*Rocky*
Paintball to był super pomysł, mimo to, że nie jest to ,normalny, paintball. No bo czy w prawdziwym paintball'u lata się w powietrzu i magią czaruje się kolorowe baloniki z farbnikiem? Raczej nie. Jestem w drużynie z Laurą, Vanessą i Ross'em. W przeciwnej drużynie są Riker, Ryland, Rydel i Ellington.
- Rydel za tobą! Albo i pod tobą.. Riker z boku! I już nie. Ryland uważaj! Nad tobą! - wydzierał się Ratliff gestykulując rękoma.
- A może byś nam pomógł?! - wydarła się na niego Rydel.
- To nie taki głupi pomysł... - zadumał brunet.
- To na co CZEKASZ?! - krzyknęła na niego drużyna.
- O jejku, jejku. Jakie nerwusy...
- Mówiłeś coś?! - spytał się go Riker.
- Ja? - przeciągnął samogłoskę i zaczął pomagać swojej drużynie.
- Cholera Van zaraz Cię patelnią trzasnę! - wydarłem się, gdy brunetka rzucała na oślep.
- Patelnia jest moja! - krzyknęła Vanessa.
- A moje są doniczki! - dołączyła się Laura. Ktoś jeszcze podzieli się swoją pasją do przedmiotów?
- A mój jest wałek do ciasta! - krzyknęła wesoła Rydel.
- A co jest moje? - spytał nie czający Ross.
- Ja też nie czaje. - powiedziałem.
- Nigdy nie zrozumiem kobiet! - powiedzieli razem Ryland i Riker. Kontynuowaliśmy grę. Nie wiem jak to możliwe.. ale jak Riker przewrócił się w powietrzu? Jak można przewrócić się latając?!
- Van ty cymbale! W swoją siostrę?! - syknęła Laura, kiedy jej siostra z nudów rzuciła w nią patelnią. Ona szybko wyczarowała mini trampolinę, tak, że latający przedmiot trafił w Van.
- Cholera! Na oślep rzuca, a we mnie prawie trafiła! - krzyknęła z przerażeniem Rydel, kiedy obok niej przeleciał toster.. Ciekawe ile jeszcze ta gra będzie trwać. Ile czasu zostało...
- Czy ktoś liczy czas ile do końca? - spytałem. Ich myśli krążyły wokół: Jaki czas?!
- To tutaj jest potrzebny czas?! - Krzyknęli Ross z Ryland'em. Jebłem i nie wstaje...
*Riker*
Oczywiście po super grze z ,,czasem,, pojechaliśmy na zakupy, bo lodówka świeciła pustkami. Nigdy więcej nie jadę z tymi deklami! Cały czas śpiewają ,Szalona Ruda'! I mówię tu o RyRy'm, Ell'u i Rock'u. Wjechałem na podjazd i zaparkowałem samochód przy sklepie.
- Kto idzie na zakupy? - spytałem.
- My pójdziemy! Po słodycze! - krzyknęli natychmiastowo trzej bruneci.
- No.. Dobra. - powiedziałem choć i tak wiem, że skończy się to stratą forsy.
- Jaki masz PIN do karty? - spytał Ryland.
- Zapomnij! - ostrzegłem. Myślą, że im powiem, że mój kod to 1029? W życiu. ,Dzięki bracie,. Uhh Rocky! Jak ja mam ochotę czasem Ci tak pobuszować w twoich kudłatych myślach! ,Przecież możesz..., Nie nie mogę. Mam moc ograniczoną. Nie mogę czytać w myślach członkom rodziny i osobie, którą darze szczególnym uczuciem, dopóki jej tego nie wyznam. ,Aha. No tak zapomniałem... Ale dzięki!, Po tych inteligentnych rozmowach w myślach on i pozostała dwójka wybiegła do sklepu. Kartę też wzięli?
- A co im się stało? - spytał Ross.
- Ukradli mi kartę.. - przejechałem sobie ręką po twarzy. - Kto idzie na normalne spożywcze zakupy?
- Ja z Rydel pójdziemy po coś normalnego do jedzenia. - zgłosiła Vanessa.
- Okej, złapcie tamtych baranów, oni mają MOJĄ kartę i PIN, więc się z wami chętnie podzielą tą informacją. - powiedziałem wysiadając z pojazdu.
- A ty gdzie idziesz? - spytała się mnie Laura.
- Po nowa kartę... - mruknąłem - Wy pilnujcie samochodu. - powiedziałem do pozostałej dwójki i udałem się do banku. Na szczęście daleko to nie jest. Wystarczy przejść przez ulicę. Poczekałem chwilkę w małej kolejce, aż nadeszła moja kolej. Alleluja! Teraz zacząłem się kłócić z babą z okienka jaki chce mieć PIN na kartę.
- To może 3869? - pytała się po raz kolejny.
- Ale ja nie chce mieć liczby 69 w PIN'ie. Ani żadnych z tych cyfr. - odparłem.
- To może 1690?
- Ale ja nie chce mieć liczby 69, ani żadnej z tych cyfr!
- No to co powie pan na 1813?
- Nie za bardzo... 13 kojarzy mi się z tym pechowym piątkiem...
- A 2477?
- Hmmm... Siódemki mają jakąś złą aurę..
- Dziecko! Zdecyduj się w końcu! - wydarła się na mnie ta kobieta.
- No dobra! Niech będzie 0829 - zdecydowałem.
- Ale mówiłeś, że dziew...
- Zmieniłem zdanie jasne?! - teraz ja krzyknąłem. W końcu kobieta wydała mi nową niebieską kartę z PIN'em. Wróciłem do samochodu, gdzie zastałem chyba wszystkich.
- Są wszyscy? - spytałem patrząc we wsteczne lusterko. Zobaczyłem 7 twarzy. Mówiłem siódemka zła aura..
- Serio Rik?! - zaśmiał się Rocky. Odpaliłem samochód i wyjechałem z tego przeklętego terenu.
- Nie moja wina, że baba kłóci się ze mną o PIN i liczbę 69, a gdy się zdecydowałem na jedną z tych liczb, to zaczęła powtarzać moje słowa, a ja się rozmyśliłem! - krzyknąłem. Wszyscy zaczęli się ze mnie chichrać. Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne..
*Vanessa*
Wypakowywałam właśnie zakupy. Jest ich meeega dużo. Tak, tak ja z Ryd i chłopakami zaszalałyśmy. Nam tylko dać pieniądze. Za pomocą magii nakierowałam artykuły na każde z ich miejsc i w ten oto sposób wszystko rozstawiałam. To głupie, ale prawdziwe. Ciekawe gdzie są wszyscy.. ,Rydel dyskutuje z Ellingtonem, Ryland ogląda Tv, Ross z Laura poszli na spacer co ja uważam za randkę, Riker w swoim pokoju, a ja śledzę tok rozmowy Rydellington., No dzięki Rocky.. Znowu siedzisz w mojej głowie. ,Ehem, Mam pytanie. ,Wal, Czemu tak szybko mi i Laurze zaufaliście? ,Wiesz. Rydel oprócz swojego wzroku może sprawdzić szczerość i zaufanie. U was te cechy znalazła, ale nie zalicza ich do swoich mocy, bo nie kontroluje tego. Z reszta ja też mogę jak widzisz sobie posłuchać., Aaa.. To o czym gadają? ,Teraz sam niewiem, No wiesz.. Ah. Trudno. Ale dzięki za zaufanie. Skończyłam wypakowywać zakupy i przyłączyłam się do Rylanda oglądającego telewizje. Po chwili dołączyła do nas reszta rodziny. Dość długo oglądaliśmy telewizję.
- Ej! Która jest godzina? - spytał Riker chodząc w kółko. Strasznie się denerwował, ponieważ młodzi jeszcze nie wrócili, a dość długo ich nie ma..
- Chyba 22... - powiedziała Rydel. - Nie chodź tak jakbyś miał owsiki w tyłku. Nic im nie będzie chyba? - dodała. Chyba tylko pogorszyła sytuacje.
*Ross*
Rozmawiałem z Laurą jak jeszcze nigdy. Opowiadaliśmy sobie o wszystkim. Od naszych zalet do wad. Od rodziny do wspomień. Wszystko. Dużo się o niej dowiedziałem. Została wygnana z powodu wyjścia za mąż. Miała poślubić jakiegoś typka, ale ona się postawiła z siostrą. Vanessa tez miała taki sam powód. Za to ja z rodzina normalnie postawiliśmy się za to ze chcemy mieć różnych przyjaciół, a nie tylko żywioł z żywiołem, albo tylko jego odpowiedniki jak do mojego jest ogień! To przecież jest idiotyczne.
- Wiesz.. Ja jak się denerwuje to miętole bransoletkę w lewej dłoni, a jak się wstydzę pocieram prawa rękę. Do tego strasznie się rumienie jak czuje się nieswojo. I Vanessa mówiła ze jak się wściekam marszczę nos.. - wyznała mi brunetka. Usiedliśmy na chwile na ławce.
- Mi rodzeństwo mówiło ze jak jestem zakłopotany to się jąkam i pocę, a jak zdenerwowany oblizuje wargi i bawię nieśmiertelnikiem. Coś tam kiedyś Riker dodał ze gdy się wkurzyłem miałem ciemniejsze tęczówki. - powiedziałem patrząc w jej oczy z uśmiechem. Odwzajemniła gest.
- Teraz znam cię na wylot tak jak ty mnie. - zaśmiała się cichutko.
- Nie wiem czy to dobry moment, ale powiesz mi dlaczego Vanessa tak bardzo nie lubi w Twoim towarzystwie chłopaków? - spytałem niepewnie. Widać było, że brunetka się waha czy mi powiedzieć czy nie. - Jak nie chcesz nie musisz mi mówić. - szybko dodałem.
- To było 2 lata temu.. Miałam chłopaka Shana. Wydawał się być normalny tak jak inni chłopacy kochający swoje dziewczyny. Ale się myliłam... Kiedy wracałam wieczorem ze spaceru on ze swoim kolegą... - zacięła się i spojrzała na swoje buty. Po krótkiej chwili mówiła dalej. - on i jego kolega Alv chcieli mnie zgwałcić. Gdy pytałam o co im chodzi mówili, że od dawna chcieli mnie po prostu zaliczyć, a Shan był ze mną dla zakładu. Kiedy ja mu ufałam na prawdę on tylko udawał, że mogę mu zaufać. Wtedy akurat wracała Vanessa. I uratowała mnie mocami. Jak ich odciągnęła zaczęłam płakać w jej ramionach. Zamknęłam się w sobie i... Chciałam się zabić. Nie! NIE MOGĘ O TYM MYŚLEĆ! - krzyknęła i z płaczem zaczęła biec przed siebie. Ja szybko pobiegłem za nią. Przecież w takim stanie może jej się coś stać! Do tego o tej godzinie! Po co ja się o to pytałem?! Ta moja ciekawość! Muszę szybko ja dogonić zanim coś sobie zrobi!
*Riker*
Ile można spacerować?! Te tumany nie wzięły nawet telefonów. Jak ich znaleźć?
- Jak im coś się stanie nie daruje sobie! - mówiłem chodząc w kółko. - Która godzina?! - spytałem.
- Dramatyzujesz... Ale ja tez się już o nich martwię jest 23. - powiedział Ryland.
- To niemożliwe ze tak długo spacerują! - krzyknąłem.
- Takie dłuuugie spacerki to w stylu Lau. - powiedziała brunetka.
- W Ross'a też. - odpowiedział jej Ratliff.
- Jak nie wrócą to idziemy ich szukać! - krzyknąłem.
- Dobra jak się nie pojawia za 15 minut idziemy. - powiedział Rocky. Może ich namierzy? - Tak namierzę ich. Już ich szukam. - odpowiedział na moje myśli. Jak coś im się stanie.. Nie chce o tym myśleć! Jestem prawnym opiekunem! Jestem najstarszy i powinienem ich pilnować! ICH. Nawet Lau! Mimo ze jakoś długo jej nie znam ona jak i jej siostra należą do rodziny! Odpowiadam za nich. Za wszystkich tutaj. Oni muszą być cali!
***
Hi People!
Któtki, beznadziejmy i Bóg wie co jeszcze! Raz on mi się do tego usunął jak pisałam na telefonie! Musiałam od nowa pisać i dlatego krótki... A był długi! Miałam dodać rozdział pod wieczór, ale jako tako, że rodzice zrezygnowali z pójścia do kościoła na 12 (i tak ja się tylko gapię w ściane i casem coś podśpiewam, zupełnie jak w szkole...). Ale czy tak czy siak DZIĘUJE IM ZA TO. Dlatego rozdział jest szybciej czyli teraz.
MAM DO WAS INFORMACJE:
1. Głosujcie w ankiecie na osobę, ankieta jest z lewej strony na górze (przedłużyłam czas głosowania). Coś się z tą osobą stanie, a ja nie chcąc Wam za dużo zdradzać , zrobię z tego tajemnicę.
2. Wybaczcie za krótkie rozdziały i przepraszam za błędy, ale jak mówiłam piszę na telefonie i głupi tłumacz robi swoje. Zamiast ,WSZYSTKICH, było ,WZAJEMNYCH, ja nie rozumiem tego telefonu. Ale to nia ta sprawa. Mam napisanych w zanadżu rozdziałów, gdyby mi wena nie odpowiadała (aktualnie piszą do tego bloga 13 rozdział xD) mam też kilka One-Shotów. Ja jestem do tyłu z tym pisaniem, bo chce mieć w zanadżu 10 rozdziałów, a jak mi się usuwają mam doła. I MOJA PROPOZYCJA: Dodać wzamian raz w niedziele One-Shot'a?
3. I teraz proszę o wszystkich o podawanie swoich pomysłów co ta grupka debili może robić xD. Nie mam już za bardzo pomysłów na rozwinięcie pt: ,,Co mogą robić w wolnym czasie". Tak więc proszę o propozycje. Mogą być oni wszyscy, para(w sensie dwie osoby, nie buzibuzi), itp., itd.
Dziekuje :D Prosze o komentowanie! to co zawsze: KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!
Pozdrawiam,
Sashy ♫
niedziela, 30 listopada 2014
sobota, 29 listopada 2014
Happy Birthday Laura! :D
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO LAURKO NASZA! ZDROWIA SZCZĘŚCIA I POMYŚLNOŚCI KOCHANA! ORAZ ŻEBYŚ MIAŁA PRZY BOKU ŁADNEGO BLOND PANA XD!
nie mogłam się powstrzymać, żeby tego nie napisać xD. Musiałam taki mus bananowy... Dobra Sash nie z chodź na temat musów i budyniów! U mnie piccolo polane, więc za błędy przepraszam! (Według mnie ten szampan piccolo smakuje na początku jak oranżada, a później rzygi... blee. po co ja to pije? Następnym razem po proszę o wodę z cytryną, jedno i to samo) DOBRA WRACAM! WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO LAURO MARIE MARANO! HAPPY 19! TAK WIĘĆ WIEM, ŻE JESTEM OPÓŹNIONA ITD., ITP. ALE MAMY SPAMOWAĆ TYM HASŁEM NA TT I INNYCH ZROZUMIANO?! : #BestWishesLauraFromPoland
DO TEGO MAMY ODZNACZYĆ LAU! : @lauramarano
NIE ZAPOMINAĆ! JA TO ZARAZ ZROBIĘ WIĘC.. XD OJ NO CII... PRZYPOMNIAŁAM SOBIE, ALE PIERWSZE PO PRZEBUDZENI CO ZROBIŁAM TO SIĘ WYDARŁAM: LAURA MA DZINY! (powiedziałam dziny... na serio xd)
JA JUŻ ŻYCZENIA ZŁOŻYŁAM, ROZDZIAŁ JUTRO POD WIECZÓR ;)
NA KONIEC KILKA GIFÓW I FOTEK MAŃKI! ORAZ MOJE ZROBIONE W PIZZAPIE XD.
Pozdrawiam,
Sashy ♫
nie mogłam się powstrzymać, żeby tego nie napisać xD. Musiałam taki mus bananowy... Dobra Sash nie z chodź na temat musów i budyniów! U mnie piccolo polane, więc za błędy przepraszam! (Według mnie ten szampan piccolo smakuje na początku jak oranżada, a później rzygi... blee. po co ja to pije? Następnym razem po proszę o wodę z cytryną, jedno i to samo) DOBRA WRACAM! WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO LAURO MARIE MARANO! HAPPY 19! TAK WIĘĆ WIEM, ŻE JESTEM OPÓŹNIONA ITD., ITP. ALE MAMY SPAMOWAĆ TYM HASŁEM NA TT I INNYCH ZROZUMIANO?! : #BestWishesLauraFromPoland
DO TEGO MAMY ODZNACZYĆ LAU! : @lauramarano
NIE ZAPOMINAĆ! JA TO ZARAZ ZROBIĘ WIĘC.. XD OJ NO CII... PRZYPOMNIAŁAM SOBIE, ALE PIERWSZE PO PRZEBUDZENI CO ZROBIŁAM TO SIĘ WYDARŁAM: LAURA MA DZINY! (powiedziałam dziny... na serio xd)
JA JUŻ ŻYCZENIA ZŁOŻYŁAM, ROZDZIAŁ JUTRO POD WIECZÓR ;)
NA KONIEC KILKA GIFÓW I FOTEK MAŃKI! ORAZ MOJE ZROBIONE W PIZZAPIE XD.
Pozdrawiam,
Sashy ♫
( Ross się wtrynił cii... nawiązujemy to do życzeń xd )
niedziela, 23 listopada 2014
Rozdział 5 Wara od mojej siostry! Nie pozwolę, żeby leciał na nią zboczeniec!
*Laura*
Byłam już od kilku minut w kuchni. Wyciągałam składniki na naleśniki. Drugi raz z rzędu będą.. No nic. Ross miał mi pomagać, a jeszcze nawet nie zszedł. Teraz trzeba wyciągnąć ostatni składnik czyli mąkę! To jest dziwne.. jedzenie możemy wyczarować tylko wtedy, kiedy będą produkty z których można je zrobić. Coś z niczego się nie da. Jest to pokręcone. Położyłam mąkę na blat. Odwróciłam się, a w drzwiach stał blondyn i pachniał.. Nie żartuje. Jedzie od niego wodą kolońską, a nawet kilkoma innymi preparatami zabójczymi.
- Hej! - przywitałam się.
- Cześć! - odpowiedział.
- Jak chciałeś mnie zabić to mogłeś wymyśleć coś innego niż zaczadzenie...
- Co?
- Wali od Ciebie wodą kolońską, a może nawet i czymś więcej.
- Nie podoba Ci się? - Uniósł brew do góry.
- Wiesz... Za dużo tego użyłeś.
- Och. - zasmucił się. I co ja mam zrobić?
- Ross. Pachniesz ładnie. Więc dlaczego mam zaszczyt wdychać i dusić się? - dokończyłam, a ten się zaśmiał.
- Pierwszy raz użyłem coś innego niż dezodorant i to nie wyszło. - zaśmiał się głośniej. Podszedł do blatu i nakierował swoją dłoń na składniki. Ja uczyniłam to samo.
- Może ja Ci wyczaruje wodę kolońską, która będzie oddawać Twój charakter? - spytałam, powoli zamieniając wszystko w potrawę.
- A jaki według Ciebie mam charakter? - spytał nie odrywając wzroku z okrągłych placuszków.
- Nie przewidywalny. - zachichotałam i razem z blondynem skończyłam śniadanie.
- Dodaj słodki, romantyczny, odważny, dzielny...
- ...skromny
- to też! - spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami. Znam go zaledwie 3 dni... a czuję się, jakbym znała go całe życie. Odwróciłam wzrok. Zaczęłam coś cudować. Chciałam stworzyć jakiś preparat, który go zadowoli. Znałam idealne zaklęcie, którego sama używam. Kątem oka zobaczyłam jak blondyn intensywnie mi się przygląda. Trochę mnie to krępuje, ale trudno. Wytrzymam. Po kilku sekundach płyn był gotowy. Miał żółta barwę i znajdował się w szkle o kształcie gwiazdki. Psiknęłam nimi kilka razy blondyna, a po tym podałam mu jego własność. Pachniał teraz tak męsko, a jednocześnie uroczo. Mmm...
- Lepiej? - spytał podchodząc do mnie. Przytaknęłam głową i zabrałam jeden stos naleśników, a blondyn drugi. Poszłam z nim do jadalni, tam położyliśmy na stole danie i osiem talerzyków.
- ŚNIADANIE RODZINKO!!! - wydarłam się. Po minucie słyszałam kroki stada słoni.
*Rocky*
Razem z resztą rodziny zszedłem do jadalni. Tam już koło siebie siedzieli Ross z Laura i jedli naleśniki. Koło Rossa usiadła Van i posyłała mu mordercze spojrzenie. Ja usiadłem na przeciw Rossa, po mojej lewej usiadł Rik, a po prawej Ellington. Przy mniejszych bokach stołu usiedli Rydel i Ryland. Każdy sobie nałożył po kilka naleśników. Ja zjadłem jako drugi po moim młodszym bracie blondynie. Ten to ma spust. Może sobie z nim porozmawiam?
>rozmowa w myślach<
Ross Rocky
- Brat jakich perfum używałeś co?
- Rocky... Sio z mojej głowy!
- Oj no chcę wiedzieć.
- To się nie dowiesz, bo sam nie wiem co w nich jest!
- Gdzie kupiłeś?
- W prywatnym sklepie Ross'a Shor'a Lynch'a.
- A nazwa?
- Uhh... Skarpetki twojej babci.
- Mamy tą samą babcie... Haha ktoś ci dał, prawda?
- Nie!
- Właśnie, że tak! Rumienisz się!
- Nie bądź taki do przodu, bo Cię buty wyprzedzą!
- No to podaj nazwę sklepu i produktu!
- Emm.. No ten.. Sklep L.M.Angeles a nazwa.. Shine!
- Ściemniasz!
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Nie!
- Tak!
- NIE!
- TAK!
- Zaraz skończy Ci się zabawa.
...
Blondyn zamachnął się i oblał mnie wodą. Wszyscy już zjedli i patrzyli się na nas z rozszerzonymi paczałami. Ja z wody dobrze czarować nie umiem. Ale coś się wymyśli.. Wyczarowałem.. Chlor! Wcelowałem w blondyna i wylałem zawartość na jego włosy, które stały się zielone. On chciał mi oddać, ale zrobiłem unik i trafiło w Riker'a, który chciał oddać mu piorunem. Ale trafił w Laurę. Ona wielce wkurzona rzuciła ziemią w... Rydel. Zaś blondynka wyczarowała patelnie i rzuciła byle gdzie, więc trafiło w Ryland'a. Najmłodszy wyczarował pierwszą lepszą rzecz.. Padło na pastę do zębów. Rzucił nią w Ellington'a, który z kolei żeby się odegrać zwołał wiatr, ale taki który trzasną Van z liścia i potargał włosy. Ona natomiast obróciła się do Ross'a i mu oddała.
- Za co to?! - zapiszczał.
- Wara od mojej siostry! Nie pozwolę, żeby leciał na nią zboczeniec! - wydarła się i dała mu w drugi policzek. Uuu to musiało boleć. Został piękny czerwony ślad dłoni na twarzy brązowookiego. Dziewczyna dodała mu uroku.
- Van!! - wydarła się Lau. - rozumiem, że się mną opiekujesz, ale to z kim będę się spotykać to moja sprawa. Nawet gdyby to był Ross! A teraz przepraszam, ale idę opatrzeć mu polik! - wydarła się ponownie i pociągnęła wyżej wymienionego chłopaka za rękę do... chyba swojej łazienki.
- Ness, dlaczego ty tak nie chcesz dopuścić do swojej siostry Ross'a? - spytała Rydel.
- No bo... Laura kiedyś miała chłopaka, zakochała się w nim, ale on był tylko z nią dla zakładu. Wyśmiał ją, a ona sama zamknęła się w sobie. Przez miesiąc nie wychodziła z domu. Jakoś mi się udało przywrócić ją do normalności. Teraz boje się, że Ross zrobi jej krzywdę..
- Posłuchaj znam Ross'a od jego dzieciństwa. Opiekowałem się nim i wiem jaki jest. Na pewno nic nie zrobi Laurze. - uspokoił ją Rik.
- On jest bardzo... hmm. Uczuciowy. Ale też potrafi stanąć w czyjejś obronie. - dodał Ryland.
- To, że jest blondynem nie znaczy, że jest głupi.. - powiedziałem. Popatrzyli na mnie zszokowani. Ja mądry!
- W każdym bądź razie można na nim polegać. - powiedział Ellington.
- Czyli mogę mu ufać? - spytała brunetka.
- Tak, ale lepiej mu nie mów o przeszłości Twojej siostry. Najlepiej niech mu sama powie. - podpowiedział Riker.
- Dobrze. Teraz tylko przeprosić..
- A tak w ogóle co teraz zrobimy? - spytała Rydel.
*Laura*
- Auu! - piszczał blondyn - piecze!
- Vanka potrafi przyfasolić. - zaśmiałam się pod nosem.
- Dlaczego ona mnie tak nie lubi?
- Nie wiem. Może to związek ma z tym, co stało się w przeszłości...
- A co się stało w przeszłości?
- Wole nie mówić. Nie to, że Ci nie ufam, ale nie chcę poruszać tego tematu. - powiedziałam i zaczęłam przykładać do jego policzka zimny okład.
- Aaa! Uu! Ssss! Boli! - krzyknął zaciskając zęby.
- Przepraszam Cie za nią. Jest nieobliczalna. - odkręciłam korek od maści, zdjęłam okład, powycierałam jego policzek ręcznikiem i posmarowałam go przezroczystym żelem.
- Nie szkodzi. Pewnie dostanę więcej razy. - jego policzek nabierał powoli normalnego koloru. - jeszcze coś by się przydało...
- Co? Zapomniałam o czymś? - zadawałam pytania patrząc się mu w oczy.
- Zapomniałaś o najważniejszym! - wystraszyłam się. O czym mogłam zapomnieć? - Nie dałaś mi całusa w bolące miejsce jak to robiła Rydel! - pacnęłam się w czoło. Głupek mnie straszy. Nachyliłam się do blondyna i dałam mu całusa w polik.
- Zadowolony?
- Jak nigdy. - przytulił mnie do siebie i wzdychnął głośno. Zaczęłam chichotać jak to mam w zwyczaju.
- Może powinniśmy zejść już do nich? - spytałam.
- Okey możemy zejść, ale ja jak najdalej od tej psychopatki. - pokręciłam nie dowierzając głową i zeszłam z blondynem na dół.
*Ryland*
Vanessa już ma plan jak pogodzić się z Rossem. W sumie ona jeszcze tego nie wie. Ale ja z Rockym i Ellingtonem wymyśliłem idealny plan. Teraz tylko Rock musi powiedzieć w skrócie w myślach Ness o co chodzi. Polubiłem te dwie wariatki. Ale żeby wszystko było super starsza Marano musi pogodzić się z Rossem! Ona to zaczęła i ona to zakończy. Nie chce mieć problemów z dwójka osobników. Rocky popatrzył na mnie i skiną głową. Skończył mówić plan. Po chwili na schodach pojawili się Ross z Laura.
- Już lepiej? - spytała się Rydel, Ross'a. Pokiwał głowa i zaczął rysować butem wzorki.
- Vanessa ma Ci coś do powiedzenia. - powiedział Riker i zniknął, a ciemnowłosa nie zdążyła spiorunować go wzrokiem.
- Ross.. ja przepraszam. Po prostu nie chce żeby ktokolwiek skrzywdził moja siostrę! Ale po tym co powiedziało mi twoje rodzeństwo jestem pewna ze mogę Ci zaufać. Nie przerywaj mi!! - krzyknęła, gdyż nabrała ją wena, a blondyn chciał coś powiedzieć. - Jest mi głupio. Jesteś wspaniałym chłopakiem. Szkoda ze nie jesteś z Lau, ale w razie czego masz moje pozwolenie. I... Chciałabym się z tobą pogodzić, więc zabieram Was, ale bardziej Cie na... PAINTBALL!!! - krzyknęła z euforii. Przemówienie se wymyśliła. Ale trzeba przyznać ten Paintball był dobrym pomysłem.
- Wybaczam Ci. - Ross się uśmiechnął i przytulił Van na zgodę.
- Super! A teraz chodźcie na PB!! - krzyknąłem.
- Co, jak?! - Laura nie wiedziała o co chodzi.
- Kiedy my tutaj byliśmy Rydel, Rocky, Riker i Ratliff zbudowali z tyłu domu kort paintball'owy!
- Yey szybcy jesteście. A tak w ogóle nie myśleliście żeby założyć zespół? Mówiliście, że lubicie muzykę, a do tego wszędzie macie literkę ,R, może by tak.. Coś w tym kierunku.. - zagaiła Lau
- Wiesz możę kiedyś. Ell ma na nazwisko Ratliff, wiec będzie mógł grać.
Z reszta jaka byś nazwę dała? - spytałem
- Hmm ja popieram R6! - krzyknęła podekstytowana Van.
- Od razu jak te baterie R12! - krzyknął roześmiany blondyn.
- Hah tak brat nazwiemy się ,Baterie, ale czy tak czy siak ja bym nie grał. Wole bardziej sport. Ale bym był menadżerem i DJ zespołu! - sprostowałem.
- Aha. Czyli nazwa R5! - powiedziała Laura. Ross zaczął się śmiać w niebo głosy. - A Ci co tym razem? - spytała się blondyna, który coraz głośniej się śmiał.
- R5 to Chorwackie wino.. Hahahah - Tarzał się po podłodze.
- No to pasuje! Będziecie grać po pijaku i jednocześnie promować Chorwację! - uśmiechnięta Van poszła w stronę ogrodu, a starszy brat zamilkł.
- Kiedyś będziecie mieli ten zespół a teraz chodźcie! - podekstytowany pociagnąłem Laurę i Ross'a w stronę gdzie poszła Van.. Na taras! I na PAINTBALL!
*******
Hi People!
Jak tam leci drogie dzieci? xD
Nie no musiałam to napisać... Ehh. Muszę jeszcze biologie zrobić. Jutro wizytacja, a ja nie mam ćwiaczeń uzupełnionych. Nawet jednego tematu xD. Co ja robię na tych lekcjach? Wracając...
Jest rozdział. Do du.. tylnej strony. No!
Tłumacz w mojej komórce dał o sobie znać! Zamiast ,lubicie muzykę, wyszło ,krzyżak muzykę, WTF?! Nie wiem jakim cudem. Dobrze, że się skapnęłam i poprawiłam. Ale i tak rozdział do chrzanu.
Zostawiam go wam.
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
PS/ WYPEŁNIAJCIE ANKIETĘ Z LEWEJ STRONY. POTRZEBUJĘ DO 15 LUB 20 ROZDZIAŁU ;).
Pozdrawiam,
Sashy ♫
Byłam już od kilku minut w kuchni. Wyciągałam składniki na naleśniki. Drugi raz z rzędu będą.. No nic. Ross miał mi pomagać, a jeszcze nawet nie zszedł. Teraz trzeba wyciągnąć ostatni składnik czyli mąkę! To jest dziwne.. jedzenie możemy wyczarować tylko wtedy, kiedy będą produkty z których można je zrobić. Coś z niczego się nie da. Jest to pokręcone. Położyłam mąkę na blat. Odwróciłam się, a w drzwiach stał blondyn i pachniał.. Nie żartuje. Jedzie od niego wodą kolońską, a nawet kilkoma innymi preparatami zabójczymi.
- Hej! - przywitałam się.
- Cześć! - odpowiedział.
- Jak chciałeś mnie zabić to mogłeś wymyśleć coś innego niż zaczadzenie...
- Co?
- Wali od Ciebie wodą kolońską, a może nawet i czymś więcej.
- Nie podoba Ci się? - Uniósł brew do góry.
- Wiesz... Za dużo tego użyłeś.
- Och. - zasmucił się. I co ja mam zrobić?
- Ross. Pachniesz ładnie. Więc dlaczego mam zaszczyt wdychać i dusić się? - dokończyłam, a ten się zaśmiał.
- Pierwszy raz użyłem coś innego niż dezodorant i to nie wyszło. - zaśmiał się głośniej. Podszedł do blatu i nakierował swoją dłoń na składniki. Ja uczyniłam to samo.
- Może ja Ci wyczaruje wodę kolońską, która będzie oddawać Twój charakter? - spytałam, powoli zamieniając wszystko w potrawę.
- A jaki według Ciebie mam charakter? - spytał nie odrywając wzroku z okrągłych placuszków.
- Nie przewidywalny. - zachichotałam i razem z blondynem skończyłam śniadanie.
- Dodaj słodki, romantyczny, odważny, dzielny...
- ...skromny
- to też! - spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami. Znam go zaledwie 3 dni... a czuję się, jakbym znała go całe życie. Odwróciłam wzrok. Zaczęłam coś cudować. Chciałam stworzyć jakiś preparat, który go zadowoli. Znałam idealne zaklęcie, którego sama używam. Kątem oka zobaczyłam jak blondyn intensywnie mi się przygląda. Trochę mnie to krępuje, ale trudno. Wytrzymam. Po kilku sekundach płyn był gotowy. Miał żółta barwę i znajdował się w szkle o kształcie gwiazdki. Psiknęłam nimi kilka razy blondyna, a po tym podałam mu jego własność. Pachniał teraz tak męsko, a jednocześnie uroczo. Mmm...
- Lepiej? - spytał podchodząc do mnie. Przytaknęłam głową i zabrałam jeden stos naleśników, a blondyn drugi. Poszłam z nim do jadalni, tam położyliśmy na stole danie i osiem talerzyków.
- ŚNIADANIE RODZINKO!!! - wydarłam się. Po minucie słyszałam kroki stada słoni.
*Rocky*
Razem z resztą rodziny zszedłem do jadalni. Tam już koło siebie siedzieli Ross z Laura i jedli naleśniki. Koło Rossa usiadła Van i posyłała mu mordercze spojrzenie. Ja usiadłem na przeciw Rossa, po mojej lewej usiadł Rik, a po prawej Ellington. Przy mniejszych bokach stołu usiedli Rydel i Ryland. Każdy sobie nałożył po kilka naleśników. Ja zjadłem jako drugi po moim młodszym bracie blondynie. Ten to ma spust. Może sobie z nim porozmawiam?
>rozmowa w myślach<
Ross Rocky
- Brat jakich perfum używałeś co?
- Rocky... Sio z mojej głowy!
- Oj no chcę wiedzieć.
- To się nie dowiesz, bo sam nie wiem co w nich jest!
- Gdzie kupiłeś?
- W prywatnym sklepie Ross'a Shor'a Lynch'a.
- A nazwa?
- Uhh... Skarpetki twojej babci.
- Mamy tą samą babcie... Haha ktoś ci dał, prawda?
- Nie!
- Właśnie, że tak! Rumienisz się!
- Nie bądź taki do przodu, bo Cię buty wyprzedzą!
- No to podaj nazwę sklepu i produktu!
- Emm.. No ten.. Sklep L.M.Angeles a nazwa.. Shine!
- Ściemniasz!
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Nie!
- Tak!
- NIE!
- TAK!
- Zaraz skończy Ci się zabawa.
...
Blondyn zamachnął się i oblał mnie wodą. Wszyscy już zjedli i patrzyli się na nas z rozszerzonymi paczałami. Ja z wody dobrze czarować nie umiem. Ale coś się wymyśli.. Wyczarowałem.. Chlor! Wcelowałem w blondyna i wylałem zawartość na jego włosy, które stały się zielone. On chciał mi oddać, ale zrobiłem unik i trafiło w Riker'a, który chciał oddać mu piorunem. Ale trafił w Laurę. Ona wielce wkurzona rzuciła ziemią w... Rydel. Zaś blondynka wyczarowała patelnie i rzuciła byle gdzie, więc trafiło w Ryland'a. Najmłodszy wyczarował pierwszą lepszą rzecz.. Padło na pastę do zębów. Rzucił nią w Ellington'a, który z kolei żeby się odegrać zwołał wiatr, ale taki który trzasną Van z liścia i potargał włosy. Ona natomiast obróciła się do Ross'a i mu oddała.
- Za co to?! - zapiszczał.
- Wara od mojej siostry! Nie pozwolę, żeby leciał na nią zboczeniec! - wydarła się i dała mu w drugi policzek. Uuu to musiało boleć. Został piękny czerwony ślad dłoni na twarzy brązowookiego. Dziewczyna dodała mu uroku.
- Van!! - wydarła się Lau. - rozumiem, że się mną opiekujesz, ale to z kim będę się spotykać to moja sprawa. Nawet gdyby to był Ross! A teraz przepraszam, ale idę opatrzeć mu polik! - wydarła się ponownie i pociągnęła wyżej wymienionego chłopaka za rękę do... chyba swojej łazienki.
- Ness, dlaczego ty tak nie chcesz dopuścić do swojej siostry Ross'a? - spytała Rydel.
- No bo... Laura kiedyś miała chłopaka, zakochała się w nim, ale on był tylko z nią dla zakładu. Wyśmiał ją, a ona sama zamknęła się w sobie. Przez miesiąc nie wychodziła z domu. Jakoś mi się udało przywrócić ją do normalności. Teraz boje się, że Ross zrobi jej krzywdę..
- Posłuchaj znam Ross'a od jego dzieciństwa. Opiekowałem się nim i wiem jaki jest. Na pewno nic nie zrobi Laurze. - uspokoił ją Rik.
- On jest bardzo... hmm. Uczuciowy. Ale też potrafi stanąć w czyjejś obronie. - dodał Ryland.
- To, że jest blondynem nie znaczy, że jest głupi.. - powiedziałem. Popatrzyli na mnie zszokowani. Ja mądry!
- W każdym bądź razie można na nim polegać. - powiedział Ellington.
- Czyli mogę mu ufać? - spytała brunetka.
- Tak, ale lepiej mu nie mów o przeszłości Twojej siostry. Najlepiej niech mu sama powie. - podpowiedział Riker.
- Dobrze. Teraz tylko przeprosić..
- A tak w ogóle co teraz zrobimy? - spytała Rydel.
*Laura*
- Auu! - piszczał blondyn - piecze!
- Vanka potrafi przyfasolić. - zaśmiałam się pod nosem.
- Dlaczego ona mnie tak nie lubi?
- Nie wiem. Może to związek ma z tym, co stało się w przeszłości...
- A co się stało w przeszłości?
- Wole nie mówić. Nie to, że Ci nie ufam, ale nie chcę poruszać tego tematu. - powiedziałam i zaczęłam przykładać do jego policzka zimny okład.
- Aaa! Uu! Ssss! Boli! - krzyknął zaciskając zęby.
- Przepraszam Cie za nią. Jest nieobliczalna. - odkręciłam korek od maści, zdjęłam okład, powycierałam jego policzek ręcznikiem i posmarowałam go przezroczystym żelem.
- Nie szkodzi. Pewnie dostanę więcej razy. - jego policzek nabierał powoli normalnego koloru. - jeszcze coś by się przydało...
- Co? Zapomniałam o czymś? - zadawałam pytania patrząc się mu w oczy.
- Zapomniałaś o najważniejszym! - wystraszyłam się. O czym mogłam zapomnieć? - Nie dałaś mi całusa w bolące miejsce jak to robiła Rydel! - pacnęłam się w czoło. Głupek mnie straszy. Nachyliłam się do blondyna i dałam mu całusa w polik.
- Zadowolony?
- Jak nigdy. - przytulił mnie do siebie i wzdychnął głośno. Zaczęłam chichotać jak to mam w zwyczaju.
- Może powinniśmy zejść już do nich? - spytałam.
- Okey możemy zejść, ale ja jak najdalej od tej psychopatki. - pokręciłam nie dowierzając głową i zeszłam z blondynem na dół.
*Ryland*
Vanessa już ma plan jak pogodzić się z Rossem. W sumie ona jeszcze tego nie wie. Ale ja z Rockym i Ellingtonem wymyśliłem idealny plan. Teraz tylko Rock musi powiedzieć w skrócie w myślach Ness o co chodzi. Polubiłem te dwie wariatki. Ale żeby wszystko było super starsza Marano musi pogodzić się z Rossem! Ona to zaczęła i ona to zakończy. Nie chce mieć problemów z dwójka osobników. Rocky popatrzył na mnie i skiną głową. Skończył mówić plan. Po chwili na schodach pojawili się Ross z Laura.
- Już lepiej? - spytała się Rydel, Ross'a. Pokiwał głowa i zaczął rysować butem wzorki.
- Vanessa ma Ci coś do powiedzenia. - powiedział Riker i zniknął, a ciemnowłosa nie zdążyła spiorunować go wzrokiem.
- Ross.. ja przepraszam. Po prostu nie chce żeby ktokolwiek skrzywdził moja siostrę! Ale po tym co powiedziało mi twoje rodzeństwo jestem pewna ze mogę Ci zaufać. Nie przerywaj mi!! - krzyknęła, gdyż nabrała ją wena, a blondyn chciał coś powiedzieć. - Jest mi głupio. Jesteś wspaniałym chłopakiem. Szkoda ze nie jesteś z Lau, ale w razie czego masz moje pozwolenie. I... Chciałabym się z tobą pogodzić, więc zabieram Was, ale bardziej Cie na... PAINTBALL!!! - krzyknęła z euforii. Przemówienie se wymyśliła. Ale trzeba przyznać ten Paintball był dobrym pomysłem.
- Wybaczam Ci. - Ross się uśmiechnął i przytulił Van na zgodę.
- Super! A teraz chodźcie na PB!! - krzyknąłem.
- Co, jak?! - Laura nie wiedziała o co chodzi.
- Kiedy my tutaj byliśmy Rydel, Rocky, Riker i Ratliff zbudowali z tyłu domu kort paintball'owy!
- Yey szybcy jesteście. A tak w ogóle nie myśleliście żeby założyć zespół? Mówiliście, że lubicie muzykę, a do tego wszędzie macie literkę ,R, może by tak.. Coś w tym kierunku.. - zagaiła Lau
- Wiesz możę kiedyś. Ell ma na nazwisko Ratliff, wiec będzie mógł grać.
Z reszta jaka byś nazwę dała? - spytałem
- Hmm ja popieram R6! - krzyknęła podekstytowana Van.
- Od razu jak te baterie R12! - krzyknął roześmiany blondyn.
- Hah tak brat nazwiemy się ,Baterie, ale czy tak czy siak ja bym nie grał. Wole bardziej sport. Ale bym był menadżerem i DJ zespołu! - sprostowałem.
- Aha. Czyli nazwa R5! - powiedziała Laura. Ross zaczął się śmiać w niebo głosy. - A Ci co tym razem? - spytała się blondyna, który coraz głośniej się śmiał.
- R5 to Chorwackie wino.. Hahahah - Tarzał się po podłodze.
- No to pasuje! Będziecie grać po pijaku i jednocześnie promować Chorwację! - uśmiechnięta Van poszła w stronę ogrodu, a starszy brat zamilkł.
- Kiedyś będziecie mieli ten zespół a teraz chodźcie! - podekstytowany pociagnąłem Laurę i Ross'a w stronę gdzie poszła Van.. Na taras! I na PAINTBALL!
*******
Hi People!
Jak tam leci drogie dzieci? xD
Nie no musiałam to napisać... Ehh. Muszę jeszcze biologie zrobić. Jutro wizytacja, a ja nie mam ćwiaczeń uzupełnionych. Nawet jednego tematu xD. Co ja robię na tych lekcjach? Wracając...
Jest rozdział. Do du.. tylnej strony. No!
Tłumacz w mojej komórce dał o sobie znać! Zamiast ,lubicie muzykę, wyszło ,krzyżak muzykę, WTF?! Nie wiem jakim cudem. Dobrze, że się skapnęłam i poprawiłam. Ale i tak rozdział do chrzanu.
Zostawiam go wam.
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
PS/ WYPEŁNIAJCIE ANKIETĘ Z LEWEJ STRONY. POTRZEBUJĘ DO 15 LUB 20 ROZDZIAŁU ;).
Pozdrawiam,
Sashy ♫
niedziela, 16 listopada 2014
Rozdział 4 To co? Na zgodę wrzucenie do basenu?
*Riker*
Po tym jak Ryland rzucił na wszystkich zaklęcie trzeźwości od razu
odzyskałem świadomość co się działo.
- Vanessa przepraszam! - zacząłem się jej spowiadać.
- Spokojnie.. Wybaczam, ale nigdy już nie pij w moim towarzystwie. -
odparła. Odetchnąłem z ulgą. Lecz spokojnie nie było. Słyszałem
płacz.. Głośny płacz Laury. Wszyscy spojrzeli na Rossa.
- Co ty zrobiłeś mojej siostrze?! Nogi Ci z tyłka powyrywam! - zaczęła
Vanessa i chciała się rzucić na mojego młodszego klona, gdyby nie reakcja
Ell'a i Rock'a już dawno nie byłoby tu Rossy'ego.
- Ale.. Ja. Cholera! Nie chciałem! - sam zaczął płakać. Rydel podeszła i
spojrzała w jego oczy.
- Mówi prawdę. - stwierdziła.
- A Laura zadręcza się, że tak szybko mu zaufała. - dodał Rocky, który
pewnie siedzi w myślach brunetki.
- Co tak stoisz? Idź i ją przeproś baranie zanim będzie za późno! -
krzyknąłem na niego i popchnąłem w stronę schodów. Szybko po nich
wbiegł i słyszałem już tylko odgłos otwieranych, i zamykanych drzwi.
- Będzie miał nie jeden problem... - powiedziała siostra. Przytaknąłem
jej głową.
- Takie problemy będzie załatwiał ze mną! - warknęła wciąż trzymana
Vanessa.
- Może ją puścicie? - zapytałem.
- Ale pod warunkiem, że.. Nie mam pomysłu. - zadumał Ellington i puścił
Van. Ryland klepnął się w czoło z głupoty przyjaciela i też puścił
brunetkę.
- To może pójdziemy do części rodziny Lynch? - spytałem. Cały czas
byliśmy u Marano.
- Zgoda! - powiedzieli wszyscy i wybraliśmy jeden, i ten sam kierunek, czyli
salon z TV.
*Laura*
Płakałam... Płakałam jak nigdy dotąd. On wystawił moje zaufanie na
próbę i tej próby nie zaliczył. Mogli mnie zgwałcić w tym parku byle bym
go nie poznała! Jaka jestem głupia. Zaufałam pierwszej, lepszej osobie
nad przyrodzonej. Może byłam zbyt samotna? I z desperowana? Chciałabym nie
dopuścić do tamtego dnia! Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych i
zamykanych drzwi. Nie widziałam twarzy, bo byłam odwrócona tyłem do drzwi
i patrzyłam przez okno.
- Van.. idź sobie. Nikomu więcej nie zaufam. Tak będzie lepiej. -
powiedziałam nie odwracając się.
- Nic nie będzie lepiej... - powiedział głos nie należący do mojej
siostry. Odwróciłam się, a niecały metr ode mnie stał on. Ten sam blondyn
z brąz oczami, który mnie zawinił.
- Ty tym bardziej idź! - krzyknęłam i zalałam się nową porcją łez.
- Nie pójdę! Dopóki mnie nie wysłuchasz!
- A co mam Cie słuchać? Chciałeś mnie wykorzystać!
- To nie ja!
- A kto?! Mikołaj?!
- Być może!
- Przestań! Nienawidzę Cię! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
- Ale ja chce! I nie obchodzi mnie to co powiesz! Jesteś jedyną osobą, z
którą mogłem porozmawiać od tak. Jesteś jedyną DZIEWCZYNĄ, z którą
zawarłem przyjaźń! A ja zachowywałem się jak debil. Nie wiem co mi do
głowy strzeliło! To były promile, nie ja tylko ta zboczona cześć mego
umysłu! Nie odczepię się dopóki mi nie wybaczysz! Ja nie chciałem.. Daj mi
szansę! - wykrzyczał. Daj mi szansę - te zdanie cały czas krążyło w
mojej głowie. Mam mu ją dać? Może warto zaryzykować?
- Ross.. To było dla mnie niepojęte. Nie wiem, dlaczego Ci tak bardzo
zależy na przyjaźni ze mną..., ale... dobrze. Daje Ci szansę. -
powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do niego. Od razu odwzajemnił
uśmiech i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego jak w misia. Nie potrafię
się na niego długo gniewać. Ale jeszcze jeden taki numer i będzie koniec
sielanki.
- To co? Na zgodę wrzucenie do basenu? - zapytał i popatrzył na mnie
chytrze. O nie!
*Narrator*
Grupka nastolatków w drugiej połowie domu oglądała telewizje. Tak
wciągnęły ich ,,Trudne Sprawy". Zaczęli słyszeć niewyraźne krzyki,
później cisza, a następnie wyraźne krzyki na przemian Laury i Rossa.
- Ross! Puść mnie!
- Weź przestań to nie boli
- Ty jesteś w swoim żywiole!!! A ja nie!
- Chociaż robiąc to wyhodujemy kwiatki!
- Zostaw mnie! Nawet o tym nie myśl! Moja moc nie ma z tym nic wspólnego!
- Oj ma! Radzę Ci się już rozbierać!!
- A jak nie to co!!!
- Według mnie możesz być w ubraniach. Poradzę sobie!!! - słysząc końcowe
zdanie Vanessa się poderwała z kanapy i na czele z reszta przeszła do swojej
połowy i po schodach na gore. Kiedy wszyscy stali już w takim korytarzu na
piętrze z pokoju Laury wyleciała Laura.. A za nią Ross.
- Ja Ci dam Laurę rozdziewiczać pantoflu jeden! - krzyknęła Rydel i zaczęła
biegać za dwójka tak samo jak Van.
- Coś mi tu nie gra.. Dlaczego Ross myśli o basenie i Lau tak samo? - spytał
Rocky.
- Pewnie dlatego, że chce ja tam wrzucić? - spytał RyRy.
- One o tym wiedzą? - spytał pokazując na brunetkę i blondynkę biegająca za
nastolatkami.
- Ci.. Niech pobiegają. - zadecydował i powrócił do wcześniejszego
pomieszczenia czyli salonu. Bruneci wzruszyli ramionami i ruszyli za blondynem
z stronę TV. Właśnie miało się okazać kto zabił siostrę matki córki,
gdy.. Telewizor się wyłączył. Ross próbował zmoczyć Laurę, ale to
zrobiła unik i kula wody trafiła w kable od satelity.
- Ej! - krzyknęli oburzeni.
- Zastaw mnie wariacie! - kontynuowała Lau nie zważając na wściekłych
dookoła ludzi. Ona natomiast próbowała trafić w blondyna ziemia, lecz on
zrobił unik i trafiło w Van.
- Puść mnie psycholu! - śmiała się Laura, gdy brązowooki przewiesił ją
sobie przez ramię.
- Nie wasz się... Za co ich gonimy? - spytała sapiąca Rydel.
- Nie rozumiem dlaczego się śmiejesz jak on chce Cie zgwałcić? - spytała
starsza Marano ignorując pytanie blondynki. Wszyscy wybuchli śmiechem. - O
co im chodzi?!
- Emm.. On chciał ja wrzucić do basenu - powiedziała Rydel po rozmowach w
myślach z Rockym.
- Aaa no to spoko. - powiedziała Ness i na luzie usiadła na kanapę
- Nie takich widoków się spodziewałam.. - mruknęła Laura dyndając na plecach
blondyna, a przed nosem miała jego tyłek.
- Czas Cie wrzucić - powiedział i wyszedł przez taras w stronę basenu. Na
nic nie pomogły krzyki, piski i wyrywanie się. Laura czy tak, czy siak
została wrzucona do basenu.. W tym czasie reszta domowników postanowiła coś
zrobić z dwiema połówkami domu.
- Trzeba to jakoś połączyć - powiedział najmłodszy Lynch. - Salony mogą
zostać połączone tak jak pietra.. I zrobimy tylko jedna kuchnie. Bez tych
drzwi. Usuniemy ścianę.
- Tak i do tego mamy kilka wolnych pokoi na piętrze. - dodała Van.
- Czyli teraz musimy się podzielić na kuchnie, piętro, salon i usunąć
ścianę, i wszystko podzielić. A jest akurat 6 osób.
- Ja z Rydel! - zaklepała Vanessa. Blondynka z uśmiechem przyjęła jej
propozycje. - robimy kuchnie!
- No to ja z bratem! - powiedział Ellington i przybił piątkę z Rockiem -
zrobimy piętro.
- W takim razie Rik my robimy salon! - krzyknął Ryland i wszyscy zabrali się
do roboty.
*Ross*
Pływam sobie z Laura w basenie. Jest fajnie. Tylko ona cały czas chce mnie
podtopić.. Ja natomiast jestem zapatrzony w jej ubranie. Może powinienem
powiedzieć ze jej czarna bielizna prześwituje przez biała mokra sukienkę?
- Laura.. Widać Ci khem khem.. No! Stanik.. - powiedziałem cały czerwony.
Spojrzała w dol i zrobiła się cała jak burak. Słodko.. Pstryknęła palcami
i miała już na sobie dwu-częściowy strój kąpielowy, ja nie chcąc być gorszym
wyczarowałem na sobie swój strój. Popatrzyliśmy na siebie z uśmiechem i
zaczęliśmy się... chlapać. Ja miałem o wiele łatwiej. Uniosłem nas na
wodzie kilka metrów nad ziemia. Miała śmieszna, przerażona minę. Zrobić
teraz takie zdjęcie. Jednak coś mnie zaniepokoiło. Była blada, a po chwili
zemdlała i leciała w dół. Szybko skoczyłem za brunetka. Co jak co, ale
byliśmy 50 metrów nad ziemia! Nie wiem chyba co to znaczy słowo
"kilka"... Złapałem ją w pasie i wyczarowałem wodną zjeżdżalnię. Po
kilku sekundach zjechałem z nią na ziemię przed basen. Miała puls. Czyli
jest dobrze tak? Zacząłem nią potrząsać. W końcu położyłem jej głowę na
moich kolanach i zacząłem się do niej zbliżać gdy nagle... Obudziła się.
- Co ty robisz?! - zerwała się, a ja ignorując jej krzyk przytuliłem ją do siebie.
- Dobrze ze żyjesz. Wystraszyłaś mnie. Następnym razem mów ze się boisz. -
mówiłem wąchając jej włosy. - Chodź do reszty.
Kiwnęła głową i weszliśmy tak jak wyszliśmy - przez taras.
*Ryland*
Skończyliśmy! Wyszedł naprawdę wieeeeeelki dom!!! W każdym razie ja tego
sprzątać po imprezie nie będę! Opadłem zmęczony tak jak reszta na kanapę.
Rocky włączył naprawiony telewizor i dał na jakiś program familijny.
Spojrzałem na zegarek. Już 22?!
- Wow.. - usłyszałem za plecami. Tak jak reszta odwróciłem się, a tam stali
mokrzy Ross i Laura.
- Co wy zrobiliście? - spytała nie ogarniając brunetka.
- Czarna robotę! - syknęła Rydel. - za to wy jutro z rana robicie śniadanie!
- Dobra.. - mruknął Ross i udał się na górę - Dobranoc!
- Ja tez idę spać Dobranoc! - powiedziała Laura i wbiegła po schodach do
swojego królestwa. - Tutaj jest mój pokój prawda?! - Krzyknęła jeszcze.
- Tak! - Zaśmialiśmy się. Po 30 minutach wszyscy zdecydowali się iść spać.
Ja się umyłem i przebrałem w piżamę. Wskoczyłem do łóżka i liczyłem
barany. Dość szybko złapał mnie sen...
***
Hi People!
Moje podstawowe pytanie: Co tam u was i jak po wyborach? xD
Może aż takie podstawowe nie jest, ale co tam xd...
Rozdział nudny tak, tak wiem. :( Ale lubię czytać wasze komentarze :D
A teraz postawię warunek ;) Jeśli będzie pod spodem komentarzy 5 lub nawet 5+ pojawią się 2 rozdziały. Jeden w Sobotę, a drugi w niedziele, co wy na to?
Hazardzistka :o
Jestem podeksytiwana nowiusieńką piosenką R5 SMILE! Czujecie ten klimat?! :D Już wiem dlaczego to według Ross'a ta piosenka wpadła mu w ucho. JEST IDEALNA! <3
Już nie zabieram wam radochy xD
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ ;O
Pozdrawiam,
Sashy ♫
PS/ DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE JAK DOTĄD KOMENTARZE :D
Po tym jak Ryland rzucił na wszystkich zaklęcie trzeźwości od razu
odzyskałem świadomość co się działo.
- Vanessa przepraszam! - zacząłem się jej spowiadać.
- Spokojnie.. Wybaczam, ale nigdy już nie pij w moim towarzystwie. -
odparła. Odetchnąłem z ulgą. Lecz spokojnie nie było. Słyszałem
płacz.. Głośny płacz Laury. Wszyscy spojrzeli na Rossa.
- Co ty zrobiłeś mojej siostrze?! Nogi Ci z tyłka powyrywam! - zaczęła
Vanessa i chciała się rzucić na mojego młodszego klona, gdyby nie reakcja
Ell'a i Rock'a już dawno nie byłoby tu Rossy'ego.
- Ale.. Ja. Cholera! Nie chciałem! - sam zaczął płakać. Rydel podeszła i
spojrzała w jego oczy.
- Mówi prawdę. - stwierdziła.
- A Laura zadręcza się, że tak szybko mu zaufała. - dodał Rocky, który
pewnie siedzi w myślach brunetki.
- Co tak stoisz? Idź i ją przeproś baranie zanim będzie za późno! -
krzyknąłem na niego i popchnąłem w stronę schodów. Szybko po nich
wbiegł i słyszałem już tylko odgłos otwieranych, i zamykanych drzwi.
- Będzie miał nie jeden problem... - powiedziała siostra. Przytaknąłem
jej głową.
- Takie problemy będzie załatwiał ze mną! - warknęła wciąż trzymana
Vanessa.
- Może ją puścicie? - zapytałem.
- Ale pod warunkiem, że.. Nie mam pomysłu. - zadumał Ellington i puścił
Van. Ryland klepnął się w czoło z głupoty przyjaciela i też puścił
brunetkę.
- To może pójdziemy do części rodziny Lynch? - spytałem. Cały czas
byliśmy u Marano.
- Zgoda! - powiedzieli wszyscy i wybraliśmy jeden, i ten sam kierunek, czyli
salon z TV.
*Laura*
Płakałam... Płakałam jak nigdy dotąd. On wystawił moje zaufanie na
próbę i tej próby nie zaliczył. Mogli mnie zgwałcić w tym parku byle bym
go nie poznała! Jaka jestem głupia. Zaufałam pierwszej, lepszej osobie
nad przyrodzonej. Może byłam zbyt samotna? I z desperowana? Chciałabym nie
dopuścić do tamtego dnia! Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych i
zamykanych drzwi. Nie widziałam twarzy, bo byłam odwrócona tyłem do drzwi
i patrzyłam przez okno.
- Van.. idź sobie. Nikomu więcej nie zaufam. Tak będzie lepiej. -
powiedziałam nie odwracając się.
- Nic nie będzie lepiej... - powiedział głos nie należący do mojej
siostry. Odwróciłam się, a niecały metr ode mnie stał on. Ten sam blondyn
z brąz oczami, który mnie zawinił.
- Ty tym bardziej idź! - krzyknęłam i zalałam się nową porcją łez.
- Nie pójdę! Dopóki mnie nie wysłuchasz!
- A co mam Cie słuchać? Chciałeś mnie wykorzystać!
- To nie ja!
- A kto?! Mikołaj?!
- Być może!
- Przestań! Nienawidzę Cię! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
- Ale ja chce! I nie obchodzi mnie to co powiesz! Jesteś jedyną osobą, z
którą mogłem porozmawiać od tak. Jesteś jedyną DZIEWCZYNĄ, z którą
zawarłem przyjaźń! A ja zachowywałem się jak debil. Nie wiem co mi do
głowy strzeliło! To były promile, nie ja tylko ta zboczona cześć mego
umysłu! Nie odczepię się dopóki mi nie wybaczysz! Ja nie chciałem.. Daj mi
szansę! - wykrzyczał. Daj mi szansę - te zdanie cały czas krążyło w
mojej głowie. Mam mu ją dać? Może warto zaryzykować?
- Ross.. To było dla mnie niepojęte. Nie wiem, dlaczego Ci tak bardzo
zależy na przyjaźni ze mną..., ale... dobrze. Daje Ci szansę. -
powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do niego. Od razu odwzajemnił
uśmiech i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego jak w misia. Nie potrafię
się na niego długo gniewać. Ale jeszcze jeden taki numer i będzie koniec
sielanki.
- To co? Na zgodę wrzucenie do basenu? - zapytał i popatrzył na mnie
chytrze. O nie!
*Narrator*
Grupka nastolatków w drugiej połowie domu oglądała telewizje. Tak
wciągnęły ich ,,Trudne Sprawy". Zaczęli słyszeć niewyraźne krzyki,
później cisza, a następnie wyraźne krzyki na przemian Laury i Rossa.
- Ross! Puść mnie!
- Weź przestań to nie boli
- Ty jesteś w swoim żywiole!!! A ja nie!
- Chociaż robiąc to wyhodujemy kwiatki!
- Zostaw mnie! Nawet o tym nie myśl! Moja moc nie ma z tym nic wspólnego!
- Oj ma! Radzę Ci się już rozbierać!!
- A jak nie to co!!!
- Według mnie możesz być w ubraniach. Poradzę sobie!!! - słysząc końcowe
zdanie Vanessa się poderwała z kanapy i na czele z reszta przeszła do swojej
połowy i po schodach na gore. Kiedy wszyscy stali już w takim korytarzu na
piętrze z pokoju Laury wyleciała Laura.. A za nią Ross.
- Ja Ci dam Laurę rozdziewiczać pantoflu jeden! - krzyknęła Rydel i zaczęła
biegać za dwójka tak samo jak Van.
- Coś mi tu nie gra.. Dlaczego Ross myśli o basenie i Lau tak samo? - spytał
Rocky.
- Pewnie dlatego, że chce ja tam wrzucić? - spytał RyRy.
- One o tym wiedzą? - spytał pokazując na brunetkę i blondynkę biegająca za
nastolatkami.
- Ci.. Niech pobiegają. - zadecydował i powrócił do wcześniejszego
pomieszczenia czyli salonu. Bruneci wzruszyli ramionami i ruszyli za blondynem
z stronę TV. Właśnie miało się okazać kto zabił siostrę matki córki,
gdy.. Telewizor się wyłączył. Ross próbował zmoczyć Laurę, ale to
zrobiła unik i kula wody trafiła w kable od satelity.
- Ej! - krzyknęli oburzeni.
- Zastaw mnie wariacie! - kontynuowała Lau nie zważając na wściekłych
dookoła ludzi. Ona natomiast próbowała trafić w blondyna ziemia, lecz on
zrobił unik i trafiło w Van.
- Puść mnie psycholu! - śmiała się Laura, gdy brązowooki przewiesił ją
sobie przez ramię.
- Nie wasz się... Za co ich gonimy? - spytała sapiąca Rydel.
- Nie rozumiem dlaczego się śmiejesz jak on chce Cie zgwałcić? - spytała
starsza Marano ignorując pytanie blondynki. Wszyscy wybuchli śmiechem. - O
co im chodzi?!
- Emm.. On chciał ja wrzucić do basenu - powiedziała Rydel po rozmowach w
myślach z Rockym.
- Aaa no to spoko. - powiedziała Ness i na luzie usiadła na kanapę
- Nie takich widoków się spodziewałam.. - mruknęła Laura dyndając na plecach
blondyna, a przed nosem miała jego tyłek.
- Czas Cie wrzucić - powiedział i wyszedł przez taras w stronę basenu. Na
nic nie pomogły krzyki, piski i wyrywanie się. Laura czy tak, czy siak
została wrzucona do basenu.. W tym czasie reszta domowników postanowiła coś
zrobić z dwiema połówkami domu.
- Trzeba to jakoś połączyć - powiedział najmłodszy Lynch. - Salony mogą
zostać połączone tak jak pietra.. I zrobimy tylko jedna kuchnie. Bez tych
drzwi. Usuniemy ścianę.
- Tak i do tego mamy kilka wolnych pokoi na piętrze. - dodała Van.
- Czyli teraz musimy się podzielić na kuchnie, piętro, salon i usunąć
ścianę, i wszystko podzielić. A jest akurat 6 osób.
- Ja z Rydel! - zaklepała Vanessa. Blondynka z uśmiechem przyjęła jej
propozycje. - robimy kuchnie!
- No to ja z bratem! - powiedział Ellington i przybił piątkę z Rockiem -
zrobimy piętro.
- W takim razie Rik my robimy salon! - krzyknął Ryland i wszyscy zabrali się
do roboty.
*Ross*
Pływam sobie z Laura w basenie. Jest fajnie. Tylko ona cały czas chce mnie
podtopić.. Ja natomiast jestem zapatrzony w jej ubranie. Może powinienem
powiedzieć ze jej czarna bielizna prześwituje przez biała mokra sukienkę?
- Laura.. Widać Ci khem khem.. No! Stanik.. - powiedziałem cały czerwony.
Spojrzała w dol i zrobiła się cała jak burak. Słodko.. Pstryknęła palcami
i miała już na sobie dwu-częściowy strój kąpielowy, ja nie chcąc być gorszym
wyczarowałem na sobie swój strój. Popatrzyliśmy na siebie z uśmiechem i
zaczęliśmy się... chlapać. Ja miałem o wiele łatwiej. Uniosłem nas na
wodzie kilka metrów nad ziemia. Miała śmieszna, przerażona minę. Zrobić
teraz takie zdjęcie. Jednak coś mnie zaniepokoiło. Była blada, a po chwili
zemdlała i leciała w dół. Szybko skoczyłem za brunetka. Co jak co, ale
byliśmy 50 metrów nad ziemia! Nie wiem chyba co to znaczy słowo
"kilka"... Złapałem ją w pasie i wyczarowałem wodną zjeżdżalnię. Po
kilku sekundach zjechałem z nią na ziemię przed basen. Miała puls. Czyli
jest dobrze tak? Zacząłem nią potrząsać. W końcu położyłem jej głowę na
moich kolanach i zacząłem się do niej zbliżać gdy nagle... Obudziła się.
- Co ty robisz?! - zerwała się, a ja ignorując jej krzyk przytuliłem ją do siebie.
- Dobrze ze żyjesz. Wystraszyłaś mnie. Następnym razem mów ze się boisz. -
mówiłem wąchając jej włosy. - Chodź do reszty.
Kiwnęła głową i weszliśmy tak jak wyszliśmy - przez taras.
*Ryland*
Skończyliśmy! Wyszedł naprawdę wieeeeeelki dom!!! W każdym razie ja tego
sprzątać po imprezie nie będę! Opadłem zmęczony tak jak reszta na kanapę.
Rocky włączył naprawiony telewizor i dał na jakiś program familijny.
Spojrzałem na zegarek. Już 22?!
- Wow.. - usłyszałem za plecami. Tak jak reszta odwróciłem się, a tam stali
mokrzy Ross i Laura.
- Co wy zrobiliście? - spytała nie ogarniając brunetka.
- Czarna robotę! - syknęła Rydel. - za to wy jutro z rana robicie śniadanie!
- Dobra.. - mruknął Ross i udał się na górę - Dobranoc!
- Ja tez idę spać Dobranoc! - powiedziała Laura i wbiegła po schodach do
swojego królestwa. - Tutaj jest mój pokój prawda?! - Krzyknęła jeszcze.
- Tak! - Zaśmialiśmy się. Po 30 minutach wszyscy zdecydowali się iść spać.
Ja się umyłem i przebrałem w piżamę. Wskoczyłem do łóżka i liczyłem
barany. Dość szybko złapał mnie sen...
***
Hi People!
Moje podstawowe pytanie: Co tam u was i jak po wyborach? xD
Może aż takie podstawowe nie jest, ale co tam xd...
Rozdział nudny tak, tak wiem. :( Ale lubię czytać wasze komentarze :D
A teraz postawię warunek ;) Jeśli będzie pod spodem komentarzy 5 lub nawet 5+ pojawią się 2 rozdziały. Jeden w Sobotę, a drugi w niedziele, co wy na to?
Hazardzistka :o
Jestem podeksytiwana nowiusieńką piosenką R5 SMILE! Czujecie ten klimat?! :D Już wiem dlaczego to według Ross'a ta piosenka wpadła mu w ucho. JEST IDEALNA! <3
Już nie zabieram wam radochy xD
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ ;O
Pozdrawiam,
Sashy ♫
PS/ DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE JAK DOTĄD KOMENTARZE :D
niedziela, 9 listopada 2014
Rozdział 3 Przegapiłeś zaręczyny swoich braci.
*Laura*
Obudziłam się w pokoju. Ale innym niż zasypiałam. To był chyba gościnny, ale
przecież zasypiałam u Ross'a! Tak? Nagle drzwi się otworzyły a w nich pojawił
się nie kto inny jak blondyn.
- O obudziłaś się - uśmiechnął się do mnie.
- Gdzie ja jestem? Nie zasypiałam czasem u Ciebie? - spytałam go. Zrobił
dziwna minę.
- Nie.. Dostałaś wczoraj poduszką od Rocky'ego i zemdlałaś. Woda Ci nie
pomagała, więc zaniosłem Cie do gościnnego. A co? - powiedział. Czyli to był
sen? To wszystko co się wydarzyło. Nie było filmu i tego wszystkiego. Zgadza
się to nawet, bo nie ma takiego filmu jak.. o czymś tam. To była gra, w
którą kiedyś grałam. Czyli też nie jestem z Ross'em. To był tylko sen.. W
sumie to by pasowało, bo nie ma żadnych zasad co do żywiołów. Chyba..
- A nic nic. Śniło mi się coś... - przerwał mi Rocky.
- Laura masz ciekawe sny! Spij więcej okey? - krzyknął i wparował do pokoju,
w którym aktualnie przebywam.
- Rocky! Jeszcze raz będziesz w mojej głowie a wezmę ta doniczkę z
parapetu! - zagroziłam mu. Zrobił przestraszoną minę i uciekł z piskiem.
Dziwna rodzina.
- Śniadanie! Naleśniki Ross! - krzyknęła z dołu Rydel, a blondyn wyleciał
z pokoju jak torpeda na słowo ,naleśniki,. Ja spokojnie wstałam pstryknęłam
palcami i gotowa w nowym stroju poszłam na dół. Byli już wszyscy przy stole,
a mi zostało zaszczytne miejsce pomiędzy Rydel, a Van. Na przeciw miałam
Rocky'ego. Zaczęłam zajadać się naleśnikami i były przepyszne!
- Chyba powinnyśmy iść do domu. - powiedziała Van patrząc na mnie.
- Dziękujemy za śniadanie! - powiedziałyśmy razem i już chciałyśmy wyjść.
Tylko Lynch'owie i Ratliff zaczęli się śmiać. Mam coś na twarzy?
- Nie Lau jesteś czysta. - zażartował Rocky.
- Tylko wasz dom jest bliżej niż się wam wydaje. - zaśmiał się Riker
- No.. Dzieli nas płot - zastanowiłam się i spojrzałam na siostrę. Była
tak samo zdezorientowana jak ja, a śmiech rodzeństwa wzrastał z każda
chwilą.
- Raczej już nie ma płotu.. - Ryland dał o sobie znać. Nie no o co chodzi?!
- Gadać! - krzyknęła Vanessa.
- Otwórzcie drzwi.. Ich nie było, były tylko wyjściowe. - dodał już
spokojniej Ell. Podeszłam do tych drzwi, otworzyłam i krzyknęłam.
- To jest nasz salon! - weszłam głębiej. - i Dom!!! Co wy zrobiliście?!
- My tylko połączyliśmy nasze domy. - powiedziała na luzie Rydel.
- Teraz będziemy mieli bliżej - uśmiechnął się Ross z Rikerem. Rzuciłam
się w ramiona tego młodszego, a siostra tego starszego. A później całej
reszty. W końcu mamy normalnych przyjaciół przed którymi nie trzeba się
ukrywać!
Kilka godzin poźniej...
*Rydel*
- Laura złaź szybciej! - krzyknęła starsza Marano. Mieliśmy iść do
granicznego klubu dla istot magicznych. Znajduje się on za lasem i widza go
TYLKO osoby takie jak my. Jest on dla wszystkich, wygnanych jak i pospolitych.
Klimat tam jest rockowy. Czarno-białe ściany, podłoga z LED o kolorach
tęczy. Barek podświetlony na niebiesko. Po obwodzie tego pomieszczenia idą
białe kanapy z szarymi stolikami, na środku można tańczyć w najlepsze. A
właśnie! Naprzeciw barku pod ściana zamiast kanap jest scena, na której
jest DJ, czyli często nasz brat. Dlatego, że on tam odpowiada za muzykę my
jesteśmy jako rodzina i mamy wejściówki za free, a dziś postanowiliśmy
zabrać tam siostry Marano. Jedna stoi z nami od 10 minut i czeka, a druga
dopiero teraz raczyła zejść po schodach. Ale przyznać trzeba, że Ross
nieźle się nakręcił. W jego oczach były miliony pozytywnych emocji. W jej
za to myśl czy coś jest nie tak.
- Możemy juz iść.. - powiedziała przerywając cisze.
- Nareszcie - krzyknęli Rocky i Ratliff. Dwa tumany.. ,Ej! Wypraszam sobie!,
Rocky wynos się z mojej głowy!! Posłałam mu mordercze spojrzenie. Wyszliśmy
z naszego domu i za pomocą mocy zjawiliśmy się w klubie. To znaczy przed.
- Witam D.J. RyRy! Zapraszamy! - jeden z goryli zaczął nam przybijać
pieczątki w kształcie gwiazdki na szyi i pozwalał wejść. Pieczątki były
pod naszymi znakami tatuażami. - A wy to kto? Jeśli nie jesteście z ich
rodziny nie możecie wejść! - powiedział drugi orangutan do Lau i Van. Co
teraz? Myśl, myśl...
- To są.. Laura jest moja narzeczona! - powiedział Ross i objął ja
ramieniem. Ja wyczarowałam nie zauważalnie obrączkę na jej serdecznym palcu,
Vance tez taki zrobiłam, bo znałam zamiary swojego starszego brata.
- A Ness jest moja narzeczoną, także rodzina! - powiedział Riker podchodząc
do starszej brunetki. Uśmiechał się nerwowo.
- A jakiś dowód? - spytał ten pierwszy. Obje jak na zawołanie wyciągnęły
dłonie z pierścionkami. Przybyli im pieczątki i mogliśmy wejść!
Ellingtona normalnie wpuszczają do środka, bo jest dla nas rodziną. A może
dlatego, że mu groziłam...
- Dzięki.. - powiedziała Van wypuszczając powietrze. - Było blisko...
- Macie teraz za to moich przystojnych braci - zażartowałam. One spojrzały na
nich i uśmiechnęły się cwano.
- W takim razie stawiacie nam drinki mężusie. - powiedziały razem.
Synchronizacja pierwsza klasa. Blondyni z minami męczennika poszli zamówić
coś dla każdego. Brali w ciemno to co zawsze. Ja z dziewczynami dołączyłam do
naszych towarzyszy, którzy zdążyli zając nam miejsca na kanapach.
- Co tak długo? - spytał Rocky
- Przegapiłeś zaręczyny swoich braci - zaśmiałam się, a Laura z Vanessa do
mnie dołączyły.
- Aha spoko.. - zaczął Ryland, by po chwili się obudzić - Chwila.. Co?!
- Noo może zostaniecie... - nie dane mi było dokończyć. To chyba rodzinne.
- Wujkami?! - spytali we trójkę. Doszli do nas Riker z Rossem i dali
każdemu nasze ulubione drinki.
- Masz głupich braci - zwróciła się do Rikera, Van.
- To żadna nowość - mruknął młodszy blondyn.
- Czemu nie mówiłeś, ze spałeś z Laura? - spytał Rocky
- Co?! - Rossy wypluł swojego drinka prosto na siedzącego Rylanda.
- No super.. To ja idę na swoje stanowisko. Tylko nie upijcie się.. Gamonie.
- mruknal młodszy. Poczarował coś i był już suchy.
- Riker ty tez nie święty.. Co z Vanka robiłeś po nocy? - dodał Ell i
teraz on wypluł swoją zawartość kieliszka na... Mnie?!
- Cholera.. Wy tempe jak ołówek dzidy. Rik i Ross powiedzieli ze to ich
narzeczone, żeby je wpuścili! A wy od razu KIEDY BĘDĘ WUJKIEM?! - wkurzyłam
się. Zaraz ich zabije.
*Ell*
Rydel się wkurza. RyRy jest za DJ. Ross i Riker nachlani. Laura i Vanessa
odpychają zachowania godowe blondynów. Rocky tańczy na parkiecie freestyle do
disco. A ja uspokajam nabuzowana blondynkę jednocześnie susząc ją moją mocą.
- Dell nie gniewaj się.. Proszę. - zacząłem
- Przecież się nie gniewam, obserwuje sobie tego gościa z magia znikania.. -
powiedziała zapatrzona w jakiegoś rudowłosego.
- Czyli nie jesteś zła?
- Nie je.. - przerwała jej Laura swoim krzykiem.
- Ogarnij tyłek Ross! Nie będe spać z tobą w kiblu! Znam Cie ledwo 2 dni!
Nie dam Ci tknąć alkoholu nigdy więcej. Forever and Ever!!! - wrzeszczała
przebiegając, a raczej uciekając od Rossa, obok naszego stolika.
- Kotku!! Ale ja chce mieć te dzieci!! Przecież moi bracia tak się cieszą!
Chodź na małe Rossiątka i Laurątka! No Lau, No!!! - leciał za nią wyżej
wymieniony chłopak.
- To było dziwne - stwierdziłem.
- Zabieraj te łapska cholero jedna! Następnym razem smycz i kaganiec! Riker
spadaj! MA KTOŚ PATELNIE?! - darła się Ness i tak samo jak jej młodsza
siostra uciekała przed moim jedynym starszym ''bratem''.
- Idziesz tańczyć? - zapytałem w końcu Ryd. Spojrzała na mnie niepewnie.
- Chodź fajnie będzie.
- No dobra. Ale żebym nie zemdlała na widok Rocky'ego.. - zdecydowała i
poszliśmy w stronę parkietu.
*Rossa*
Nosz zaraz coś mnie trafi! Lauś ucieka ode mnie.. Dlaczego?! Ja chce z nią
chociaż zatańczyć! Ona mnie nie słucha. Przystanąłem na środku parkietu,
a z moich oczu popłynęły łzy. Dlaczego?!
- Ross ty płaczesz? - spytała brunetka podchodząc do mnie.
- Zatańczysz ze mną? - spytałem ignorując jej pytanie. Biła się z myślami,
widziałem to. W końcu wyciągnęła do mnie rękę i zaczęliśmy tańczyć.
Akurat Ryland puścił wolnego jak na zawołanie. Zaczęliśmy się gibać w
rytm muzyki. Kątem oka zobaczyłem, ze Riker tańczy z jej starszą siostrą. A
jeszcze dalej Ellington z Rydel! Ja chyba mam zwidy. Za to Rocky pomagał
młodemu. Za dużo alkoholu. Tak się zagalopowałem, że chciałem pocałować
Laurę. Jednak ona dała mi z liścia i ruszyła w stronę wyjścia. Wszystkie
promile wyleciały ze mnie w jednej chwili. Zawołałem wszystkich i ruszyliśmy w
stronę domu. Ryland nagrał wcześniej piosenki na taśme, wiec ma wolne. Po
kilku sekundach byliśmy w salonie sióstr Marano, a z góry dobiegał płacz.
Co ja narobiłem?!
************************
Hi people!
Rozdział, krótki i nadawałby się do zakładki: Usuń zanim będzie za późno.
Pisany był na szybko i uważam, że mi nie wyszedł :/
Ale to już wasza opinia jaki jest beznadziejny w skali od (-1) do (-10)
Sama niewiem co już pisze xd...
Staram się robic krótkie rozdziały z rozwiniętym wątkiem, żeby tak szybko to historia się nie zakończyła. Do tego wszystko, WSZYSTKO pisze na telefonie, więc zanim dodam to muszę tutaj poprawiać większość błędów, choć i tak większość zostaje. Ale ten głupi tłumacz... ahh.
Tak więć zapraśam do ćtania i komentowania.
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!
Pozdrawiam.
Sashy ♫
Obudziłam się w pokoju. Ale innym niż zasypiałam. To był chyba gościnny, ale
przecież zasypiałam u Ross'a! Tak? Nagle drzwi się otworzyły a w nich pojawił
się nie kto inny jak blondyn.
- O obudziłaś się - uśmiechnął się do mnie.
- Gdzie ja jestem? Nie zasypiałam czasem u Ciebie? - spytałam go. Zrobił
dziwna minę.
- Nie.. Dostałaś wczoraj poduszką od Rocky'ego i zemdlałaś. Woda Ci nie
pomagała, więc zaniosłem Cie do gościnnego. A co? - powiedział. Czyli to był
sen? To wszystko co się wydarzyło. Nie było filmu i tego wszystkiego. Zgadza
się to nawet, bo nie ma takiego filmu jak.. o czymś tam. To była gra, w
którą kiedyś grałam. Czyli też nie jestem z Ross'em. To był tylko sen.. W
sumie to by pasowało, bo nie ma żadnych zasad co do żywiołów. Chyba..
- A nic nic. Śniło mi się coś... - przerwał mi Rocky.
- Laura masz ciekawe sny! Spij więcej okey? - krzyknął i wparował do pokoju,
w którym aktualnie przebywam.
- Rocky! Jeszcze raz będziesz w mojej głowie a wezmę ta doniczkę z
parapetu! - zagroziłam mu. Zrobił przestraszoną minę i uciekł z piskiem.
Dziwna rodzina.
- Śniadanie! Naleśniki Ross! - krzyknęła z dołu Rydel, a blondyn wyleciał
z pokoju jak torpeda na słowo ,naleśniki,. Ja spokojnie wstałam pstryknęłam
palcami i gotowa w nowym stroju poszłam na dół. Byli już wszyscy przy stole,
a mi zostało zaszczytne miejsce pomiędzy Rydel, a Van. Na przeciw miałam
Rocky'ego. Zaczęłam zajadać się naleśnikami i były przepyszne!
- Chyba powinnyśmy iść do domu. - powiedziała Van patrząc na mnie.
- Dziękujemy za śniadanie! - powiedziałyśmy razem i już chciałyśmy wyjść.
Tylko Lynch'owie i Ratliff zaczęli się śmiać. Mam coś na twarzy?
- Nie Lau jesteś czysta. - zażartował Rocky.
- Tylko wasz dom jest bliżej niż się wam wydaje. - zaśmiał się Riker
- No.. Dzieli nas płot - zastanowiłam się i spojrzałam na siostrę. Była
tak samo zdezorientowana jak ja, a śmiech rodzeństwa wzrastał z każda
chwilą.
- Raczej już nie ma płotu.. - Ryland dał o sobie znać. Nie no o co chodzi?!
- Gadać! - krzyknęła Vanessa.
- Otwórzcie drzwi.. Ich nie było, były tylko wyjściowe. - dodał już
spokojniej Ell. Podeszłam do tych drzwi, otworzyłam i krzyknęłam.
- To jest nasz salon! - weszłam głębiej. - i Dom!!! Co wy zrobiliście?!
- My tylko połączyliśmy nasze domy. - powiedziała na luzie Rydel.
- Teraz będziemy mieli bliżej - uśmiechnął się Ross z Rikerem. Rzuciłam
się w ramiona tego młodszego, a siostra tego starszego. A później całej
reszty. W końcu mamy normalnych przyjaciół przed którymi nie trzeba się
ukrywać!
Kilka godzin poźniej...
*Rydel*
- Laura złaź szybciej! - krzyknęła starsza Marano. Mieliśmy iść do
granicznego klubu dla istot magicznych. Znajduje się on za lasem i widza go
TYLKO osoby takie jak my. Jest on dla wszystkich, wygnanych jak i pospolitych.
Klimat tam jest rockowy. Czarno-białe ściany, podłoga z LED o kolorach
tęczy. Barek podświetlony na niebiesko. Po obwodzie tego pomieszczenia idą
białe kanapy z szarymi stolikami, na środku można tańczyć w najlepsze. A
właśnie! Naprzeciw barku pod ściana zamiast kanap jest scena, na której
jest DJ, czyli często nasz brat. Dlatego, że on tam odpowiada za muzykę my
jesteśmy jako rodzina i mamy wejściówki za free, a dziś postanowiliśmy
zabrać tam siostry Marano. Jedna stoi z nami od 10 minut i czeka, a druga
dopiero teraz raczyła zejść po schodach. Ale przyznać trzeba, że Ross
nieźle się nakręcił. W jego oczach były miliony pozytywnych emocji. W jej
za to myśl czy coś jest nie tak.
- Możemy juz iść.. - powiedziała przerywając cisze.
- Nareszcie - krzyknęli Rocky i Ratliff. Dwa tumany.. ,Ej! Wypraszam sobie!,
Rocky wynos się z mojej głowy!! Posłałam mu mordercze spojrzenie. Wyszliśmy
z naszego domu i za pomocą mocy zjawiliśmy się w klubie. To znaczy przed.
- Witam D.J. RyRy! Zapraszamy! - jeden z goryli zaczął nam przybijać
pieczątki w kształcie gwiazdki na szyi i pozwalał wejść. Pieczątki były
pod naszymi znakami tatuażami. - A wy to kto? Jeśli nie jesteście z ich
rodziny nie możecie wejść! - powiedział drugi orangutan do Lau i Van. Co
teraz? Myśl, myśl...
- To są.. Laura jest moja narzeczona! - powiedział Ross i objął ja
ramieniem. Ja wyczarowałam nie zauważalnie obrączkę na jej serdecznym palcu,
Vance tez taki zrobiłam, bo znałam zamiary swojego starszego brata.
- A Ness jest moja narzeczoną, także rodzina! - powiedział Riker podchodząc
do starszej brunetki. Uśmiechał się nerwowo.
- A jakiś dowód? - spytał ten pierwszy. Obje jak na zawołanie wyciągnęły
dłonie z pierścionkami. Przybyli im pieczątki i mogliśmy wejść!
Ellingtona normalnie wpuszczają do środka, bo jest dla nas rodziną. A może
dlatego, że mu groziłam...
- Dzięki.. - powiedziała Van wypuszczając powietrze. - Było blisko...
- Macie teraz za to moich przystojnych braci - zażartowałam. One spojrzały na
nich i uśmiechnęły się cwano.
- W takim razie stawiacie nam drinki mężusie. - powiedziały razem.
Synchronizacja pierwsza klasa. Blondyni z minami męczennika poszli zamówić
coś dla każdego. Brali w ciemno to co zawsze. Ja z dziewczynami dołączyłam do
naszych towarzyszy, którzy zdążyli zając nam miejsca na kanapach.
- Co tak długo? - spytał Rocky
- Przegapiłeś zaręczyny swoich braci - zaśmiałam się, a Laura z Vanessa do
mnie dołączyły.
- Aha spoko.. - zaczął Ryland, by po chwili się obudzić - Chwila.. Co?!
- Noo może zostaniecie... - nie dane mi było dokończyć. To chyba rodzinne.
- Wujkami?! - spytali we trójkę. Doszli do nas Riker z Rossem i dali
każdemu nasze ulubione drinki.
- Masz głupich braci - zwróciła się do Rikera, Van.
- To żadna nowość - mruknął młodszy blondyn.
- Czemu nie mówiłeś, ze spałeś z Laura? - spytał Rocky
- Co?! - Rossy wypluł swojego drinka prosto na siedzącego Rylanda.
- No super.. To ja idę na swoje stanowisko. Tylko nie upijcie się.. Gamonie.
- mruknal młodszy. Poczarował coś i był już suchy.
- Riker ty tez nie święty.. Co z Vanka robiłeś po nocy? - dodał Ell i
teraz on wypluł swoją zawartość kieliszka na... Mnie?!
- Cholera.. Wy tempe jak ołówek dzidy. Rik i Ross powiedzieli ze to ich
narzeczone, żeby je wpuścili! A wy od razu KIEDY BĘDĘ WUJKIEM?! - wkurzyłam
się. Zaraz ich zabije.
*Ell*
Rydel się wkurza. RyRy jest za DJ. Ross i Riker nachlani. Laura i Vanessa
odpychają zachowania godowe blondynów. Rocky tańczy na parkiecie freestyle do
disco. A ja uspokajam nabuzowana blondynkę jednocześnie susząc ją moją mocą.
- Dell nie gniewaj się.. Proszę. - zacząłem
- Przecież się nie gniewam, obserwuje sobie tego gościa z magia znikania.. -
powiedziała zapatrzona w jakiegoś rudowłosego.
- Czyli nie jesteś zła?
- Nie je.. - przerwała jej Laura swoim krzykiem.
- Ogarnij tyłek Ross! Nie będe spać z tobą w kiblu! Znam Cie ledwo 2 dni!
Nie dam Ci tknąć alkoholu nigdy więcej. Forever and Ever!!! - wrzeszczała
przebiegając, a raczej uciekając od Rossa, obok naszego stolika.
- Kotku!! Ale ja chce mieć te dzieci!! Przecież moi bracia tak się cieszą!
Chodź na małe Rossiątka i Laurątka! No Lau, No!!! - leciał za nią wyżej
wymieniony chłopak.
- To było dziwne - stwierdziłem.
- Zabieraj te łapska cholero jedna! Następnym razem smycz i kaganiec! Riker
spadaj! MA KTOŚ PATELNIE?! - darła się Ness i tak samo jak jej młodsza
siostra uciekała przed moim jedynym starszym ''bratem''.
- Idziesz tańczyć? - zapytałem w końcu Ryd. Spojrzała na mnie niepewnie.
- Chodź fajnie będzie.
- No dobra. Ale żebym nie zemdlała na widok Rocky'ego.. - zdecydowała i
poszliśmy w stronę parkietu.
*Rossa*
Nosz zaraz coś mnie trafi! Lauś ucieka ode mnie.. Dlaczego?! Ja chce z nią
chociaż zatańczyć! Ona mnie nie słucha. Przystanąłem na środku parkietu,
a z moich oczu popłynęły łzy. Dlaczego?!
- Ross ty płaczesz? - spytała brunetka podchodząc do mnie.
- Zatańczysz ze mną? - spytałem ignorując jej pytanie. Biła się z myślami,
widziałem to. W końcu wyciągnęła do mnie rękę i zaczęliśmy tańczyć.
Akurat Ryland puścił wolnego jak na zawołanie. Zaczęliśmy się gibać w
rytm muzyki. Kątem oka zobaczyłem, ze Riker tańczy z jej starszą siostrą. A
jeszcze dalej Ellington z Rydel! Ja chyba mam zwidy. Za to Rocky pomagał
młodemu. Za dużo alkoholu. Tak się zagalopowałem, że chciałem pocałować
Laurę. Jednak ona dała mi z liścia i ruszyła w stronę wyjścia. Wszystkie
promile wyleciały ze mnie w jednej chwili. Zawołałem wszystkich i ruszyliśmy w
stronę domu. Ryland nagrał wcześniej piosenki na taśme, wiec ma wolne. Po
kilku sekundach byliśmy w salonie sióstr Marano, a z góry dobiegał płacz.
Co ja narobiłem?!
************************
Hi people!
Rozdział, krótki i nadawałby się do zakładki: Usuń zanim będzie za późno.
Pisany był na szybko i uważam, że mi nie wyszedł :/
Ale to już wasza opinia jaki jest beznadziejny w skali od (-1) do (-10)
Sama niewiem co już pisze xd...
Staram się robic krótkie rozdziały z rozwiniętym wątkiem, żeby tak szybko to historia się nie zakończyła. Do tego wszystko, WSZYSTKO pisze na telefonie, więc zanim dodam to muszę tutaj poprawiać większość błędów, choć i tak większość zostaje. Ale ten głupi tłumacz... ahh.
Tak więć zapraśam do ćtania i komentowania.
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!
Pozdrawiam.
Sashy ♫
sobota, 8 listopada 2014
Happy Birthday Riker! :D
DZISIAJ URODZINY OBCHODZI RIKER!!!
TAK WIĘC NASZEMU BASIŚCIE...
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO STARUCHU :D
ALE TEŻ NIE TAK STARY! CHODZI MI W POZYTYWNYM ZNACZENIU ;)
TAK WIĘC... WSZYSTKIEGO DOBREGO, SZAMPANA WYBORNEGO, SUPER RODZINY I ODLOTOWEJ MINY :O
DZIŚ SPAMOWALI O 18 NA TWITTERZE HASŁEM: #HappyBirthdayRiker I #WishingIWas23
JAK ZDĄŻYCIE TO DOŁĄCZCIE XD ( TAA... MOJE OPÓŹNIENIE... ).
Jeśli chodzi o rozdział nw kiedy dodam. Pisałam ostatnio, ale ten debil ( czyt. telefon ) usunął mi rodział z notatek! xD Teraz musze od nowa pisać, a miałam już w piątek dodać :(
Tak więc... przepraszam!
Pozdrawiam
Sashy ♫
TAK WIĘC NASZEMU BASIŚCIE...
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO STARUCHU :D
ALE TEŻ NIE TAK STARY! CHODZI MI W POZYTYWNYM ZNACZENIU ;)
TAK WIĘC... WSZYSTKIEGO DOBREGO, SZAMPANA WYBORNEGO, SUPER RODZINY I ODLOTOWEJ MINY :O
DZIŚ SPAMOWALI O 18 NA TWITTERZE HASŁEM: #HappyBirthdayRiker I #WishingIWas23
JAK ZDĄŻYCIE TO DOŁĄCZCIE XD ( TAA... MOJE OPÓŹNIENIE... ).
Jeśli chodzi o rozdział nw kiedy dodam. Pisałam ostatnio, ale ten debil ( czyt. telefon ) usunął mi rodział z notatek! xD Teraz musze od nowa pisać, a miałam już w piątek dodać :(
Tak więc... przepraszam!
Pozdrawiam
Sashy ♫
sobota, 1 listopada 2014
Happy Birthday Rocky! :D
HI PEOPLE!
DZISIAJ NASZ KOCHANY GITARZYSTA ZESPOŁU R5 KOŃCZY 20 LAT!
Z TEJ OKAZJI ŻYCZMY MU WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, KOPA NA SCENIE I WSZYSTKIEGO CO W ŻYCIU NAJLEPSZE!
Z TEJ OKAZJI FANI SPAMOWALI NA TWITTERZE O 18 HASŁEM #HappyBirthdayRockyLynch!
Ja opóźniona, bo byłam we Wrocławiu i nie miałam jak dodać posta... wstyd. -,-
Ale nie mówmy teraz o mnie!
Cieszmy się, że Rock obchodzi dziś urodzinki! Za niedługo Riker, a trochę później będzie Laura :D
Jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJ!
Ja juz dzis piłam więc... xD ( picolo ;p odbija mi... ).
Jak coś źle będzie napisane to sorrki wiedze same kolorowe kropeczki...
DZISIAJ NASZ KOCHANY GITARZYSTA ZESPOŁU R5 KOŃCZY 20 LAT!
Z TEJ OKAZJI ŻYCZMY MU WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, KOPA NA SCENIE I WSZYSTKIEGO CO W ŻYCIU NAJLEPSZE!
Z TEJ OKAZJI FANI SPAMOWALI NA TWITTERZE O 18 HASŁEM #HappyBirthdayRockyLynch!
Ja opóźniona, bo byłam we Wrocławiu i nie miałam jak dodać posta... wstyd. -,-
Ale nie mówmy teraz o mnie!
Cieszmy się, że Rock obchodzi dziś urodzinki! Za niedługo Riker, a trochę później będzie Laura :D
Jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJ!
Ja juz dzis piłam więc... xD ( picolo ;p odbija mi... ).
Jak coś źle będzie napisane to sorrki wiedze same kolorowe kropeczki...
Rozdział 2 A TAK W OGÓLE NIE UMÓWIĘ SIĘ Z TOBĄ, BO KOCHAM...
*Ross*
Otworzyłem leniwie oczy. Miałem super sen.. Ale teraz nie będę o nim
myślał bo Rocky może buszować w mojej głowie. Rozciągnąłem się i
usiadłem na łóżku. Popatrzyłem na zegarek ścienny, była godzina 11:40.
Mam to gdzieś nie wstaje. Padłem plackiem na łóżko i zamknąłem oczy.
,Wstawaj!, wydarł się głos w mojej głowie. O nie. Rocky znów buszujesz w
moich myślach? ,Ehem, Daj człowiekowi spać! ,Okej czyli nie zobaczysz
Laury w stroju kąpielowym nad basenem o 12!!, Co Lau w bikini?! O nie..
Która godzina! 11:46. Poderwałem się z łóżka i podbiegłem do szafy.
Wziąłem zestaw na dziś i wszedłem do łazienki. Szybko się umyłem i ubrałem
w swoje rzeczy. Zbiegłem na dół do kuchni. Była tam Rydel. Porwałem z
koszyka jabłko i wgryzłem się w nie.
- Ale żeś się odstawił - zachichotała Delly. Posłałem jej pobłażliwe
spojrzenie. Do kuchni wszedł Rocky, który na mój widok głośno zagwizdał
teraz dwoje się śmiali. Ja nie mogę czasem z ta rodzina. Zamachnąłem się, a
nad nimi pojawił się malutki strumyk wody.
- Nawet o tym nie myśl! - zastrzegła zła blondynka. Już miałem puścić na
nich wodę, ale usłyszałem dzwonek do drzwi. Wodę wrzuciłem do zlewu, a
sam z jabłkiem udałem się do drzwi. Wziąłem gryza i otworzyłem je na
oścież. Gdy zobaczyłem JĄ zawartość w moich ustach wyleciała na
podłogę. Patrzyłem z rozszerzonymi oczami na Laurę wyglądała pięknie.
- He-ej. Proszę wejdź. - wpuściłem ja do środka. Za nią szła jej siostra.
- Cześć. Jestem Ross. - podałem jej rękę, a ona ja uścisnęła.
- Vanessa - powiedziała i się uśmiechnęła. W trójkę weszliśmy do salonu.
Tam czekało na nas moje rodzeństwo.
- Poznajcie Laurę i Vanesse Marano. - zwróciłem się do rodzeństwa,
dziewczyny pomachały do nich gdy wymieniałem ich imię - A to moja siostra
Rydel, brat Riker, drugi brat Rocky i trzeci młodszy brat Ryland, a to nasz
przyjaciel Ellington Ratliff. - przedstawiłem każdego i każdy się przywitał.
- Ross, a ty czasem nie mówiłeś że nie masz przyjaciół? - spytała Laura.
Brunet spojrzał na mnie ze smutkiem. Zaraz mu poprawie humor.
- Bo on nie jest moim przyjacielem - wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni - Ja
go traktuje jak brata - powiedziałem a na jego twarzy zawitał uśmiech i
mnie ucisnął. Siostry Marano patrzyły rozczulone.
- Grupowy miś? - spytał Ell i wszyscy w ósemkę się przytuliliśmy. Gdy się
oderwaliśmy zaczęliśmy rozmawiać. Gdy każdy się poznał zeszliśmy na temat
magii.
- Jakie wy macie moce? - spytała Van
- Ja mam moc ognia. No i taka ogólną. - powiedział Rik i wystawił rękę
do przodu a na niej powstał mały płomyczek.
- Zakazałam mu czarować większy płomień bo raz spalił firanki. -
powiedziała Ryd. Wszyscy zachichotali. - Ja mam moc ogólną, ale najbardziej
umiem czytać uczucia z oczu i mogę ze tak powiem niszczyć wzrokiem,
manipulacja - dodała.
- Nie strasz je! - zaśmiał się Ell - ja mam smykałkę do powietrza. -
powiedział uśmiechnięty.
- Ja za to najszybciej latam ze wszystkich - oznajmił Ryland - Ale i tak nie
pobije Rocky'ego, który budzi mnie z nudów - Go tez Rock zaczepiał? Boje się go..
- Ja potrafię czytać w myślach i potrafię znaleźć dowolnego człowieka na
Ziemi. - powiedział śmiejący się Rock. Zostałem tylko ja.
- Ja mam władze nad woda i mam wielka siłę - powiedziałem.
- Czyli dlatego wczoraj jak skakałeś hydrant wybuchł? - spytała Laura
- Widziałaś mnie jak.. - pokiwała twierdząco głowa. Ja się zarumieniłem i
spuściłem swój czered w dół. Laura podeszła do mnie i mnie przytuliła.
Odwzajemniłem gest.
- To było słodkie. - szepnęła mi na ucho i się odemnie oderwała. Powróciła
do siedzenia na kanapie obok siostry.
- A wy jakie macie moce? - spytała Rydel. - Bo my w sumie wszyscy mamy
ogólną z jakimś dodatkiem. A wy?
- My tez mamy taką moc ogólna z dodatkami. Ja mam większą smykałkę do
władania chmurami. - opowiedziała. Spojrzała na siostrę.
- Ja mam moc gwiezdną i magię ziemną - Jej pierwsza moc jest słaba ale
druga? Wow. - Co się tak patrzycie? Poróbmy coś! - krzyknęła i wstała.
- Idziemy na basen! - zarządził Ryland i pstryknął palcami. Już po sekundzie
był w kąpielówkach. Ja z rodzeństwem i siostrami Marano też tak uczyniliśmy.
Juz po chwili mogłem oglądać młodą Marano w bikini. Na taki widok nie wiem
czym zasłużyłem. Po chwili podszedł do mnie Riker i zamknął mi buzie, po
tym powycierał usta serwetką. Okazało się... że się obśliniłem, a Laura
patrzyła tak samo na mnie tylko jej buzie zamknęła Van. Coś ze mną nie tak?
*Laura*
Ale on ma.. Brzuch. Na taką klatę ja bym musiała pracować latami.. Ale
czemu on się slinił na mój widok? Co ja.. Szynka?
- Jesteś bardzo.. Wow. Masz świetną figurę. - powiedział przybliżając się
do mnie.
- Dziękuje! Ty tez masz niezły tors. - powiedziałam ale stałam w bezruchu.
O co mu chodzi?
- Chcesz dotknąć? - spytał robiąc brewki. Aaa. Flirtu mu się zachciało. A
najlepsze jest to ze mi się to podoba. Popatrzyłam kątem oka na nasze
rodzeństwo. Zajadali się popcornem i patrzyli na nas jak w obrazek. Skoro on
chce flirtu..
- Z przyjemnością - uśmiechnęłam się uroczo i teraz ja do niego
podeszłam. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Wziął moja dłoń i
skierował na swój brzuch. Wiem jedno.. Ma twardy kaloryfer!
- I jak podoba się?
- Bardzo - uśmiechnęłam się. Długo mój uśmiech nie trwał. Złapał mnie
w tali i przewiesił sobie przez ramię. Rozbiegł się i ze mną rzucił się do
basenu. Van z Lynchami zrobiła to samo. Gdy się wynurzyłam okazało się, że
stoję na wodzie z Lynchem ponad 10m nad ziemia!
- Aaa! - krzyknęłam i się wtuliłam w blondyna. Tu jest wysoko!
- Może troszkę niżej? - spytał. Pokiwałam szybko głową na tak. Już po
kilku machnięciach ręki byliśmy 3m nad basenem. Dzięki Bogu!
- Ja umiem tylko podstawowe zaklęcia z woda - wyznałam mu i się odczepiłam od
niego.
- A widzisz. Jeśli będziesz się mnie trzymać takie zabawy gwarantowane! -
zaśmiał się szczerze - Taki dar.. - wzruszył ramionami i normalnie byliśmy
już w basenie. Spojrzałam na blondyna. Coś mnie do niego ciągnęło.
Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek.
- Za co to? - zdziwił się.
- Za wszystko. - odparłam i popłynęłam do reszty. Wszyscy się super
bawiliśmy, po 2 godzinach w wodzie urządziliśmy maraton filmowy. Jesli można
tak nazwać siedzenie w kółku i granie w butelkę, z wyłączonym telewizorem. Taa...
- Zadanie czy wyzwanie? - Spytała Ryd. Rika.
- Wyzwanie! - opowiedział na luzie.
- W takim razie.. - zamyśliła się. - załóż różowe tutu z mojej szafy i
biały podkoszulek oraz różowe balerinki. Na uszy załóż różowe
skarpetki a ja Ci przypnę kokardkę. Masz tańczyć balet i śpiewać piosenkę
dla Vanessy! - krzyknęła z euforia. Wszyscy się śmiali, a poszkodowany
zrobił obrażoną minę. Poczarował trochę i juz miał na sobie strój.
- A gdzie kokardka? - Zażartował Ross.
- O to się nie martw. - syknął najstarszy w jego stronę. Rydel wyczarowała
mu kokardkę na głowie. On sam wstał i zaczął tańczyć i śpiewać jakaś
piosenkę. Wszyscy się zaśmiali. Gdy skończył byl juz w normalnych ciuchach.
Zakrecił butelka i wypadło na jego klona.
- No braciszku biorę wyzwanie! - krzyknął z radością Ross. Rik zaśmiał się
szatańsko.
- W takim razie ty masz zaśpiewać ta piosenkę co pisałeś wczoraj w nocy dla
Laury. A pod koniec masz ja namiętnie pocałować przez minutę. Na deser
wyjdziesz na ulice i krzykniesz, że ją kochasz. - powiedział a on wypluł
wodę z ust.
- Dobra, ale skąd wiesz ze pisałem wczoraj piosenkę?.. Rocky? - spytał.
Kiwnął twierdząco głową - Tak myślałem.
Wstał na równe nogi i pomógł mi wstać. Czy ja wyrażałam zgodę?! Złapał
mnie za ręce i zaczął śpiewać dla mnie piosenkę. Była piękna. Gdy
skończył spojrzał na mnie z... Miłością? Wpił się w moje usta i
namiętnie je pocałował. Odwzajemniłam ten pocałunek. On objął mnie i
przyciągnął mocno do siebie, ja zaplotłam swoje dłonie w jego włosach.
Kiedy bardzo niechętnie się od siebie oderwaliśmy blondyn poszedł w stronę
drzwi. Wszyscy ruszyliśmy za nim. Co jak co, ale chce zobaczyć jak to mówi.
Blondyn wyszedł na środek ulicy. Było akurat kilku przechodniów. Będzie
się działo..
- KOCHAM LAURĘ MARIE MARANO!! DLA NIEJ MOGĘ WSZYSTKO ODDAĆ! - krzyknął.
Niektórzy uśmiechali się na ten widok, a inni dziwili. W oddali zauważyłam
grupę nastolatków z mojej niedoszłej szkoły. Śmiali się.
- To oni - podeszłam do Ross'a i pokazałam mu na zbliżającą się grupę. On
do dobrze wiedział o co chodzi. Znał moja historie na pamięć. No tak, ale
wy nie wiecie, oni donieśli o mnie Dyrce.
- O patrzcie kogo tu mamy! Dwie wiedźmy z rodu Marano! Wy nie w izolatce? -
powiedziała Suzan. Dowódczyni szkoły ze swoją świtą. Popatrzyła na
blondyna. - A ty przystojniaku chyba jej nie znasz. Zamiast z ta wariatką
umów się ze mną. Z nią nie ma przyszłości! To zwykła czarownica ze
swoją siostrzyczką! To są potwory!!! - krzyknęła. Ross i Riker zrobili się
czerwoni ze złości. Van tak samo, ja tylko miałam łzy w oczach. Łzy
smutku i gniewu na raz. Dziwne prawda?
- NIE MASZ PRAWA TAK O NICH MÓWIĆ!!! - ryknęli dwaj blondyni. Reszta rodziny
Lynch im zawtórowała. Ja z Van i blondynami staliśmy na przodzie, a Ryd,
Ell, Rocky i RyRy z tyłu. Wszyscy w ósemkę przeciwko 10-osobowej grupce.
- Bo co nam zrobicie?! Nie mówcie ze wybieracie te szmaty!!! - krzyknęła
rudowłosa. Teraz wszyscy uruchomili swoje moce. Van zgromadziła nad nimi
chmury. Ross wywołał burze. Riker pioruny. To juz była nawałnica. Ell
dołączył się z wiatrem, a Ryland ich wszystkich zawiązał z prędkością
światła. Rydel mordowała ich wzrokiem i razem z Rockym tworzyła wokół tej
szopki Tarcze Obronną, żeby to coś nie przedostało się do nas. Każdy coś
robił. Popatrzyłam w góre. Juz wieczór i są gwiazdy.. GWIAZDY! Grupka osób
w nawałnicy chciała uciec. Oślepiłam ich gwiazdami, a poźniej oderwałam
kawałek Ziemi gdzie się znajdowali i uniosłam do góry. Byli na maksa
przestraszeni. Nagle wszyscy przestali wszystko robić. Tylko ja utrzymywałam
swoją mocą ich na tym skrawku Ziemi. Było mi ciężko.. Młodszy blond
Lynch to zauważył i przyszedł mi z pomocą. Teraz on podtrzymywał wodą, a ja
magia. Doszedł Ell powietrzem i Riker ciepłem ognia. Cztery żywioły.. RyRy
i Ryd zaczęli kołysać urywkiem Ziemi i po chwili rzucili go gdzieś w pole.
Van rozsiała tam chmury. Nie chcemy żeby cos im się stało. Wylądowali na
samym środku chmur. Ja, Van i Lynchowie spojrzeliśmy na siebie i tak po prostu
skierowaliśmy się w kierunku drzwi od domu. Tylko mój wybawca się zatrzymał
przed wejściem i odkrzyknął Suz.
- A TAK W OGÓLE NIE UMÓWIĘ SIĘ Z TOBĄ, BO KOCHAM KOGOŚ INNEGO! - wrzasnął i
wszedł do środka z impetem trzaskając drzwiami.
- Ross spójrz na mnie. - poprosiła go Delly. Spojrzał swoimi brąz oczami
na blondynkę, a ona cicho jęknęła z zaskoczenia. Coś wyczytała z jego
oczu.. - Czy to prawda? - pokiwał głowa na tak i teraz Rocky wydał z siebie
odgłos zaskoczenia. On czyta mu w myślach? Pewnie tak. Jedyna dziewczyna z
rodziny Lynchowatych spojrzała w moje oczy i doznała takiego samego szoku.
- Dlatego tak długo się całowaliście? - spytał Rik odsuwając się od Rock'ego,
który cos mu szeptał.
- Co?! - krzykneliśmy razem - Jak?!
- Miała być minuta a było 10. Rocky zdążył udawać elfa, Ell wypić wodę
z kibla. Do tego Van pocałowała Rika, ale ona tylko 5 minut.. - powiedział
Ryland. Spojrzałam na blondyna. Nasze spojrzenia się skrzyżowały.
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Van w tym czasie wgapiała się w najstarszego
z braci. Cos iskrzyyyy!
*Rydel*
Oni do siebie cos czują! Tak samo jak Van i Rik. Będzie Raura i Rikessa!
Raura i Rikessa! Raura i Rikessa! ,nie nakręcaj się tak., wynocha z mojej
głowy Rock, bo spotkasz się z moim wzrokiem. Popatrzyłam na niego, a on szybko
pojawił się na wiszącej lampie. Kazdy, nawet zakochańcy spojrzeli na niego
jak na debila, którym był.
- No co? Mordowała mnie wzrokiem i pewnie chciała zabrać mi żelki. -
bronił się brunet.
- Ej! Żelki tez do mnie należą! Delly lubię Cie bardzo ale od moich
misiów zdala! - dołączył drugi brunet. I razem z Rockym poszedł do
kuchni i wrócili z żelkami. Ross zrobił faceplama.
- To co teraz robimy? Jest po 19. Moze uda nam się w końcu zrobić ten maraton
filmowy? -zapytał Rik.
- Tak to dobry pomysł - uśmiechnęła się do niego Ness.
- No to w takim razie Van i Rik wybierają film, Ross i Lau szykują
przekąski, Ja i Ratliff robimy miejsce do oglądania, a Ryland z Rockym
pójdzie po masę poduch ze strychu. - zarządziłam i wszyscy się rozdzielili.
Zaczęłam z Ell'usiem ścielić kanapę kocem i prześcieradłem.
- Sorry Dell.. - powiedział nagle Ell.
- Za co? Je się nie obraziłam. - szeroko się uśmiechnęłam do niego.
Odwzajemnił gest.
- Nigdy żelki nie będą ważniejsze od Ciebie! Ale nie mów Rocki'emu bo się
obrazi - zaśmialiśmy się razem i zaczęliśmy układać poduszki zniesione
przez chłopaków. Po 10 minutach skończyliśmy szykować miejsce do siedzenia
i spokojnie czekaliśmy na resztę.
*Ryland*
Mam parę z Roczkim. Nie jest tak źle.. Mogłem być z Rikerem, a z nim mogę
się powygłupiać. Po drodze na piętro on wywalił się trzy razy. Cały czas
się z niego śmiałem. Kto normalny tyle razy się przewraca?
- Ja! - opowiedział dumnie Rocky.
- Serio?! - spytałem kiedy on zaczął latać na poduszkach. Uśmiechnąłem
się i razem z nim latając na poduszkach znosiliśmy je na dół. Była super
frajda, a mój brat jak zwykle walna w ścianę. Mój kochany braciszek. Kilka
poduszek gdzieś poleciało do kuchni.. Kit z tym!
*Ross* >tututuututu zobaczycie o co chodzi od tego momentu do kolejnych takich znaków w następnym rozdziale tututututu<
Szykowałem z Laura przekąski. Co chwila przelatywały tutaj poduszki.. Kilka
razy dostaliśmy, ale i tak smialiśmy się z siebie oraz mojej rodziny.
- Dla czego to powiedziałeś? To była część wyzwania, ale nie musialeś. -
zwróciła się do mnie Laura. Patrzyła na mnie swoimi orzechowymi oczkami. Żyć
nie umierać.
- Wiem. To nie było dla zadania. - opowiedziałem.
- To dlaczego to krzyknąłeś? - nie dawała za wygraną. Poddaje się. Czy tak
czy siak mnie zamęczy.
- Bo.. Ja.. Ci tego.. Nie powiem.. Ale pokaże! - pocałowałem ja w usta.
Miała pyszny malinowy błyszczyk. Takie słodkie usta. A w tym wszystkim
najlepsze było to ze odwzajemniła mój gest! Niechętnie się od niej
oderwałem.
- Co to było? - zapytała przestraszona? O nie..
- Wytłumacze ci to wieczorem, ale proszę nie bój się mnie. Teraz szykujmy te
przekąski, ja normalne jedzenie, a ty słodycze. - powiedziałem i zaczęliśmy
czarować. Ja wyczarowałem tosty, kanapki, popcorn, ciasteczka zbożowe. Lau
wyczarowała herbatę w kubkach, żelki, chipsy, cukierki i czekoladki.
Wszystko za pomocą magii przetransportowaliśmy do salonu na raz. Usiadłem na
stosie poduszek na podłodze. Laura usiadła obok mnie. Reszta siedziała na
kanapie. Tylko mój brat z siostra Marano wybierali jeszcze film.
*Riker*
Ja wiem ze moja siostra celowo dobrała mi parę z Van. Cieszę się z tego,
więc nie narzekam. Teraz tylko sprawa filmu.
- To może komedie? - spytałem
- A może film akcji? - zaproponowała.
- A przygodowy?
- Nie lepiej romantyczny?
- No to co powiesz na dramat?
- Nie za bardzo..
- HORROR! - krzyknęliśmy razem.
- No to moze Piła 3? - spytałem
- A co powiesz na Po drugiej stronie lustra? - uniosła wysoko brwi.
- Będzie super! - odparłem patrzą głęboko w jej oczy.
Wsadziliśmy płytę z filmem do odtwarzacza i zaczęliśmy oglądać film.
* Narrator *
Nastolatkowie zawzięcie oglądali horror. Jednak nadeszła straszna scena z
filmu. Wszystkie 3 dziewczyny krzyknęły i się przytuliły do osoby obok.
Vanka mianowała na swojego misia Riker'a. Za to Delly podduszała Ellingtona.
Lau płakała w ramię Rossa. Pierwsza dwójka objęła dziewczyny ramieniem i
pocałowała we włosy. A Ross? Znał ja dopiero 2 dni, a juz chce spędzić z
nią całe życie. On wziął ja na ręce i mówiąc ze idą spać udali się
na góre.
- Tylko wyczarujcie sobie drugie łóżko jak się pierwsze rozwali! -
usłyszeli jeszcze komentarz Rock'a.
- Oni nawet nie są razem deklu! - krzyknęła Ryd. - Vanka ty też zostajesz na
noc. - normalnie juz powiedziała. Dalej juz nie słyszał bo kopnął w
drzwi żeby się zamknęły.
- Miałeś mi coś powiedzieć wieczorem. - przypomniała mu brunetka, gdy
posadził ja na łóżku.
- Ja ci.. Nie powiem, ale.. Zaśpiewam! - powiedział i zaczął śpiewać
swoją piosenkę Stuck On You. Na początku nieśmiało, ale pozniej się
wkręcił. Pod koniec spojrzał Laurze głęboko w oczy. - Ja.. Zakochałem się
w tobie. - wyznał.
- Ja tak samo tylko wiesz że.. - zaczęła młoda Marano
- Tak wiem. Żywioł z żywiołem nie może być razem. Ale chociaż spróbujmy!
- blondyn klękną na kolana i złożył ręce jak do modlitwy. Lecz po chwili
chwycił w nie dłoń swojej ,,przyjaciółki" i zadał jej pytanie -
Lauro Marie Marano czy złamiesz ze mną reguły i zostaniesz moja dziewczyna?
- spytał a zza pleców wyciągnął róże. Dziewczyna była wzruszona.
- Tak - powiedziała i rzuciła mu się w ramiona. (tututututututuu koniec tych dziwnych znaczków do tego momentu { no troszeczke dalej o 3 zdania } wszystko się wyjaśni w 3 rozdziale!)
Po meczącym wieczorze każdy spał. Van u Rik'a, a Lau u Rossa. Ostatnia dwójka wiedziała ze złamała
zasady. Co z tego ze zostali wygnani ze Świata Magii, bo chcieli normalnie
zaznać miłości. Ktoś w tamtym świecie ostrzy na nich pazury.. Dlaczego?
Skoro są wygnani to zasady ich nie obowiązują prawda? Fakt, ale osoby
trzecie nie chcą doprowadzić do szczęścia. A tym bardziej tą ósemkę. Gdy
ich szczęście rośnie władca traci moc. Niedługo przybędzie ze swoją
armią i będzie próbował zgładzić ich. Ale tylko próbował...
***********************************************************************
Hi People!
Huuu... Od czego by tu zacząć... Poprawiałam błędy całe 2h, a i tak jest źle xD.
Coś mi brakuje... i jest do bani. Ehh.. jestem kiepska.
Dziękuje za te komy pod tamtym rozdziałem :) Podnoszą na duchu.
Dziś szczególny dzień! URODZINY ROCKIEGO LYNCHA!!!
Tak więć naszemy gitarzyście STO LAT! Zrobie z resztą specialny post ;)
...
Teraz coś z rodziałem. Nie spodziewajcie się Raury. No tak pocałowali się, ale nie tak jak myślicie. To jeszcze nie Raura. I to pod konieć to też nie Raura. Zdziwić się będziecie mogli w 3 Rozdziale, ale... no nic.
To tyle z mojej strony. Do napisania!
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
...
Pozdrawiam
Sashy ♫
Otworzyłem leniwie oczy. Miałem super sen.. Ale teraz nie będę o nim
myślał bo Rocky może buszować w mojej głowie. Rozciągnąłem się i
usiadłem na łóżku. Popatrzyłem na zegarek ścienny, była godzina 11:40.
Mam to gdzieś nie wstaje. Padłem plackiem na łóżko i zamknąłem oczy.
,Wstawaj!, wydarł się głos w mojej głowie. O nie. Rocky znów buszujesz w
moich myślach? ,Ehem, Daj człowiekowi spać! ,Okej czyli nie zobaczysz
Laury w stroju kąpielowym nad basenem o 12!!, Co Lau w bikini?! O nie..
Która godzina! 11:46. Poderwałem się z łóżka i podbiegłem do szafy.
Wziąłem zestaw na dziś i wszedłem do łazienki. Szybko się umyłem i ubrałem
w swoje rzeczy. Zbiegłem na dół do kuchni. Była tam Rydel. Porwałem z
koszyka jabłko i wgryzłem się w nie.
- Ale żeś się odstawił - zachichotała Delly. Posłałem jej pobłażliwe
spojrzenie. Do kuchni wszedł Rocky, który na mój widok głośno zagwizdał
teraz dwoje się śmiali. Ja nie mogę czasem z ta rodzina. Zamachnąłem się, a
nad nimi pojawił się malutki strumyk wody.
- Nawet o tym nie myśl! - zastrzegła zła blondynka. Już miałem puścić na
nich wodę, ale usłyszałem dzwonek do drzwi. Wodę wrzuciłem do zlewu, a
sam z jabłkiem udałem się do drzwi. Wziąłem gryza i otworzyłem je na
oścież. Gdy zobaczyłem JĄ zawartość w moich ustach wyleciała na
podłogę. Patrzyłem z rozszerzonymi oczami na Laurę wyglądała pięknie.
- He-ej. Proszę wejdź. - wpuściłem ja do środka. Za nią szła jej siostra.
- Cześć. Jestem Ross. - podałem jej rękę, a ona ja uścisnęła.
- Vanessa - powiedziała i się uśmiechnęła. W trójkę weszliśmy do salonu.
Tam czekało na nas moje rodzeństwo.
- Poznajcie Laurę i Vanesse Marano. - zwróciłem się do rodzeństwa,
dziewczyny pomachały do nich gdy wymieniałem ich imię - A to moja siostra
Rydel, brat Riker, drugi brat Rocky i trzeci młodszy brat Ryland, a to nasz
przyjaciel Ellington Ratliff. - przedstawiłem każdego i każdy się przywitał.
- Ross, a ty czasem nie mówiłeś że nie masz przyjaciół? - spytała Laura.
Brunet spojrzał na mnie ze smutkiem. Zaraz mu poprawie humor.
- Bo on nie jest moim przyjacielem - wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni - Ja
go traktuje jak brata - powiedziałem a na jego twarzy zawitał uśmiech i
mnie ucisnął. Siostry Marano patrzyły rozczulone.
- Grupowy miś? - spytał Ell i wszyscy w ósemkę się przytuliliśmy. Gdy się
oderwaliśmy zaczęliśmy rozmawiać. Gdy każdy się poznał zeszliśmy na temat
magii.
- Jakie wy macie moce? - spytała Van
- Ja mam moc ognia. No i taka ogólną. - powiedział Rik i wystawił rękę
do przodu a na niej powstał mały płomyczek.
- Zakazałam mu czarować większy płomień bo raz spalił firanki. -
powiedziała Ryd. Wszyscy zachichotali. - Ja mam moc ogólną, ale najbardziej
umiem czytać uczucia z oczu i mogę ze tak powiem niszczyć wzrokiem,
manipulacja - dodała.
- Nie strasz je! - zaśmiał się Ell - ja mam smykałkę do powietrza. -
powiedział uśmiechnięty.
- Ja za to najszybciej latam ze wszystkich - oznajmił Ryland - Ale i tak nie
pobije Rocky'ego, który budzi mnie z nudów - Go tez Rock zaczepiał? Boje się go..
- Ja potrafię czytać w myślach i potrafię znaleźć dowolnego człowieka na
Ziemi. - powiedział śmiejący się Rock. Zostałem tylko ja.
- Ja mam władze nad woda i mam wielka siłę - powiedziałem.
- Czyli dlatego wczoraj jak skakałeś hydrant wybuchł? - spytała Laura
- Widziałaś mnie jak.. - pokiwała twierdząco głowa. Ja się zarumieniłem i
spuściłem swój czered w dół. Laura podeszła do mnie i mnie przytuliła.
Odwzajemniłem gest.
- To było słodkie. - szepnęła mi na ucho i się odemnie oderwała. Powróciła
do siedzenia na kanapie obok siostry.
- A wy jakie macie moce? - spytała Rydel. - Bo my w sumie wszyscy mamy
ogólną z jakimś dodatkiem. A wy?
- My tez mamy taką moc ogólna z dodatkami. Ja mam większą smykałkę do
władania chmurami. - opowiedziała. Spojrzała na siostrę.
- Ja mam moc gwiezdną i magię ziemną - Jej pierwsza moc jest słaba ale
druga? Wow. - Co się tak patrzycie? Poróbmy coś! - krzyknęła i wstała.
- Idziemy na basen! - zarządził Ryland i pstryknął palcami. Już po sekundzie
był w kąpielówkach. Ja z rodzeństwem i siostrami Marano też tak uczyniliśmy.
Juz po chwili mogłem oglądać młodą Marano w bikini. Na taki widok nie wiem
czym zasłużyłem. Po chwili podszedł do mnie Riker i zamknął mi buzie, po
tym powycierał usta serwetką. Okazało się... że się obśliniłem, a Laura
patrzyła tak samo na mnie tylko jej buzie zamknęła Van. Coś ze mną nie tak?
*Laura*
Ale on ma.. Brzuch. Na taką klatę ja bym musiała pracować latami.. Ale
czemu on się slinił na mój widok? Co ja.. Szynka?
- Jesteś bardzo.. Wow. Masz świetną figurę. - powiedział przybliżając się
do mnie.
- Dziękuje! Ty tez masz niezły tors. - powiedziałam ale stałam w bezruchu.
O co mu chodzi?
- Chcesz dotknąć? - spytał robiąc brewki. Aaa. Flirtu mu się zachciało. A
najlepsze jest to ze mi się to podoba. Popatrzyłam kątem oka na nasze
rodzeństwo. Zajadali się popcornem i patrzyli na nas jak w obrazek. Skoro on
chce flirtu..
- Z przyjemnością - uśmiechnęłam się uroczo i teraz ja do niego
podeszłam. Dzieliło nas tylko kilka centymetrów. Wziął moja dłoń i
skierował na swój brzuch. Wiem jedno.. Ma twardy kaloryfer!
- I jak podoba się?
- Bardzo - uśmiechnęłam się. Długo mój uśmiech nie trwał. Złapał mnie
w tali i przewiesił sobie przez ramię. Rozbiegł się i ze mną rzucił się do
basenu. Van z Lynchami zrobiła to samo. Gdy się wynurzyłam okazało się, że
stoję na wodzie z Lynchem ponad 10m nad ziemia!
- Aaa! - krzyknęłam i się wtuliłam w blondyna. Tu jest wysoko!
- Może troszkę niżej? - spytał. Pokiwałam szybko głową na tak. Już po
kilku machnięciach ręki byliśmy 3m nad basenem. Dzięki Bogu!
- Ja umiem tylko podstawowe zaklęcia z woda - wyznałam mu i się odczepiłam od
niego.
- A widzisz. Jeśli będziesz się mnie trzymać takie zabawy gwarantowane! -
zaśmiał się szczerze - Taki dar.. - wzruszył ramionami i normalnie byliśmy
już w basenie. Spojrzałam na blondyna. Coś mnie do niego ciągnęło.
Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek.
- Za co to? - zdziwił się.
- Za wszystko. - odparłam i popłynęłam do reszty. Wszyscy się super
bawiliśmy, po 2 godzinach w wodzie urządziliśmy maraton filmowy. Jesli można
tak nazwać siedzenie w kółku i granie w butelkę, z wyłączonym telewizorem. Taa...
- Zadanie czy wyzwanie? - Spytała Ryd. Rika.
- Wyzwanie! - opowiedział na luzie.
- W takim razie.. - zamyśliła się. - załóż różowe tutu z mojej szafy i
biały podkoszulek oraz różowe balerinki. Na uszy załóż różowe
skarpetki a ja Ci przypnę kokardkę. Masz tańczyć balet i śpiewać piosenkę
dla Vanessy! - krzyknęła z euforia. Wszyscy się śmiali, a poszkodowany
zrobił obrażoną minę. Poczarował trochę i juz miał na sobie strój.
- A gdzie kokardka? - Zażartował Ross.
- O to się nie martw. - syknął najstarszy w jego stronę. Rydel wyczarowała
mu kokardkę na głowie. On sam wstał i zaczął tańczyć i śpiewać jakaś
piosenkę. Wszyscy się zaśmiali. Gdy skończył byl juz w normalnych ciuchach.
Zakrecił butelka i wypadło na jego klona.
- No braciszku biorę wyzwanie! - krzyknął z radością Ross. Rik zaśmiał się
szatańsko.
- W takim razie ty masz zaśpiewać ta piosenkę co pisałeś wczoraj w nocy dla
Laury. A pod koniec masz ja namiętnie pocałować przez minutę. Na deser
wyjdziesz na ulice i krzykniesz, że ją kochasz. - powiedział a on wypluł
wodę z ust.
- Dobra, ale skąd wiesz ze pisałem wczoraj piosenkę?.. Rocky? - spytał.
Kiwnął twierdząco głową - Tak myślałem.
Wstał na równe nogi i pomógł mi wstać. Czy ja wyrażałam zgodę?! Złapał
mnie za ręce i zaczął śpiewać dla mnie piosenkę. Była piękna. Gdy
skończył spojrzał na mnie z... Miłością? Wpił się w moje usta i
namiętnie je pocałował. Odwzajemniłam ten pocałunek. On objął mnie i
przyciągnął mocno do siebie, ja zaplotłam swoje dłonie w jego włosach.
Kiedy bardzo niechętnie się od siebie oderwaliśmy blondyn poszedł w stronę
drzwi. Wszyscy ruszyliśmy za nim. Co jak co, ale chce zobaczyć jak to mówi.
Blondyn wyszedł na środek ulicy. Było akurat kilku przechodniów. Będzie
się działo..
- KOCHAM LAURĘ MARIE MARANO!! DLA NIEJ MOGĘ WSZYSTKO ODDAĆ! - krzyknął.
Niektórzy uśmiechali się na ten widok, a inni dziwili. W oddali zauważyłam
grupę nastolatków z mojej niedoszłej szkoły. Śmiali się.
- To oni - podeszłam do Ross'a i pokazałam mu na zbliżającą się grupę. On
do dobrze wiedział o co chodzi. Znał moja historie na pamięć. No tak, ale
wy nie wiecie, oni donieśli o mnie Dyrce.
- O patrzcie kogo tu mamy! Dwie wiedźmy z rodu Marano! Wy nie w izolatce? -
powiedziała Suzan. Dowódczyni szkoły ze swoją świtą. Popatrzyła na
blondyna. - A ty przystojniaku chyba jej nie znasz. Zamiast z ta wariatką
umów się ze mną. Z nią nie ma przyszłości! To zwykła czarownica ze
swoją siostrzyczką! To są potwory!!! - krzyknęła. Ross i Riker zrobili się
czerwoni ze złości. Van tak samo, ja tylko miałam łzy w oczach. Łzy
smutku i gniewu na raz. Dziwne prawda?
- NIE MASZ PRAWA TAK O NICH MÓWIĆ!!! - ryknęli dwaj blondyni. Reszta rodziny
Lynch im zawtórowała. Ja z Van i blondynami staliśmy na przodzie, a Ryd,
Ell, Rocky i RyRy z tyłu. Wszyscy w ósemkę przeciwko 10-osobowej grupce.
- Bo co nam zrobicie?! Nie mówcie ze wybieracie te szmaty!!! - krzyknęła
rudowłosa. Teraz wszyscy uruchomili swoje moce. Van zgromadziła nad nimi
chmury. Ross wywołał burze. Riker pioruny. To juz była nawałnica. Ell
dołączył się z wiatrem, a Ryland ich wszystkich zawiązał z prędkością
światła. Rydel mordowała ich wzrokiem i razem z Rockym tworzyła wokół tej
szopki Tarcze Obronną, żeby to coś nie przedostało się do nas. Każdy coś
robił. Popatrzyłam w góre. Juz wieczór i są gwiazdy.. GWIAZDY! Grupka osób
w nawałnicy chciała uciec. Oślepiłam ich gwiazdami, a poźniej oderwałam
kawałek Ziemi gdzie się znajdowali i uniosłam do góry. Byli na maksa
przestraszeni. Nagle wszyscy przestali wszystko robić. Tylko ja utrzymywałam
swoją mocą ich na tym skrawku Ziemi. Było mi ciężko.. Młodszy blond
Lynch to zauważył i przyszedł mi z pomocą. Teraz on podtrzymywał wodą, a ja
magia. Doszedł Ell powietrzem i Riker ciepłem ognia. Cztery żywioły.. RyRy
i Ryd zaczęli kołysać urywkiem Ziemi i po chwili rzucili go gdzieś w pole.
Van rozsiała tam chmury. Nie chcemy żeby cos im się stało. Wylądowali na
samym środku chmur. Ja, Van i Lynchowie spojrzeliśmy na siebie i tak po prostu
skierowaliśmy się w kierunku drzwi od domu. Tylko mój wybawca się zatrzymał
przed wejściem i odkrzyknął Suz.
- A TAK W OGÓLE NIE UMÓWIĘ SIĘ Z TOBĄ, BO KOCHAM KOGOŚ INNEGO! - wrzasnął i
wszedł do środka z impetem trzaskając drzwiami.
- Ross spójrz na mnie. - poprosiła go Delly. Spojrzał swoimi brąz oczami
na blondynkę, a ona cicho jęknęła z zaskoczenia. Coś wyczytała z jego
oczu.. - Czy to prawda? - pokiwał głowa na tak i teraz Rocky wydał z siebie
odgłos zaskoczenia. On czyta mu w myślach? Pewnie tak. Jedyna dziewczyna z
rodziny Lynchowatych spojrzała w moje oczy i doznała takiego samego szoku.
- Dlatego tak długo się całowaliście? - spytał Rik odsuwając się od Rock'ego,
który cos mu szeptał.
- Co?! - krzykneliśmy razem - Jak?!
- Miała być minuta a było 10. Rocky zdążył udawać elfa, Ell wypić wodę
z kibla. Do tego Van pocałowała Rika, ale ona tylko 5 minut.. - powiedział
Ryland. Spojrzałam na blondyna. Nasze spojrzenia się skrzyżowały.
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Van w tym czasie wgapiała się w najstarszego
z braci. Cos iskrzyyyy!
*Rydel*
Oni do siebie cos czują! Tak samo jak Van i Rik. Będzie Raura i Rikessa!
Raura i Rikessa! Raura i Rikessa! ,nie nakręcaj się tak., wynocha z mojej
głowy Rock, bo spotkasz się z moim wzrokiem. Popatrzyłam na niego, a on szybko
pojawił się na wiszącej lampie. Kazdy, nawet zakochańcy spojrzeli na niego
jak na debila, którym był.
- No co? Mordowała mnie wzrokiem i pewnie chciała zabrać mi żelki. -
bronił się brunet.
- Ej! Żelki tez do mnie należą! Delly lubię Cie bardzo ale od moich
misiów zdala! - dołączył drugi brunet. I razem z Rockym poszedł do
kuchni i wrócili z żelkami. Ross zrobił faceplama.
- To co teraz robimy? Jest po 19. Moze uda nam się w końcu zrobić ten maraton
filmowy? -zapytał Rik.
- Tak to dobry pomysł - uśmiechnęła się do niego Ness.
- No to w takim razie Van i Rik wybierają film, Ross i Lau szykują
przekąski, Ja i Ratliff robimy miejsce do oglądania, a Ryland z Rockym
pójdzie po masę poduch ze strychu. - zarządziłam i wszyscy się rozdzielili.
Zaczęłam z Ell'usiem ścielić kanapę kocem i prześcieradłem.
- Sorry Dell.. - powiedział nagle Ell.
- Za co? Je się nie obraziłam. - szeroko się uśmiechnęłam do niego.
Odwzajemnił gest.
- Nigdy żelki nie będą ważniejsze od Ciebie! Ale nie mów Rocki'emu bo się
obrazi - zaśmialiśmy się razem i zaczęliśmy układać poduszki zniesione
przez chłopaków. Po 10 minutach skończyliśmy szykować miejsce do siedzenia
i spokojnie czekaliśmy na resztę.
*Ryland*
Mam parę z Roczkim. Nie jest tak źle.. Mogłem być z Rikerem, a z nim mogę
się powygłupiać. Po drodze na piętro on wywalił się trzy razy. Cały czas
się z niego śmiałem. Kto normalny tyle razy się przewraca?
- Ja! - opowiedział dumnie Rocky.
- Serio?! - spytałem kiedy on zaczął latać na poduszkach. Uśmiechnąłem
się i razem z nim latając na poduszkach znosiliśmy je na dół. Była super
frajda, a mój brat jak zwykle walna w ścianę. Mój kochany braciszek. Kilka
poduszek gdzieś poleciało do kuchni.. Kit z tym!
*Ross* >tututuututu zobaczycie o co chodzi od tego momentu do kolejnych takich znaków w następnym rozdziale tututututu<
Szykowałem z Laura przekąski. Co chwila przelatywały tutaj poduszki.. Kilka
razy dostaliśmy, ale i tak smialiśmy się z siebie oraz mojej rodziny.
- Dla czego to powiedziałeś? To była część wyzwania, ale nie musialeś. -
zwróciła się do mnie Laura. Patrzyła na mnie swoimi orzechowymi oczkami. Żyć
nie umierać.
- Wiem. To nie było dla zadania. - opowiedziałem.
- To dlaczego to krzyknąłeś? - nie dawała za wygraną. Poddaje się. Czy tak
czy siak mnie zamęczy.
- Bo.. Ja.. Ci tego.. Nie powiem.. Ale pokaże! - pocałowałem ja w usta.
Miała pyszny malinowy błyszczyk. Takie słodkie usta. A w tym wszystkim
najlepsze było to ze odwzajemniła mój gest! Niechętnie się od niej
oderwałem.
- Co to było? - zapytała przestraszona? O nie..
- Wytłumacze ci to wieczorem, ale proszę nie bój się mnie. Teraz szykujmy te
przekąski, ja normalne jedzenie, a ty słodycze. - powiedziałem i zaczęliśmy
czarować. Ja wyczarowałem tosty, kanapki, popcorn, ciasteczka zbożowe. Lau
wyczarowała herbatę w kubkach, żelki, chipsy, cukierki i czekoladki.
Wszystko za pomocą magii przetransportowaliśmy do salonu na raz. Usiadłem na
stosie poduszek na podłodze. Laura usiadła obok mnie. Reszta siedziała na
kanapie. Tylko mój brat z siostra Marano wybierali jeszcze film.
*Riker*
Ja wiem ze moja siostra celowo dobrała mi parę z Van. Cieszę się z tego,
więc nie narzekam. Teraz tylko sprawa filmu.
- To może komedie? - spytałem
- A może film akcji? - zaproponowała.
- A przygodowy?
- Nie lepiej romantyczny?
- No to co powiesz na dramat?
- Nie za bardzo..
- HORROR! - krzyknęliśmy razem.
- No to moze Piła 3? - spytałem
- A co powiesz na Po drugiej stronie lustra? - uniosła wysoko brwi.
- Będzie super! - odparłem patrzą głęboko w jej oczy.
Wsadziliśmy płytę z filmem do odtwarzacza i zaczęliśmy oglądać film.
* Narrator *
Nastolatkowie zawzięcie oglądali horror. Jednak nadeszła straszna scena z
filmu. Wszystkie 3 dziewczyny krzyknęły i się przytuliły do osoby obok.
Vanka mianowała na swojego misia Riker'a. Za to Delly podduszała Ellingtona.
Lau płakała w ramię Rossa. Pierwsza dwójka objęła dziewczyny ramieniem i
pocałowała we włosy. A Ross? Znał ja dopiero 2 dni, a juz chce spędzić z
nią całe życie. On wziął ja na ręce i mówiąc ze idą spać udali się
na góre.
- Tylko wyczarujcie sobie drugie łóżko jak się pierwsze rozwali! -
usłyszeli jeszcze komentarz Rock'a.
- Oni nawet nie są razem deklu! - krzyknęła Ryd. - Vanka ty też zostajesz na
noc. - normalnie juz powiedziała. Dalej juz nie słyszał bo kopnął w
drzwi żeby się zamknęły.
- Miałeś mi coś powiedzieć wieczorem. - przypomniała mu brunetka, gdy
posadził ja na łóżku.
- Ja ci.. Nie powiem, ale.. Zaśpiewam! - powiedział i zaczął śpiewać
swoją piosenkę Stuck On You. Na początku nieśmiało, ale pozniej się
wkręcił. Pod koniec spojrzał Laurze głęboko w oczy. - Ja.. Zakochałem się
w tobie. - wyznał.
- Ja tak samo tylko wiesz że.. - zaczęła młoda Marano
- Tak wiem. Żywioł z żywiołem nie może być razem. Ale chociaż spróbujmy!
- blondyn klękną na kolana i złożył ręce jak do modlitwy. Lecz po chwili
chwycił w nie dłoń swojej ,,przyjaciółki" i zadał jej pytanie -
Lauro Marie Marano czy złamiesz ze mną reguły i zostaniesz moja dziewczyna?
- spytał a zza pleców wyciągnął róże. Dziewczyna była wzruszona.
- Tak - powiedziała i rzuciła mu się w ramiona. (tututututututuu koniec tych dziwnych znaczków do tego momentu { no troszeczke dalej o 3 zdania } wszystko się wyjaśni w 3 rozdziale!)
Po meczącym wieczorze każdy spał. Van u Rik'a, a Lau u Rossa. Ostatnia dwójka wiedziała ze złamała
zasady. Co z tego ze zostali wygnani ze Świata Magii, bo chcieli normalnie
zaznać miłości. Ktoś w tamtym świecie ostrzy na nich pazury.. Dlaczego?
Skoro są wygnani to zasady ich nie obowiązują prawda? Fakt, ale osoby
trzecie nie chcą doprowadzić do szczęścia. A tym bardziej tą ósemkę. Gdy
ich szczęście rośnie władca traci moc. Niedługo przybędzie ze swoją
armią i będzie próbował zgładzić ich. Ale tylko próbował...
***********************************************************************
Hi People!
Huuu... Od czego by tu zacząć... Poprawiałam błędy całe 2h, a i tak jest źle xD.
Coś mi brakuje... i jest do bani. Ehh.. jestem kiepska.
Dziękuje za te komy pod tamtym rozdziałem :) Podnoszą na duchu.
Dziś szczególny dzień! URODZINY ROCKIEGO LYNCHA!!!
Tak więć naszemy gitarzyście STO LAT! Zrobie z resztą specialny post ;)
...
Teraz coś z rodziałem. Nie spodziewajcie się Raury. No tak pocałowali się, ale nie tak jak myślicie. To jeszcze nie Raura. I to pod konieć to też nie Raura. Zdziwić się będziecie mogli w 3 Rozdziale, ale... no nic.
To tyle z mojej strony. Do napisania!
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
...
Pozdrawiam
Sashy ♫
Subskrybuj:
Posty (Atom)