środa, 31 grudnia 2014

One-Shot ,,Nowy Rok, będzie dla was niespodzianką..." by Sashy

          Laura Marano siedziała w oknie w swoim nowym domu. Był Nowy Rok, wprawdzie kilka godzin przed. Ale może lepiej zacznijmy od początku. Laura Marano to brązowooka brunetka, szczupła i niska. Ma 18 lat. Pochodzi z Domu Dziecka. Miała ona tam przyjaciela - Ross'a Lynch'a. Był to brązowooki blondyn w jej wieku, dobrze zbudowany. Ich rodzice nie chcieli zajmować sobie czasu dziećmi, więc ich oddali. Rzecz jasna były to dwie osobne rodziny. Zamieszkiwali oni Dom Dziecka już w wieku 3 lat, więc nie wiele pamiętają ze swojej przeszłości. Wiedzą tylko, że ich rodzice dawno umarli w katastrofie lotniczej wraz z ich ,,niby,, rodzeństwem. Przedstawię Wam to co się stało prawie rok temu:
          Laura Marano wstała ze swojego łóżka i rozciągając się spojrzała na zegarek, który wskazywał 12:34. W uśmiechem na twarzy wyszła ze swojego tymczasowego pokoju i ruszyła do pokoju na przeciwko. Zapukała kilka razy. Tak jak myślicie poszła ona do pokoju swojego przyjaciela - Ross'a. Jednak nikt się nie odzywał. Brunetka z myślą, że blondynek jeszcze śpi wtargnęła do jego pokoju. Jednak go tam nie zastała. O dziwo panował tu jeszcze większy porządek niż dotychczas. Wzruszyła ona ramionami i z myślą, że spotka chłopaka na dole przy śniadaniu zeszła po schodach. Witając się z uśmiechem do Pani Dawson, jej i Lynch'a prywatnej nauczycielki, poszła w kierunku stołówki. Rozejrzała się po pomieszczeni szukając tej jedynej twarzy. Była bardzo zdziwiona, gdyż tam go też nie zastała. Wycofała się ze stołówki i podeszła do Pani Dawson.
- Czy widziała Pani Ross'a? - spytała się dziewczynka. Z twarzy kobiety zniknął uśmiech. Klęknęła ona przed brunetką i złapała za podbródek.
- Dziecko kochane... - zaczęła. - Młodzieniec Ross Lynch został adoptowany. Odnalazło go rodzeństwo. Przykro mi. - powiedziała ze smutkiem. Brunetka z łzami w oczach pobiegła do swojego pokoju. Zamknęła się w nim i usiadła na parapecie przy oknie, dając upust swoim gorzkim łzą. Nic nie jadła i nie piła przez długie dwa tygodnie. Nie mogła pojąć dlaczego jej przyjaciel zostawił ją w tym samą. Do tego bez pożegnania. Miała ona nawet myśli samobójcze, jednak szybka odsunęła od siebie ten temat. Była teraz smutna i zła jednocześnie. Smutna, bo nie ma już nikogo, kto tak dobrze ją rozumie. Zła, bo Ross nawet jej nic nie powiedział tylko po prostu zniknął...
Lecz tego dnia ponownie zawitał na jej twarzy uśmiech. Zeszła ona niechętnie na dół, bo została zawołana przez Panią Dawson. Lekko się chwiała, ponieważ od tych 2 tygodni mało się odżywiała. Doszła do swojej nauczycielki i popatrzyła na nią smętnie.
- Lauruniu chciałabym Ci kogoś przedstawić. - powiedziała uśmiechnięta kobieta. Zza jej pleców wyszła brunetka, starsza od Lau, ale równie podobna.
- Laura? - spytała ciemnowłosa. 17-latka pokiwała zgodnie głową i w tej samej chwili została przytulona przez dziewczynę.
- Kim Pani jest? - zapytała przestraszona Marano.
- Oj wybacz. - odsunęła się od niej. - Jestem Vanessa. Vanessa Marano. - uśmiechnęła się.
- Moja siostra? - spytała z nadzieją Laura. - przecież ona nie żyje.
- To były kłamstwa ludzi. - sprostowała Vanessa. Młoda Marano wpadła jej w ramiona i się przytuliła. Jeszcze tego samego dnia wyprowadziła się z Domu Dziecka i zamieszkała z nią. Długą się żegnała z Panią Dawson, ale niestety nadszedł czas rozłąki. Do dziś Laura i jej siostra mieszkają razem.
           Brunetka starła pojedynczą łzę towarzyszącą temu wspomnieniu. Chociaż ma teraz siostrę, która jej pomogła przez ten cały rok.
- Laura!!! Gdzie moje szpilki?! - krzyknęła Van. Brunetka zaśmiała się pod nosem.
- Zostawiłaś je w łazience, gdy tak paplałaś o Rikerze! - odpowiedziała jej.
- Ha.Ha.Ha. Bardzo śmieszne. - zachichotała Ness'a przy drzwiach brunetki zakładając szpilki. - Ubrałaś się już?
- Dawno... Kiedy powiedziałaś, że przychodzą Twój chłopak z rodzeństwem i przyjacielem, to już mnie nie było. Wystarczyło imię ,Riker, - przyznała Laura
- Oj będzie dobrze. Polubisz go jak i jego rodzeństwo. Jest nawet jeden w Twoim wieku. - jej siostra zrobiła brewki. Marano zaśmiały się i przytuliły do siebie.
*** godzinę później ***
Po pomieszczeniu rozległ się dzwonek. Vanessa oderwała się od oglądania telewizji i wraz z siostrą jak przystało na gospodynie otworzył drzwi oraz przywitały gości.
- Jesteś Laura, prawda? - spytała pewna blondynka podając Laurze dłoń. - Van dużo o Tobie mówiła. - uśmiechnęła się. - Jestem Rydel, ten kochaś to Riker, co za pewne Ness Ci opisała jego z wielką dokładnością, to Rocky jeden z najstarszych brunetów i zarazem najgłupszych...
- Ej! - pisnął obrażony Rocky
- Nie wchodź mi w zdanie nadymana bombko! Na czym skończyłam... a tak! To najmłodszy z nasz wszystkich Ryland. Jest jeszcze nasza blondynka, ale ona się spóźni troszeczkę. My jesteśmy rodzeństwem. Za to Ellington, to mój chłopak, a przyjaciel braci. - przedstawiła wszystkich do końca.
- Nie stójmy w drzwiach. Zapraszamy do stołu. - zagaiła Vanessa w ramiona Riker'a.
- Rocky jak narobisz mi wstydu przez moją słodzinką to Ci nogi z tyłka wyrwę i przyszyje do czoła. - zastraszył go blondyn.
- Jasne, jasne. Uważaj bo ON Cię posłucha. - zaśmiał się Ryland. Ellington mu przytaknął.
- Rock jedynie słucha Delly. Bo go miotłą zastrasza. - przypomniał Ell. Laura od razu się zaśmiała. Już polubiła tą rodzinkę. Wszyscy usiedli przy dużym stole. Vanessa włączyła telewizor na programie muzycznym, który nadawał piosenki specjalnie na sylwestra. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę! - uprzedziła swoją siostrą Vanessa. Ta tylko wzruszyła ramionami i powróciła do żywej rozmowy z przyjaciółmi.
- To pewnie ta blond księżniczka. - zaśmiał się Rocky za co dostał w głowę od Delly.
- Ta księżniczka ma imię.. a dlaczego księżniczka? - zaciekawiła się Ryd.
- A bo to chłop nie jest. - wzruszył ramionami śmiejący się Riker, teraz on dostał od blondynki.
- A ty RyRy co sądzisz o bracie? Czego ja nie wiem? - spytała się bruneta.
- To ropucha. - no to blondynka się załamała. Zrobiła tak zwanego faceplama i wróciła do do świdrowania wzrokiem chłopaków.
- A ty nic nie powiesz? - zdziwiła się, gdy jej chłopak milczał.
- Wole nie ryzykować spotkania z miotłą. - uśmiechnął się do niej słodko.
- Dużo o was jeszcze raczej nie wiem. - zadumała Laura wpatrzona w rodzeństwo. Oni przytaknęli jej głową i się uśmiechnęli.
- Laura? - mimowolnie na ten głos dziewczyna wypuściła z dłoni widelec, który trzymała. Tak bardzo chciała, a jednak nienawidziła tego głosu. Chciała zapomnieć o nim raz na zawsze. Jednak modliła się by jeszcze kiedyś usłyszeć. Spojrzała w kierunku nadawcy głosu i przeżyła szok. Te same usta, oczy, włosy. Wszystko. Tylko bardziej wydoroślał. W końcu minął rok. - Laura! - krzyknął chłopak i przytulił się do dziewczyny.
- To wy się znacie?! - krzyknęli wszyscy. Nagle Lau się opamiętała i odsunęła się od zdziwionego chłopaka.
- Co ty sobie myślałeś?! Odszedłeś bez pożegnania! Nie raczyłeś nawet mnie odwiedzić!!! Wyszedł i nie wrócił i nagle pokazuje się po roku! WIESZ ILE JA CIERPIAŁAM?! - krzyczała na niego i waliła pięściami w jego tors. On szybko złapał jej dłonie.
- Adoptowało mnie rodzeństwo! Które nawiasem mówiąc jest tutaj i się nam przygląda! Byłem tak szczęśliwy, że nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Przepraszam... - odpowiedział jej.
- Ross wyjaśnisz nam to zajście? - spytał z nadzieją Ryland.
- To jest Lau, moja Lau z Domu Dziecka, w którym byliśmy. - wyjaśnił blondyn.
- To nie zmienia faktu, że się nie pożegnałeś. Nawet karteczki! A myślałam, że byliśmy przyjaciółmi. - Laura zapłakała i wybiegła z domu prosto do ogrodu. Jednak dogonił ją Ross. - Zostaw mnie! - szarpała się, a w drzwiach frontowych stało ich rodzeństwo z szampanem, gdyż zaczęło się odliczanie... za chwilę miał być Nowy Rok.
- Nie! Musisz mnie wysłuchać! Nic nie zrobiłem! Bo bałem się Twojej reakcji! BAŁEM SIĘ, ŻE CIĘ STRACĘ, JEDNAK CODZIENNIE PATRZYŁEM NA CIEBIE W OKNIE DOMU DZIECKA!!! WIDZIAŁEM JAK PŁAKAŁAŚ! PRZEZE MNIE! JA CHCIAŁEM DOBRZE, A ZACHOWAŁEM SIĘ JAK SKOŃCZONY DEBIL! A TO WSZYSTKO PRZEZ TO, ŻE CIĘ KOCHAM! - krzyknął pod koniec i wpił się w miękkie usta brunetki. Vanessa przytuliła się do Riker'a i patrzyła na ich szczęśliwe rodzeństwo. A Rydel wraz z Ratliff'em otworzyła szampana i w tym samym czasie Rocky oraz Ryland krzyknęli NOWY ROK!
- Ross... - brunetka lekko oderwała się od blondyna.
- Cicho! Jak zaczniemy ten rok, będzie taki cały, więc nie przerywaj! - warknął i ponownie pocałował dziewczynę.
- Awww..../Yug! - każdy zapewne wie kto zrobił Awww, a kto Yug. W jednej chwili ze wszystkich stron zaczęły strzelać petardy, co spowodowały oderwanie się od siebie dwójki nastolatków. (jeśli można tak o nich powiedzieć). Z uśmiechami na twarzach podążyli wzrokiem tam, gdzie ich rodzeństwo, czyli na niebo i gwiazdy. Odnaleźli tam uformowany napis: Nowy Rok, będzie dla was niespodzianką...
              I tak kończy się ta historia. Teraz, czyli trzy lata później, Ross i Laura są zaręczeni, Vanessa i Riker są małżeństwem i mają córeczkę - Victorię (bo przy tym imieniu upierał się Rocky), Rydel wraz z Ellingtonem również są małżeństwem z tym, że Ryd jest w ciąży, Ryland ma dziewczyną Savannę i jest z nią szczęśliwy, za to Rocky zbiera się by oświadczyć się niejakiej Rachel. Dziś wspólnie w jedenastkę spędzają kolejny Nowy Rok. Od trzech lat jest to ich wspólna tradycja, by się pocałować przy fajerwerkach...

***
Hi people!
Przybywam do was z One-Shot'em mojego autorstwa.
Taki prezent na Nowy Rok :p
Jednocześnie chcę złożyć WSZYSTKIM szczęśliwego Nowego Roku!
Dziękuje również za te komentarze pod rozdziałem 9 :)
Pozdrawiam,
Sashy

PS/ NOWA ANKIETA, PROSZĘ GŁOSOWAĆ :D. MOŻNA WYBIERAĆ PO KILKA ODPOWIEDZI :*

2 komentarze:

  1. Aaa! Córeczka Victoria, bo przy tym imieniu upierał się Rocky... Kobieto normalnie mam takiego Smile! Rozwalasz, powalasz i zachwycasz! Cudny OS!

    OdpowiedzUsuń