niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 7 BO TEN DEKIEL NIE UMIE CZAROWAĆ NORMALNEJ H2O TYLKO Z CHLOREM!!!

*Laura*
Biegłam przed siebie. Nie patrzyłam gdzie, nie patrzyłam dokąd. Jak najdalej od rzeczywistości. Chciałam biec by się uwolnić. Wszystkie wspomnienia wróciły. Znowu. Było już kilka takich nawrotów moich dawnych wspomnień, ale nigdy tak nie zareagowałam. A tym bardziej przy osobie, na której mi zależy. A szczególnie na przyjaźni mi zależy. Ja... Nie dałam rady! Po kilku chwilach zatrzymały mnie silne ręce na biodrach, które nie pozwalały mi się ruszyć. Stałam na ulicy, a przetrzymywał mnie Ross.
- Laura! Obudź się! Jestem przy Tobie! Nic Ci się nie stanie! - krzyczał potrząsając mnie za ramiona. Spojrzałam na niego już przytomnym wzrokiem. Widziałam w jego oczach strach. Szybko się do niego przytuliłam. Szlochałam w jego ramiona.
- Dziękuje, że jesteś Ross! - mówiłam w jego ramię.
- Cii... Już dobrze. Wszystko będzie dobrze. Jestem przy Tobie. - mówił głaskając moje plecy. Usłyszałam jakiś hałas. Coś jak jakiś pojazd... Cholera jesteśmy na ulicy! A za chwile walnie w nas auto!
- Ross!!! - krzyknęłam przerażona, gdy ten stanął przede mną.
- Schowaj się za mną! - krzyknął. Po chwili pokazał się samochód. Pojazd bardzo rozpędzony jechał w naszą stronę. Ale co blondyn chce zrobić?! Kiedy samochód był kilka centymetrów przed nami chłopak wyciągnął ręce i przykładając je do maski zatrzymał samochód. Ale jak?! Wiedziałam, że ma wielką sile, ale żeby zatrzymać samochód, który jedzie więcej niż 250km/h?! I do tego nawet nie drgnął! Uratował mi życie.. NAM uratował życie. Ale najdziwniejsze było to, że nikogo w tym aucie nie ma. To już szczyt wszystkiego. Blondyn wyprostował się i spojrzał na mnie.
- Nic Ci nie jest? - spytał. Pokiwałam przecząco głową z lekkim uśmiechem, przeplatanym łzami.
- Laura!!! - usłyszałam krzyki Van i rodzeństwa Lynch. Podbiegli do mnie i przytulili mocno.
- Uratowałeś ją... Uratowałeś was. Dziękuje! - Vanessa przytuliła do siebie blondyna. Ale jak oni się tu znaleźli?

*Rocky* 10 minut przedtem
- Masz ich?! - pytały się mnie w kółko dziewczyny.
- Ledwo co ich widzę! - mocniej zacisnąłem powieki. - są na ulicy. Laura i Ross się przytulają, a brunetka płacze. Zasłania mi dalej mgła. Nic nie widzę więcej.
- A lokalizacja?! - spytał się mnie krzykiem Riker.
- Czekajcie! Jak się stresuję to nic mi nie wychodzi! Uhh.. Są na ulicy Frezing na pierwszym skrzyżowaniu! - powiedziałem szybko otwierając oczy.
- Dawajcie teleportujemy się! - powiedział Ryland. Złapaliśmy się za ręce i po chwili pojawiliśmy się wszyscy na jakiejś ulicy.
- A gdzie skrzyżowanie? - spytał Ellington.
- A gdzie młodzi?! - powiedziała Rydel poprawiając Ell'a.
- To nie ta ulica! - powiedziałem. - to jest ulica Langley! Stąd jest tylko 5 minut drogi pieszo do Frezing!
- Moja moc nie działa! - zapiszczał Ryland. Spróbowałem teraz ja. Nic nie widzę i nie słyszę. Dziwne.
- Ja też nie mogę nic czarować! - powiedziała reszta.
- No to biegiem! - krzyknęła Vanessa. Martwiła się o siostrę. To na pewno! Twoja inteligencja dobija Rock! Wszyscy się martwimy o Ross'a i Laurę. Dobiegliśmy akurat wtedy kiedy Ross'y zatrzymał rozpędzony samochód przed sobą i Lau.
- Pamiętacie jak czytaliśmy o rodzinnych więziach? - spytał Riker. - Że jak jeden członek rodziny zbiera w sobie całą magię to reszta traci na chwilę swoje moce i siłę. On właśnie to zrobił. Zebrał całą magię! - dodał.
- Teraz sobie przypominam. - powiedziała Rydel. Szybko podbiegliśmy do nich i zaczęliśmy tulić z na przemiennymi krzykami radości. Nic im nie jest. Koniec marudzenia Riker'a i Amen.
- Ross użył całej swojej mocy. - po informował wszystkich Ratliff. Wszyscy to wiedzieli od Rik'a, ale nie Lau, więc to najbardziej zdziwiło ją. Dosłownie rzuciła się na blondyna. On ja mocno przytulił.
- Wracajmy już do domu. - zadecydował puszczając z objęć dziewczynę. Za pomocą teleportacji (tym razem bez niespodzianek) dość szybko zjawiliśmy się w naszym domu. Umyci i przebrani poszliśmy spać o godzinie północnej.

*Ellington*
Obudziłem się dość wcześnie. Umyłem się i ubrałem. A po tym z Rockym zacząłem rozmowę. Co z tego, że w myślach? Ale! Wpadliśmy na pomysł by obudzić naszą rodzinkę. Ja budzę Ross'a, Riker'a i Vanessę, a Rocky obudzi po mnie Laurę, Rydel i Ryland'a. Uuu... będzie się działo. Na początek wszedłem do pokoju Ross'a. Chłopak rozłożony na łóżku. Kołdra na ziemi. A ja muszę zrobić zdjęcie. No wybaczcie, ale nie spotykam codziennie śpiącego chłopaka zwisającego głową w dół z rozdziawioną japą, a do tego w różowych bokserkach. A może to slipki? Zrobiłem szybko zdjęcie. Teraz jak by go obudzić.. Jego własnym żywiołem. Z czarowania wodą w dawnej magicznej szkole miałem 2, a blondyn 6, ale co tam. Możliwe, że go poparzę. Wyczarowałem nad nim kulkę wody i rzuciłem ją prosto w twarz blondyna.
- Co się dzieje?! Nie oddam wam Luny! - zerwał się i zaczął patrzeć dookoła. Napotkał moją zacną osobę.
- Ubieraj się i wstawaj. Bo zabiorę Ci Lunę! - ostrzegłem.
- Po moim trupie! - zawarczał i zabierając ze sobą gitarę wszedł do łazienki. Tak. Ross bardzo kocha swoją gitarę. Dostał ją jeszcze w tym drugim świecie od rodziców. Teraz byłem w pokoju Riker'a. Tego raczej ogniem nie obudzę, pomijając fakt, że spaliłem salę kiedy sobie czarowaliśmy w klasie. Niby pani powiedziała płomień na 2 centymetry, a nie 2 coś tam metry.. Cicho sza. Postanowiłem na klasyczną pobudkę.
- Riker wstawaj pali się! Dom się chajczy!!! - krzyknąłem. Blondyn zerwał się na równe nogi.
- Co?! Gdzie?! Jak?! To nie ja przysięgam! - zaczął się bronić, a ja śmiać. Kiedy mnie zobaczył uspokoił się.
- Ubierają się. I nie pali się. - powiedziałem już wychodząc.
- Zauważyłem. - mruknął i wszedł do łazienki. Teraz chyba najgorsze - pokój Van. Cicho i spokojnie znalazłem się w jej pokoju. Tylko jak ją obudzić? Przecież za bardzo nie wiem jak można ją budzić tak, żeby nie wkurzyć tej bestii. Zastosowałem najprostszą metodę, czyli zrzucenie kołdry z dziewczyny. Ktoś zaczął krzyczeć, a raczej piszczeć jak dziewczyna. Pewnie to Ross. Zrzuciłem materiał gdzieś za siebie, a brunetka obudziła się.
- Aaa!!! Molestator! Gwałciciel! Dziffkasz! Zboczeniec! Bandyta! Gangster! Agent z XXL!!! Aaa! - krzyczała w niebo głosy.
- Chciałem Cię obudzić! - krzyknąłem do niej.
- OBUDZIĆ?! JA CI Z GŁOWY TAKIE POMYSŁY WYBIJE!!! - wyczarowała patelnie i zaczęła mnie gonić. Ja z piskiem Ross'a uciekałem w te i z powrotem..

*Narrator*
W tym samym czasie kiedy jeszcze Ellington zaczął budzić Ross'a, Rocky zabrał się za pokój Ryland'a. Na palcach wślizgnął się do pokoju i zaczął buszować w jego myślach. Śniło mu się jakieś miejsce, całkiem przyjazne. Rocky'emu wpadł do głowy pomysł by obudzić go jego własnym snem. Zebrał w sobie siły i z całych sił krzyknął w myślach RyRy'ego 'BU!'. Młody tak się przestraszył, że spadł z łóżka.
- Co to ma być?! - wydarł się na brata.
- Budzę Cię. - odparł mu brunet.
- A nie było innego sposobu? - jęknął wstając.
- Ten był najlepszy, a teraz idę do następnego pokoju. - Tak jak powiedział, tak zrobił. Teraz był w pokoju Laury. Podszedł do łóżka i myślał co by tu zrobić. Dość długo dumał. A gdy już miał podjąć środki dziewczyna zbudziła się przez krzyk Ross'a, który stojąc przy lustrze podziwiał swoje zielone włosy. Wracając. Brunetka szybko wstała i dała brunetowi z liścia.
- Za co?! - pisnął poszkodowany.
- Za coś tam na pewno. Może za to co jeszcze kiedyś zrobisz. Albo za to, że jesteś w moim pokoju! - krzyknęła Laura. Przez myśl brunetki przeszedł zamiar walnięcia bruneta z drugiej strony w polik, tak dla równowagi.
- Dobra, dobra! Idę obudzić Rydel.. Może mi z liścia nie da. - wydymał usta i wyszedł z pokoju.
- Tylko się nie przelicz. - usłyszał jeszcze szept brunetki. Na nic nie zwarzając wtargnął do pokoju blondynki i zaczął szturchać ją za ramię.
- Rydel wstawaj.. - w odpowiedzi usłyszał pomruk. - Wstawaj!
- Zostaw mnie normalni ludzie jeszcze śpią. - mruknęła w poduszkę.
- Ale ty nie jesteś normalna. - powiedział głośno.
- Co?! - popatrzyła złowrogo na niego i wstała.
- Ja nic nie mówiłem!
- Wcale!
- Serio! Ja nic nie mówiłem!
- Ja już tam swoje wiem! - krzyknęła i wyjęła zza pleców wałek do ciasta. Wybiegła za nim na korytarz. A na piętrze w korytarzu byli już wszyscy ubrani i odświeżeni. I obserwowali teraz jak Van ściga Ell'a, a Ryd Rock'a.
- Ross.. Czy ty ma.. - pytanie Laury przerwał Ross.
- Tak mam zielone włosy. BO TEN DEKIEL NIE UMIE CZAROWAĆ NORMALNEJ H2O TYLKO Z CHLOREM!! - krzyknął ostatnie zdanie.
- A czemu oni się gonią? - spytał teraz Riker.
- Pewnie za to, że je obudzili. - zastanowił się Ryland. Jedyny normalny brunet.
- ZBOCZEŃCU/DEKLU POŻAŁUJESZ! - krzyknęły dwie wściekłe dziewczyny.
- Zastanawiam się czy nie wyczarować czasami stadionu.. - powiedziała brunetka do chłopaków.
- A to niby dlaczego? - Ryland popatrzył na nią z uniesioną brwią.
- Codziennie biegają.. A skoro tak lubią biegać.. - odpowiedziała mu z uśmiechem.
- To nie taki głupi pomysł. - wyszczerzył się Rik.
- A ty co sądzisz? - blondyn szturchnął Ross'a.
- Ze się przefarbuje. - załamany zszedł na dół. Takie biegi wykańczają nawet zwykłego widza...

*Rydel*
Jestem już po biegach i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wykonałam swoje zadanie! Dwie małpy dostały odemnie i Vanessy, zrobiły śniadanie czyli tosty oraz schudłam z 10 kilo! Same plusy! ,Tylko ty nie dostałaś patelnią w tyłek!, Mogło być gorzej, więc nie marudź.
- No to co sobie teraz porobimy? - spytałam.
- Ja nie mam pojęcia.. - powiedziała Van.
- Filmy? - spytał Riker.
- Nie, ostatnio przecież od filmów Laura zemdlała... - jęknął Ryland. - A może basen?
- Za dużo tego basenu.. Chcę porobić coś innego. - powiedział Rocky, który uniósł się nad ziemię.
- Impreza odpada. Spacer odpada. Zakupy... - zatrzymał się Ell'y.
- ODPADAJĄ! - powiedział od razu Riker. No tak dalej ma wspomnienia z kartą.
- A ja chciałabym porobić coś co wszyscy śmiertelnicy - Laura podłożyła sobie ręce pod głowę.
- To dobry pomysł. - powiedziałam.
- Ale co robią Ci normalni? - spytał się Ryland.
- Mam! - poderwał się Ross.
- Chodźmy na kręgle! - krzyknął razem z Rocky'm.
- Ja popieram! - powiedziały siostry Marano.
- Tak nam też pasuje. - powiedział za wszystkich Riker.
- No to ja idę się przebrać! Ale jak normalny człowiek, więc trochę mi to zajmie! - krzyknęłam. Pociągnęłam za sobą jeszcze Laurę z Vanessą.
- W co się ubieramy? - spytała Van.
- W coś wygodnego i ładnego. - odpowiedziałam.
- Czyli coś a'la strój sportowy z nutką dziewczyńskiego optymizmu. - podsumowała Laura.
- Bingo! To ja idę się przebrać do łazienki i wam też to radzę! - krzyknęłam wchodząc do wcześniej wymienionego pomieszczenia z rzeczami w dłoniach. Już dawno zapomniałam jak to jest się normalnie ubierać. Ciągle tylko te denerwujące pstrykanie palcami. To już trochę nudne, choć całkiem przydatne i szybkie to nudne. Kiedy skończyłam się ubierać poczułam euforię. Ubrałam się sama z siebie! Nie magią i czarami! SAMA! Yee baby! Wyszłam z łazienki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze w szafie. Miałam na sobie ciemno-różowe legginsy do tego czarną zwiewną tunikę i sportowe czarne adidasy. Zawiązałam włosy w kucyka i wyszłam z pokoju. Na korytarzu spotkałam Vanessę z Laurą. Van miała na sobie cienkie przylegające czarne 3/4 dresy, białą zwiewną koszulkę z napisem Smaily i białe adidasy. Laura za to miała na sobie lekko żółtawe legginsy, koszulkę na ramiączkach w kolorze pastelowego czerwonego oraz czarne trampki.
- Wyglądacie czadowo! - krzyknęłam podekstytowana.
- Ty też wyglądasz nieziemsko! - odpowiedziały mi z uśmiechem. Zeszłyśmy razem na dół i tam zastałyśmy gotowych chłopaków. Oni tylko pstrykają palcami i koniec. To jest ich życie.
- Podobają mi się te legginsy.. - powiedział Ross do młodszej brunetki.
- A to niby czemu? - spytała Laura przymrużając oczy.
- Bo są żółte. - zaśmiał się Ryland.
- Emm... Nie żeby coś ale.. Ross weź zrób coś z tymi włosami. - powiedziałam. Blondyn nadal miał zielone kłaki.
- Osz cholera.. Zapomniałem. - zaklnął. Riker poczarował trochę i razem z Ellington'em przywrócił blondynowi jego ,blond, teraz wyglądał o niebo lepiej.
- Teraz nie będę się za was wstydzić. - klasnęłam w dłonie i wyszłam z domu, a za mną cała reszta. Zamknęliśmy posiadłość i na nogach skierowaliśmy się do najbliższej kręgielni. To jest jakieś 15 minut drogi od naszego ,domu więc jest luz.
- A ja mam takie pytanie. My czarowaliśmy, lataliśmy i wiele innych magicznych rzeczy robiliśmy na zewnątrz, a nie widzieli nas sąsiedzi?! - spytała się Vanessa.
- Wątpię, żeby coś zobaczyli... - zaśmiał się Rocky.
- A to czemu? - spytała Laura.
- Bo oni wszyscy są ślepi. - powiedział Ross.
- A do tego mają opóźniony zapłon. - dodał Riker.
- Można doliczyć, że wychodzą raz na tydzień z domu. - udzielił odpowiedzi Ryland.
- No, a przechodnie? - spytała się znowu brunetka.
- Mamy taką tarczę rzuconą na dom i ogródek wraz z parkiem. Wszystko co się tam dzieje widzimy tylko my, a inni spostrzegają nas jako zwykłych ludzi chlapiących się nad basenem. - wytłumaczyłam w skrócie.
- Aha to dobrze, bo już się bałam.. - dziewczyna odetchnęła z ulga, a ja ją objęłam ramieniem.
- Jak dobrze jest mieć jakieś dziewczyny pod dachem.
- Tak dwa razy więcej bicia.. - powiedział cicho do chłopaków Ross na co on i reszta się zaśmiali.
- Słyszałam to! - krzyknęłam i teraz ja z dziewczynami zaczęłyśmy się śmiać.
- Czy ona musi wszystko słyszeć?! - krzyknął szeptem Riker z Ryland'em. Oj tak.. Muszę! Teraz o czym zacząć temat. Może poruszę temat miłostek. Ale tak by się temat nie odwrócił przeciwko mnie. Bo wyjdzie na to, że ja będę gadać, a cel był zupełnie inny.
- No... Laura jak Ci się z nami mieszka? - spytałam brunetki.
- Jesteście całkiem spoko. Nigdy nigdy nie miałam przyjaciół, wiec myślę, że mogę powiedzieć, że jesteście niesamowici. - uśmiechnęła się.
- Tylko nie mów za często słowa: niesamowite bo.. - właśnie o tym chciałam powiedzieć.
- Co jest niesamowite? - spytał się mój braciszek, a konkretniej Ross. Zawsze kiedy słyszy to słowo musi się wtrącać. Objął mnie i Lau ramieniem tak, że był pośrodku.
- Te słowo jest niesamowite. - wtrąciła się Van.
- Niesamowite jest niesamowite? - spytał z uniesionym kącikiem ust.
- Taaak.. - przyłączył się do nas Riker. No i nici z rozmowy o chłopakach. Właśnie doszliśmy do kręgielni. Uhh trudno, innym razem się MOŻE uda.

*Ryland*
Już od godziny jesteśmy na kręgielni. Zostało nam jeszcze półtorej godziny. Całkiem fajnie się nam gra, ale.. Zawsze musi być ale. Gra jest w parach. A, że Rydel zamarzyła sobie połączyć Ross'a i Laurę zrobiła wszystko by Lau nie mogła się z kim innym połączyć jak nie z blondynem. I tak się stało ze pary są takie: Vanessa i Rydel (Rydessa), Riker i Ja (Rikland), Rocky i Ellington (Rockton) oraz Laura i Ross (Raura). Nie wiem jak bardzo ona chciała żeby to wypaliło. Vanessa powiedziała, że jej siostra nie umie w to grać. A się okazało ze całkiem dobrze sobie radzi. Plan diabli wzięli, więc teraz nieprzytomna myśli nad nowym sfataniem. Uwaga, bo jej się uda. Ha, ha! Nadeszła nasza kolej na rzut kulą.
- Uwaga! Na parkiecie jest Rikland! - krzyknął Rocky jak prezenter, który akurat zapowiada coś ważnego. Pierwszy był Riker zbił wszystkie kręgle. W sumie jak były nauki ognia to jakoś trzeba było wszystko wymierzyć i trafić na oko. Rik to specjalista w tych sprawach. Wie kiedy działać, a kiedy odpuścić. Po moim najstarszym bracie była moja kolej. Jako, że jestem najmłodszy mam przywilej używania swojej mocy. Miał to być wypad bez magi, ale jak jest okazja to czemu nie? Umiem szybko latać i biegać, więc wychodzi na jedno. Potoczyłem kule, a ta zbiła wszystkie kręgle z wielkim hukiem. To nie ja!
- Yyy.. Co się tak patrzycie?! - krzyknąłem do ludzi, którzy się na mnie gapili jak na siódmy cud Świata.
- Brawo młody! - poklepał mnie w ramię Riker i się uśmiechnął. Wróciliśmy na kanapę. Teraz była kolej Rocktona.
- A teraz nasi dwaj debile na scenie komediowej! - zabawiła się w nich Rydel. Ona wie jak każdego rozśmieszyć. Tak samo maja Ci dwaj bruneci. Pamiętam jeszcze jak w szkole czarów pani od nauki teleportu wybiegła z krzykiem pod pretekstem: nawiedzają mnie w myślach, a to był tylko Rocky! Wracając do nich. Ellington rzucał kula tylko.. wpadła na tor obok i tam zbiła wszystkie kręgle. Ratliff zaczął się cieszyć, ale zostawmy jego wymysły w spokoju. Nadeszła kolej Rocky'ego. Na początek przytulił kule i zaczął coś do niej szeptać. Potem zamachnął się i... Poleciał razem z kula do przodu. Chociaż zbił wszystkie kręgle na swoim torze! Razem wrócili rozpromieniowani na swoje miejsca. Wierzyć mi się nie chce, że Ell to nie nasz biologiczny brat, a bardzo podobny człowiek wręcz stworzony do naszej rodziny. Teraz nadeszła kolej Raury. Widziałem jak dziewczyny zacierają ręce. Ross już rzucał spokojnie i bez pośpiechu. Tak jak zwykły normalny człowiek. Vanessa za to podeszła do jakiegoś chłopczyka i zaczęła z nim gadać. On pokiwał głową wielce zadowolony i dostał od brunetki lizaka. Kiedy Laura miała brać kule ten sam chłopczyk przypadkowo ja tracił. Lau miała upaść, ale złapał ją Ross.
- Nic Ci nie jest? - spytał trzymając ja w tali.
- Nie. Jest dobrze, naprawdę. - odpowiedziała szczerząc się do niego. Wiec taki był ich plan? Zwykle wpadniecie w ramiona? To nie w stylu Delly. Na pewno coś jeszcze wymyśliła. Kiedy blondyn podtrzymywał jeszcze Laurę, chłopczyk zawrócił i kopnął Ross'a w tyłek. No tak.. Teraz Raura leżała na ziemi, a prostując Laura pod moim bratem. Zaczęli się śmiać. Tak, bo nie ma to jak śmiać się w dwu znacznej pozycji. Może coś jeszcze wymyśliły? Zrobiły im zdjęcie i się cieszą. Wat? Czasem mam ochotę wiedzieć co chodzi im po głowach. Ale to zadanie Rocky'ego. Ross nosem dotknął nosa Laury i spojrzał jej w oczy. Dał małego całusa w policzek. Zaśmiał się i POWOLI zaczął się pod nosić. Pomógł Laurze i już normalnie brunetka mogła rzucić kulą. Trafiła w całość po dwóch próbach.
- Jest moc! - krzyknęła siadając na pufie.
- A to od całusa czy od kręgli? - spytała podejrzliwie Van.
- Zapewne od pierwszego.. - uśmiechnął się Ross za co dostał od dziewczyny siedzącej obok niego z łokcia. Zaczęli się oboje śmiać, a reszta razem z nimi. Teraz na podest weszły dziewczyny czyli tak zwana Rydessa.
- Połamcie nogi. - zażartował Ell'y.
- Żebym ja Ci czegoś nie połamała! - zaśmiała się Rydel i rzuciła jako pierwsza.. Na swoją nogę. Zaczęła skakać w powietrzu z lewa noga. Uspokoiła się i z impetem potoczyła różową kulą w kręgle. Zbiły się wszystkie. Teraz Vanessa. Ona zabrała fioletowa kule. Jako władca chmur Van ma zmysły delikatności co po niej tego nie widać. Te zmysły są ukryte i tylko w niektórych sytuacja się ujawniają. Ona pewnie miała przebłysk opiekuńczości, gdy się martwiła o swoją młodsza siostrzyczkę. Rzuciła kula, która się toczyła i toczyła.. Po pięciu minutach ledwo dosiegnęła kręgla!
- Ell.. Wiem, że to dzień bez magi, ale weź coś zrób.. - powiedziałem do bruneta. On szybko i niezauważalnie wyczarował wiatr, który muskając kule ruszył ją do przodu i zbił wszystkie kręgle. Alleluja! Graliśmy dalej. Pełni humoru i z uśmiechami na twarzy. Super zabawa jak na takich "nastolatków" jak my.

***
Hi People!
Jak Wam leci?
Jest rozdział dzisiaj i o dziwo wcześniej niż myślałam. Może to dlatego, że większość błędów poprawiłam na telefonie, a tutaj już miałam z górki. Jak tak poprawiam to widzę, że co drugie zdanie pojawia się ,się,... No nic. Zostawmy te problemy w tyle.
Informuję, że głosowanie cały czas trwa. A jak patrzę na wynik to nasuwa mi się pytanie: Aż tak nie lubicie Rylanda? Biedaczkowi może się coś stać :(. Tylko nie zdradzę co. No może troszeczkę xD. Będzie miał tak zwane: Napady Gorgii. Ja to wymyśłiłam, więc nic takiego nie istnieje! Żeby nie przyszło wam na myśl szukania po internetach itp. xD
Mam też takie pytanie: Czy stworzyć zakładki typu: ,,Ciekawostki i inne informacje o bohaterach" ORAZ JESZCZE JEDNĄ ZAKŁADKĘ, KTÓRA BĘDZIE DODANA PÓŹNIEJ, BO PÓŹNIEJ POJAWI SIĘ TO W MOIM BLOGU: ,,Magiczna Księga"

pod koniec tradyjne:
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
(TYLKO ZBOCZUCHY BEZ 69! BO WYBUCHNĘ JAK NESS'IA!)

Życzę miłej niedzieli :D
Pozdrawiam,
Sashy ♫





3 komentarze:

  1. Super rozdział ❤ Uwielbiam twojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  2. I ♡♥ u! boski jak zwykle! ;** czekam na nexta xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Bosko , cudnie , idealnie ,♥ Czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń