niedziela, 15 lutego 2015

Rozdział 17 TY NA GŁOWĘ UPADŁAŚ?! CHCIAŁAŚ GO ZABIĆ KSIĄŻKĄ TELEFONICZNĄ?!


*Vanessa*
Po naszej jakże ciekawej pobudce Rock'a i Ell'a postanowiłam zajrzeć do pokoju gdzie byli Ross z Laurą. Weszłam nawet nie pukając. Wtargnęłam do pokoju z prędkością światła. Jednak doznałam szoku. Na podłodze leżał Ross, a na nim siedziała Laura, która waliła go zeszytem po głowie.
- A co tu się dzieje? - pisnęłam.
- Jego łapy powędrowały niżej niż powinny! - powiedziała Laura wyrzucając 60-kartkowy zeszyt, a w zamiast tego w jej ręce pojawił się miesięcznik... 160-kartkowy. Powróciła do danej czynności.
- Ja... Nie... Chcia... łem... Prze.... pra.... szam! - krzyczał blondyn z przerwami. A to tylko dlatego, że pomiędzy jego każdym słowem padał huk, który robiła Laura, gdy uderzała magazynem w chłopaka.
- Rydel!!! Choć tu z resztą! - krzyknęłam w głąb domu.
- Ale po co?! - odkrzyknęła mi.
- To są ostatnie chwile waszego brata. - powiedziałam wychodząc z pokoju i natykając się na Lynchów z Ratliff'em.
- Co?! - przeraził się Riker i wbiegł do pokoju gdzie przebywali nastolatkowie. Wbiegłam tam za nim z resztą. Ich miny były takie same jak wcześniej moja.
- Co się stało? - Ryland ledwo wydusił to pytanie.
- Dotknął ją za tyłek. - wyjaśniłam zapatrzona w parę na podłodze.
- I ty się nie wściekasz? - spytał zszokowany Rocky.
- Nie. Ufam mu.
- Nie będziesz ty zboczeńcu! Uhh! - warknęła brunetka
- Nie żeby coś, ale ty wiesz gdzie siedzisz? - spytał poważnie Rik.
- No na brzuchu... - zastanowiła się brunetka przerywając swą czynność.
- Raczej trochę niżej. - zaśmiał się Rocky i przybył piątkę z Ell'em.
- Co?! - pisnęła. - Osz ty zboczeńcu nawet na podłodze! Uhh!!! - zakryłam sobie dłonią twarz. Boże... Ratuj.
- Ej patrzcie na Laurę, ale czad! - uradował się Ellington. Popatrzyłam z powrotem na moja siostrę. Z przerażeniem wyrwałam jej świeżo co wyczarowaną książkę telefoniczną 800-stronną.
- Ej! - oburzyła się brunetka.
- Dziękuje... - wysapał Ross.
- Boże bracie! - Rydel pomogła wstać Ross'owi z podłogi. On natomiast chciał pomóc Laurze, ale ona posłała mu zabójcze spojrzenie, przez co nawet jej nie dotknął. Sama wstała.
- TY NA GŁOWĘ UPADŁAŚ?! CHCIAŁAŚ GO ZABIĆ KSIĄŻKĄ TELEFONICZNĄ?! - wydarła się Rydel.
- E tam od razu zabić. Trochę po obijać. - uśmiechnęła się.
- Ale akcja była. - zaśmiał się Ellington.
- Ja się jej boje. - wyszeptał mi niesłyszalnie Ryland.
- A ja co mam powiedzieć? - wydusił z siebie Ross.
- Przepraszam Rosz... Mogę Ci mówić Rosz? - brunetka przytuliła się do blondyna. Ten jej coś mruknął we włosy.
- Na wszelki wypadek daj wyżej ręce. - upomniał go Riker. Jego młodszy brat od razu położył ręce na jej głowie.
- Też tak chce. - miauknęłam. Spojrzałam na najstarszego Lynch'a. Bez zastanowienia przytuliłam się do niego. On mocniej mnie do siebie przycisnął.
- Ty też ręce wyżej. - zastrzegła go Rydel. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Zboczeńcem jak moi BRACIA nie nie jestem.
- Ej! - krzyknęli obrażeni bruneci z blondynem. Zaśmiałam się cicho pod nosem.

*Ross*
Przebraliśmy się w ubrania. Reszta już dawno wyszła, więc zostałem sam z brunetką. Jedno machniecie dłoni i byliśmy ubrani. Ja w jasne jeansy, czarna koszule i granatowe conversy, a Lau w zielona sukienkę na ramiączkach, która w pasie miała czarny luźny pasek i na nogach miała białe trampki na koturnach. Ubrani i odświeżeni zeszliśmy na śniadanko czyli jajecznicę na masełku robiona przez Rydel i Rocky'ego. O dziwo nas JESZCZE nie otruli... Zjedliśmy i zabierając ze sobą swoje gitary udaliśmy się w drogę powrotną do domu. Mogłem po oddychać świeżym powietrzem, albo w ogóle mogłem oddychać i to powietrzem. Jeszcze nie wącham kwiatków od spodu. Na szczęście.
- Ell. Rozumiem raz się potknąć. Ale żeby co metr? - odparł znudzony Ryland. Wymieniony brunet spojrzał na niego i kolejny raz się potknął.
- Tu jest nierówny chodnik! - zaczął się bronić.
- A jak niby wczoraj szliśmy to droga była prosta? - zdziwiła się Rydel.
- Widocznie dla niego tak. - wzruszył ramionami Rocky.
- Dziwny jest ten świat. - powiedziałem.
- A Ellington jeszcze dziwniejszy. - zaśmiały się siostry Marano. U nich synchron to codzienność. Doszliśmy do domu. Każdy sobie wyczarował coś do jedzenia i się rozsiadł po całym domu. Ryland zrobił sobie kanapkę i poszedł do salonu przed TV, Rydel jest w swoim pokoju z tostami, Rocky nic nie chciał jeść tylko od razu poszedł do muzycznego, Ratliff siedzi u siebie w pokoju przed laptopem wraz z płatkami, Laura siedzi w kuchni i zajada się naleśnikami, a ja z nią. Za to Riker z Vanessa siedzą na parapecie w kuchni i liczą korki, a sami jedzą pianki. Nie wiem co jest takiego fascynującego w tym nakrętkach. Nie mogę się skupić, więc nie uda mi się nawet na chwile pobuszować w myślach Ness.
- Ej! - krzyknął blondyn.
- Czo? - spytała się mało inteligentnie brunetka. Van rzuciła w niego nakrętką, kolejny raz.
- Mydło, o co Ci chodzi? - spytał się jej Rik.
- A nudzi mi się... - odparła zbudzona i ponownie wymierzyła w mojego brata.
- Oni wiedzą, że my tu jesteśmy? - spytałem się szeptem Laury.
- Chyba nie. - od powiedziała mi również szepcząc.
- Tak chcesz się bawić?! - powiedział Riker i wziął garść nakrętek wrzucił je jej za bluzkę. Van patrzyła na niego pytająco. On wydobył z siebie tylko niebieska iskrę, a nakrętki stały się mroźne. Stwierdzam tak, iż brunetka zaczęła skakać i piszczeć ,Zimne! U, a! Zimno!, Bez skojarzeń.
- Szkoda, że chmury nie mogą dać Ci z liścia. - wzięła zielony korek do ręki i zaczęła się nim bawić.
- Fakt. - zaśmiał się blondyn.
- Ale ja mam coś lepszego. - zaśmiała się. Rzuciła go korkiem.
- Niby co? - prychnął Riker.
- Pożyczone od Laury! - krzyknęła Vanessa i wyjęła zza pleców tą samą książkę telefoniczną. I zaczęła nią okładać mojego brata.
- Vanessa! Ogar człowieku! Tak tego nie załatwisz! - krzyknęła Laura i wyrwała jej książkę. Jedyna mądra. - Trzeba go walnąć w spodnie, a później patelnią po łbie! Większy plask będzie. - Odwołuje to co pomyślałem trzy sekundy temu...
- Dziękuje.. I nie dziękuje. - powiedział Rik i wstał z parapetu.
- Ironia losu bracie. - poklepałem go po ramieniu.
- Co masz na myśli? - spytał
- A to, że niedawno mordowała mnie Lau, a uratowała mnie Van, a teraz na odwrót. Ciebie mordowała starsza, a ratuje młodsza. - wyjaśniłem. Fakt, faktem. Zaśmialiśmy się z siebie i opuszczając kuchnie w podskokach udaliśmy się do salonu, a za nami siostry Marano.
- Czasami ich nie ogarniam. - powiedziała Lau, zapewne do Nessy.
- Witaj w klubie siostro. - Vanessa objęła ramieniem dziewczynę. Cieszę się, że jednak mi zaufała i pozwoliła 'przyjaźnić się' z Laura. Taka zgoda dobrze robi, bez niej już dawno byłbym pod powierzchnią ziemi w ogródku. Nawet nie na cmentarzu, bo chcąc szybko ukryć ciało wykopałaby pazurami dołek w ziemi. ,I posadziłabym pod koniec kwiatki, Van?! Czytasz w myślach. ,Akurat mi się udało, więc korzystam. A tak w ogóle ty też byś mi mógł tak czytać. Tylko rodzinie nie możesz czytać w myślach, no i tym, których kochasz., Wiem, ale nie jestem za bardzo skupiony. Ty... Słyszałaś wszystko co myślałem? A raczej mówiłem do siebie w myślach? ,Tak., O cholera...

*Ellington*
Nudzi mi się. Strasznie mi się nudzi. Z tych nudów udałem się do pokoju Delly. Przemierzyłem długi, szeroki korytarz z czerwonym dywanem i stanąłem przed różowymi drzwiami mojej przyjaciółki. Bez pukania wszedłem do środka, lecz nikogo tu nie zastałem. Za to usłyszałem hałas z łazienki. Pewnie to ona. Albo się odświeża lub poprawia delikatny makijaż. Postanowiłem, że na nią poczekam. Usiadłem na jej pościelonym białym puchatym kocem łóżku. Rozejrzałem się po jej pokoju, nic się nie zmieniło. Jak zwykle nie naruszony porządek. Chyba nigdy nie było tu bałaganu. No może raz jak wybrać sukienki nie mogła. Moją uwagę przykuła karteczka pod poduszką. Delikatnie ją wyjąłem z pod poszewki. Zastanawiałem się czy otworzyć, ale może lepiej poczekać na Ryd? Ciekawość wygrywa, delikatnie rozwinąłem zgiętą na pół karteczkę. Jednak jej treść mnie zaniepokoiła.

"No, No, No. Jestem pod wrażeniem, że wy takie palanty potraficie zachować powagę i jakąś szczyptę mądrości. Brawo! Nawet nie wiesz jak bardzo mam sarkastyczną minę. Wracam do początku. Im więcej będziecie się kłócić tym lepiej. Wtedy będzie szło wszystko jak powinno. Nie chcemy by komuś stała się krzywda, prawda Ryd? Myślisz, że Was nie znam i to głupi żart? To się przeliczyłaś. Tylko spróbuj uszczęśliwiać, a Twoi znajomi będą w niebezpieczeństwie. Nawet tego nie pokazuj, bo pożałujecie. A tego się nie cofnie. Prędzej czy później i tak Cię, i ich znajdę, i zniszczę. Evil."

Ktoś nam grozi?! I Delly nam o tym nie powiedziała? Pewnie dlatego, że chciała nas chronić, ale tak nie można! Opuściłem kartkę prosto na różowy dywan.
- Widziałeś? Czytałeś? - usłyszałem dziewczęcy głos. W drzwiach do łazienki stała Rydel i opierała się o framugę. Przełknąłem ślinę. Przecież jej nie okłamie, prawda?
- Tak. Widziałem wszystko. Powiedz mi: Dlaczego? - spytałem się blondynki. Ona pokiwała głową.
- Nie wiem. Ale myślę, że to on za tym wszystkim stoi. Za tym klubem, autem, budzeniem się. ON. - powiedziała spokojnie, ale ja widziałem, że targają nią emocje.
- Chodź tutaj. - rozłożyłem ręce, a ta bez zastanowienia się we mnie wtuliła i zaczęła płakać. Głaskałem ją po plecach, żeby ją uspokoić. Szeptałem jej na ucho uspakajające historie. I chyba podziałało, bo już nie płakała tak mocno jak wcześniej. Ma się ten dar.
- Powiedz i co ja mam zrobić? - spytała się mnie.
- Nie wiem Delluś. Musimy im powiedzieć, lepiej żebyśmy byli gotowi na wszelkie akcje. Niż być zaatakowani z zaskoczenia. - powiedziałem lekko się od niej odsuwając by móc spojrzeć w jej oczy.
- A jak ich tylko narażamy. Już ty wiesz, a... - przerwałem jej.
- Rydel! Riker, Rocky, Ross, Ryland, dziewczyny. Oni się o Ciebie martwią. Mówią w kółko, że nie jesteś sobą. Zachowujesz się inaczej. Chcą dawnej Ciebie. Mimo, że próbowałaś to ukryć i całkiem dobrze Ci to wychodziło zdradziłaś się zachowaniem. - popatrzyłem intensywnie w jej brąz oczęta.
- Mam im powiedzieć? Ell, czy mam im to wyjaśnić? - blond-włosa popatrzyła w podłogę. Podniosłem jej podbródek.
- Nic nie będziesz musiała tłumaczyć. Będę tam przy Tobie, z Tobą. Razem. - powiedziałem. Uśmiechnęła się lekko. Przybliżyłem się do niej. Nadal trzymałem jej podbródek. Lekko pocałowałem ją w usta. Delikatnie jak płatek róży. Jakby zaraz miała zniknąć i się rozpłynąć. Całowaliśmy się bez zbędnego zatapiania się w sobie. Bałem się, że to piękny sen i, że zaraz się zbudzę. Ale jednak gdy otworzyłem oczy i się od niej oderwałem ona tam była. Uśmiechnięta tak jak wtedy, moja Dells.
- Chyba będę częściej płakać. - zastanowiła się. Zaśmiałem się na jej słowa.
- Wtedy bym Cię w kółko pocieszał. - przytuliłem ją ponownie. Czułem jak się uśmiecha. Dałbym sobie głowę uciąć, że się uśmiecha. Wtuliłem twarz w jej blond loki. Musimy powiedzieć reszcie. Inaczej może nam coś grozić.
- Mam pytanie. - powiedziała.
- Jakie? - zaciekawiłem się. Oderwaliśmy się od tulenia i patrzyliśmy na siebie patrząc w oczy.
- Pocałowałeś mnie. Po co? - spytała wyraźnie zdziwiona.
- Poczułem, że muszę to zrobić. - uśmiechnąłem się lekko. Za bardzo kusi. - Idziemy im to powiedzieć. - podałem dłoń blondynce. Razem wyszliśmy z jej pokoju. Po kilku sekundach byliśmy na korytarzu przed zejściem po schodach do salonu.
- Boje się. - Rydel nagle się zatrzymała. Zrobiła to tak gwałtownie, że puściłem jej dłoń. Spojrzałem na nią zdumionymi oczami.
- To Twoje rodzeństwo i przyjaciółki. Zrozumieją. - zaśmiałem się. Mój śmiech działał na blondynów zaraźliwie. Ona mimo wolni się uśmiechnęła. O! Właśnie taką Delly chcę zawsze widzieć. Wesołą. Już bez oporów zeszliśmy na dół do salonu, gdzie była cała rodzinka. Skąd wiedziałem, że tu będą? Ten telewizor jest największą atrakcja. Zawsze wszyscy tu są. Rocky oderwał wzrok od TV i spojrzał na mnie. ,Co jest?, Mamy raczej przeciętne wieści. ,Co? Jakie?!, Rock spokojnie nic się nie dzieje. Jednak to ważne. ,Co jest takie ważne?, W sumie nic. Ktoś nas chce zabić i nam grozi... ,A spoko., Trzy, dwa, jeden... ,Chwila co?!,. Ach te Twoje poczucie czasu.
- Gadać do cholery! - krzyknął Rocky.
- Nie krzycz! Delly się przez Ciebie boi! Chcieliście się dowiedzieć czemu nie jest sobą! Nie zmarnujcie tej jedynej szansy! - na wrzeszczałem na nich. Za mną kryła się blondynka. Odwróciłem się do niej i kiwnąłem głową w stronę rodzeństwa. Ona podała im kartkę, na której było wszystko napisane. Wszyscy uważnie przeczytali tekst i pobladli.
- Laura ani mi się waż teraz ze.... - Vanessa nie dokończyła, bo jej siostra runęła na Ziemie.
- O Boże... - szepnął Riker.
- Ktoś chce nas zabić za szczęście? - spytał Ross. Kiwnąłem głowa. Chwile po tym blondyn dołączył do brunetki.
- On ma moc gwiezdna? - spytałem zdziwiony.
- Raczej słaba głowę. - odparł Rock.

*Rydel*
Nadszedł czas gdzie muszę im powiedzieć wszystko. Gdzie znalazłam ta kartkę, w jakich okolicznościach i kiedy. To był ten moment, nie ma odwrotu. To jest moja rodzina zasłużyła na prawdę i zaufanie. A tym bardziej, że ona jest w to zamieszana. Musiałam to z siebie wydusić. Ale najpierw trzeba obudzić Ross'a i Lau. Nie chcę dwa razy powtarzać tej historii. Podeszłam do blondyna i dałam mu z liścia. Wstał jak oparzony z podłogi. Pokazałam mu na Laurę. Wiedział co robić. Podszedł do niej i oblał woda. Brunetka przebudziła się i usiadła z blondynem na kanapie.
- Ryd, od początku. Jak to się stało? - spytał RyRy. Czas im wszystko wyznać.
- Dostałam ten list niedługo po zapoznaniu Laury i Vanessy. Zauważyłam go po powrocie z kręgli o ile pamiętam. Był on w czarnej kopercie na mojej komodzie. Staranie go otworzyłam i czytałam. W kółko. Gdy dotarła do mnie jego treść chciałam temu jakoś zaradzić. Uchronić was. Ale jak widać nie dałam rady. Jestem beznadziejna. - rozpłakałam się.
- Delly nie jesteś beznadziejna. To słodkie, że chciałaś nas chronić. Dziękuje. - Laura podeszła do mnie i przytuliła.
- Jesteśmy z Tobą. Razem to przejdziemy. W końcu dotyczy to nas wszystkich. - dodała Vanessa. Ona również mnie zamknęła w uścisku.
- Razem możemy wszystko. - powiedzieli Rocky i Ell na raz. Wszyscy po kolei mnie przytulali i wyrażali swoje zdanie.
- Nikt nas nigdy nie rozdzieli. - powiedział Ross.
- Cokolwiek ten Evil zamierza mu się nie uda. Nas nie da się pokonać. - dodał Ryland.
- A ja cóż mogę powiedzieć. Jesteśmy rodziną. A ja jako najstarszy powinienem się martwić. Nie rozdzieli nas jakiś bachor. - zaśmiał się Riker.
- Dziękuje. - wyszeptałam odsuwając się od nich.
- Czyli ten ktoś nie chce byśmy byli szczęśliwi? To bądźmy szczęśliwi. - za proponował Ratliff.
- Jak? - zapytałam.
- Normalnie. Zachowujmy się jakbyśmy nigdy tego listu na oczy nie widzieli. Cieszmy się życiem. Jednak miejmy w części to, że musimy być bardziej uważni i mieć się na oku. - wytłumaczył brunet.
- To świetny pomysł. - przyznał Ryland.
- Tylko musimy na siebie uważać. A to łatwe nie będzie. - mruknął Rik.
- Warto zaryzykować. - przyznała Vanessa.
- Żyje się tylko raz. - podchwyciła Lau.
- Damy radę, prawda? - Ross dał rękę na środek. Położyliśmy na niej swoje dłonie.
- Razem możemy wszystko. - zaśmiał się Rocky.
- Właśnie. Jesteśmy niezniszczalni! - dodał Ell.
- Na zawsze! - krzyknęłam. Odrzuciliśmy ręce do tyłu. Zaczęliśmy się nie opanowanie śmiać. Może to dziwne, że się śmiejemy w obliczu zagrożenia, ale przecież to my. Nas się nie ogarnie. Nawet największy filozof by nas nie skumał. Dobrze, że mam przy sobie tych debili. Z nimi będzie o wiele łatwiej przez to przejść.
***
Hi People!
No i jak tam? :D
Dzisiaj parę spraw będzie xD

1. Macie swoje Rydellington. No nie do końca Rydellington, ale jakiś początek jest. Mam zaplanowane wszystkie sparringi i jestem na 28 rozdziale (w sensie piszę), więc na tym się nie skończy ;).

2. W kwestii mocy Karolina i Wiktoria zgodziły się z jedną mocą. Więc będzie to MANIPULACJA w rękach DELLY! XD Już to widzę jak Ryd ROSSkaże Rocky'emu walić się w ścianę łbem :3. Jeśli macie jeszcze jakieś pomysły to śmiało walcie. Najciekawsze będą w blogu. :D

3. Jeśli ktoś coś do mnie pisał na poczcie to proszę jeszcze raz. Coś mi się zablokowało i usunęło ;-; . Wiktorio, która dorwała mi się do poczty nie dostałam od Ciebie odpowiedzi (jak ją pisałaś) i tak myślę czy coś źle napisałam...

4. Nowa ankieta. Zapraszam!

No to chyba będzie wszystko. Piszcie co sądzicie o rozdziale ;). Wasze opinie się liczą, nawet te najmniejsze! Miłego tygodnia!
Pozdrawiam,
Sashy ♫

KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

5 komentarzy:

  1. Chciałam ci dać , nie w ankiecie , ale nie chciałam wyjść na chama :D xddd Słuchaj , kiedy dasz mi Raure?! Rozdział Niesamowity B| Czekam na Rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Czekam na next < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarąbiste! Odpowiedź ci wysłałam, a nie doszła :/ Foch forever na poczte
    Rydellington mnie rozwaliło... Jestem zakochana w tym rozdziale! Cudowny! Taki WOW! OMG!

    OdpowiedzUsuń
  4. On jest boski ale z tą książką to dowaliłaś
    http://you-will-be-forever-raura.blogspot.com/ polecam

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny! Taa bardzo wcześnie komentuję, ale dopiero nie dawno odkryłam tego bloga i musiałam nadrobić wszystkie rozdziały :D Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej! ^^ Czekam na next! :)

    OdpowiedzUsuń