niedziela, 16 listopada 2014

Rozdział 4 To co? Na zgodę wrzucenie do basenu?

*Riker*

Po tym jak Ryland rzucił na wszystkich zaklęcie trzeźwości od razu
odzyskałem świadomość co się działo.
- Vanessa przepraszam! - zacząłem się jej spowiadać.
- Spokojnie.. Wybaczam, ale nigdy już nie pij w moim towarzystwie. -
odparła. Odetchnąłem z ulgą. Lecz spokojnie nie było. Słyszałem
płacz.. Głośny płacz Laury. Wszyscy spojrzeli na Rossa.
- Co ty zrobiłeś mojej siostrze?! Nogi Ci z tyłka powyrywam! - zaczęła
Vanessa i chciała się rzucić na mojego młodszego klona, gdyby nie reakcja
Ell'a i Rock'a już dawno nie byłoby tu Rossy'ego.
- Ale.. Ja. Cholera! Nie chciałem! - sam zaczął płakać. Rydel podeszła i
spojrzała w jego oczy.
- Mówi prawdę. - stwierdziła.
- A Laura zadręcza się, że tak szybko mu zaufała. - dodał Rocky, który
pewnie siedzi w myślach brunetki.
- Co tak stoisz? Idź i ją przeproś baranie zanim będzie za późno! -
krzyknąłem na niego i popchnąłem w stronę schodów. Szybko po nich
wbiegł i słyszałem już tylko odgłos otwieranych, i zamykanych drzwi.
- Będzie miał nie jeden problem... - powiedziała siostra. Przytaknąłem
jej głową.
- Takie problemy będzie załatwiał ze mną! - warknęła wciąż trzymana
Vanessa.
- Może ją puścicie? - zapytałem.
- Ale pod warunkiem, że.. Nie mam pomysłu. - zadumał Ellington i puścił
Van. Ryland klepnął się w czoło z głupoty przyjaciela i też puścił
brunetkę.
- To może pójdziemy do części rodziny Lynch? - spytałem. Cały czas
byliśmy u Marano.
- Zgoda! - powiedzieli wszyscy i wybraliśmy jeden, i ten sam kierunek, czyli
salon z TV.

*Laura*

Płakałam... Płakałam jak nigdy dotąd. On wystawił moje zaufanie na
próbę i tej próby nie zaliczył. Mogli mnie zgwałcić w tym parku byle bym
go nie poznała! Jaka jestem głupia. Zaufałam pierwszej, lepszej osobie
nad przyrodzonej. Może byłam zbyt samotna? I z desperowana? Chciałabym nie
dopuścić do tamtego dnia! Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych i
zamykanych drzwi. Nie widziałam twarzy, bo byłam odwrócona tyłem do drzwi
i patrzyłam przez okno.
- Van.. idź sobie. Nikomu więcej nie zaufam. Tak będzie lepiej. -
powiedziałam nie odwracając się.
- Nic nie będzie lepiej... - powiedział głos nie należący do mojej
siostry. Odwróciłam się, a niecały metr ode mnie stał on. Ten sam blondyn
z brąz oczami, który mnie zawinił.
- Ty tym bardziej idź! - krzyknęłam i zalałam się nową porcją łez.
- Nie pójdę! Dopóki mnie nie wysłuchasz!
- A co mam Cie słuchać? Chciałeś mnie wykorzystać!
- To nie ja!
- A kto?! Mikołaj?!
- Być może!
- Przestań! Nienawidzę Cię! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
- Ale ja chce! I nie obchodzi mnie to co powiesz! Jesteś jedyną osobą, z
którą mogłem porozmawiać od tak. Jesteś jedyną DZIEWCZYNĄ, z którą
zawarłem przyjaźń! A ja zachowywałem się jak debil. Nie wiem co mi do
głowy strzeliło! To były promile, nie ja tylko ta zboczona cześć mego
umysłu! Nie odczepię się dopóki mi nie wybaczysz! Ja nie chciałem.. Daj mi
szansę! - wykrzyczał. Daj mi szansę - te zdanie cały czas krążyło w
mojej głowie. Mam mu ją dać? Może warto zaryzykować?
- Ross.. To było dla mnie niepojęte. Nie wiem, dlaczego Ci tak bardzo
zależy na przyjaźni ze mną..., ale... dobrze. Daje Ci szansę. -
powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do niego. Od razu odwzajemnił
uśmiech i mnie przytulił. Wtuliłam się w niego jak w misia. Nie potrafię
się na niego długo gniewać. Ale jeszcze jeden taki numer i będzie koniec
sielanki.
- To co? Na zgodę wrzucenie do basenu? - zapytał i popatrzył na mnie
chytrze. O nie!

*Narrator*

Grupka nastolatków w drugiej połowie domu oglądała telewizje. Tak
wciągnęły ich ,,Trudne Sprawy". Zaczęli słyszeć niewyraźne krzyki,
później cisza, a następnie wyraźne krzyki na przemian Laury i Rossa.
- Ross! Puść mnie!
- Weź przestań to nie boli
- Ty jesteś w swoim żywiole!!! A ja nie!
- Chociaż robiąc to wyhodujemy kwiatki!
- Zostaw mnie! Nawet o tym nie myśl! Moja moc nie ma z tym nic wspólnego!
- Oj ma! Radzę Ci się już rozbierać!!
- A jak nie to co!!!
- Według mnie możesz być w ubraniach. Poradzę sobie!!! - słysząc końcowe
zdanie Vanessa się poderwała z kanapy i na czele z reszta przeszła do swojej
połowy i po schodach na gore. Kiedy wszyscy stali już w takim korytarzu na
piętrze z pokoju Laury wyleciała Laura.. A za nią Ross.
- Ja Ci dam Laurę rozdziewiczać pantoflu jeden! - krzyknęła Rydel i zaczęła
biegać za dwójka tak samo jak Van.
- Coś mi tu nie gra.. Dlaczego Ross myśli o basenie i Lau tak samo? - spytał
Rocky.
- Pewnie dlatego, że chce ja tam wrzucić? - spytał RyRy.
- One o tym wiedzą? - spytał pokazując na brunetkę i blondynkę biegająca za
nastolatkami.
- Ci.. Niech pobiegają. - zadecydował i powrócił do wcześniejszego
pomieszczenia czyli salonu. Bruneci wzruszyli ramionami i ruszyli za blondynem
z stronę TV. Właśnie miało się okazać kto zabił siostrę matki córki,
gdy.. Telewizor się wyłączył. Ross próbował zmoczyć Laurę, ale to
zrobiła unik i kula wody trafiła w kable od satelity.
- Ej! - krzyknęli oburzeni.
- Zastaw mnie wariacie! - kontynuowała Lau nie zważając na wściekłych
dookoła ludzi. Ona natomiast próbowała trafić w blondyna ziemia, lecz on
zrobił unik i trafiło w Van.
- Puść mnie psycholu! - śmiała się Laura, gdy brązowooki przewiesił ją
sobie przez ramię.
- Nie wasz się... Za co ich gonimy? - spytała sapiąca Rydel.
- Nie rozumiem dlaczego się śmiejesz jak on chce Cie zgwałcić? - spytała
starsza Marano ignorując pytanie blondynki. Wszyscy wybuchli śmiechem. - O
co im chodzi?!
- Emm.. On chciał ja wrzucić do basenu - powiedziała Rydel po rozmowach w
myślach z Rockym.
- Aaa no to spoko. - powiedziała Ness i na luzie usiadła na kanapę
- Nie takich widoków się spodziewałam.. - mruknęła Laura dyndając na plecach
blondyna, a przed nosem miała jego tyłek.
- Czas Cie wrzucić - powiedział i wyszedł przez taras w stronę basenu. Na
nic nie pomogły krzyki, piski i wyrywanie się. Laura czy tak, czy siak
została wrzucona do basenu.. W tym czasie reszta domowników postanowiła coś
zrobić z dwiema połówkami domu.
- Trzeba to jakoś połączyć - powiedział najmłodszy Lynch. - Salony mogą
zostać połączone tak jak pietra.. I zrobimy tylko jedna kuchnie. Bez tych
drzwi. Usuniemy ścianę.
- Tak i do tego mamy kilka wolnych pokoi na piętrze. - dodała Van.
- Czyli teraz musimy się podzielić na kuchnie, piętro, salon i usunąć
ścianę, i wszystko podzielić. A jest akurat 6 osób.
- Ja z Rydel! - zaklepała Vanessa. Blondynka z uśmiechem przyjęła jej
propozycje. - robimy kuchnie!
- No to ja z bratem! - powiedział Ellington i przybił piątkę z Rockiem -
zrobimy piętro.
- W takim razie Rik my robimy salon! - krzyknął Ryland i wszyscy zabrali się
do roboty.

*Ross*

Pływam sobie z Laura w basenie. Jest fajnie. Tylko ona cały czas chce mnie
podtopić.. Ja natomiast jestem zapatrzony w jej ubranie. Może powinienem
powiedzieć ze jej czarna bielizna prześwituje przez biała mokra sukienkę?
- Laura.. Widać Ci khem khem.. No! Stanik.. - powiedziałem cały czerwony.
Spojrzała w dol i zrobiła się cała jak burak. Słodko.. Pstryknęła palcami
i miała już na sobie dwu-częściowy strój kąpielowy, ja nie chcąc być gorszym
wyczarowałem na sobie swój strój. Popatrzyliśmy na siebie z uśmiechem i
zaczęliśmy się... chlapać. Ja miałem o wiele łatwiej. Uniosłem nas na
wodzie kilka metrów nad ziemia. Miała śmieszna, przerażona minę. Zrobić
teraz takie zdjęcie. Jednak coś mnie zaniepokoiło. Była blada, a po chwili
zemdlała i leciała w dół. Szybko skoczyłem za brunetka. Co jak co, ale
byliśmy 50 metrów nad ziemia! Nie wiem chyba co to znaczy słowo
"kilka"... Złapałem ją w pasie i wyczarowałem wodną zjeżdżalnię. Po
kilku sekundach zjechałem z nią na ziemię przed basen. Miała puls. Czyli
jest dobrze tak? Zacząłem nią potrząsać. W końcu położyłem jej głowę na
moich kolanach i zacząłem się do niej zbliżać gdy nagle... Obudziła się.
- Co ty robisz?! - zerwała się, a ja ignorując jej krzyk przytuliłem ją do siebie.
- Dobrze ze żyjesz. Wystraszyłaś mnie. Następnym razem mów ze się boisz. -
mówiłem wąchając jej włosy. - Chodź do reszty.
Kiwnęła głową i weszliśmy tak jak wyszliśmy - przez taras.

*Ryland*

Skończyliśmy! Wyszedł naprawdę wieeeeeelki dom!!! W każdym razie ja tego
sprzątać po imprezie nie będę! Opadłem zmęczony tak jak reszta na kanapę.
Rocky włączył naprawiony telewizor i dał na jakiś program familijny.
Spojrzałem na zegarek. Już 22?!
- Wow.. - usłyszałem za plecami. Tak jak reszta odwróciłem się, a tam stali
mokrzy Ross i Laura.
- Co wy zrobiliście? - spytała nie ogarniając brunetka.
- Czarna robotę! - syknęła Rydel. - za to wy jutro z rana robicie śniadanie!
- Dobra.. - mruknął Ross i udał się na górę - Dobranoc!
- Ja tez idę spać Dobranoc! - powiedziała Laura i wbiegła po schodach do
swojego królestwa. - Tutaj jest mój pokój prawda?! - Krzyknęła jeszcze.
- Tak! - Zaśmialiśmy się. Po 30 minutach wszyscy zdecydowali się iść spać.
Ja się umyłem i przebrałem w piżamę. Wskoczyłem do łóżka i liczyłem
barany. Dość szybko złapał mnie sen...

***
Hi People!
Moje podstawowe pytanie: Co tam u was i jak po wyborach? xD
Może aż takie podstawowe nie jest, ale co tam xd...
Rozdział nudny tak, tak wiem. :( Ale lubię czytać wasze komentarze :D
A teraz postawię warunek ;) Jeśli będzie pod spodem komentarzy 5 lub nawet 5+ pojawią się 2 rozdziały. Jeden w Sobotę, a drugi w niedziele, co wy na to?
Hazardzistka :o
Jestem podeksytiwana nowiusieńką piosenką R5 SMILE! Czujecie ten klimat?! :D Już wiem dlaczego to według Ross'a ta piosenka wpadła mu w ucho. JEST IDEALNA! <3
Już nie zabieram wam radochy xD
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ ;O
Pozdrawiam,
Sashy ♫

PS/ DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE JAK DOTĄD KOMENTARZE :D




1 komentarz: