czarowała. Moje zdziwienie wzrosło kiedy ukazały się drzwi, a po otwarciu schody! Ruszyłem za brunetką, która zeszła do pomieszczenia z obrazami. Gdy się tam znalazłem nie mogłem wyjść z podziwu i wrażenia. Było tu pełno obrazów i wszystkie malowane przez Ness. Skąd to wiem? Wszystkie były podpisane tak samo, czyli: By Assenav. Pisała od tyłu. Ale ja od razu rozpoznałem jej imię. Podpisała również nasze prace: By Ledyr (Rydel), By Ssor (Ross), By Arual (Laura), By Hannavas (Savannah), By Rekir (Ja), By Ykcor (Rocky), By Notgnille (Ellington) i By Dnalyr (Ryland). Rozglądnąłem się po pomieszczeniu, było naprawdę przytulne. Znajdowało tu się dużo płótn, pędzli, farb, szkiców i półek. Naprawdę było tego dużo. Chciałem zostać w ukryciu do końca, ale niestety zdradziłem się pod wpływem wielkiego wrażenia. Opalem się o półkę, a z niej zleciała żółta farbka, która mnie zdradziła. Zarysowała moją postać, a do tego wydałem z siebie pisk.
- Aaa! Riker! Co ty tu robisz?! - krzyknęła Van. Byłem już widzialny.
- Stoję... - powiedziałem. - Twoje rysunki są niesamowite.
- Dziękuje? - spytała albo podziękowała z szoku.
- Spokojnie. Przecież mi ufasz. - podszedłem do niej. - i jutro mamy randkę.
- A nie pojutrze? - zdziwiła się.
- Emm... Któryś z tych dni. - zaśmiałem się dla rozładowania atmosfery, tak samo jak brunetka. Nagle ona spoważniała.
- Nie powiesz nikomu o skrytce? Tylko Laura wie. - poprosiła. Jak tu się nie zgodzić na te słodkie oczka?
- Oczywiście, to będzie nasza tajemnica. - zaśmiałem się. Nie wiem nawet dlaczego. Może dlatego, że stałem przed wystraszoną brunetka cały w żółtej farbie? Kto wie. Vanessa tak się ucieszyła, że podbiegła do mnie i łapiąc swoimi dłońmi za moją twarz pocałowała mnie krótko w usta. Byłem w niemałym szoku. Vanessa Nicole Marano mnie pocałowała! I nie zraziła się przez farbę.
- Może się ogarniemy? - spytała patrząc na swoje ręce w złotym kolorze. Pokiwałem głowa. Kilka machnięć ręką i byliśmy czyści. Wróciliśmy do reszty uprzednio zacierając ślady, czyli zamknęliśmy drzwi, schowek i łóżko. Było tak jak zwykle i zawsze.
- Hej młodzi! Gdzie idziecie? - spytałem Laury i Ryland'a, którzy zbierali się do wyjścia.
- Na zakupy. - mruknęli razem.
- Delly? - zaśmiała się Van.
- Żeby tylko ona! - naburmuszyła się jej siostra.
- To dla jego dobra!!! Bez Ciebie nie da rady! - krzyknęła Savannah.
- Bardzo wierzą w moje możliwości. - mruknął RyRy.
- Ale tylko Lau może prowadzić. A ty mi wisisz przysługę. - ujrzeliśmy Rydel szczerzącą się do dwójki.
- A temu co? - spytałem patrząc na Ross'a z lodem na czole.
- On tak się nakręcił, gdy się dowiedział, ze oni jadą we DWÓJKĘ, że w nie wyjaśniony sposób poślizgnął się na dywanie i zarył głową w szafę, z której kolejno spadły płyty i filmy na jego łeb. - wyjaśnił Rocky.
- Przy najmniej zrozumiał wtedy co się dzieje dookoła niego. - prychnął Ratliff.
- A co miałby nie rozumieć? - spytałem śmiejąc się wraz z reszta. No oprócz naburmuszonego blondyna.
- On myślał, że szykujemy porwanie Lau. Bo szykujemy zapasy i inne. A do tego prawie wywołał tsunami. Gdyby nie młoda(Lau), już dawno byłby w psychiatryku dla magicznych. - zaśmiał się Ell.
- Pff.. Ta jasne. - mruknął poszkodowany.
- A co Lau zrobiła? - uniosła brew Van.
- To my lecimy! - krzyknęła brunetka pchając Ryland'a i zamykając drzwi. Usłyszeliśmy pisk opon i tyle ich widzieliśmy.
- No pochwal się. - szturchnął Rocky blondyna. On przekręcił oczami i pokazał nam szyje.
- Zrobiła mu malinkę. - zaśmiała się Sav.
- I do tego na jego tatuażu! - dodała Delly.
- Cieszysz się prawda? - zaśmiał się Rocky. On się lekko uśmiechnął i ruszył do swojego pokoju. Widać, że jest z nią szczęśliwy. Nawet bardziej rozpromieniowany.
(...)
Minęły już trzy godziny. A Laury i Ryland'a jak nie ma, tak nie było. Zaczynam się martwić. Jeszcze chwila i będę tak wariować jak wtedy kiedy Raura nie wracała. Byłem już naprawdę pod denerwowany.
- I jak? Jakiś sygnał? - spytała schodząca po schodach Vanessa. Za nią ciągnęły się dziewczyny.
- Nic. - odparł Rocky siedzący obok mnie. - Ale coś mnie nie pokoi.
- Co? - spytałem ciekawy.
- Jakbym gdzieś słyszał o takiej sytuacji. - mruknął brunet.
- Ja też. I chyba coś nie dawno.. jakbym to znał! - wykrzyknął Ellington.
- A nie można się do nich dodzwonić? - spytała Savannah.
- Próbowałyśmy przecież. - przypomniała jej Rydel.
- A no fakt. - brunetka przyznała jej racje.
- A gdzie Ross? - spytałem.
- W poko... - wypowiedź Van przerwał blondyn, który z krzykiem zleciał ze schodów.
- Szybko! Auto już! Co się na mnie gapicie!!! Ruszać tyłki!!! Prorocznia się spełnia!!! - wrzeszczał jak opętany. Ratliff złapał go za ramiona.
- Co się dzieje?! - potrząsnął nim.
- Laura! RyRy! Jej sen! Auto! Hamulec! Szpital! - nadal nie mógł się wysłowić.
- Mów! Jaki sen?! Jakie auto? - warknął Rocky. Podszedłem wraz z dziewczynami do blondyna.
- Jej sen! Proroczy! Gdy ona i Ryland jechali autem! Nie mogła wcisnąć hamulca i bum! Są w szpitalu!!! Dostałem telefon!! - płakał już. Z bezsilności.
- O nie! Szybko do auta! - krzyknąłem. Wszyscy wpakowali się do samochodu. Byłem roztrzęsiony, ale mimo to uważnie, a szybko prowadziłem samochód. Laura i Ryland w szpitalu! To nie może być prawda. Oby to była pomyłka.. Ale skąd niby mieli telefon do Ross'a? Kolejne dziwne rzeczy.
***
Hi People!
I co szok był czy nie ma? xD
Ryland i Laura w szpitalu. Mogę Wam zdradzić, że TAM się prawie WYDA kim oni SĄ. haha :D Ja zła...
Jest ankieta. I mogę powiedzieć, że głosują na razie kochane zboczuszki :*
Ja sobie teraz takie pytanie zadaje:
Jak mają to zrobić osoby magiczne?!
Piszcie co sądzicie o rozdziale i kto ma mieć to TO. :D
Pozdrawiam,
Sashy ♫
PS/
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO MOJE MAŁE KOBITKI :*
(My Delly :*)
Ej , zrób z nich jednorożców :o <3 Rozdział fenomenalny :* Czekam na next :D
OdpowiedzUsuńA co jednorożców , to się nad nimi zastanów :D
Zarąbisty. Mrraśny taki trochę ;-)
OdpowiedzUsuńRoss napaleniec... To chyba było najlepsze! :-P
A teraz OMG co ty wymyśliłaś? Co sie wydarzy?
No i spóźnione życzonka z okazji naszego wczorajszego święta, babo droga!
Napisalabym tak samo xd czekam na nexta
UsuńKinga
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
Cudny! Haha o matko... Ross xD Wypadek, Laura i Ryland w szpitalu i jeszcze ma się wydać kim oni są? Jestem straaasznie ciekawa :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next! ^^